Oculus Rift, Geek Girls Carrots i drukarka 3D…

…czyli co robił Pająk na Czwartkowym Spotkaniu Social Media Day w Warszawie i dlaczego branżunia potrafi być wkurwiająca.

 

To był mój drugi Czwartek SMD w Warszawie i w ogóle w życiu. Za pierwszym razem dotarłam dopiero na after, dlatego wczoraj obiecałam sobie, że przybędę na miejsce punktualnie [hahaha, jasne] i wysłucham wszystkich prelekcji, jak Jahwe przykazał.

Na miejsce dotarłam 45 minut po czasie, ale jak na mnie to i tak sukces. Pierwsza prezentacja dotyczyła etapów rozwoju komunikacji AVAST w mediach społecznościowych. Przyznam szczerze, że nie słuchałam, bo najpierw przez 10 minut zamawiałam wino [kolejka], a potem trafiłam na parę #ciagletychsamychgeb i ucięłam sobie z nimi miłą pogawędkę, m.in. na temat roli białka i węglowodanów w procesie odchudzania i budowania masy. Przez moment poczułam się jak trenerka personalna i dietetyczka w jednym. Ale do rzeczy.

Druga prezentacja należała do Oli Sitarskiej z Geek Girls Carrots. Zawsze chciałam spotkać którąś z Marchewek osobiście i tym razem pośrednio mi się to udało. Ola mówiła ciekawie, a dzięki znajomości z paroma programistami [tak, T., m.in. o Tobie mowa], nie obce były mi terminy typu PyCon, Python, Django, Hakaton czy HACKWAW. Ale na tym koniec. Ola nie zdołała mnie przekonać do udziału w najbliższych warsztatach Makerland w Centrum Nauki Kopernik. Nie zaraziła pasją grzebania w HTML’u ani nie zachęciła do tego, żeby lepiej obeznać się z Linuxem. Zabrakło mi w jej wystąpieniu energetycznego kopa. A szkoda, bo widać, że dziewczyna ma ogromną wiedzę i lubi to, co robi.

Zanim na scenie pojawił się Kamil Dziadkiewicz, który pijąc Łomżę opowiadał o potencjale drukarek 3D, miałam okazję przyjrzeć się tym cudom z bliska. Zaprezentowana na evencie drukarka nazywa się RapCraft i jest jedną z tańszych opcji przeznaczoną do użytku domowego. Stąd zapewne „skromna” cena, czyli niecałe 7k. Dzięki RapCraft możesz sobie np. zaprojektować i wydrukować kieliszki do wódki. Albo figurkę sowy. Ewentualnie okulary przeciwsłoneczne, przez które nic nie zobaczysz. Fajny gadżet, ale o wiele bardziej interesowałoby mnie zobaczenie wydrukowanych w 3D makiet architektonicznych. Do tego potrzebny jest jednak lepszy sprzęt, którego cena waha się w granicach 20k.

Trochę więcej kosztują drukarki 3D, które już dziś cieszą się ogromnym powodzeniem we francuskim przemyśle cukierniczym. Działa to mniej więcej tak, że zwalniasz ludzi, a zatrudniasz drukarkę. Przynajmniej masz pewność, że spod jej igły wyjdzie ci idealne [i jadalne] ciasto tiramisu. Wiecie, takie, jakie od czasu do czasu własnymi rękoma robi Wasza mama albo babcia. Brzmi niewiarygodnie? Spokojnie, to dopiero początek. Póki co największy przedmiot, jaki możemy sobie wydrukować, nie przekracza rozmiarów 31x41x31 cm. Z butem da radę, z meblami już gorzej.

U góry: drukowanie bransoletki. Na lewo: drukarka 3D. na prawo: coś, co z niej wyszło.


Jak to działa?
Banalnie prosto. Najpierw w programie AutoCAD, 3D Studio albo darmowym Google Sketchup tworzysz projekt przedmiotu, który chcesz wydrukować. Następnie do oprogramowania drukarki ładujesz model w otwartym formacie STL, który zamieniany jest na tzw. „G-code”. Zawiera on komendy, które odczytuje drukarka podłączona do Twojego komputera przez zwykły kabel USB. Drukujesz z Nylonu, PLA, a nawet materiałów drewnopodobnych, takich jak Laywood. Wygląda to ciekawie, aczkolwiek wciąż nieco amatorsko, gadżeciarsko wręcz. W sensie: świetna zabawa, ale zaczekam, aż będą z tego robić zastawki serca na masową skalę. Podejrzewam, że jest to kwestia roku. Max 2-3 lat.

