100% YOLO, czyli patent na udane wakacje

Czekałam na ten wyjazd jak Miss Gizzi na nowy botoks. Wiedziałam tylko trzy rzeczy: to ma być polskie morze, babski wypad i musimy mieć pogodę. Tak było. Bo człowiek jak chce, to potrafi dopiąć swego. Bo człowiek, który bardzo czegoś pragnie, tak pokieruje swoim losem, by to dostać. Bo żeby dobrze się bawić… guess what? Trzeba po prostu dobrze się bawić :)

 

Wyjechałyśmy 13 lipca. Sześć dni wcześniej nie wiedziałam nawet, czy szef zgodzi się przełożyć mi urlop, który od miesięcy miałam zaklepany na sierpień. Wiedziałam za to, że jak nie zgram się terminem z Jagodą, będę mogła zapomnieć o wakacjach nad Bałtykiem. Trzy dni przed wyjazdem wciąż nie miałyśmy załatwionego noclegu. A w noc przed poszłyśmy w miasto siać zniszczenie – ze szczęścia, że się udało. Tym sposobem w niedzielę rano ledwo zdążyłyśmy na Polskiego Busa. O 14 wysiadłyśmy całe, zdrowe i tylko lekko skacowane na dworcu autobusowym w Gdańsku. Zza chmur wyszło słońce. I tak było przez kolejnych siedem dni naszego pobytu w Trójmieście.

 

Na pohybel malkontentom

 

Nie wiem, czy to kwestia wychowania przez moją hedonistyczną matkę, czy to ja jestem jakaś dziwna, ale jak jadę na wakacje, to jadę się bawić, a nie narzekać. O ile płacę za nocleg nie więcej niż 40 zł, w dupie mam to, czy woda pod prysznicem jest ciepła czy zaledwie letnia. Mało mnie obchodzi, czy do plaży mam 5 czy 25 minut. Albo to, że 10 lat temu gofry były po 3 złote, a dziś są po 13. I śmieszą mnie teksty, że nad polskim morzem to tylko bród smród i ubóstwo. Bo wiecie co? Ludzie, którzy tak mówią, nawet na najpiękniejszej pod słońcem plaży na Karaibach znajdą sobie powód do narzekania. Że Murzyni zbyt czarni, woda w morzu za ciepła a piasek za gorący. No kurwa, rzeczywiście.


Małe, a cieszy

 

Jak raz popadało przez pół godziny, to poszłyśmy na rybę z frytkami i z surówką. Niby nic, ale ryba była świeża, prosto z połowu i pachniała jodem. I solą. I morzem. Była pyszna. Mruczałyśmy, pochłaniając kolejne kęsy.

Gdy ostatniego dnia na plaży zdałyśmy sobie sprawę, że jesteśmy wyprztykane z kasy, zamówiłyśmy jedno duże piwo z sokiem na pół. To nic, że na jedzenie już nie starczyło. Uwierzcie mi, browar nigdy nie smakował tak dobrze.

A gdy biegłam po plaży w czwartek wieczorem i morze zalało mi całe buty i ja te buty musiałam zdjąć i deptać boso po wstrętnych, oślizgłych glonach i ochlapywać morską wodą mijających mnie ludzi i słuchałam „Free” Rudimental i patrzyłam na zachodzące słońce, a potem spocona i czerwona czekałam na deptaku, aż mi stopy wyschną… uwierzcie mi, to była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu.

Bo wakacje są po to, żeby łapać chwile, a nie próbować dostosować się do utkanego w głowie scenariusza. Życie lubi zaskakiwać – albo się z tym godzisz, albo będziesz smutną, wiecznie niezadowoloną pipą.


#YOLO

 

Na co dzień, podobnie jak pewnie większość z Was, żyję według określonego rytmu: kawa, trening, prysznic, śniadanie, praca, dom/spotkanie/blog, sen, kawa, trening… Oczywiście, miejsce na spontan jest zawsze, ale jest też świadomość konsekwencji i tego, czy i na co danego dnia mogę sobie pozwolić.

Dlatego właśnie wakacje traktuję jak totalny reset. Robię wyłącznie to, na co mam ochotę. Nie poszłam do boxa Crossfit 3miasto, choć mógłby powstać z tego fajny materiał na bloga o tym, jak się trenuje w Sopocie – sorry, wybrałam plener i bieganie po plaży o wschodzie i zachodzie słońca. Spałam do południa. Jadłam lody, frytki i tortille. Pływałam godzinami w morzu, które ponoć jest zimne i zabija sinicami. Leżałam na słońcu, popijając drinki i mając w dupie to, że wieczorem będę tę nieszczęsną, spaloną słońcem dupę nacierać kefirem. Patrzyłam, jak magik połyka igły i nici, a potem, z tą igłą w gardle, całuje moją koleżankę. Piłam z żulem, paliłam z rastamanem, o piątej nad ranem tańczyłam na Monciaku z człowiekiem-wężem, gitarzystą, który śpiewał przez megafon i szalonym pielęgniarzem. Zaliczyłam 12-godzinny melanż, po którym obudziłam się z twarzą w piasku i poczuciem absolutnego zniszczenia. Poznałam faceta, który rzucił pracę w korpo, żeby zarabiać na życie, uśmiechając się do ludzi. Część z Was nazwie to żebractwem. Ja powiem, że ten człowiek potrafi cieszyć się życiem.

