Dziewczyny z boxa

Plecy. Mocne, wyrzeźbione, z wyraźnie zarysowanymi mięśniami obłymi i podgrzebieniowymi. Seksowne, bo sprężyste. Po nich najszybciej poznasz laskę trenującą CrossFit. Potem jest kwestia nieużywanej wagi. Bo dziewczyny z boxa mają, brzydko mówiąc, wyjebane na kilogramy. Liczy się forma. Pogadać też lubimy. O siniakach na piszczelach i odciskach na dłoniach. O jedzeniu, facetach i technice zarzutu na przysiad. O swoich maksach i obolałych przedramionach. Na początku każda jest trochę zdziwiona, jak jej się tyłek od squatów podnosi i biceps rośnie. Ale potem  jakie kalorie, jaka Chodakowska? O czym Ty, człowieku, w ogóle do mnie rozmawiasz? Optyka się zmienia, bo poczucie własnej wartości rośnie. 

 

Dziewczyny z boxa, jak to dziewczyny, są różne. Niektóre mają wielkie dupy. Inne wąskie biodra. Są też te z oponką na brzuchu. I super zgrabne, za którymi koledzy z boxa błądzą błędnym wzrokiem. Są niskie, wysokie, chude, rude i z paroma kilogramami nadwagi. Te, które przychodzą i zostają na dłużej, łączy jedno: siła. Nie ta w mięśniach. Ta w głowie.

 

Początki

 

Dla wielu z nas są podobne. Przychodzimy na pierwsze zajęcia, dostajemy wpierdol, po wszystkim leżymy czerwone, spocone i szczęśliwe, bo nigdy wcześniej, na żadnych zumbach czy innych fitnesach, nikt nas TAK PORZĄDNIE nie przeczołgał po podłodze. Czujemy każdy mięsień, każde zakończeniwe nerwowe i stwierdzamy, że bardzo, że tak, że to nasza ziemia obiecana szczupłych łydek, płaskich brzuchów i zgrabnych tyłeczków. Tu schudniemy, tam wyrzeźbimy, może nawet pomachamy kiedyś ze sceny jak papież i powiemy, chybocząc się na 20-centymetrowych szpilach, że marzymy o pokoju na świecie i wykarmieniu wszystkich Afrykańskich dzieci.

 

Dojebane dziewczęta

 

Kryzys przychodzi zwykle po 2-3 miesiącach regularnych treningów. Wiążesz włosy w kucyk przed lustrem i zauważasz, że masz biceps. Umięśnione ramiona. I że Ci czworogłowy uda wystaje. Więc płaczesz, przechodzisz na dietę z kiełków i rzodkiewki oraz wracasz do ćwiczeń w zaciszu domowego ogniska wspólnie z Ewą. Ale kiedy po raz 258 podczas 45-minutowego treningu, słyszysz „dasz radę, jesteś wielka”, puszczasz pawia i zaczynasz tęsknić za „JAZDAAAAAA!!!”, „ciśnij, kurwa!!!”, „nie ma opierdalania!”, „wstawaj, co ty tu, poleżeć przyszłaś?!”.

Pakujesz skakankę i wracasz do swojej piaskownicy. Wracasz do boxa.

 

Zajebiste dupeczki

 

Po około pół roku panika znika. Owszem, masz mocno zarysowane mięśnie, ale sukcesywnie pozbywasz się tkanki tłuszczowej. Twoje ciało jest wysportowane, jędrne, przyjemne w dotyku. „Zwarte”, jak to określił znajomy, który sam nie „boxuje”, ale rajcuje się dziewczynami trenującym CF. Nie jesteś już drobną, milutką dziewczynką z chudymi ramionkami. Ale w zasadzie teraz już gówno Cię to obchodzi. Bo choć zmieniły się proporcje i jesteś „większa”, to jednak Twoje ciało jest zgrabniejsze. Bardziej apetyczne. Bardziej sexy.

Ale nie w tym rzecz, tak naprawdę.

 

Girl power

 

Figura przestaje być celem samym w sobie. Stają się nim Twoje wyniki. Niekoniecznie to, żeby zarzucać więcej i masakrować się wielkimi ciężarami, jak niektórzy sądzą. Chodzi o naukę i wypracowanie techniki, zwiększanie wytrzymałości i sprawności. Mierzenie się ze swoimi słabościami i poprawę wyników.

