Jak się nie wkurwiać?

Żyjemy w dziwnych czasach.

Zapieprzamy, żeby zarobić na przyjemności, na które nie mamy czasu.

Biegamy, ćwiczymy, kupujemy produkty w wersji light, żeby „zdrowo żyć i dobrze wyglądać”, jednocześnie niedosypiając, jedząc w biegu i wlewając w siebie hektolitry kawy oraz morze gówna o wdzięcznej nazwie „energetyki”.

Kulturę wysoką sprowadzamy do 140 znaków na Twitterze, selfie na Instagramie, czekinu na Foursquarze i dwuzdaniowego komcia na fejsie [„Najnowszy monodram z Jandą urywa jaja. With Zosia O., Kacper W. and Matylda Srylda at Och Teatr, Warszawa”].

Chorujemy na nerwice/depresje/anoreksje jak na katar/grypę/wysypkę.

Robimy zdjęcia „przed” i „po”, masturbujemy się do własnych wizerunków w social mediach, a krytykę nazywamy hejtem.

Przestajemy pytać. Przestajemy czytać. Przestajemy myśleć. Idiociejemy. My jako ogół i Ty jako szczegół.

W pogoni za szczęściem z reklamy/teledysku/okładki magazynu stajemy się smutnymi, sfrustrowanymi, wkurwionymi człowieczkami z marsem na czole.

Warto?

 

Nie będę Wam mówić, jak żyć, bo sama nie dosypiam, nie dojadam, wypijam hektolitry kawy, a nawet, o zgrozo, wrzucam samojebki na Insta. Nie jestem w niczym lepsza od Was, po prostu dużo myślę. I obserwuję. Więc kiedy ostatnio poziom frustracji sięgnął zenitu, zastanowiłam się, co mogę zrobić, żeby żyło mi się lepiej. Spokojniej. Luźniej i przyjaźniej wobec samej siebie i świata. Wnioski?

 

#1 Zrób czystki na fejsie

 

A w szerszym kontekście: wyeliminuj ze swojego życia ludzi, którzy działają na Ciebie destrukcyjnie.

W ciągu ostatnich dwóch dni usunęłam ze znajomych ponad 60 osób, za którymi nie przepadam, które mnie drażnią albo które są mi na tyle obce bądź obojętne, że nie widzę żadnego sensu, by zaśmiecały mi feeda swoją obecnością. Zasada jest prosta: każdy, z kim nie mam kontaktu od długiego czasu, kto działa mi na nerwy lub przywołuje wspomnienia, których nie chcę pamiętać – out. Nieważne, jakie koneksje wiążą mnie z tą osobą, czy wypada, czy nie wypada mieć ją w znajomych. Drażnisz mnie? Spadaj. Życie jest za krótkie, żeby bawić się w konwenanse.

Po wielu latach prób i błędów, w końcu nauczyłam się ucinać kontakt z toksynami. Ludźmi ciągnącymi w dół. Albo tymi, którzy zwyczajnie psują mi krew. Polecam, działa. I nie mówię tu oczywiście tylko o Facebooku. Mówię przede wszystkim o tym, co dzieje się poza nim.

 

#2 Uświadom sobie, że nic nie musisz

 

Jedyne, co musisz, to umrzeć i ewentualnie płacić podatki. Poza tym nie musisz nic. Nie musisz pracować. Nie musisz mieć. Nie musisz wyglądać. Nie musisz być. Nie musisz absolutnie niczego osiągać.

Weźmy van Gogha. Całe życie bidował i żył na rachunek brata, bo sam nie pracował. Chlał absynt, ćpał opium, chorował, cierpiał i malował obrazy. Czy był szczęśliwy? Nie. Czy czuł się spełniony? Nie. Czy miał kontrolę nad swoim życiem? Żadnej. Czy żył w splendorze i dostatku? Pfff… Do końca swych dni był niedoceniony, upodlony, zależny od łaski/niełaski Theo, który go utrzymywał. Van Gogh miał chujowe życie.

Średnia klasa średnia wiesza sobie dziś na ścianie „Słoneczniki” made by Stefan z Sopotu i czuje się wyjątkowa. No i fajnie, no i cool, Vincent przeszedł do historii, ale umówmy się… Lepiej być szczęśliwym za życia i umrzeć jako no name niż robić sobie z dupy jesień średniowiecza tylko po to, żeby pińcet lat po Twojej śmierci ktoś łaskawie docenił Twoje poświęcenie.

