Jak rzucić palenie?

Jakby Wam to powiedzieć… Z paleniem jest jak z alkoholem, narkotykami i nałogowym seksem. Możesz to na jakiś czas odstawić, ale wciąż będziesz palaczem. Palaczem, który prędzej czy później znów po tę fajkę sięgnie. No chyba, że nie sięgnie.

 

Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć znanych mi ludzi, którzy – próbując raz alkoholu, papierosów, narkotyków czy seksu, już nigdy więcej do tych „używek” nie wrócili. Czy to oznacza, że wszyscy są alkoholikami, palaczami, ćpunami albo seksoholikami? Nie. Natomiast są wśród nich tacy, którzy prędzej czy później się uzależnią, albo już to zrobili. W pewnym stopniu jest to uwarunkowane genetycznie i środowiskowo (patrz: DDA, alkoholowy zespół płodowy etc.), ogromną rolę odgrywa też osobowość i temperament człowieka. Przeprowadzono szereg badań, z których wynika, że ludzie uzależnieni mają pewne uwarunkowania do nałogów. Stanton Peele wskazywał np. na typową dla nałogowców tendencję do poszukiwania przyjemności (hedonizm jak w mordę strzelił) i agresywność, ale też śmiałość, towarzyskość i brak zahamowań. Janet Woititz podkreślała z kolei znaczenie niedojrzałości emocjonalnej, perfekcjonizmu, niskiej odporności na frustrację i nadmiernej zależności. Z kolei o mechanizmach obronnych stosowanych przez palaczy pisał sam szalony kokainista Freud. Zaliczył do nich: wyparcie („przecież tak naprawdę nie wiemy, czy palenie szkodzi”), zaprzeczanie („wiem, że palenie szkodzi, ale w mojej rodzinie jeszcze nikt od tego nie umarł”), racjonalizację („jak nie zapalę, to się nie uspokoję”) i intelektualizację („jestem świadomy konsekwencji zespołu odstawienia, dlatego nie rzucę palenia, żeby się w to nie pakować”).

Jak widzicie, lekko nie jest, bo wyjście z nałogu wymaga wyzwolenia się z pewnych konkretnych mechanizmów oraz ogromnej samodyscypliny i siły woli, których (nie oszukujmy się) osobom uzależnionym brakuje. Ale do rzeczy.

 

Paliłam. Palę.

 

Z przerwami mniej więcej od 16 roku życia, choć po raz pierwszy spróbowałam, gdy miałam 12 lat. Ostatnio dostałam od jednej z czytelniczek maila z pytaniem o to, jak rzuciłam palenie. Otóż nie rzuciłam. Choć, sądząc po tym, jak się odżywiam i ile ćwiczę, wielu z Was pewnie uważa mnie za superzdrową, anty: alkoholową, nikotynową i narkotykową osobę. Tak nie jest. Swoje za uszami mam, różnych rzeczy w życiu spróbowałam i nie mam nic przeciwko dzikim imprezom, na których sypie się koks, leje wódka, a elfy roznoszą dropsy na złotych tacach (#ironia).

 

Jak zacząć palić?

 

To było jakieś sześć lat temu. Wylądowałam na Erasmusie w Stambule, a tam paliło się wszędzie: na uniwersyteckich korytarzach, w knajpach, mieszkaniach, a nawet w urzędach – zupełnie jak u nas za PRL-u. Dodatkowo obracałam się w towarzystwie Erasmusów – palaczy. Nic dziwnego, że po miesiącu ze standardowych 2-3 fajek w tygodniu przeszłam na 3-4 paczki. Potem był powrót do kraju, praca w redakcji, składanie numerów do pierwszej w nocy, stres, no więc i fajka. Kolejne wyjazdy, podróże, poznawanie nowych ludzi – fajka. Inna, nowa praca, deadline’y, napięcie – fajka. Łatwo jest się uwarunkować.

 

Jak przestać palić?

 

A jednak. Ponad rok temu praktycznie z dnia na dzień rzuciłam palenie. Jak? Zaczęłam intensywnie biegać. Nic sobie nie narzucałam, nie miałam żadnego planu pt. „rzucam palenie”. Po prostu rozpoczęłam mocne, wysiłkowe treningi do półmaratonu i nagle papierosy przestały mi smakować. Sięgałam po standardową poobiednią fajkę, brałam dwa machy i wyrzucałam, bo nie byłam w stanie jej do końca wypalić. Po miesiącu już nie tylko nie paliłam, ale też unikałam towarzystwa palaczy, bo przeszkadzał mi sam zapach papierosowego dymu. Trwało to prawie rok i powiem Wam, że w życiu nie miałam gładszych włosów i lepszej cery.

 

Rozstania i powroty

 

I żyła długo i szczęśliwie, aż złapała kontuzję… Przestałam startować w zawodach, wydolność spadła i organizm zaczął dopominać się „o swoje” – sposób na odreagowanie stresu, który doskonale znał, a do którego przez tyle lat zdążył się już przyzwyczaić. Wróciłam do fajek, choć nie z taką intensywnością, jak kiedyś. Dziś popalam sporadycznie: na imprezie, przy kawie ze znajomymi albo gdy – jak ostatnio – łapię się na tym, że jest piątek, godzina 23, a ja, zamiast odpoczywać, siedzę w pracy, żeby domknąć projekt.

 

Palenie łatwo rzucić. Trudniej do niego nie wrócić.

 

Nie dam Wam recepty na to, jak całkowicie rzucić palenie, bo jej nie znam. Ale tak sobie myślę, że to nie od papierosów trzeba zacząć, tylko od siebie. Od tego, co tam, w środku. 

Powodzenia.

0 Like

Share This Story

Style
  • lilka p

    Świetna puenta, że nie jest problemem rzucenie tylko nie wracanie! Dokładnie jak u mnie, dlatego chciałam napisać że mnie się udało, nie palę od początku roku. To jednak, to rzucania, to praca z głową, od niej się zaczyna przecież. Cieszę się że trafiłam na metodę terapii która przez 8 godzin wałkuje tylko to. Choć wątpiłam że taki 1 dzień i już jest się znów wolnych od fajek, to przekonało mnie kilka osób i filmików na youtubie. Ktoś ze znajomych znajomych rzucił, ktoś słyszał, więc nie jest to jakaś potocznie zwana lipa. Dobra, nie rozpisując się mój bilans jest taki – nie palę ani jednego, wiem że nie zapalę bo po prostu nie mam takiej porzeby, przez te dwa miesiace zwróciło mi się to co bym przepaliła… no i co więcej, nie przytyłam, nie nażeram się też więcej bo po co? Nie unikam osob które palą, teraz mi ich troszkę szkoda jest…. Powodzenia wszystkim! Będzie dobrze! :)