Czasami dobrze jest zatęsknić…

Bycie z drugim człowiekiem i cała ta, tak zwana miłość, to ciężki kawałek chleba jest. Trzeba się starać. Umieć pójść na kompromis. Rozwiązywać konflikty. Słuchać. Obserwować. Dbać. Pielęgnować. Nie oszukujmy się, to bywa męczące. Każdy normalny człowiek, który jest w wieloletnim związku, ma czasami ochotę uciec, odciąć się i najzwyczajniej w świecie odpocząć od drugiej osoby, z którą dzieli życie. To oczyszczające. I bardzo potrzebne.

 

Mieszkanie z partnerem? Świetna sprawa. Oszczędzacie czas na dojazdy do siebie, możecie co noc zasypiać razem w łóżku i budzić się noga w nogę. Jeść wspólnie śniadania, pichcić obiadki, kupować meble w Ikei i podlewać kwiatki. Tworzycie sobie ten swój słodko-pierdzący mały światek, w którym czujecie się bezpieczni, szczęśliwi i spełnieni do momentu, gdy nie zaczniecie się dusić, a partner nie zacznie wam konkretnie działać na nerwy. Jego będą irytować twoje kosmetyki rozstawione po całej łazience, ciebie na skraj rozpaczy doprowadzi widok skarpet wciśniętych w każdy możliwy kąt pokoju. Stąd tylko jeden krok do tego, żebyście na sam dźwięk swoich głosów mieli ochotę wystrzelić się nawzajem w stratosferę.

Oczywiście, im bujniejsze życie towarzyskie prowadzicie i im więcej macie pasji, którym oddajecie się w samotności bądź z innymi ludźmi, tym większe prawdopodobieństwo, że będziecie mieli ochotę się pozabijać dopiero po kilku latach mieszkania pod jednym dachem, a nie np. po dwóch miesiącach. Jeśli na co dzień dajecie sobie nawzajem trochę wolności i przestrzeni, tj. nie chodzicie razem robić siku i nie hipsteryzujecie, kiedy druga strona wyjeżdża gdzieś na weekend ze znajomymi, są szanse, że ta potrzeba ucieczki będzie się pojawiać bardzo rzadko, a nawet wcale.

Na porażkę z góry skazane są pary, które wszystko robią razem. Jezu, jak ja ich nie trawię. Wyglądają jak bliźnięta syjamskie złączone mózgami, ręcami i rzęsami, bo nie widzą świata poza sobą. W normalnym związku ten etap wzajemnej fascynacji kończy się po miesiącu, góra dwóch. U nich trwa do momentu, w którym jedno drugiego nie zakatrupi, oczywiście z miłości.

Bo ludzie nie są stworzeni do tego, by nieustannie pławić się w szczęściu. Nie są stworzeni do definiowania siebie jako połówki drugiego człowieka, choć bardzo często chcą wierzyć, że tak właśnie jest. „Znajdź swoją połówkę pomarańczy” – kuszą portale randkowe, a ja mam na to jedną odpowiedź: gówno.

Każdy z nas jest samotną wyspą, ze swoimi myślami, przeżyciami, doświadczeniami życiowymi i potrzebami. Każdy z nas jest inny i każdy czasami potrzebuje czasu, żeby to swoje JA trochę wypielęgnować i dopieścić. Każdy z nas musi czasami zrobić sobie dobrze. Dla zdrowotności.

Dlatego parom w wieloletnich związkach zalecam detox. Raz na jakiś czas, ale porządny. Nie na kilka godzin. Nie, że pójdziesz z koleżanką do kina i nie będziesz widziała swojego ukochanego przez bite trzy godziny. To musi być przynajmniej kilka dni. Tydzień. Miesiąc. W zależności od potrzeb i stopnia wzajemnego uzależnienia. Im większe, tym więcej czasu powinniście spędzić w izolacji od partnera.

Bo lepiej zatęsknić za drugim człowiekiem będąc z dala od niego niż leżąc tuż obok.

0 Like

Share This Story

Relacje