Chodzi w 100% o to, o czym pisała autorka tekstu na BoxRox [tłum. Agata Jeleńska, Crossfit Mjollnir Team]:

Ale potem zawsze nadchodzi ten moment, że wychodzisz z boxa. I tu zaczynaja się schody – nagle jesteś jakaś inna… Chcesz założyć poszarpany top, ale pokażesz światu muskularne ramiona. Krótka spódniczka oznacza z kolei, że wszyscy zobaczą twoje mocne uda i stalowy tyłek, a na końcu dociera do ciebie, że wysokie obcasy to nie to samo co twoje wygodne nano. Zaczynasz więc poważnie w siebie wątpić – czy naprawdę nie da się tego jakoś pogodzić? Być chudą i jednocześnie wysportowaną? Mieć wyniki w klubie, ale na ulicy wyglądać eterycznie jak modelka?

Odpowiedź jest jedna i dobrze wiesz, że  trudna – nie da się. I to jest właśnie paradoks, bo to dzięki Crossfitowi pojawiła się twoja pewność siebie. Przestałaś patrzeć na siebie przez pryzmat tego, jak wyglądasz, tylko tego, co potrafisz. Masz z czego być dumna  nie tylko podnosisz duże ciężary, ale także umiesz chodzić na rękach, wejść na linę, przepchać ciężkie przedmioty… jesteś w stanie przerzucić oponę wielką jak młyńskie koło, podciągać się na drążku i włazić na kółka. A jeśli jeszcze którejś z tych rzeczy jeszcze nie potrafisz, to lada moment się jej nauczysz. 

***

Minęło pół roku, odkąd regularnie trenuję CrossFit. Jeszcze nigdy nie czułam się tak kobieca. Tak zgrabna i silna jednocześnie. Mam lepsze cycki, lepsze nogi, zajebiste plecy. I twardszy tyłek. Dosłownie i w przenośni. Bo każdy trening to walka ze swoimi słabościami, dzięki której staję się silniejsza. Bardziej pewna siebie. Bardziej świadoma swojego ciała i swoich możliwości. Weselsza i bardziej zrelaksowana. Co tu dużo gadać  to przyciąga. 

Dziewczyny, nie bójcie się CrossFitu. Tu jest miejsce na Waszą reklamę ;)

TBC.

0 Like

Share This Story

Trening
  • Lubię Czerń

    U mnie nie ma szans na cross fit, dlatego zapieprzam sama, na silce ;) ale zazdroszczę

  • Grim_reap3r

    * PORZĄDNIE ;)))
    dobry text !

    • Zawsze, ZAWSZE robię ten błąd :) Dzięki za czujność!

  • Jeśli tak dalej pójdzie i więcej dziewczyn będzie zainteresowanych CF, to my faceci mamy przejebane. A jak dojdzie do tego PMS, to trzeba będzie spieprzać jak najdalej.

    Swoją drogą. znam jedną kobietę, która ma świetnie wyrzeźbione uda i troszkę większe bicki i jak dla mnie wygląda mega drapieżnie i seksownie. Możliwe że maczała palce w Crossficie :)

    A właśnie. Facetom o niebo bardziej podobają się laski o lekkiej muskulaturze niż przesadnie wychudzone modelki. Nieświadomie chyba wiemy, że wysportowana laska równa się świetny seks.

    Peace :)

    • shelmahh

      wysportowana laska nie równa się świetny seks. zejdźmy na ziemię pls :) nie zauważyłem tej korelacji nigdy w życiu. Albo ktoś to ma (w głowie) albo nie ma i sport tego nie zmieni.

      Może ktoś będzie „lepszy” w dotyku ale nic poza tym.

      pzdr

      • Z wysportowaną laską możesz sprawdzić więcej pozycji ;) Poza tym wytrzymałość ma większą :D

      • Gosia

        Szelma, zgadzam sie, przeciez to dziala w obie strony: kondycje facet ma lepsza, co nie znaczy, ze naumial sie tao. W kazdym razie jest na pewno zwinniejszy :)

  • Emi

    ;_; Jak mi się marzy taki Box z prawdziwego zdarzenia. Sama na siłce kombinuję ale ludzie się dziwnie patrzą jak po skrzyniach skaczę…

    • Olej ludzi i rób swoje. Satysfakcja będzie dwa razy większa. You go, Girl! :)

      • Dokładnie tak. Olej ludzi i rób swoje a ludzie, którzy teraz się „dziwnie patrzą” za jakiś czas będą już tylko zazdrościć.

