Kiedy byłam brudnym punkiem

Kiedy byłam brudnym punkiem, chodziłam do szkoły w dziurawych bluzkach zrobionych z pończoch. Miałam koszulkę z napisem „pierdol się” i rajstopy pospinane agrafkami. Na koncertach pogowałam pod samą sceną tak, żeby pot wokalisty kapał prosto na mój dekolt. Nie nosiłam stanika, zbierałam na wino, miałam mokre sny o Sidzie V. i zakochiwałam się w chłopcach bez zęba na przedzie. Marzyłam o balansowaniu na krawędzi, ale tak naprawdę gówno wiedziałam o anarchii. Ja po prostu chciałam się dobrze bawić. I wiecie co? Takie właśnie były początki punka. Takie są początki każdej subkultury.

 

Bo na początku jest młodość, znudzenie i poszukiwanie czegoś nowego. Potem pojawia się człowiek albo grupa, która nakręca, łamie schematy i mówi głośno o tym, czego reszta społeczeństwa nie chce słyszeć. Ładunek emocjonalny zamyka w sztuce, najczęściej w muzyce. Ideologia dojrzewa z czasem i nigdy nie jest tworem jednego człowieka. Tak rodzi się obyczajowa rewolucja. Kerouac, Ginsberg i Burroughs dali początek bitnikom. Dylan, Lennon, Hendrix – hippisom. Punk zaczął się od Iggy’ego Popa, a o reggae świat nigdy by nie usłyszał, gdyby nie Bob Marley.

Oni dali impuls, ale całą resztę rewolucyjnej roboty odwaliła pryszczata, zagubiona młodzież. Ta, która w hasłach o wolności, miłości, braterstwie odnalazła sposób na bunt przeciwko wojnie w Wietnamie. Ta, która wrzeszcząc „no future!” pokazywała wielkiego fucka pogrążonej w ekonomicznym kryzysie monarchii brytyjskiej. I wreszcie ta sama, która podczas wizyty Jana Pawła II w Warszawie w 1983 roku, bez pomocy Facebooka, Twittera czy Foursquare’a w jednej sekundzie wyciągnęła zza pazuchy transparenty z napisem „Solidarność”, choć za to się wtedy szło do aresztu na konkretny wpierdol.

Obserwuję dziś młodych ludzi. Mijamy się codziennie. Mają swoje ajfony, tablety i czapki z napisem „Bad hair day”. Noszą trampki, piją kawę w tekturowych kubkach, chcą być fajni, ale nie wykluczeni. Chcą zaznaczyć swoją obecność, ale nie w grupie, a indywidualnie. Chcą pracować, zarabiać pieniądze, mieć dobre kontakty z rodzicami i przyjaciółmi. Chcą się rozwijać. Czasem zabalują, łykną tabletkę, spalą się albo wypiją za dużo ćmagi. Przenocują u kolegi, wytrzeźwieją, wrócą do domu, zjedzą coś i nawet umyją po sobie talerz. Ponarzekają, że żyją w chujowym kraju, a potem podpiszą umowę o dzieło i wezmą 2k z pocałowaniem ręki bo wiedzą, że w innych krajach jest tak samo. Nie widzą powodów, żeby się buntować – poniesione koszty byłyby większe niż zyski. Mają za dużo do stracenia. Ajfony, tablety, czapki, kawę w papierowych kubkach…

Źródło: nymag.com

A może się mylę? Wy, młodzi, do Was mówię. Jesteście tu? Bo ja Was nie widzę. Brakuje mi na ulicach miast barwnych ptaków, małych skandali, wojen gangów, młodzieńczej energii. Czasem mam wrażenie, że dzisiejsi 30-40-latkowie żyją z większym pierdolnięciem niż Wy. Czy coś jeszcze jest w stanie Wami potrząsnąć? Skłonić do buntu i mało dyplomatycznych zachowań?

Czy w tym kraju to 50-latek musi za Was wkładać do kupy polską flagę? Dlaczego to nie Wy nagraliście piosenki o rolowaniu blanta na bekstejdżu? To przecież Wasz świat, a nie 40-letniej żony Józefowicza. Brakuje Wam szemranych autorytetów czy po prostu nie ma w Was potrzeby kontestacji? Założę się, że znacie to słowo, bo przecież jesteście oczytani. Osłuchani. Inteligentni. I jedyni w swoim rodzaju. Ja nie ironizuję. Ja się zastanawiam.