Nie chodzi o to, żeby zalec na kanapie i nie robić nic. Chodzi o to, żeby nie robić nic na siłę.

 

#3 Bądź milszy

 

Polacy to strasznie zacietrzewiony naród. Postpeerelowska szarobura gówniana mentalność ciągnie się za nami jak srajtaśma na kartki. W markecie. W warzywniaku. W metrze. W poczekalni u lekarza. Warczymy na siebie, spuszczamy nos na kwintę, kurwujemy, wyzywamy, ewentualnie przyjmujemy postawę mam wyjebane/no i co się gapisz. To chore. Nienaturalne. I nieludzkie. Jak to jest, że we Włoszech, Hiszpanii, czy choćby w zalanej deszczem Irlandii ludzie potrafią być dla siebie mili, a w Polszy idą na noże o skórkę z gówna? O źle zaparkowany samochód, ślamazarną ekspedientkę, miejsce w autobusie? O to, że żyjesz? A, no tak. Zapomniałam. Bo Włochom i Hiszpanom słońce mózgi wypaliło. A Irlandczykom wóda. Tymczasem my, naród wybrany…

***

W sytuacjach stresowych radzi się ludziom, żeby wzięli głęboki wdech. Ale tu nie chodzi o wdech i wydech. Chodzi o to, żeby sobie wyciągnąć zawór z dupy.

Miłego poniedziałku.

0 Like

Share This Story

Style
  • Boski tekst.

    Po prostu taka prawda – Jeśli już ludzie nie idiocieją, to zaczynają brać udział w wyścigu szczurów, rzucając przysłowiowe „kłody pod nogi”.

    Już nie raz przerabiałam schemat toksycznych ludzi, w ramach którego to, tkwiłam wśród mentalnie upośledzonych person, wylewających swoje kompleksy na wierzch pod postacią specyficznego stylu bycia, kilogramów tapety na twarzy – w przypadku żeńskiego grona – albo poprzez przysłowiowe silenie się na sztuczny smile, by za pięć minut wbić komuś nóż w plecy.

    Sama, patrząc na to z boku, robiłam swoje, robię do tej pory i wyrażam taki wewnętrzny bunt na zasadzie prostego pytania…. Po co? Daje im to szczęście, stabilność i jakiś sens w życiu?

    Ano nie. Wszystko to jest chwilowe, nie będzie wiecznie trwać, jednak może pozostawić rysy na otoczeniu.

    Z kolei ktoś mógłby zapytać mnie równie dobrze o to, czemu nie raz miałam styczność z takimi ludźmi, na co odpowiedziałabym śmiało, że tacy ludzie są wszędzie – począwszy od sklepowych kolejek, skończywszy na szkołach wyższych, czy domach rodzinnych. Nikt się w 100% nie uwolni od takich ludzi, no chyba że komuś chciałoby się wystrzelić nagle pół świata.

    Chociaż ci „toksyczny”, przydali mi się do jednego – Dostałam od nich niezłego kopa w życiu, co wzmocniło mnie i upewniło w tym jaka jestem, co lubię, czego nie trawię, czego oczekuję od siebie, by dopiero potem chcieć od życia. Jestem sobą, może trochę ekscentrycznie i z polotem, ale o to chodzi.

    Dzięki Malvino za taki motywator poniedziałkowy, który udowadnia że jednak warto jest być sobą, uśmiechać się gdzieś w środku i zamiast pędzić za innymi, mieć też czas by żyć dla siebie :)

  • aniaja

    jedno z moich ulubionych powiedzeń, którym posłużę się tu jako komentarzem: wyjmij głowę z dupy, to nie kapelusz. Brawo, Malwo! Dziękuję za fantastyczne towarzystwo przy porannej kawie :)

  • Roksana Baran

    Budzę się wkurwiona, bo szósta rano jest za wcześnie. Podłączam do kontaktu prostownicę i zaczynam prostować włosy czego nienawidzę. Za pół godziny muszę wyjść na przystanek, aby dojść na przystanek i autobusem dojechać z punktu A do punktu B. Jestem totalnie nieprzygotowana na ten poniedziałek. Ale halo! Ja nie muszę być. Właśnie wyłączyłam prostownicę, bo fale wcale aż tak mi nie przeszkadzają. Nie spędzę kilkunastu minut przed lustrem, malując idealne kreski, bo wcale nie są mi potrzebne. A ten nieszczęsny autobus… Jakoś to będzie!
    Dzięki, Malvino.