    • woman

      Dobrze, że mam problemy ze wzrokiem i bez okularów nie widzę kto się na mnie patrzy jak robię martwy z obciązeniem 40kg…..

      • A myślisz, że to ma znaczenie? Prędzej by się patrzyli gdybyś robiła martwy z obciążeniem 180kg ;)

  • Karolina K.

    Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad CF, ale po tym tekście wydaje mi się, że teraz jest już najwyższa pora, aby ruszyć dupę. ;)

  • Maja Makowska

    Dokładnie tak jest! Czytałam z usmiechem na mordce ;)

  • DCh

    Kobiece mięśnie. To jest dopiero, kurwa, seksowne.

  • Nie wiem czy wielu facetów uczęszczających do boxów tak ma, ale ja osobiście podziwiam każdą kobietę trenującą CF. Tą cechą która „robi różnicę” i oddziela laski z boxa od całej reszty jest właśnie ta wytrwałość i chęć dążenia do celu. Nie ma znaczenia czy celem jest zrzucenie kilku zbędnych kilogramów czy dorzucenie na gryf dodatkowych paru kilo i zrobienie następnego PR-a.

    To pokazuje, że dana dziewczyna/kobieta umie i chce walczyć – o swoje samopoczucie, o wygląd, o satysfakcję czyli po prostu o lepszą siebie. A jeśli robi to w boxie to jest duża szansa na to, że robi to poza nim. A ta cecha jest na wagę złota w dzisiejszych czasach.

  • Magda

    Mam mega ochote, żeby sprobowac, ale boję się, ze nie dam rady i najbardziej chyba wzroku facetow, zawsze palę się ze wstydu..

    • Magda, nie ma się czego bać. Każdy kto chodzi na CrossFit zawsze jakoś zaczynał. W większości przypadków mało kto daje radę w 100% ale najważniejsze jest to, żeby po pierwsze spróbować, a po drugie dać z siebie wszystko na co Cię w danej chwili stać. Z każdymi kolejnymi zajęciami, będzie już tylko lepiej. Poza tym zorientuj się czy w miejscu gdzie chcesz się wybrać są prowadzone zajęcia tylko dla początkujących. Jeśli tak, to już wiesz gdzie powinnaś się udać.

      A co do tych wzroków to tym bardziej nie masz się czym przejmować. Pewnie dla paru osób zabrzmi to buńczucznie i „sekciarsko” ale umówmy się – box to nie siłownia i tam panują trochę inne zasady i bardziej przyjazna atmosfera. Zobaczysz, że nie pożałujesz swojego wyboru jeśli się zdecydujesz :)

    • Przede wszystkim zależy czy robisz to dla siebie. Jeśli tak, to nie powinnaś się wstydzić, bo wstyd raczej powinna odczuwać osoba, która nic nie robi a chciałaby coś zmienić w swoim wyglądzie, sylwetce, etc. ;)

      I nie ma czegoś takiego, że „nie dam rady”. Po to się dostosowuje każde ćwiczenie pod poziom danego trenującego, żeby był w stanie dać z siebie maksa, na miarę swoich możliwości. Przecież jeśli nie umiesz się np. podciągnąć 10 razy, to nikt nie będzie Cię do tego zmuszał. Trener zaproponuje inny wariant ćwiczenia, abyś mogła je wykonać i włożyć w to odpowiedni nakład ciężkiej pracy (ale wykonalnej).
      Spróbuj, warto

  • kacha

    Zastanawiam się czy korzystasz z jakichś konkretnych planów treningowych czy jedynie z porad trenerów z boxa? czy jesteś wstanie polecić od czego zacząć (chodzi mi o książki lub samą postać która by Cię inspirowała w kwestii treningów) komuś kto chciałby spróbować a do boxa ma daaaleko. Czytam Twoje wpisy od dawna i zawsze z niecierpliwością czekam na te o CF.