Sądzicie, że nie ma przeciw komu ani czemu się buntować? Nie wkurwia Was to, że państwo, w którym żyjecie, rucha Was w tyłek? Likwiduje OFE, kpi z służby zdrowia i zamiast realnie walczyć z bezrobociem, wnosi projekt ustawy o opodatkowaniu umów śmieciowych?

Wkurwia Was, pewnie, że tak. W końcu kto chciałby tyrać pięć dni w tygodniu po 10 godzin dziennie za 2 tysiące złotych brutto? Kto wierzy, że studia, 3 języki, 5 staży i 25 praktyk zapewnią ciepłą posadkę w miłej korpo z siedzibą w zajebistym 30-piętrowym biurowcu? Gardzicie pracą w wielkich firmach? Jasne, każdy, kto pragnie rozwoju i samorealizacji by gardził. Fajnie jest dziś rzucić korpo i zająć się wyrobem stołów. To jest medialne, o tym piszą w „Pressie” i w „Forbesie”. A kto normalny nie chciałby się dziś znaleźć na okładce „Forbes’a”? Kto by myślał o sytuacji swoich rówieśników na Białorusi czy Ukrainie, skoro na domowym podwórku jest tak dużo do ogarnięcia? W końcu wino domowej roboty się samo nie zrobi, fotka tajskiego żarcia na kolacji ze znajomymi sama się na Instagrama nie wrzuci. Alternatywny islandzki film z 1954 roku też się sam nie obejrzy. Tak samo, jak rurki się same nie kupią i pierogi z eko-mąki nie ulepią.

Wzięlibyście się, kurwa, chociaż zbuntowali przeciwko GMO. No ale kto by się buntował przeciw biotechnologii, chcąc nie chcąc, w niej leży wasza przyszłość. W GMO, ajfonach, tabletach, czapkach Wasza przyszłość leży. I wciąż – nie ironizuję. Ja się tylko zastanawiam…

Bo rewolucja zawsze zaczyna się od młodych. Więc kto, jak nie Wy?

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • Myślę, że tak, młodzi nie mają się przeciw czemu buntować. Po pierwsze głupiejemy. Z każdym rocznikiem, nie wiem z czego się to bierze ale trochę tak jest. Możliwe, że przez to, że internet zabiera nam trochę myślenia. Po drugie większość osób żyje pod ochroną rodziców od urodzenia, przez studia a potem pod ochroną ich emerytury. Był na ten temat niezły artykuł w „Polityce”. Współczesny 16-24 latek nie buntuje się przeciwko OFE bo nie specjalnie go to interesuje, chociaż powinno. Chodzi o to, że nie ma specjalnych powodów ideologicznych do buntu. Nie ma komuny, wojny w Wietnamie. Właściwie wszystko nam wolno, więc po co rewolucja? Może to taka stagnacja kultury młodzieżowej?

    • No właśnie. „Wszystko nam wolno”. To chyba stąd ten brak buntu. Wystarczy wspomnieć, co działo, kiedy wyszła sprawa ACTA… Modzi nagle potrafili wyjść na ulice i stać w 10-stopniowym mrozie, żeby pokazać swój sprzeciw wobec rządu. Da się? Da się. Tylko muszą dostać bardzo jasny i prosty komunikat pt. „wjeżdżamy na wasze pole, odbieramy wam to, co wam się należy”. To się cały czas dzieje, tylko oni tego nie widzą.

      • Boruta

        To raczej była sytuacja w stylu : „zabieramy wam zabawki”. Niestety tylko na tyle można dziś liczyć.

  • kamil

    Hej, przerażasz mnie…ja mam zaledwie 28 lat czy to znaczy że jestem już jedną nogą w grobie? :D Ci młodzi ludzie których mijamy na ulicy to ci sami ludzie którymi byliśmy. Żyją w nowych czasach, buntują się na swój sposób. Nie chce wychodzić i mówić że za moich czasów było lepiej bo wtedy zaczynam się czuć jak „dziad w produkcji”. Mają swoje zajawki, nie skumają kapitana tsubasy, „wychodzenia na podwórko”, żucia gumy turbo, czy muzyki Dezertera – chyba że sami się zainteresują. Tak jak ja nie kumałem starszego pokolenia tak zaczynam się przyzwyczajać że młodsi ludzie nie kumają mnie. Z całym szacunkiem ale to prosty proces starzenia się :P

    • Tu nie chodzi o kumanie czy niekumanie starszego pokolenia. Tu chodzi o bunt.