    • Budzisz się o szóstej? Szczęściara! O szóstej melduję się już przy biurku w pracy :)

      • ranpnd

        O 6-tej przy biurku. Szczęściara. O 6-tej melduję się na trening crossfitu na boxie, żeby o 7-mej paść w kałużę własnego potu :) A znajomy mleczarz o 6-tej idzie spać :)

      • maleńka

        Budze się o 7.30 żeby wstać o 8.00 żeby zdążyć do pracy na 9.00:)

        • A.H.

          Zazdroszczę. Odkąd nie pracuję, budzę się w południe, a nieraz i po południu, i gdyby nie „ciotki i wujkowie dobre-rady” klepiący mi nad głową, że ludzie sukcesu zrywają się z łóżka przed 7 rano, nie miałabym żadnych wyrzutów sumienia.

      • Kalutka

        Pozdro! Ja już jestem o 5:50 przy biurku, a wstaje o 5:20. :)

  • (nie)doświadczona

    Wstaje człowiek o 7 rano – bo sesja (mimo,że ma na 17!) i co widzi?! Na dobry początek tygodnia malvina kopie w dupę, a teraz zamiast się uczyć będę czyścic fejsa :p
    A tak serio to 4 linijki pod zdjęciem sprawiają, że nadal chętnie czytam tego bloga.
    Propsy za normalność w ‚dzisiejszym świecie’.

  • Nie uwierzysz, ale właśnie takiego tekstu dzisiaj potrzebowałem. Właśnie dzisiaj! Będzie ostro.

  • Turururu_jak_bum_cykcyk

    pierzesz po mordzie system!!!!

  • Ja

    Ejjj to jest cholernie dobre :)

    • dupa

      nie

  • natnatnat

    I poniedziałek zaraz lepszy, bardziej myślący. Taki dzień przemyśleń. Dziś będę milsza…przynajmniej dzisiaj.

  • gość.1

    Bardzo pouczający jest #3 i ostatni akapit, i dobrze że zwracasz na to uwagę. Swoją drogą to myślę że Ty i tzw. Piotr C. powinniście połączyć siły chyba jako jedyni ostatnio autorzy mądrych i prawdziwych tekstów potraficie zmienić myślenie i dotrzeć do ludzi tak ze się chce ulepszać siebie i swoje życie. Zadam twojej książki. Moim zdaniem to malvina.pe na prezydenta!!!! Pozdrawiam .

  • Uśmiechnęłam się przy zdaniu o nauczeniu się wyrzucania toksyn. Bo też się pozbyłam kilku takich znajomości i czuję ogromną ulgę. Polecam każdemu, im szybciej tym lepiej, bo potem ma się do siebie żal, że nie załatwiło się tej sprawy wcześniej :)

  • Smolarek Agata

    no chyba Cie dodam do ziomów na fejsie, bo ciągniesz w górę! ;)

  • My mamy blue monday cały rok.

  • 5!

  • Mariusz Chyżyński

    Następna osoba która uwierzyła, że za całe zło winny jest PRL. Wpoisz propagandę w szkole i już zawsze będą powtarzać. Wkurwiłem się:)

  • Aneta Zajac

    Twitter to 140 znaków. Z resztą się zgadzam :)

  • Chyba żyję w jakiejś równoległej rzeczywistości. Nie ćwiczę, ale wysypiam się. Z kawą trochę przesadzam, ale nie jem w biegu, bo wspólne jedzenie jest dla mnie w związku równie ważne jak seks. Depresja za mną, nerwicy nie stwierdzono, a ostatnio to nawet kataru nie łapię. Selfie na koncie – może z 10, ale wszystkie zostały sobie na prywatnym kompie. I wiecie co? Tak, czuję się lepsza i patrzę z góry na te smętne i wkurwione pindy, które zaczynając pracę o 6 przychodzą totalnie niewyspane, bo wstały o 4:30, żeby wyprostować włosy i namalować sobie na twarzy maskę, która i tak nie zakryje zmarszczek, jakich się nabawiły już w wieku 25 lat, bo od jakiś 10 żyją fajkami, kawą i spaniem po 5 godzin na dobę. I nie dziwię się, jak jęczą znad piątego energetyka, że faceci jacyś dziwni, bo one takie atrakcyjne i wykształcone, a nikt sensowny ich nie chce. Bo co miałby robić sensowny facet z laską, która na pytanie: co ostatnio czytałaś odpowiada: tagi na instagramie. I nie opowiadajcie, że czasy są dziwne. Czasy są normalne, to tylko niektórzy z was są popieprzeni.

