Atak klonów

Dziś będzie krótko, acz treściwie. Chodzi o pewne zjawisko, które obserwuję w Polsce na dużą skalę od kilku lat, a które stało się swego rodzaju plagą. Mowa o – jak to ładnie nazwano – zabiegach medycyny estetycznej, czyli po prostu o operacjach plastycznych. To taki słoń w pokoju – nikt się do nich nie przyznaje, ale wszyscy nakurwiają botoks. No, prawie wszyscy, skupiam się tu na specyficznym środowisku medialno-szołbiznesowym. 

Problem polega na tym, że w ślad za swoimi karpoustymi idolami podążają rzesze wiernych fanów, bo a nuż ktoś mnie zauważy i da etat kanapowego gościa w Dzień Dobry na Śniadanie? Wiadomo: dziś liczy się fejm, a skoro XYZ po zrobieniu cycków i warg się wybiła, to czemu ja miałabym nie spróbować? 

Tym sposobem temat botoksu staje się tak mainstreamowy, że Papryk Vega kręci o tym film [*].

 

PARADOKS

 

Żyjemy w czasach skupionych na sobie indywidualistów. Na tym polega postmodernizm, że z „my” przeszliśmy płynnie do „ja”. Kolektywizm ustąpił miejsca jednostce, dziś na fali jest egocentryzm. Wydawać więc by się mogło, że XXI wiek sprzyja osobom nietuzinkowym, wyróżniającym się z tłumu, prawdziwym indywidualnościom, jeśli nie w sferze intelektualnej (Szymborska odeszła, Gombrowicz odszedł, Mrożka nie ma), to chociaż wizualnej. 

Tymczasem obserwuję aktorki, piosenkarki, prezenterki TV, celebrytki, niekiedy naprawdę niegłupie babki, po korekcie nosa, brwi, żuchwy oraz (rzecz jasna) ust i zauważam jedną, trochę niepokojącą, ale chyba jednak bardziej kuriozalną tendencję – one wszystkie wyglądają tak samo. Mają identyczne kości policzkowe, podobnie zarysowane brwi, takie same proste nosy, spuchnięte karpie w miejscu ust i podobnie wyglądające sztuczne rzęsy (jedne idą w „nogi motyla”, czyli w długość, inne w tzw. „szczotę”, czyli w gęstość). Do tego dodajmy tonę tapety plus wizyty u kilku topowych stylistów fryzur (yup, jest taki termin) w Polsce, którzy mają mniej więcej ten sam repertuar (romantyczne loki, seksowne fale, gładkie i proste strąki, wszystko do pasa, bo przecież są doczepy, można szaleć) i mamy co najmniej kilkaset tysięcy lasek, które wyglądają TAK SAMO.

Na własne życzenie pozbawiają się znaków szczególnych, unikalności, wyjątkowości, która paradoksalnie powinna im sprzyjać w odniesieniu sukcesu. Zamiast tego obserwujemy zmasowaną inwazję glonojadów.

 

MODA CZY CHOROBA?

 

Rozumiem modę. Rozumiem, że kilkadziesiąt lat temu kobiety tleniły włosy, żeby wyglądać jak Marylin Monroe. Rozumiem szał na spiczaste staniki i krzyże, który zapoczątkowała Madonna. Rozumiem „małą czarną” i pełne kształty Moniki Belluci, które dawały jakąś alternatywę dla „cocaine girl” promowanej przez Kate Moss. Czego nie rozumiem, to silna ingerencja we własne ciało. Weszliśmy na wyższy level robienia sobie krzywdy w imię… No właśnie, czego? Popularności? Sprostania zachwianym standardom? 

Bo to już nie jest „trend”. To choroba. Taka sama jak anoreksja czy depresja. Choroba zwana lękiem, zaniżonym poczuciem własnej wartości, jakąś krzywdą. Świadoma i pewna swojej wartości kobieta nie pozwala sobie na tak ogromną ingerencję w swoje ciało, życie.

I pomyśleć, że gdzieś tam po świecie chodzi tyle małych, smutnych dziewczynek z pontonem na twarzy. Trochę śmiesznie, trochę smutno, trochę straszno.

0 Like

Share This Story

Style
  • Najbardziej to chyba jednak smutno.

  • W swoim najnowszym wpisie zobrazowałam świat pełen chartów angielskich, ale zupełnie nie pomyślałam o tym, że owe charty wyszły spod skalpela jednego chirurga :P

  • Agata

    wszystko wina instagrama ;|

  • Paulina

    Nie śledzę zbyt intensywnie celebryckiego światka, ale zauważyłam ten trend także wśród znajomych, przede wszystkim te brwi i rzęsy, rzeczywiście śmieszne, straszne i najbardziej smutne… PS. fajnie, że piszesz, zawsze czekam na Twoje felietony.