      • kamil

        OK,ok. W takim razie, Bunt wobec czego?

        • Przeczytaj tekst. Dokładnie.

          • Mam 18 lat (więc powiedzmy – jeszcze się zaliczam do opisywanej przez Ciebie grupy) i kompletnie nie widzę potrzeby buntowania się. Przeciw czemu?

            Mamy wolny kraj – nikt nie idzie do więzienia tylko dlatego, że wojsko nie jest dla niego, możemy mieć te swoje blogi, ajfony i nowe rurki co dwa tygodnie. Emerytura? Mamy do niej przynajmniej 40 lat, prawo zmieni się jeszcze trzykrotnie, jeśli nie ośmio… ;)

          • Agnieszka

            Jestem dwa lata starsza i zgadzam się z Pawłem. Całkiem dobrze mi się żyje i nie widze powodów do buntu. Czy to źle?

            Z tematem skojarzyły mi sie te dwie piosenki:

            http://www.youtube.com/watch?v=YlEx9uVSaZo

            http://www.youtube.com/watch?v=ps_5ZTBiUHQ

          • Flo

            Popieram! 21 lat, całkiem wygodne życie, studia. Zdarza mi się chodzić po moim dużym mieście z termokubkiem starbunia i iPadem- czasem trzeba doczytać coś na zajęcia jeszcze w drodze. Uczelnia w dzień, wieczór na ślicznej siłce, raz na miesiąc jakaś impreza. Nie rodzice wybrali mi studia, sama miałam te ambicje od podstawówki, więc przeciw czemu się buntować?
            Emerytura- wiem, że z językami i moimi studiami mogę wyjechać dokądkolwiek i zarabiać bardzo dobrze nawet już na niej będąc… w moim przyszłym zawodzie człowiek zyskuje z wiekiem.
            Czy moje życie jest ‚bez pierdolnięcia’? Nie sądzę. Realizuję własne cele, od prac naukowych po treningi, a to jest dla mnie istotniejsze niż walka o jakąś ideologię. Powiem inaczej- nie potrzebuję podpinania się pod większą ideologię, żeby się określić.
            A propos NFZ… no niestety, z pierwszej ręki wiem, że nie jest dobrze, ale cóż- liczę, że koledzy mnie będą leczyć ;)
            Pozdrawiam!

          • aspinms

            Widzisz, Agravka, oni nie chcą się buntować. Im wygodnie. Nie przeszkadza im, że jest taki NFZ i taka służba zdrowia. emerytura, OFE – oni nie widzą takiej długiej perspektywy.

            Jak w świecie Orwella – urodzili się w tym systemie i każdy im wmawia, że on jest najlepszy i nie można go zmienić, a oni w to wierzą.

            Dlaczego młodzi ludzie nie jadą na Majdan? Nie rzucać butelkami, ale zamanifestować swoją obecność. Znam ludzi, którzy tam pojechali, po 30-stce. I według nich ma to sens.

            A młodsze pokolenie? Zamanifestuje dając lajka na fejsie?

          • Boruta

            Sprawdź sobie kiedy zniesiono przymus służby.

          • 4 lata temu. Co to zmienia?

          • Boruta

            To, ze jeszcze przed chwilą mogłeś za to iść do więzienia. Przynajmniej teoretycznie.

        • joana

          Dwadzieścia kilka lat i nigdy w życiu się nie buntowałam. Bo: PO CO? Świat przyjmuję takim jakim jest, może nie mam tych markowych telefonów, czapek i kubków, ale specjalnie od rówieśników nie odstaję. Dobrze mi ze sobą i dobrze mi w miejscu, w jakim się obecnie znajduję, więc… o co to halo?
          Skojarzyły mi się zeszłoroczne obchody Święta Niepodległości w stolicy. Oprócz czystego wandalizmu, również można dopatrzeć się tutaj buntu (ojej, no spalili tęczę, ale w akcie buntu przeciwko ludziom innej orientacji). Tak, to też był bunt: coś im się nie spodobało i dali to odczuć krajanom.