W końcu od tego mamy wakacje, hm?

Czasami codzienność tak bardzo nas przytłacza, że kiedy mamy w końcu okazję zrobić to, o czym marzymy przez cały rok, czyli rzucić wszystko w cholerę i po prostu być tu i teraz, bez zobowiązań, problemów, oczekiwań innych ludzi, to… to nie wiemy, jak się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć. A to przecież takie oczywiste: co ma być, to będzie. Po prostu.

P.S. W momencie, kiedy wyjechałyśmy z Sopotu, po siedmiu słonecznych dniach, rozpętała się burza. Przypadek? Nie sądzę ;)

0 Like
  • Chochlok

    Rozumiem ten tekst, rozumiem przesłanie :D. Niby mam to marne 17 lat a w dwa tygodnie przebyłam spontaniczny wyjazd przez Niemcy, Belgię, Holandię, Luksemburg, Francję i Czechy na stopa by wrócić do domu szczęśliwa i mając przy sobie nadal 20 euro. Spontany maja ten taki fajny smak, nie wiesz co nie wiesz jak, ale czujesz że będzie zajebiście. A w trójmieście byłam w ten sam czas co Ty, przypadek ;>?

  • Troszkę mi w tym YOLO brakuje ostrego seksu bez zobowiązań z turystami, bo z doświadczenia wiem, że Polki za granicą lubią szaleć jak psy spuszczone z łańcucha. No ale, nie wszystkie.

    Nie mniej, potrafisz się bawić :)

    • Nie wiedziałam, że Sopot jest zagranicą ;)

      • My bad :D

        Chodziło mi raczej ogólnie o wyjazdy na wakacje. A czy to rodzimy kraj czy zagranica to już jeden pies :)

        • Opisy swoich seksualnych doświadczeń zostawię jednak dla siebie. Żeby mieć potem co wnukom opowiadać ;)

          • Konrad B.

            A tam wnukom. Nam się pochwal, będziemy lajkować :)

    • Kinga

      Dobrze slyszales, ja lubilas sobie poszalec jak pies spuszczony z lancucha, a co, kto mi zabroni.

  • Marta

    o rany, jesteś tak bardzo super! czekam na film. Hollywood czeka!

  • Uśmiechałam się przez cały czas czytania – o to chodzi! <3

  • Oj, no, nie umiem tak. Pracuję nad tym.

  • Wyjeżdżam w środę zaledwie na kilka dni – spędzę niecały dzień w Gdańsku, po tyle samo po drugiej stronie Bałtyku i w Gdyni. Co z tego, że moje wakacje to 3-dniowa wycieczka. Będzie najlepiej! :)

  • Pozdro z udanych wakacji nad Bałtykiem :) tez wcinamy ryby (dorsz prosto z połowu), zimna woda nam nie straszna, bieganie po plaży, galop na koniach przy zachodzie słońca, rowery, maliny, ogniska ze znajomymi i wzajemne towarzystwo dzieci i mojej M :) jest perfect! :)))

  • nat

    Od weekendu nie bylo jeszcze deszczu ani burzy – mieszkam w Sopocie więc wiem o czym mówię :)

  • Ej, faktycznie te gofry kiedyś były znacznie tańsze…
    Ale ze wszystkim co napisałaś muszę się zgodzić – wakacje (nienawidzę słowa urlop) są od tego by szaleć, wybawić się zrobić coś, na co normalnie człowiek nie zawsze ma odwagę! :)

    • Witaj w klubie. Też nie cierpię słowa urlop :)

      • Pi

        Ale nie cierpicie z jakiego powodu? Bo ja dlatego, że mam problem z wymówieniem tego słowa. Wiem wiem, i tak nikt nie czyta komentarzy sprzed roku :)

  • sidan

    i to jest podejście, mnie zalewa krew jak słucham narzekań na temat mojego miasta – fakt, sezon jesień/zima jest dośc smutny i szary, tylko od czego mamy własną wyobraźnię, ludzi, ulubione miejsca? sezon letni – jest fajnie, jest reggaeland, jest audioriver, ale i tak się nasłucham jak to szaro i nudno, że kolorowo tylko jak przyjadą na fest. no cóż, ponuractwo to stan umysłu, ja potrafię się odnaleźc wszędzie odkąd czasu wolnego mam bardzo mało.
    aczkolwiek morza zazdroszczę, bo ostatnio byłam ponad 10 lat temu!