    • Chodzę na WODy i w razie wątpliwości, proszę trenerów o pomoc w kwestii techniki czy diety. Na pewno ciężej jest trenować CF poza boxem, bo musisz dysponować drążkiem, ciężarami, jakiś kettle też by się przydał… Napisz coś więcej: czego oczekujesz od treningu, czy miałaś już do czynienia z CrossFitem, na ile w ogóle temat jest Ci znany. Może coś doradzę.

      • kacha

        Powiem tak. Motywacja jest. Trochę sprzętu jest. Od pewnego czasu skupiłam się więc na przygotowywaniu moich chuderlawych ramion do większego wysiłku i wszystko jest na dobrej drodze. Burpees, pompki, wszelkiego rodzaju przysiady z ciężarem, drążek.. ale narazie tylko kolana do klatki. małymi kroczkami :) wyskoki z pozycji przysiadu na podest itd. itd. Ciężko jednak samemu wymyślać nowe ćwiczenia kiedy po powrocie z pracy zostaje tak mało czasu że chcesz poprostu już ćwiczyć a nie oglądać filmiki w poszukiwaniu inspiracji treningowych. a tam więcej mocnej muzyki i prężenia mięśni niż samych pomysłów. chodzi mi więc o to czy spotkałaś się z jakąś książką, stroną internetową gdzie zebrany byłby zestaw polecanych ćwiczeń CF? Albo może nowy wpis o tym? :) pozdrawiam

        • Problem z samodzielnym ćwiczeniem CF jest taki, że można bardzo łatwo zrobią sobie krzywdę – tutaj technika odgrywa ogromną rolę, dlatego dobrze jest ćwiczyć w boxie, pod okiem trenera. Poza tym sama idea CrossFitu zakłada trening w grupie. Nie ma żadnej opcji, żebyś zapisała się do jakiegoś boxa? Może są w Twojej okolicy ludzie również zajarani tym sportem i uda Wam się wyjść z jakąś inicjatywą?

        • Kalutka

          INSANITY- wiecej cardio lub P90X – wiecej silowych. Jezeli nie znasz, warto od nich zaczac i zrobic program. A jezeli znasz, to na ich podstawie mozna sobie ulozyc trening.

        • zestaw „polecanych ćwiczeń” jest publikowany w postaci WODów na stronie CF – crossfit.com. Z tym, że osobiście bym nie polecał robienia wszystkiego na własną rękę, bo wyrobisz sobie tylko nieprawidłowe wzorce ruchowe lub doprowadzisz do kontuzji. Poza tym warto wiedzieć jak skalować pewne ćwiczenia (wykonywać ich łatwiejsze warianty), żeby nie próbować za wszelką cenę robić czegoś czego się nie umie lub robi się źle.

          Z tego co piszesz co robisz i jaki masz obecnie cel, to sugerowałbym jednak pozostanie przy ćwiczeniach typowo kalistenicznych (z wykorzystaniem wagi własnego ciała) – można zdziałać naprawdę wiele przy pomocy drążka i kawałka podłogi. Wtedy możesz podejść do treningów z większą łatwością, bo nie musisz kombinować z ćwiczeniami. Programowanie treningów w CrossFicie nie jest kwestią przypadku i wymyślanie sobie ćwiczeń na własną rękę – bez posiadania odpowiedniej wiedzy – może nie dać oczekiwanych rezultatów (no i to o czym napisałem na początku, możesz się uszkodzić i/lub wyrobić sobie nieprawidłowe wzorce). Dużo lepiej byłoby jednak spróbowanie CF gdzieś gdzie są ludzie, którzy posiadają odpowiednią wiedzę. Jeśli piszesz, że u Ciebie nie ma żadnego boxa, to spróbuj się zorientować czy nie ma jakiś zajęć a’la CrossFit na jakiejś siłowni. Często jest to słabe rozwiązanie (warto poczytać najpierw opinie na temat trenerów w danym miejscu i ich kompetencji), ale zawsze będziesz miała nieco większe możliwości.
          No i na koniec to o czym wspomniała Malvina – sedno CrossFitu tkwi w społeczności i treningach w grupie o ograniczonej liczebności. Sama raczej nie będziesz w stanie wykrzesać z siebie ostatków sił, tak jak ma to miejsce podczas zajęć grupowych (i to się tyczy nie tylko CF).