  • Oliwka

    Mówię w imieniu swoim i być może większej grupy ludzi w moim wieku:
    Ajfona nie posiadam, głupich czapek nie lubię, a pierogi kocham tłuste. Rurki noszę, owszem, ale czarne. Do glanów z blachą i wielkich powyciąganych swetrów. Jestem chyba jeszcze w „młodszej młodzieży”, bo mam 15 lat. Rodzice mnie kontrolują, więc wyjścia z domu tylko do godz. 20. Nie jestem może bardzo zbuntowana, ale czasami tupnąć nogą i mnie się zdarzy…
    Nie jest aż tak źle, jakby się wydawać mogło. Zawsze możesz pójść na koncert np. HEY’a, Kultu – zespołów z czasów młodości moich rodziców i ujrzeć tam pełno młodych dzieciaków. Bunt nam się podoba, tylko to pokolenie nie znalazło własnej drogi, aby ten bunt pokazać. ;]

    • Dzięki za Twój głos, Oliwka! Mam nadzieję, że jeszcze znajdziecie tę swoją drogę :)

    • Ryby

      Całkowicie zgadzam się z tym, co napisałaś, Oliwko. Łapię się jeszcze na kategorię wiekową. Mój telefon pod żadnym kątem nie przypomina ajfona, czapkę noszę zimą, gdy marznę na przystanku, a moje glany przeszły już niejedno pogo. Instagrama i innych takich nie mam, a tablica na Facebooku świeci pustkami. Za to nad rurkami bym się zastanowiła. Jest to krój przeważający w sieciówkach, ale na szczęście zostaje jeszcze demobil. Choć przecież nie wszędzie takie sklepy są.
      Są ludzie z ajfonami, codziennie chodzący do Starbucksa i robiący zdjęcia każdej potrawie. Ale nie każdy taki jest. Świat jest ciekawy, bo ludzie są różnorodni. Nie warto uogólniać.

      Jeśli chodzi o bunt, to nie zgodzę się w 100%. Owszem, swoją opinię wyrażać trzeba, a o cele i marzenia walczyć, ale przy tym pamiętać o zmianie czasów. Porównując młodzież dorastającą w czasach komuny, kiedy czasem bunt był jedynym sposobem na przebicie się przez mur ignorancji, z tak zwaną młodzieżą XXI wieku widzę przepaść. Teraz żyjemy w wolnym kraju, bez granic w obrębie Unii Europejskiej. Mamy swobodę komunikowania się i podróżowania, nie tylko po Polsce, ale po całym globie. Krótko pisząc: mamy szczęście.
      No tak, nasz kraj nie jest idealny. Długo zajęłoby wyliczenie wszystkich wad i niedoskonałości na przykład w polskiej gospodarce. Ale w końcu to my budujemy przyszłość naszego kraju. Może czasem warto wziąć los naszego państwa w swoje ręce. Tylko co możemy? Sami, w pojedynkę? Bunt pojedynczych osób nic nie da. Może do elementu buntu trzeba dodać jakieś konkretne działanie?
      A nam jest wygodnie, jesteśmy w dużej mierze rozpuszczeni. Nikt z nas nie musi lecieć na pocztę, by skorzystać z telefonu. Łatwe życie mamy podane na talerzu. Może to właśnie jest jedna z przyczyn tego, o czym pisałaś.
      Pozdrawiam!

  • aniaja

    Malwo, jaki miód mi na serce wylałaś! Poczułam się zajebiście z „puk, puk, tu Twój czwarty krzyżyk nadchodzi” na karku. Miałam szczęście dorastać/dojrzewać w ciekawych dla „rozwoju młodzieży” czasach. I kocham tę głupią siebie w podartych dżinsach, glanach i swetrze po kolana, przekonaną, że wszystkie rozumy pozjadałam i Punk’s Not Dead! :) a moja ostatnia faza buntu miała miejsce jak miałam 27 lat i ogoliłam glacę na Sinnead O’Connor. Tylko dlatego, że do 18 roku życia matka nie pozwalała mi ściąć włosów i nosiłam kosę po pas (rzyg). No to jej w końcu pokazałam… :)
    Mam wrażenie, że młodzi dzisiaj nie mają potrzeby poszukiwania siebie, mają „SIĘ” podanych na tacy. Jasno określone cele przez ambitnych rodziców, nakreślona ścieżka kariery od kołyski do korpo, podane na stół i do kieszeni. Muza na pstryknięcie palcami (czy klawisza w kompie), od biedy w tele czy radio (o ile ktoś jeszcze sięga po te przeżyte media), skrót njusów w internecie, celebryci w lodóweczce obok szyneczki i krewetek. W czasach dobrobytu i napchanej dupy człowiek jest ogłupiały od nadmiaru i ma wywalone na bunt (bo i przeciwko czemu? wszystko jest już dozwolone).
    Cieszę się, że i Tobie było dane szukanie. I pamiętaj, Punk’s Not Dead! Oi! :)

  • Celnie, celnie.

