5 błędów, które popełniasz, gdy nie trenujesz

Każdego, kto na co dzień pozostaje aktywny i ćwiczy rekreacyjnie albo uprawia konkretną dyscyplinę sportu, prędzej czy później dopada kontuzja, choroba albo inne zawirowanie życiowe, które sprawia, że trening na moment musi zejść na dalszy plan. Z autopsji wiem, że czasem nawet tydzień przerwy w ćwiczeniach może być zgubny w skutkach. Dlaczego? Bo człowiek to okropna kreatura jest – pozbawiona bata nad swą leniwą dupą, szybko przyzwyczaja się do błogiego nic nierobienia. 

 

Błąd nr 1: nie ćwiczysz w ogóle

 

Kontuzja czy choroba niekoniecznie muszą zwalniać z treningu. Kiedy trzy lata temu przeciążyłam przywodziciele i dostałam kategoryczny zakaz biegania i ćwiczenia na siłowni przez dwa miesiące, zapisałam się na basen, choć nie przepadam za pływaniem w zamkniętych przestrzeniach. Pomogło. Utrzymałam formę i dzięki temu szybciej doszłam do siebie po kontuzji. Niestety, przy ostatniej chorobie nie byłam już taka mądra. Dopadło mnie przeziębienie stulecia, z którego wygrzebywałam się przez miesiąc. I dokładnie tyle samo nie ćwiczyłam, zakładając, że mój organizm jest zbyt osłabiony, by dodatkowo męczyć go treningami. Błąd. Kiedy temperatura ciała wróciła do rozsądnych 37 stopni Celsjusza, mogłam robić delikatniejsze ćwiczenia siłowe na poszczególne partie mięśni. Albo chociaż się porozciągać. Tymczasem ja wybrałam spanie do 11 i picie wódki z pieprzem mleka z miodem. Dumna nie jestem. Moje 2 nowe kilogramy też nie.

 

Błąd nr 2: nie pilnujesz diety

 

Człowiek, który ćwiczy regularnie, automatycznie zaczyna odżywiać się bardziej racjonalnie.  Z jednej strony wynika to z konsekwencji i świadomości, że w przeciwnym razie pot wylany na treningach nie zostanie przekuty w wymarzony kaloryfer albo jędrny tyłeczek, z drugiej – z potrzeby organizmu, który domaga się więcej „zdrowych” węglowodanów i białka, a mniej słodyczy i tłuszczu. Wiele osób w okresie roztrenowania kładzie lachę na dietę i daje sobie zielone światło na podjadanie. Tu czekoladka, tam kebs, a po kilku miesiącach karta członkowska w klubie kwadransowego grubasa.  No i po co Ci to? Jasne, wszystko jest dla ludzi, ale jeśli codziennie na kolację wjeżdża pizza… Well. Sam wiesz, czego się spodziewać.

 

Błąd nr 3: wracasz za szybko

 

Jeszcze Ci się dobrze kulasy nie zrosły, a już chcesz biegać maratony? Spoko. Rozumiem. Been there, done that. Dwa tygodnie temu, w przypływie wiosennego odmóżdżenia, zapisałam się na półmaraton w Poznaniu. Całe szczęście w porę otrzeźwiałam i nie wniosłam opłaty startowej. No bo co ja się będę oszukiwać: przede mną długa i wyboista droga, żeby wyprostować swoje pokrzywione gnaty i nauczyć się biegać tak, żeby nie bolało. Nie mówiąc już o powrocie do formy. Świadomość tego, że mogę sobie zrobić jeszcze większe kuku, skutecznie osłabiła mój zapał. Ale znam też takich, którzy biegają maratony ze skręconą kostką i żyją. Grunt to świadomość wojego ciała. 

 

Błąd nr 4: nie wracasz wcale

 

Przyzwyczajasz się do swojego słodkiego pierdzenia w kanapę tak bardzo, że trening – kiedyś kojarzony z oczyszczającym wysiłkiem, dziś jawi Ci się jako droga przez piekło. Nagle znajdujesz tysiąc wymówek, by nie wziąć do ręki hantli czy nie wsiąść na rower. Czasami wynika to nie tyle z lenistwa, co z lęku przed porażką, bo powroty do formy bywają uciążliwe i stresujące. Niełatwo jest wyjść na trasę ze świadomością, że dystans, który dziś klepiesz w godzinę, jeszcze rok temu zrobiłbyś w 48 minut. Przerabiałam to kilka razy, ale ostatecznie zawsze wracałam – w sporcie, jak i w każdej innej dziedzinie życia, wszystko sprowadza się do głowy.