    • Ja Ci już to kiedyś mówiłam, ale co mi szkodzi raz jeszcze – to jest creepy jak przewijasz się po diskusie z tymi wyrwanymi mi z głowy rzeczami… Pozdro690, Pionierko :)

    • joana

      Zgadzam się! Mam fajniej, bo nie muszę się ścigać w internecie (brak fb, insta, srinsta, itp) – moim zdaniem jest on jednym z głównych powodów uwstecznienia się ludzi, swego rodzaju wypaczenia. Trzeba wyrobić jakąś tam normę, dzienną załóżmy, lajków, komentarzy i co tam jeszcze jest dostępne, w przeciwnym razie obniża się poczucie własnej wartości, dzieciaki (a może i nie tylko?) czują się przez to nieakceptowane, łapią doła, izolują się i dobrze, gdy tylko na tym się kończy. I po co to komu? Dobrze jest mimo wszystko mieć swój – nawet niewielki – rozumek i nie podążać ślepo za modą, za trendami, za rówieśnikami. Cieszę się, że oparłam się tej modzie na ekshibicjonizm i jednocześnie boję się, że nie uda mi się uchronić moich przyszłych dzieci przed tym zjawiskiem. Aczkolwiek, domek gdzieś w Bieszczadach, daleko od cywilizacji jest bardzo realną wizją mojej przyszłości.

      • pouf

        Zgadzam się i zacytuje „Dlaczego nie możemy najpiękniejszych i najintymniejszych sytuacji, wydarzeń, rzeczy a nawet (łał!!!) części ciała zostawić dla siebie i nie ogłaszać, nie pokazywać ich całemu światu?

        Nadmierni użytkownicy Facebooka i innych portali społecznościowych, czatów, blogów itp, fejsbuczkowi partnerzy, lansiarze, insta piękności itp… współczuję Wam.”

  • shelmahh

    mniej pracy. więcej hajsu, wyjazdów, słońca i można się wyluzować :)

  • zapalniczka

    Pierwsza czesc tego felietonu jest rzeczywiscie przerazajaco zgodna z rzeczywistoscia i wszystko mi sie zgadza. Co do metod walki z tym stanem rzeczy to nie do konca trafione wedlug mnie, bo daja chwilowa satysfakcje i w dalszej perspektywie problemow nie rozwiazuja. Ja tam jestem szczesliwa, nic nie robie wbrew sobie, za niczym nie gonie. Sekret- ktos mnie kiedys zapoznal z Bogiem, z Zywym Bogiem i to mi wystarcza. Postawilam Go na pierwszym miejscu w zyciu i odtad wszystko inne mam na wlasciwym miejscu.

  • Ostatni punkt taki prawdziwy. Kiedy zaczęłam poznawać ludzi z zagranicy, wydawało mi się, że mam wielkie szczęście, że trafiam na takich sympatycznych człowieczków. Dopiero jakiś czas później uświadomiłam sobie, że są po postu normalni, żyją w kraju gdzie bycie miłym dla innych jest naturalne. A u nas? Strach zostawić samochód pod blokiem, żeby zazdrosny sąsiad przez przypadek go nie porysował.

    • A porysował Ci kiedyś sąsiad samochód? Mnie właśnie wkurza to ciągłe narzekanie na nas samych. Serio, ludzie, macie takich zazdrosnych sąsiadów? Niemiłych ludzi w pracy, przy kasie nikt Was nigdy nie przepuścił? W kolejce do lekarza, bo wy tylko po receptę?Sama chamówa wokoło? Trochę wiary, no naprawdę!