    Czytając pierwsze akapity powspominałem swoją drogę, z punka do konserwatysty :)

  • A czy to nie tak właśnie, jak Ty wspomniałaś, i wspomniano we wcześniejszych komentarzach, że po prostu brak widocznego aktu „odebrania” czegoś? Skoro wszystko jest i wszystko wolno, to bunt niepotrzebny. Bo i dużo można stracić.
    Poza tym znacznie zatarły się granice klasowe w naszym społeczeństwie – wcześniej buntowały się głównie dzieciaki z blokowisk albo te z domów z poduszkami wypchanymi dolarami – ci pierwsi przeciw biedzie i niesprawiedliwości, ci drudzy przeciw zakłamaniu i niesprawiedliwości. Teraz praktycznie wszyscy wrzuceni jesteśmy do klasy średniej, bo dziewczyna z rozbitej rodziny w mieszkaniu socjalnym będzie robiła zdjęcia smartfonem tym samym ciastkom oreo, co jej rówieśniczka w willi w Aninie.

    Chciałabym dojść do sedna, bo w gruncie rzeczy wiem, co chcę powiedzieć, tylko światopogląd często trudno ubrać we właściwe słowa.

  • Seweryn Woszczyk

    Bardzo ciekawa obserwacja. Dobrze i zgrabnie ubralas w slowa cos co ja bym sprowadzil do „masz sie porzadnie wkurwic!” (Howarda z „network”). Byc moze masz racje, Moze jest zbyt wygodnie…zbyt przyjamnie – wszystko niemal wolno, do wszystkiego jest niemal nieograniczony dostep…latwiej mlodziakom zyc i szczerze nie trapia ich problemy (nie liczac opryszczki, jak zaplacic za ajfona czy za stancje) Byc moze. I chyba w dobrym kierunku wyprowadzilas swoje przemyslenia bo wlasnie w sieci jest odpowiedz na to…tam odbywaja sie mniejsze-wieksze, glosne i cichutkie bunty…na wciaz…na okraglo…a z drugiej steny tego typu obserwacje zawsze ma starsze pokolenie. Ktore wiecej widzialo. https://www.youtube.com/watch?v=WINDtlPXmmE

  • K.

    Dzisiejszym światem kręcą media. Widzi się to co one chcą żebyśmy widzieli. I tak nie widzi się przykładowo dziesiątek tysięcy kibiców-patriotów, „ludzi którym zależy” tylko widzi się kilkunastu chuliganów. Wśród rzeszy narodu na Marszu Niepodległości nie widzi się 100 tysięcy ludzi pragnących lepszego państwa tylko 200 bandytów wyrywających drzewka. Medią kręcą światem, a media są w rękach rządzących, więc złapmy się za rączki i śpiewajmy piosenkę, przecież żyjemy na zielonej wyspie :).

  • wisznu

    no cóż – doświadczenie pokazuje, że najgorsi yuppies wyrastają z dzieci-kwiatów, a rewolucja pożera własne dzieci.

    Żeby się zbuntować trzeba albo nie mieć nic do stracenia (i uświadomić to sobie) albo przygotować się na stratę tych wszystkich wygód, odrzucić je.