  • Katja

    Trenowałam cf wiele miesięcy – przestałam bo się przeprowadziłam, a tu gdzie mieszkam jeszcze go nie ma … I nie umiałam wielu rzeczy, i miałam kilogramy nadwagi, i nienawidziłam biegać, ale kochałam każdy moment treningu, a pewność siebie jaką mi dawało pokonywanie coraz to kolejnych poziomów w dążeniu do sprawności była nie do opisania.

  • woman

    Przełom jest tez gdy oglądasz fotki z wczasów….. I gdy trza kupic nowe spodnie bo sie uda nie mieszcza w stare….Aaaa i mina dziecka gdy wynosisz smieci i trzymasz w reku kilka załadowanych po brzegi worki 120L i tekst 9latki „zadziwiasz mnie…”

  • Późne rokokoko

    A ja im więcej czytam wypowiedzi CFowców tym większa niechęć do tego mam. Trening ogólnorozwojowy to żadne novum a sprzedawanie go pod nową, lekko sekciarską ideologią to tak jak sprzedawanie spacerów pod nazwą „nordic walking”. Zwykły chwyt marketingowy na który się łapią masy. Sama koncepcja treningu ogólnorozwojowego całkiem zasadna, ale ta idiotyczna aura lepszość tego treningu od wszystkiego innego powoduje, że zaczynam nabierać podejrzeń. Bitch I lift! Bitch who gives a fuck about „you lift”! Jak przyjdzie do podnoszenia szafy i tak zawołasz faceta. „Nabieram pewności siebie bla bla bla…” Znaczy, że nie masz pewności siebie i zamiast pracować z głową to pracujesz z ciałem. A jak tylko przestaniesz to poczucie pewności siebie pierdolnie o ziemię z wysokości sufitu ?? Że niby te pokrzykiwania „jazdaaaa”, „ciśnij kurwa” to takie mobilizujące?? To również efekt marketingu. Jak nie mam motywacji w sobie to żadne „ciśnij kurwa” mi jej nie doda. Najwyżej odpowiem „spierdalaj kurwa”. Sierżant w wojsku jak komuś skacze po głowie to jest be, a tutaj proszę – sami się pchają i jeszcze za to płacą. No mistrzostwo marketingu. I piszę to wszystko nie jako przeciwnik, bo sam byłem na kilku treningach CF (i zjebałem sobie na wstępie kolano i się skończyło) i ciągle rozważam powrót, bo przemawia do mnie ogólnorozwojowość tych ćwiczeń i widzę ich pewną przewagę nad tylko bieganiem czy przerzucaniem kolejnych kg na żelastwie na siłowni. Tylko ta cała idiotyczna aura mnie totalnie zniechęca właśnie. Ale to może tylko mnie. Po prostu nie cierpię wszystkiego co jara masy. I rozkazów. Dlatego już z zuchów mnie wyjebali, bo miałem w dupie, że drużynowy mi robi musztrę… Spodziewam się jobów za 3, 2, 1…

    • Jobów nie będzie, bo każdy ma prawo mieć własne zdanie.
      Dla Ciebie to otoczka marketingowa, dla mnie zajebista zabawa i genialni ludzie. Trafiłam do boxa, gdzie kompletnie nie ma pozerstwa, nie ma też chorej zajawki pt „crossfit jest lepszy od innych sportów”, bo mamy w boxie sporo biegaczy, lekkoatletów, piłkarzy. Sportowiec to sportowiec, szanujemy się, ćwiczymy razem, motywujemy się wzajemnie i jest fajnie – luźna gumka.

      Natomiast jeśli chodzi o kształtowanie poczucia własnej wartości – owszem, wszystko zaczyna się w głowie i sam trening nie zrobi z Ciebie nagle pewnego siebie, przekonanego o własnej wartości człowieka. Ale z pewnością może w tym pomóc. Generalnie regularne uprawianie sportu [nie tylko CF] kształtuje charakter. Rzeźbi go tak, jak rzeźbi ciało.