      • maur

        Ja mam nie tylę wiarę w innych, ile wystarcza mi to jaki samemu jestem, ekspedientka odburkująca na moje radosne „dzień dobry” nie psuje mi nastroju. Itd. Zdecydowanie częściej to ja przepuszczę, pomogę, podniosę, zaniosę, podwiozę, podholuję, niż ktoś mi. I jest ok, nie potrzebuję tego by każdy był dla mnie uczynny i miły. To nie tak, że narzekam, po prostu chcę opowiedzieć Ci o tym:
        Mi ktoś opony podziurawił, 2 lata temu, gdy mieszkałem na nowolipkach ktoś zahaczył wyjeżdżając pewnie mi o nadkola – karteczki choćby z „przepraszam, nie stać mnie by naprawić” nie zostawił.
        Koledze nowo zakupiony samochód (używany) zarysowali na masce sporym Xem, takim, że lakiernik stwierdził – panie, kup Pan nową maskę, bo jak naprawie to to wyjdzie i tak.
        Inny kolega ze śląska przy okazji tematu moich opon zachwalał swoją kamerkę HD jaką zamontował na balkonie by pilnować samochodu, podejrzewam, że jakieś powody miał.
        A 2 lata temu siedząc w samochodzie na parkingu centrum handlowego usłyszałem pierdolnięcie w drzwi od pasażera – kobieta obok otwierając swoje drzwi walnęła w moje. Wyszedłem zaskoczony wciąż wybąkałem „przepraszam” by zwrócić jej uwagę – podskoczyła i powiedziała: „przepraszam! nie wiedziałam, że Pan jest!” :D
        Ciesz się swoimi sąsiadami ;-)

        • No cieszę się :) Zawsze miłe „dzień dobry”, ekspedientki w moim sklepie zawsze pomocne, zawsze zagadają. Nawet szefa mam spoko ;)

  • aga

    twój najlepszy tekst jak do tej pory, moim zdaniem.

  • Uwielbiam twoje teksty.
    ostatnio często łapię na czarnych myślach typu „ja pierdole, wiedziałam, ze ta druga kolejka do kasy będzie krótsza”, „ja pierdolę co tak wolno”…
    wniosek jest jeden. trzeba odkręcić zawór i zacząć „pierdolić” w domu :P
    ps. mam nadzieje, że twoje posty czytają tylko osoby pełnoletnie :) i komcie też :)
    ze względu na dość dosadną ilość wyrazu na literę „p” :P

  • Ula Napres

    Ja mam wrażenie, że jak się do kogoś uśmiechniesz w kolejce, autobusie czy gdziekolwiek indziej to maja Cię za „wariata”, bo my jesteśmy ponurakami i mocno zanurzeni każdy w swoim świecie, telefonie, słuchawkach…A poza tym cały czas jest presja na nas, że musimy być lepsi, ciągle coś musimy… A tak na prawdę to nic nie musimy, wszystko możemy i powinniśmy się starać być dla siebie lepsi, a nie patrzeć tylko na innych, tylko zrobić coś dobrego dla siebie, bo chcę, bo mogę! Tyle moich przemyśleń co do dzisiejszego postu! :)

  • Nic nie musisz, możesz wszystko.
    Serio, na cholere ludzie zapierdalają w tym wyścigu szczurów, robiąc to, co społeczeństwo od nich wymaga, żeby robili, zamiast po ludzku robić to, co daje im szczęscie?

  • Cheryl

    W większości racja, tylko proszę, wyrzuć/zmień/przeinacz fragment o nerwicy/depresji, bo widać, że akurat w tym temacie nie mas za dużo pojęcia. Piszesz o jakiś pierdołowatych insta (czego ja nawet nie mam), czym znieważasz trochę wymienione choroby. Osobiście nienawidzę słowa depresja, bo jest za często używane w totalnie niewłaściwych sytuacjach. „Depresję” ma teraz co druga laska, ma ją od dwóch tygodni, bo się rozstała z facetem i ma za ciężko w korpo- to jest wtedy nadużycie i mam ochotę takiej przyjebać w łeb. Prawdziwa depresja to poważne zaburzenie, które powala ludzi do parteru na wiele lat takim szajsem, że psychiatria jest równie bezradna co np. w przypadkach schizofrenii. Błagam, ludzie, poczytajcie trochę na ten temat i nie nadużywajcie tego terminu, bo to to jest w porównaniu do osób prawdziwie chorych ostentacyjnie niepoważne. Jak kaszel do raka.