  • Karolina Dychtoń

    i to jest to :) totalny chillout i robienie wszystkiego na co ma się ochotę :D uśmiech z twarzy nie schodzi ;)

  • Tęsknota za klimatem nadmorskim obudzona – dzięki bardzo. :D Człowiek, który poświęcił etat na rzecz uśmiechania się do ludzi może skłonić do refleksji kogoś, kto z perspektywy biurka odbiera świat.

  • Sandra Karolina K

    Super wpis :) powiem Ci szczerze (wybacz, ze tak bezprosrednio :p), ze uwielbiam Twojego bloga. Polubilam go na poczatku z czystej ciekawosci, aby przeczytac Twoj wpis na temat treningu z Chodakowska. Nie bede sie przyznawac, ze (wciaz) z nia trenuje hihi
    Do czego zmierzam to to ze jestes super, zakrecona i pozytywna osoba i praktycznie w kazdym Twoim wpisie odnajduje cos z siebie. A ile przy tym sie smieje to glowa mala. To moj pierwszy komentarz i wydaje mi sie troche bez ladu i skladu, ale co tam. Sa wakacje :D co prawda poki co jeszcze w biurze, ale niewazne :) Keep up the good work :) trzymaj sie cieplutko! Pozdrawiam bardzo serdecznie z goracej Holandii :)

  • Mariusz

    Polskie morze powiadasz…

  • Ja nie mogę czytać takich tekstów, bo osiwieję zanim doczekam urlopu… albo co gorsza, rzucę korpo żeby uśmiechać się do ludzi :P

    • Jagoda

      Rzuć! Sa z tego niezłe profity (16 pln/ 0.5h). I cały czas sie usmiechasz :) :)

  • Krzysztof

    Myślę, że jak nie ma się już nic do powiedzenia to warto zrezygnować z mówienia… A tym bardziej z pisania.
    Pozdrawiam

    • Jagoda

      Dlatego Krzysztof nie pisz nic nam tu wiecej;)

      • Krzysztof

        Chciałbym, ale słabość mnie ogarnia a ręce same układają się na klawiaturze. Ale może to po prostu moja wrodzona niechęć do lajfstajlu rozumianego przez opis jedzenia ryby z frytkami.

        • Krzysztof, nikt Cię tu nie trzyma na siłę. Po kiego w ogóle wchodzisz na blog lifestylowy, skoro nie trawisz blogów lifestylowych? #logic

          • Izabela

            nie napisał, że nie trawi blogów lifestylowych, tylko, że nie interesuje go w nich opis ryby z frytkami

  • granatowa

    Uwielbiam Cię :)

  • Ja też jestem za nienarzekaniem na wakacjach, nawet jak nie wszystko jest idealnie to narzekanie potęguje niezadowolenie, akurat na wyjeździe jestem total optymistką – woda w prysznicu chłodnawa, no ale jest upał to ochłodzi, karaluch po pokoju chodzi, przynajmniej jest towarzystwo kogoś milczącego można pogadać ;-P A tak na serio to mam takie spostrzeżenie, ze najwięcej na wakacjach narzekają Ci co w domu ani specjalnych luksusów, ani boskiego żarcia nie uświadczają. PS. U mnie odliczanie do urlopu trwa, jeszcze 3 dni, a potem Mazury!

  • Marcin

    Wlasnie jestem w Gdansku co za przypadek.To gdzie taka wspaniala ta rybka?i ktora plaza najfajniejsza?

  • kasia-muss-sein.blogsport.gr

    Malvina – w odp. do twoich ostatnich slow: „co ma być, to będzie. Po prostu” wierz mi, dla wielu ludzi szykujacych sie na urlop/wakacje/wczasy to nie takie oczywiste ani proste. Takie podejscie to pokazanie jaj i luzu, a to juz czasem luksus, ktorego nie obejmuje zaden OL INKLUZIFF. Na codzien spotykam turystow, mieszkam w turystycznej miejscowosci, wysmarowalam na swoim blogu posta niejednego na ten temat, zaczynajac od:
    http://kasia-muss-sein.blogspot.gr/2014/06/o-turystach-cd-komunikacja-i-plan.html Masz takie wakacje na jakie zasluzylas i jakie postanowienia zapakowalas w podreczny.

  • joso79

    Chyba raczej brud?

  • Valdie

    Ale cycki to juz moglas pokazać…:( a nie obcinać fotkę.

  • Kinga

    A ja mam pecha do polskiego morza. Jestem zdecydowana entuzjastka babskich wypadow ale nad morze Srodziemne, z uwagi na pogode. Polskie morze mnie niestety zawsze witalo, goscilo i zegnalo deszczem, zimnem i wiatrem. Takze jam z tym co na polskie morze narzekaja, ale na Karaiby nigdy.