      Pozdrawiam :)

      • Późne rokokoko

        Well… może to kwestia tego, że ludzie na których ja trafiłem byli zupełnym przeciwieństwem. Jedyne o czym umieli rozmawiać to kto ile barpisów zrobił czy czegośtam. I nie mówię o rozmowach „w boxie” a o rozmowach na imprezie. Jeden był nawet taki ortodox, że nie pił alkoholu, bo to przecież złooooo bo niedietetyczne :D I w kółko, barpisy i diety itd. Aż się z nudów najebałem do spodu :D :D :D
        Ja rozumiem pasję itd. Rozumiem wspólne tematy. Ale na litość boską. Na CFie świat się nie kończy. Jestem motocyklistą od 10 lat. I spotykam się mniej lub więcej z motocyklistami. Ale nasze rozmowy nie dotyczą tylko i wyłącznie motocykli.
        Być może to kwestia ludzi a ja postrzegam te wpisy przez pryzmat tamtych doświadczeń…
        Ale w większości CFowych wpisów tej „luźnej gumki” właśnie nie widać :)
        Jak się przełamię i zacznę być CFowym fanatykiem to dam znać :P :P :P

        Pozdrawiam.

        • Imprezy w gronie ludzi od nas z boxa przyjęły nazwę „pato EMC”, więc ciężko tu mówić o ortodoksji ;) choć oczywiście są osoby, które nie piją alkoholu i to trzeba uszanować. A gadamy o wszystkim, nie tylko o crossie. Coś z fanatyzmu w tym jest, przyznaję, ale wciąż w granicach rozsądku. Jest fajna ekipa, fajny klimat i wyzwania. I chyba o to w tym chodzi.

          • Późne rokokoko

            Fanatyzm w granicach rozsądku… Trochę oksymoron ;D

          • Trochę przenośnia :P

        • Izabela

          Niepicie alkoholu to taki „ortodox”? Serio?

        • messe

          Maciek?

    • Kurczę w pierwszej chwili miałem odpisać i pewnie tym samym wywołać niezła zadymę tutaj na blogu. Ale później wziąłem 3 wdechy i mi przeszło :)

      Odniosę się tylko do tych ludzie, którzy cie tak zniechęcili do CF. Każdy kto zaczyna trenowanie na początku na taki okres, że tylko by o tym gadał w kółko i tak dalej. Potem ludziom to przechodzi, a bardziej może normalnieje. Tak więc spoko, trafiłeś na takich ludzi, którzy akurat mieli „okres” i nie warto oceniać każdego przez ten pryzmat :)

      Poza tym CF to pomimo twoich obiekcji trochę więcej niż tylko rozdmuchany marketing. Ale nie zamierzam przekonywać na siłę :)

    • kaśka

      Sporo masz racji – dodam że sama uczęszczam na CF ale także na Pole dance (co do łatwych nie należy , a CF przy tym to pryszcz ) oraz od lat towarzyszy mi spora aktywność i uwielbiam dać sobie w kość – nie koniecznie potrzebuje do tego asysty – w przeciwieństwie do wielu ludzi którzy bez towarzystwa nie ruszyli by tyłka sprzed ekranu . Cieszy mnie fakt że aktywność jakakolwiek stała się modna i jest faktycznie zauważalna , akurat teraz nasiliła się moda na CF i stąd ta cała podnieta temat – uśmiecham się jak widzę te przesadnie umierające twarze po treningach i filmiki na fejsie ile to wycisnę – ale takie czasy nastały i trzeba się z tym oswoić . Pozdrawiam sportowo .

    • Joanna Budzyńska

      jobow nie ale ja akurat jestem przykladem tego ze tocf wyciągnął mnie z mega dołka i ludzie jakich tam poznałam,każdy robi to co lubi ,ja sie zakochalam w cf i dzięki tym ludziom pozbierałam sie do kupy !!! stałam sie silniejsza nie tylko fizycznie ale i psychicznie :) i to w krótkim czasie …jesli zjebałeś sobie kolano tzn.że nie wykonywałeś technicznie,grunt to przede wszystkim technika ,nasz trener powtarza to na kazdym treningu ….a Twoja „frustracja”wychodzi z tego co piszesz :) My cf jesteśmy szcześliwi i zawsze uśmiechnięci :))) Czego i Tobie życzę :)) Pozdrawiam serdecznie :)

    • Jaram sie CF i nie tylko

      Crossfit jest faktycznie marketingową bombą… ale taki rodzaj treningu ogólnorozwojowego, który jak mozna zauwazyć istnieje od dziesiątek lat, jest najlepszą formą budowania „formy”.

      Należy tylko pogratulować pomysłu Glassmanowi.