    • Cheryl, akurat o depresji i nerwicy wiem całkiem sporo i jestem świadoma powagi tych zaburzeń. Spędziłam sporo czasu z dwubiegunowcami i z nerwicowcami. Wiem, z czym to się je i jak ciężko jest niektórym wyjść na prostą. I nie, nie piszę tutaj o „co drugiej pannie, która ma depresję, bo ją facet rzucił i ma ciężko w korpo”. Wspominam w tekście w/w zaburzenia z pełną świadomością i znajomością tematu. I kompletnie nie rozumiem, jak się ma Instagram do „znieważania” ludzi cierpiących na depresję, nerwicę czy anoreksję…

      • Cheryl

        Ok, już tłumaczę. Napisałaś, że: ‚Chorujemy na nerwice/depresje/anoreksje jak na katar/grypę/wysypkę’, co ja np. odczytałam jako ironię. Może intencja była inna, nie wiem. Dla mnie to zabrzmiało, jakbyś chciała ukazać, że faktycznie wszyscy ludzie, którzy twierdzą: ‚ahh, coś mi smutno i ciężko od razu, chyba mam depresję’ ją mieli, co dodatkowo uwydatnia tych ludzi jako słabych, do dupy. W rzeczywistości jest to chwilowa słabość, do której oczywiście każdy człowiek ma prawo, ale stan ten depresją/nerwicą nie jest. Złe samopoczucie spowodowane nawet tymi czynnikami , o których piszesz (i z czym się zgadzam) to mimo wszystko jest zupełnie co innego i tego nie można przyrównywać do siebie. Bo z tych chorób nie da się wyjść robiąc czystki znajomych na fejsie, czy nawet decydując się na więcej luzu, zmianę pracy itp. To są choroby, które trwają latami i, tak jak już wspomniałam, tworzą człowiekowi piekło na ziemi. Człowiek może chcieć to zmienić z całego serca, ale tak się nie da. Leczenie trwa latami: z zaangażowaniem lekarzy, terapii, środków etc. Ja się po prostu ‚wkurwiam’ kiedy widzę bagatelizującą opinię tych schorzeń, albo nazwy użyte błędnie na ‚doła’, okres smutku, zagubienia, do którego jeszcze raz wspomnę, oczywiście każdy ma prawo. Bo w tym wpisie Ty opisujesz ludzkie doły i smutki właśnie, nie tu miejsce na depresje/nerwice i inne zaburzenia nerwowe. Stąd moja opinia. A piszę o tym, bo choruję siódmy rok i z pewnością mój stan nie jest spowodowany w/w czynnikami.

        Chorujemy
        na nerwice/depresje/anoreksje jak na katar/grypę/wysypkę – See more at:
        http://malvina-pe.pl/post/320-jak-sie-nie-wkurwiac#sthash.pE57xV2G.dpuf
        Chorujemy
        na nerwice/depresje/anoreksje jak na katar/grypę/wysypkę. – See more
        at:
        http://malvina-pe.pl/post/320-jak-sie-nie-wkurwiac#sthash.pE57xV2G.dpuf
        Chorujemy
        na nerwice/depresje/anoreksje jak na katar/grypę/wysypkę. – See more
        at:
        http://malvina-pe.pl/post/320-jak-sie-nie-wkurwiac#sthash.pE57xV2G.dpuf

  • Późne rokokoko

    Identyczne spostrzeżenia i przemyślenia widzę mamy.
    #1 zrobiłem jakiś czas temu i w zasadzie robię systematycznie jak tylko cokolwiek mnie ukuje w oko na FB. Poza FB robię to od dawna. Jak mi ktos nie pasi to z nim nie gadam. Nigdy nie widziałem powodu, żeby robić inaczej.
    z #2 mam problem, bo niby wiem, że nic nie muszę, ale codzienność mówi „masz za słaby samochód/pracę/mieszkanie/telefon/sylwetkę/jedzenie/łotewer”. I tutaj jest pies pogrzebany. Albo sęk. Jak stawić temu czoło i mimo tych ataków powiedzieć „nie muszę”. A raczej jak nie czuć się winny czy gorszy dlatego, że nie zapierdzielasz na TRXie 5 razy w tygodniu a Twój samochód ma 13 lat. Nie masz i nie zapieprzasz, bo przecież nie musisz, ale przekonać samego siebie, że to jest OK, to już trudniejsze zadanie.
    #3. Staram się. Aj rili du! :) Ale społeczeństwo nie ułatwia. Wsiadasz do autobusu czy tramwaju rano do pracy a tam ani pół uśmiechniętej twarzy, ani pół wymiany spojerzeń, ani pół niezobowiązującej rozmowy między nieznajomymi, którzy współdzielą akurat siedzenie. Uszy zatkane słuchawkami, twarze wetknięte w smartfony, tablety lub w ostateczności analogowo w książki czy notatki. A jak czasem mam naprawdę dobry humor i morda mnie się cieszy tak, że powstrzymać usmiechu nie umiem to patrzą w zbiorkomie na mnie jak na jakiegoś dziwnego. Jak popatrzysz na kogoś i nie odwrócisz oczu natychmiast po napotkaniu cudzego wzroku to z pewnością zrobi to ta druga osoba. Na uśmiech nie licz. Na rozmowę też.