    Teraz nikt nie jest gotowy na utratę tych wygód, przyjemności, internetu, ajfonów, samochodów z klimą, wakacji za granicą – nawet ci, którzy uważają, że kiedyś było lepiej… A ci, którzy tego nie mają – maja do czego dążyć, łatwy cel, łatwo osiągalne elementy luksusu, aspiracji do wyższej klasy – a wszystko na kredyt, który jeszcze bardziej wiąże z obecnym systemem.
    (A dziwnym trafem – mało kto walczy o dobro swojej aktualnej grupy. Większość daje się nabrać i żąda przywilejów dla grupy do której dąży. Dlatego wciąż słychać o ulgach dla przedsiębiorców, a nie o zwiększeniu kwoty wolnej od podatku, która nie zmieniła się od lat – pomimo inflacji. Ale to już inna historia)

    Dalej – tak jak sama piszesz na przykładzie ACTA – jak jest prosto: wiadomo gdzie jest wróg, co chce nam zabrać i jak, jest przeciw czemu się buntować.
    Ale teraz wolność tracimy jak mortadelę – plasterek po plasterku. Tej straty nie dostrzega się od razu, a w zamian za wolność dostajemy wygodę i punkty w programie lojalnościowym.

    A jak już dostrzegamy stratę, wystarczy jeszcze na chwilę przymknąć oczy. Nie jest tak łatwo porzucić wygodę. Zwłaszcza, że nic nie zyskasz. Wolności nie odzyskasz, bo np. inwigilacja jest juz permanentna, już jej nie dostrzegamy.

    A poza tym słowo „kontestacja” przypomniało mi piosenki Big Cyca:

    http://www.youtube.com/watch?v=SAKMsmP1WCA

    oraz

    http://www.youtube.com/watch?v=YdjrRVz2GRc

    A poza tym – ważnym elementem łączącym pokolenia byłą muzyka, która wyrażała to co ich zdaniem było nie tak w świecie. Blues, rock, metal, punk, rap, reggae nawet hip-hop coś sobą wyrażały. Ale od momentu kiedy muzyka pokolenia stało się techno, kiedy pojawiły się emo, a potem muzyka(?) elektroniczna w rodzaju Skrillexa, to wiedziałem, że z tej młodziezy nic nie będzie. No może będzie bezpieczniej niz z dresiarzami, bo emo tnie siebie, a nie kogoś…;)

    • wisznu

      zapomniałem dodać: „Tej straty nie dostrzega się od razu, a w zamian za wolność dostajemy wygodę i punkty w programie lojalnościowym.” oczywiście – oprócz wygody dostajemy jeszcze poczucie bezpieczeństwa. Nie samo bezpieczeństwo, ale złudne wrażenie, że dzieki temu co poświęcamy jest bezpieczniej…

  • Faktycznie ciężko się nie zgodzić nie ma tego ROZPIERDOLU doskonale wiem co opisujesz mieszkałem na nieciekawej dzielnicy :D Mój aktualny bunt to jest tylko wobec kobiet, które się sprzeciwiają kiedy…. wiadomo kiedy ;)

  • Ada Żyta

    „źle się czuję wśród tych, co otwarte już drzwi chcą wyważyć”

    Drzwi od dawna są otwarte,

  • Dzisiejsi „anarchiści” żrą w makdonaldzie!

  • Dominika

    „Kto jak nie my będzie kreślił wzorce”
    Młodzież jest taka i nic na to nie poradzi sie, chcą dążyć do posiadania materialnych rzeczy, ładnego wyglądu, czy tableta/iphona.. jest to smunte bo nawet nie potrafią sie zgrać i pójsć razem na koncert czy na miasto w grupie, dla tego ze większosć jest zapatrzona w siebie w facebooka, w instagramy i inne chuje muje dzikie węże..