 

Błąd nr 5: wpadasz w letarg

 

Możesz to równie dobrze nazwać depresją. O ile fakt, że przestałeś trenować, nie wpływa zanadto na Twoje samopoczucie, pewność siebie i odczuwalną jakość życia, ok. Jednak dla większości osób, które wcześniej regularnie ćwiczyły, roztrenowanie, a tym bardziej niemoc i brak motywacji przy powrocie do treningów, są jak kotwica ciągnąca do poziomu parteru. Nie każdy z nas jest na tyle silny, by pewne rzeczy sobie samemu w głowie poukładać. Warto wtedy pogadać z zaufaną osobą, najlepiej z innym sportowcem, albo iść do psychologa i zwyczajnie opowiedzieć o swoich frustracjach i lękach.

Jeśli sport czegokolwiek mnie nauczył to tego, że nie ma rzeczy niemożliwych. Siła, dyscyplina i upór, by osiągnąć cel, przyjdą z czasem. Pierwsza musi być chęć. Choć cień chęci do zmian. Potem już samo pójdzie. 

0 Like

Share This Story

Trening
  • Paula

    Właśnie jestem w tym punkcie, nie mogę wrócić do regularności. Kiedyś trening był tak ważny, ze nie raz zdarzał się o 23 albo i o 6 rano, bo tak właśnie praca pozwalała. Teraz co dzień mam wolne popołudnia i po prostu nie mogę wrócić na poprzedni tor. Dzięki Malv za ten post, pora sobie wszytko w główce poukładać:)

  • Jest jeszcze jeden błąd. Czekanie. Aż otworzą nową siłownie, aż przyjdzie wiosna, aż kupię sobie strój, buty… Jest tak dużo ćwiczeń które można wykonać „z biegu”, że nie warto czekać.

  • Mariusz

    Zapomniałaś o błędzie nr 6: Nierealne oczekiwania. Uwierzyłeś, że dzięki nowemu numerowi Men’s Health spalisz te 5kg tłuszczu zalewającego brzuch i będziesz mieć zajebistą kratę albo (w przypadku kobiet) piękny wystający tyłek w 30 dni przed wakacjami. A po 4 tygodniach rzucasz wszystko, bo nie widzisz efektów jakie chciałeś uzyskać.

  • Oj znam ten bół. 6 tygodni temu skręciłam sobie staw skokowy. Tydzień w zasadzie nie chodziłam. A potem miałam taki stres, że sobie zrobię większe kuku, że nie ćwiczyłam. Dopiero tydzien temu zaczęłam powoli od spacerów, jazdy na rowerze. Ale jak mnie po jednej wycieczke bolała kostka i ledwo chodziłam to prawie, że zaczełam tłuc głową o fasade napotkanego budynku. Gdyby nie to, ze nagle się okazało, że po przejechaniu 4 km, przejsciu kolejnego 1,5 mam więcej energii niż przez ostatni miesiąc w którym się tak „nie przeciążałam”.

    • No to trzymam kciuki za powrót do formy!

  • Anna

    Mieszkając za oceanem, na siłowni spędzałam dwie godziny pięć, czasami nawet sześć, razy w tygodniu.
    Po powrocie do Polski zobaczyłam, że tutaj siłownia kosztuje 5 razy tyle, co tam, dodatkowo nie jest nigdzie blisko mnie i na początku się właśnie tak rozleniwiłam, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, kiedy i gdzie, bo nie było moich zajęć ani instruktorów ani maszyn; a sama pełnego treningu nigdy sobie nie przygotowywałam.
    I przyznaję, że wylądowałam na moment gdzieś w 4 punkcie, bardzo ciężko było się nagle zmobilizować do wysiłku fizycznego, do zorganizowania sobie aktywności.

    I, poniekąd też dzięki twojemu blogowi, zaczęłam biegać. Nie jestem jeszcze na etapie, na którym to kocham; żal mi też mięśni, których resztki wspominają z rozrzewnieniem treningi siłowe i często jest mi się ciężko zmobilizować do biegania, bo w ogóle mi w rytm dnia nie chce wejść, ale grunt, że nie siedzę juz na dupie marudząc, że mi się nie chce – marudzę biegając :D

  • Karola J.