  • Hej, konkretny tekst. Jeszcze bym dodała, że mnóstwo kobiet narzeka, że faceci to świnie, ale nie dziwmy się. Kogo innego można spotkać w takim chlewie jak nocny klub. Zastosowałam wszystkie trzy zasady. Jakieś 3 miesiące temu usunęłam 100 znajomych na fb (mam ochotę usunąć konto, ale info z uczelni na grupie powstrzymuje mnie), uświadomiłam sobie, że nic nie muszę – nie prostuję włosów od prawie 2 lat (wcześniej robiłam to codziennie), czasami straszę ludzi moją nieumalowaną, pryszczatą buzią, a nie jedno muszę – uczyć się na sesję, ale w sumie to też mogę zaliczyć do „chcę”, bo mgr to mój wybór. Staram się być miła i uprzejma, nie kłócić się i czasem po prostu odpuszczać. Ach, i uwielbiam jak sami na siebie mówimy – polaczki-cebulaczki – to takieee patriotyczne i wyraża niesamowity szacunek do narodu i kraju (sic!). Pozdrawiam!

  • Piter

    Na przyjemności staram znajdywać czas, wstaję po 6 z własnej woli i rano lecę na siłownię, bo się świetnie po tym czuje. Lubię swoją pracę, choć szukam innej bo chce więcej zarabiać. Energetyki pije z nudów, jak się nic w pracy nie dzieje. Na fejsie mam kilka zdjęć i żadnego selfie, konta na innych nie posiadam. Dużo czytam, zawsze w drodze do i z pracy.

    Nie robię czystek na fejsie, bo kontakty przydają się w najmniej oczekiwanym momencie. Jak nie chcę czegoś widzieć to klikam na schowaj, a jak już czytam czego nie lubię, to mam w sobie dystans.

    Nic nie muszę i staram tłumaczyć się to żonie, która wypomina mi że przez moje uwielbienie dla piwa ma mniej na sukienki.

    Po porannym wycisku nie można być niemiłym :)

  • Z pełną odpowiedzialnością podpisuję się pod wszystkim co napisałaś. Jak zwykle swoim wpisem zrobiłaś mi dzień! :)

  • To racja, idiociejemy. Nie czytamy, nie analizujemy, nie mamy czasu, gonimy, uciekamy, wymigujemy się, nie bierzemy odpowiedzialności. Lecimy za trendami, nie zastanawiając się, czy nam odpowiadają. Marketingowcy robią nam sieczkę z mózgu. A my tak sobie trwamy… bez zastanowienia. Pozdrawiam, Agata.

  • ortostar

    Czy przypadkiem za dużo nie narzekacie??? Każdy jest kowalem swojego losu i odpowiada za swoje szczęście. Wszystko jest dla ludzi i facebook i Instagram. Przy zachowaniu odrobiny zdrowego rozsądku można przeglądać takie portale społecznościowe z przymrużeniem oka w chwili kiedy mózg potrzebuje odrobiny rozrywki :) Uważam, że nie można obwiniać czasów, zacznijmy od siebie. Zmieniając siebie, zmieniasz otoczenie.
    Pracuję z ludźmi na co dzień, mam mnóstwo pacjentów i często się do nich uśmiecham. Uśmiech wraca tak samo jak inne emocje które wysyłasz innym.

    Pozdrawiam!

  • mam zaklinać rzeczywistość?