  • paula

    Mam 18 lat, przeczytałam właśnie tyle negatywnych komentarzy o tym jakże komfortowym, wygodnym, bezrozumnym młodym pokoleniu, że zaczynam się martwić. Tak, być może część z nas żyje wśród facebooka, nowych gadżetów i ciuchów, część podaje się za hipsterów (cokolwiek tym mianem można określić), ale część ludzi chce dążyć do zmian, do zmiany tego jak żyją. Czy to źle, że walczymy o własną przyszłość ucząc się całymi dniami, chodząc na dodatkowe zajęcia, czasem się zabawić? „Rewolucja pożera swoje dzieci” jak wiele razy słyszałam to hasło od taty, buntownika, który szedł strajkować, gdy zamykali jego zakład, który był po stronie Solidarności. Co mu z tego przyszło? Dziś, pracuje w tym samym zakładzie, pod inną nazwą, który jest już Szwedzki, Holenderski czy jakiś tam, co kilka lat zmienia się właściciel i jest coraz gorzej, płaca za marne 1500 zł i brak perspektyw. Teraz, żałuje, że buntował się, szalał, gdy był młody, uważa, że lepiej było pójść na studia. Nadal buntuje się przeciw OFE, ale cóż może uczynić, prócz dyskusji z telewizorem, nawet pójście na wybory niczego nie zmienia. Z drugiej strony dziadek o poglądach niestety socjalistycznych, wciąż wierzy w ideologię, która dała mu wykształcenie, posadę dyrektora i wyrwała go ze wsi, inaczej do dziś zajmował by się krowami, czy też sadził drzewka. Jak skrajnie różne sytuacje, a ja? Buntowałam się, do czasu, kiedyś nosiłam glany, czarne kreski na oczach, mówiłam „nie” zabijaniu zwierząt, walczyłam o ateistyczne poglądy, o pokój na świecie itp. Dziś, nie poddałam się, ale wiem, że bunt niczego nie zmienia, to czy będe szła w kozakach, czy glanach, spódniczce w kwiatki, czy kabaretkach, nie ma znaczenia. Nie ubranie nas określa, nie to jakiej muzyki słuchamy, tylko to jacy jesteśmy. Kiedyś, gdybym mogła poszłabym na Majdan i walczyła z nimi, zaangażowałabym się w akcje Greenpeace, czy zrobiła cokolwiek. Dziś, wiem, że światem rządzi pieniądz, ludzie wykształceni. Świata nie zmienię, ale mogę zmienić swoją przyszłość, za dużo nalatałam się na charytatywne akcje, które niczemu praktycznie nie służyły. Czy nie lepiej uczyć się i być dobrym lekarzem, czy pracować w innym zawodzie? Wcale nie mam wiele, ale nie chcę buntować się przeciw czemuś, czego zmienić nie mogę. Wiem, w jak strasznej sytuacji jestem jeśli chodzi o emeryturę, ale czy moje protesty tak naprawdę coś zmienią? Większość młodych ludzi jest konformistami, nie chcą skupiać się na innych rzeczach, prócz tych, które ich dotyczą, ale niektórzy mają pojęcie o tym, co dzieje się na świecie, ale nie wiedzą jak to zmienić. Zostało wspmniane tutaj ACTA. Czyli jednak potrafimy się buntować, ale tylko wtedy, jeśli sprawa bezpośrednio nas dotyczy, a jeśli media mydlą nam oczy w istotnych kwestiach, a my łykamy to jak pelikany, to nie możemy tego zmienić.

    • Cenna wypowiedź, wiele wnosi do tematu, jednak z ostatnim zdaniem, a właściwie z jego częścią („a jeśli media mydlą nam oczy w istotnych kwestiach, a my łykamy to jak pelikany, to nie możemy tego zmienić”) kompletnie się nie zgodzę. Skoro jesteście młodymi, myślącymi, ambitnymi i pracującymi na swoją przyszłość ludźmi, to powinniście być świadomi tego, co mydleniem oczu jest, a co nie jest.

  • kurcze a ja myślałam, że to tylko mi się wydaje, że to pokolenie po nas:) takie jakieś poukładane, umiziane i nie zdolne powiedzieć wszystkim pierdolcie się- chociażby przez koszulkę, jakby bunt się znudził i przejadł, a poza tym po co się buntować, kiedy można polajkować na fb?
    pozdrawiam:)

  • po przejrzeniu komentarzu kilku przedstawicieli pokolenia do którego tekst miał trafić, przyszło mi zdane z Matrixa – „Większość z nich nie dojrzała do wolności, wielu jest tak mocno związanych z systemem, że są gotowi walczyć w jego obronie”

    • Patryk

      Dokładnie to samo mi przyszło do głowy,wystarczy trochę wygód XXI wieku i przeciętny młodziak zrobi co mu zagrają.

  • Boruta

    Niby się z TobĄ zgadzam. No, ale właśnie „niby”, bo coś poza „bluzkami z pończoch robiłaś”? Brałaś udział w akcjach antyżarnowieckich? Może przeciw przymusowej służbie wojskowej? przeciwko zaporze w Czorsztynie?

  • kuba kwiatkowski

    Choć mam 14 lat nienawidzę systemu
    gmo tych pierdolonych rządów PiS i PO kościółka i innych gówien również tańczę pogo i chodzę na punkowe koncerty rozumiem o przesłanie tego tekstu i się całkowicie z nim zgadzam