    To prawda, wszystko zaczyna się w głowie. Ja- w szkole przeciwniczka w-fu (pewnie dlatego, że nie znoszę gier zespołowych, a lekcje w-fu głównie na nich się opierały), przyznaję się bez bicia należałam w tamtych czasach raczej do leniuszków. Dopiero później coś mi się w głowie pozmieniało i zaczęłam ćwiczyć i inaczej się odżywiać. I poczułam się jak inna osoba. Nagle mam więcej energii na co dzień, więcej mi się chce no i ciało lepiej wygląda:D Chociaż muszę przyznać, że pozwalam sobie na grzeszki jedzeniowo- kanapowe. I mam chwile zwątpienia, ale wtedy sobie myślę o tym jaka kiedyś byłam leniwa i totalnie nie miałam kondycji, a to mi dodaje siły i motywacji. Więc ćwiczę póki mogę.
    Kurcze chyba trochę odbiegłam od tematu Twojego postu, ale ostatnie zdanie mnie zainspirowało i popłynęłam:D

  • Największy bład to fakt, że jeszcze w ogóle nie zaczęłam trenować. ;)

  • Beba

    A co jesli zaczelam biegac tydzien temu (bedac kanapowym ziemniakiem przez ostatnie pol roku) i bola mnie kolana tak,ze utykam?nie wiem co robic,naczytalam sie,ze moge sobie rozwalic stawy i zrobic krzywde,ze powinnam sobie zrobic przerwe…ale co,jesli przerwa okaze sie dluzsza niz swiezo rozpoczety,bardzo kruchy jeszcze nowy lajfstajl??jak mam sie nie stoczyc?;)diete poki co trzymam,gorzej z WINEM (ogolnie slaby moj punkt…;))doradz,Guru moj!dzis pierwszy dzien lenistwa (regeneracji) i juz czuje sie grubasem… :(

    • To znaczy, że albo narzuciłaś sobie za duże tempo, albo się nie rozgrzewasz/nie rozciągasz. Jak chcesz, napisz na prv, może coś doradzę :)

  • Ola

    O żesz Ty ;-))) Tak, nie poszłam dzisiaj na zumbę, tak, mam katar, kaszel i spóźnia mi się okres (nie, nie jestem w ciąży) przez Ciebie mam większe wyrzuty sumienia ;-) Ale w poniedziałek dowlokłam się na trening i dowlokę się w piątek.
    Moją główną motywacją jest to, że odkąd regularnie ćwiczę nie boli mnie kręgosłup. Mam piękne mięśnie brzucha… pod fałdą tłuszczu :-(( Ale mimo, że nie chudnę to nie poddaję się. I wiem jak trudno się wraca po przerwie. W lutym tak miałam, że dwa tygodnie nie ćwiczyłam, rany, makabra, czułam się jakbym wszystko zaczynała od nowa.

    • joana

      Ja poszłam sama z sobą na kompromis: polepszyłam kondycję, odciążyłam kręgosłup, to co lekko opadało – uniosłam i wyrobiłam sobie całkiem przyzwoite mięśnie ALE skrywam je pod centymetrową (może tylko, a może aż?) kołderką. Dlaczego? BO lubię dobrze zjeść i dobrze ugotować. Oto kompromis na który bez wyrzutów się godzę. Pozostaję zdrowa i sprawna, a w dodatku nie muszę sobie niczego odmawiać ;)

  • Mon

    You’ve got me :) Myślałam, że nikt nie widzi tego, jak wracam z pracy i od razu idę spać, zamiast biegać :)

  • Firefly

    Dodałabym do listy szukanie wymówek dlaczego nie zacząć trenować :P

  • No i proszę, wszystko się wyjaśniło. Ja po prostu przestałam ćwiczyć. I na dodatek, to rzeczywiście tak jest. Bo raz się źle czułam i wypadłam ze swojego tygodniowego rytmu ćwiczeń. Wrócić do tego już trudniej. DUPA BLADA. Zaraz się przebieram i poćwiczę chociaż trochę :)

  • Miźga

    Trenowałam regularnie. Dzień regenaracji był dla mnie nudny (niepełny). Miałam lepszą kondycję niż większość znajomych. Ćwiczenia takie jak np, z Chodakowską sprawiały, że czułam niedosyt. Musiałabym chyba zrobić ze 3 jej treningi. Potem przyszła choroba. Nie ćwiczę już chyba z miesiąc. Przebiegnięcie 1.5 km sprawia mi trud. A kiedyś bez problemu mogłam biec 6 km i więcej. Nie mam motywacji, żeby zacząć od nowa. :( Zdrowy tryb życia to walka- ja ją przegrałam :/ .

    • Nawet nie wiesz, ile razy ja to przerabiałam. Ale w końcu przychodził moment, kiedy patrzysz w lustro i widzisz obce ciało. Ewentualnie budzisz się rano po raz kolejny ciężka, przytłoczona… I coś w Tobie pęka… Daj sobie czas. I nie oczekuj super efektów po kilkudziesięciu dniach przerwy. To i tak tylko miesiąc – niektórzy wracają do sportu po latach… Będzie dobrze, Miźga :)