    #3Dziwisz sie że ludzie smutni, wkurwieni i nieszczęśliwi, a z czego tu sie cieszyć? Wiadomości 19:00 – wiele pozytywów nie usłyszysz, rzad – dyma obywateli jak chce, ludzie – studiują a normalnej godnej pracy wiekszość znaleźć nie może. Na co pozwolić sobie może taki zwykły szary Kowalski, na jaki kurwa luz?! skoro musi utrzymać dzieciaki, pracować tam gdzie nigdy zapewne nie chciał. Zjebana mentalność ciągnie się za nami, przez historie i to co ludzie przeżyli… I mnie to osobiście nie dziwi, bo polakom zawsze żyło się ciężko. Nie mówię tu o tym, że przybijam piątke permanentnym marudom, ale nie wymagaj od ludzi świadomych tego co ich otacza, żeby mówili ze pływają w szampanie skoro taplają się w szambie!

  • Niektórzy, podejrzewam, nie wyjmują zawora z tyłka, w obawie, że popuszczą. A przy okazji poczują co to prawdziwe życie.

  • Daniel B

    Dobry tekst. Do tych samych 3 pomysłów doszedłem ostatnio. Najgorzej jest z tym uśmiechaniem ale pracuję nad tym i chyba są efekty :) Pozdro

  • Katarzyna Sosnowska

    super blog Malivina czytam z wielka przyjemnoscia wszystkie wpisy i porady .masz super podejscie do zycia obym więcej miala okazjii do poznawania takich fajnych ludzi

  • Toksyczni ludzie na fejsie nie są tacy szkodliwi. Gorzej, gdy otaczamy się nimi w prawdziwym życiu. Dlatego w pierwszej kolejności powinniśmy zrobić czystki w realnym świecie, a dopiero później w wirtualnym. Każdy człowiek powinien otaczać się tylko ludźmi, z którymi lubi przebywać, którzy ciągną go w górę, a nie pchają w dół i wśród których czuje się po prostu dobrze. Nie ma znaczenia to, że z kimś „powinniśmy” przebywać, bo tak wypada. Ja na przykład mam w rodzinie osobę, która nie wpływa dobrze na moje samopoczucie, więc pewnego dnia podjęłam decyzję, że nie będę się z nią widywać, pomimo że jesteśmy bardzo blisko spokrewnione. Nie obchodzi mnie gadanie, że „tak wypada”, moje dobre samopoczucie jest ważniejsze od rodzinnych więzi. Widuję się z tą osobą tylko, kiedy muszę i wymaga tego sytuacja, np. jakaś rodzinna schadzka. Kiedy czuję, że przebywanie z kimś zaburza mój komfort, po prostu się od niego odcinam. Może nie mam zbyt wielu znajomych, ale stawiam jakość ponad ilość. Wolę mieć jedną osobę, z którą mogę przegadać kilka godzin i która mnie motywuje, niż dwadzieścia, przy których czuję się jak gówno.

  • A co to jest fejsie?

    A tak zupełnie poważnie.

    Wystarczy dzień zacząć z uśmiechem. I uśmiechać się do ludzi (za MB). Tylko tyle i aż tyle.

  • Magda

    bdb:)

  • Kcury

    fajny tekst :)
    jeszcze fajniejsze komentarze.
    dobrze, że tu jesteście wszyscy, bo świeże te wejrzenia i szarpią struny.
    peace.

  • Monika

    Powtórzę po koleżance z wpisu poniżej. Świetny post i również dziekuję za towarzystwo przy porannej kawie :)

  • Turlik

    OK. Kazdy jest wazny, rada eliminuj usun z Facebook jest taka sobie Bo tak: nie trzeba jakos zagladac jak sie nie podoba, mozna nawet wyrazic swoje zdanie Bo ludzi trzeba szanowac, a nie usune Cie Bo mnie to nie podoba sie twoja fotka z wakacji lub twoja mina jest zbyt Smutna a ja lubie we sole buzie, potem mozna zalowac I samemu pragnac przeprosic. Na Facebook nie mozna za to zbyt sie narzucac zreszta Facebook to osobny szeroki temat. Ludzie sa rozni, uczmy sie ich a I Sami dawajmu z siebie. Chyba ze ktos bardzo narusza zasady OK to trzeba nie przejmowac zaproszenia lub nie odpisywac, usunac jak Jakis zbok, naciagacz.