      Nikt ci nie broni ćwiczenia w zaciszu domowym tak jak ja to robię, cel jest ten sam. Życzę powodzenia niezaleźnie od tego jak się zabierzesz do budowania „formy”.

      • Kuba

        W życiu CF nie jest NAJLEPSZĄ metodą do budowania „formy”.. Nigdy na żadnych CF nie zrobisz takiego progresu ze swoim ciałem i ciężarem jak na siłowni. Bo to ciężar jest bodźcem dla układu nerwowego aby być silniejszym. Setki powtórzeń ze śmiesznym ciężarem na barkach nie sprawią, że będziesz silny jak Herkules. CF jest dyscypliną wytrzymałościowo-siłową, a nie tylko siłową.

  • Moja przygoda z cross fitem była krótka, ale bardzo ekscytująca, przerwana ze względu na ciążę. To prawda, nie ma się czego bać, trzeba chodzić!

  • Paulina

    Wow! Wiesz co? W moim mieście nie ma czegoś takiego,ale obiecuję sobie,że kiedyś spróbuje CrossFitu :)

  • Gosia

    Jak często trenujesz, t ile razy w tygodniu? i czy miałaś jakieś wcześniejsze przygotowanie, tj. fitness, siłownia, biegi, czy po prostu zaczęłaś od „zera”??

  • olek

    Nie zgadzam się z całością, ale w znacznej większości – true.

    Próbuje od 2 lat różnych aktywności: fitnessów, siłowni, skakania do programów na youtube, a od czerwca właśnie CrossFit (2,-3x w tygodniu).

    Nie zarzucam dużo, nie mam spiny na wynik. Stawiam na jakość – chcę mieć perfekcyjną technikę, a w boxie są ludzie, którzy nie dopuszczą do złego wykonywania ćwiczeń (czego nie masz w domu, a i rzadko na zajęciach fitness, gdzie chyba ważniejszy jest rytm, niż to czy poprawnie robisz powtórzenia – moje odczucia po 2 latach u wieeelu instruktorów).

    CF wpłynął na moją psychikę:
    – moim głównym kompleksem jest to, że nie umiem się podciągać na drążku więcej niż (ledwo) raz,
    – żaden komplement nie sprawiłby mi tyle przyjemności, co „ale masz kształtne naramienne”
    (bo odkąd moje ręce przestały przypominać typowe sflaczałe kobiece witki, to jaram się każdym zarysem mięśni) ;)

    Nie głoszę wszędzie, że trenuję CF, choć obecnie samo przyznanie się jest chyba odbierane jako przechwałka. CrossFit mnie jara, ale jestem sobie „cicho-dumna”, bo ćwiczę dla siebie ;)

    Jest różnica między klimatem w boxie, a klubem fitness. Lubię treningi, które potrafią sponiewierać, ale nie tylko o ten efekt chodzi (patrz: wpis)

    PS. Swoją drogą ostatnio brakowało mi w workout’ach tego efektu „zsapania się”, zatęskniłam do Insanity ;)

  • K

    Weź Ty pisz częściej! Bo to co piszesz wciąga;p

  • Izabela Banach

    Kolejny tekst pełen irytującej kokieterii. Że niby jakakolwiek kobieta ćwiczy po to, żeby następnie ukrywać swoje mięśnie albo wstydzić się ich. Coś w stylu „ja to ci tak zazdroszczę, że masz małe piersi, ja to już ze swoimi nie mogę, nigdy nie mogę znaleźć swojego rozmiaru i każdy facet się na mnie gapi”.

    • Może jakbyś potrenowała CF albo popodnosiła ciężary przez 2 miesiące tak, żeby Ci dojebało bicka, zrozumiałabyś, o czym jest ten post. A skoro wg Ciebie to „kolejny tekst pełen irytującej kokieterii”, to po co w ogóle czytasz tego bloga? Serio, nie szkoda Ci czasu na psucie sobie nerwów? :D