Kamil, do którego należała ostatnia prezentacja, o druku 3D mówił fajnie, ciekawie, widać, że jest zajarany tematem. Sporo kwestii wyjaśnił, na wiele pytań odpowiedział. Plus dla niego. Ale nie wszystkich zadowolisz. Tak, teraz będzie cięta riposta i hashtag ironia. W kolejce do baru poznałam dwóch miłych panów. To właśnie im zawdzięczam tytułowe zdjęcie w okularach Octopus zasłaniających mi pół twarzy i nos. W sumie im zawdzięczam też przetestowanie tego sprzętu, bo w ferworze rozmów z mniej lub bardziej znanymi gębami nie zauważyłam, że jest taka opcja. I powiem Wam szczerze, że mogłabym się z chłopakami nawet zaprzyjaźnić, gdyby nie fakt, że zbyt wielką wagę przywiązują do „branżuni”. Pierwsze pytanie, jakie padło z ich strony, to „pracujesz w social media?”. Nie. „OK, a czym się zajmujesz?”. Jestem dziennikarką-freelancerką i pracuję na pół etatu jako piarowiec. „Aha. To skąd ty się tu właściwie wzięłaś?”. Prowadzę bloga. „Mobile? Tech?” Nie. Lajf-kurwa-stajl.

Gdyby nie to, że moja aparycja (albo tyłek, tego nigdy nie wiesz) najwyraźniej spodobała się jednemu z panów, pewnie długo byśmy nie pogadali. W końcu kto z soszialmidia rozmawia z blogerami? I to na dodatek LAJFSTAJLOWYMI? I to na dodatek na evencie, który „jest z dupy i niczego nie wnosi?” C’mon ;) Tak czy siak, pozdrawiam Was, chłopcy. Ładne zdjęcia mi zrobiliście. I wpadajcie czasami na bloga. Wbrew temu, co myślicie, lajstajlowi nie piszą tylko o ciuchach i longboardzie. #Serduszko.

No dobrze, pohejtowaliśmy, powysyłaliśmy sobie całuski, czas na ostatnią atrakcję wieczoru, czyli Oculus. Zakładasz toto na oczy, na uszy nakładają ci słuchawki, bo ty sam niewiele już widzisz i nagle przenosisz się w inny świat. Np. na toskańską wieś. Do opuszczonego zamku. Albo na górską kolejkę, po której zapier*** jak dziki samochodzik i widzisz to wszystko z perspektywy uczestnika zabawy. W sensie: jakbyś rzeczywiście w tym wagoniku siedział i frunął w przepaść z prędkością światła. Amazing. Zemdliło mnie przynajmniej cztery razy. Następnym razem wybiorę toskańską wieś. Albo dam się pożreć rekinowi.

I tak tylko nieśmiało chciałam zauważyć, że to się dzieje naprawdę. Tu i teraz. Mamy XXI wiek, a na wyciągnięcie ręki rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Stay tuned. Będzie się działo.

0 Like

Share This Story

Style
  • Coś czuję, że takie zabawki będzie mi…Syn … tłumaczył za parę lat..ehhh

  • wisznu

    w 3D planują już całe domy drukować
    http://www.youtube.com/watch?v=-yv-IWdSdns

    w sumie technika istnieje, reszta to kwestia kosztów.

    Ale jak się to rozpowszechni, to bardzo wzrośnie bezrobocie wśród budowlańców…

  • kamil

    Też miałem okazje zobaczyć bliska, technologia jest i co ważne je bardzo tania w eksploatacji. Nic nie stoi na przeszkodzie żeby każdy miał coś takiego w domu poza obawą większości koncernów. Bo pewnie kiedyś będzie można piracić nie tylko filmy ale np. buty :)

  • Drukarki i Kamila zazdraszczam :)
    Ps. Na jakie wyciągnięcie ręki? Ja mam 400km :)

  • weszłam na twojego bloga gdzieś od kogoś i widzę, że mamy podobną nazwę :D woohoo :D poza tym to ładnie tu u ciebie :P pozdrawiam