    • Magedu

      Trenuję CrossFit ponad rok. Zaczynałam od zera, z nadwagą, zerem kondycji i kompleksami. Po trzech miesiącach przestałam się przejmować wagą, po pół roku moja pewność siebie osiągnęła taki poziom, jakiego nie miała nigdy w życiu, a po roku regularnych ćwiczeń codziennie jaram się swoimi bickami, trickami i barkami. I pośladkami. I brzuchem. Nie tylko ja się jaram – mój mąż nie daje mi spokoju (chociaż wcześniej mówił, że kocha każdy mój kilogram i ogólnie lubi kobiety, które jest za co chwycić), kumple podziwiają i gwiżdżą.
      A koleżanki i inne kobiety? po cichu zazdroszczą, ale nie mają tyle „jaj” żeby spróbować, wolą krytykować i po kątach rozmawiać o czymś, o czym nie mają pojęcia, podobnie do Ciebie. I ciągle narzekają.
      I żeby było jasne – nie noszę rozmiaru 36, nie ukrywam swoich mięśni, ale też nie odsłaniam ich przesadnie, nie wstydzę się ich, bo je pokochałam. Wszystkie osoby, które znam, ćwiczą dla siebie, nie na pokaz, bo Crossfit oprócz rzeźbienia ciała rzeźbi także umysł. Robię rzeczy, które rok temu wydawały się niemożliwe, podnoszę ciężary dużo cięższe niż ja sama i do tego jestem PRZESZCZĘŚLIWA. Ja i moje mięśnie :)
      pozdrawiam

  • Mnie tam CrossFit nigdy nie ciągnął. Miałam monet żeby iść w celu wzmocnienia łap, ale zrezygnowałam. Moją miłością jest pole dance! Czytając Twój tekst mogłabym podmienić słowo „CrossFit’ na ‚pole dance’ i wyszłoby na jedno. :)
    Różnica jest tylko taka, że rurka nadal kojarzy się ludziom z paniom z nocnych klubów. A ja mówię żeby spróbowali zrobić cokolwiek na rurce i wtedy komentowali te panie z klubów go-go… :)

  • ten post jest jak obietnica lepszego świata

  • Rome must die.

    Trenujcie cf fizjoterapeuci będą mieli co robić za parę lat :)

  • Każda agresja w stosunku do kobiet trenujących CF będzie wyrażaniem sprzeciwu wobec ich odejścia od stereotypu / wizji agresora. Kobieta powinna wyglądać… (tutaj agresor wymienia wszystkie swoje przekonania). Jeśli coś odbiega od jego przekonań – należy negować. Należy tępić!! Możesz tak wyglądać tylko, jeśli należysz do drużyny olimpijskiej i rzucasz np. młotem. Wtedy jesteś zwolniona z wytycznych.
    Żal mi tych typów, bo siłą chcą zmienić świat na taki, jaki sobie zakodowali. Ten jedyny i słuszny.

    Według mnie, jeśli chcesz mieć biceps jak Bjoergen – to proszę bardzo. Nie mam nic przeciwko. Chętnie zobaczę jak podrzucasz ciężary i walczysz w boxie. Opowiedz mi proszę o tym, jak wiele rzeczy dzięki temu osiągnęłaś, ile rzeczy zrozumiałaś, jaka wielką przyjemność Ci to daje. Powiedz mi jak długo budowałaś ten i tamten mięsień. Ile wyrzeczeń to kosztuje. Opowiedz mi o tym proszę.

    Pozdrawiam :)

  • ewelka

    swietny wpis :) i taki prawdziwi crossfit <3

  • lolou

    Mimo całej sympatii nie zgadzam sie z niektórymi punktami. Nie znam ani jedej dziewczyny w boxie, która miałaby kryzys i wróciła do chodakowskiej. Ponadto nie zgadzam sie,że nie można być wysportowaną i wyglądać dobrze w sukience czy czuć dobrze w szpilkach – uwielbiam to i nie ja jedyna :)

  • pinacolada

    Mam mieszane uczucia co do tego wpisu. „Muskularne ramiona” po pół roku treningów crossfitu? Nabywanie tkanki mięśniowej u kobiet to jest bardzo mozolny proces, a opisane zostało to tak jakby kilkadziesiąt treningów miało z babki zrobić Pudziana co jest awykonalne, tym bardziej, że sporo kobiet zaczynając treningi redukuje. Laski miesiącami przerzucają żelastwo na siłowni, do tego solidnie jedzą, a mimo to ich sylwetki na co dzień (bez odwodnienia etc) można nazwać po prostu wysportowanymi. Z tym wyskakującym bickiem to już Cię chyba troszkę poniosło.