  • Emily

    To jest przerażające szczególnie dlatego że to stało się zupełnie normalne i teraz stawiamy kobietę „nie zrobioną” i ona zaczyna wyglądać dziwnie. Oczywiście nie przykleję sobie dupy, cycek, ust, rzęs i czego to jeszcze chirurg nie wymyśli ale wyobraźcie sobie świat za 20 lat, to będzie standard jak obecnie podcięcie końcówek u fryzjera.

  • Miłka Ryżczak

    W świecie mediów, instagrama, tv shows obserwuję, jak wiele młodych ludzi gubi sens i zamiast rozwijać się w kierunku edukacji czy kariery koncentruje całą uwagę na kwestii wyglądu, pozycji, relacji. Właśnie wracam po półrocznym rajdzie po Europie do domu, to co najbardziej mnie przeraża, to to, że nie długo moda na styl życia gwiazdy zapanuje u nas. Mam wrażenie, że popkultura zrobiła wielu osobom siano z mózgu, wyłączając umiejętność samodzielnego myślenia. Zostawiła za to przymus upodobnienia się do ideału a’la Kylie Jenner albo napalonego koksa z Warsaw shore.

  • Salamandra

    Podobne zjawisko, niekoniecznie będące tak bezpośrednim efektem szeroko pojętej medycyny estetycznej (a może to moje pobożne życzenie…), zauważam od jakiegoś czasu wśród kandydatek na wszelakie miss, które właściwie różnią się głównie kolorem włosów. Panny-kandydatki są do tego stopnia podobne, że w zasadzie wybór miss mógłby odbywać się przez losowanie z kapelusza…

  • Kalambur

    Robią operacje by wyglądać tak samo z bardzo prostego powodu – atrakcyjność można jak najbardziej zamknąć w konkretne, obiektywne ramy i one do tego dążą.

    • Pionierka

      W obiektywne się nie da. W jednym rejonie podoba się napompowany karpik, w innym obręcze na szyi.

  • JJ

    Dobry tekst! Ale niestety obserwuję tendencję u mężczyzn, że bez zrobionego cycka czy pontona nie podchodź. To również jest smutne. Nikt nie chce docenić tego co się ma w głowie a jedynie atrybuty, które tak naprawdę są chwilowe. Staliśmy się zepsuci i wygodni. Ktoś się starzeje, zmienia czy zaczyna drugą stronę denerwować, to się go po prostu wymienia na nowy, lepszy czy młodszy model, bez starania, myślenia i chęci podjęcia dziania.

    • Pionierka

      Znam masę, naprawdę masę kompletnie niezrobionych kobiet, nietkniętych strzykawką i skalpelem i jak najbardziej są w związkach. Po prostu niektórzy faceci szukają zrobionych, ale nie wszyscy.

  • A za tym wszystkim kryje się niska samoocena i brak akceptacji dla własnego ciała… Zrobić sobie cycki czy usta jest łatwiej, niż spojrzeć w lustro i powiedzieć : jestem fajna taka jaka jestem…

  • Moja koleżanka z podstawówki teraz tak wygląda- w sensie, zatraciła totalnie swoje rysy twarzy, ma buzię taką trochę jak Natalia Siwiec (bo to jest chyba troszkę ten typ wyglądu, do którego te dziewczyny dążą), w sensie, nie wygląda kompletnie jak ona… Mnie to zawsze zastanawiało, czy te dziewczyny nie mają problemu z byciem niepodobnymi do samych siebie? Mnie by to chyba jakoś schizowało, w sensie że patrzę w lustro, a tam taka Natalia Siwiec, a nie ja…(przy całym szacunku do Natalii, bo to nie o nią tu chodzi, tylko ja tak po prostu nie wyglądam…)

    • monq

      moja bliska koleżanka ze szkoły też rozpoczęła ten proces, nie da się przemówić ani delikatnymi ani mocnymi sposobami, tak jakby wypiera co mówiłam, po czym następnego dnia pyta czy fajnie wygląda i czy zauważyłam ze sobie coś poprawiła :(

      • No każdemu jego porno, jeśli to ją uszczęśliwia… Ale dla mnie to jest creepy, jednakowoż…

  • Anna

    Okej. Po pierwsze, zgadzam się, że niebezpieczne jest upodabnianie się do innych i hołdowanie trendom za wszelką cenę, że to faktycznie taki atak klonów, już nie tylko w świecie celebrytów, ale i szaraków (te rzęsy, te tipsy…). Chciałabym jednak poruszyć temat chirurgii plastycznej w ogóle. Wiem, że we wpisie nie pada wprost krytyka medycyny estetycznej, ale temat wokół tego oscyluje. Nie uważam po prostu, żeby każda kobieta (czy mężczyzna), która(y) decyduje się na zmianę swojego wyglądu za sprawą takiej ingerencji, ma chorobliwie zaniżone poczucie własnej wartości. Można by wszystko do tego sprowadzić i stwierdzić, że chęć sensownego ubierania się, makijażu albo tatuowania też wynika z kompleksów. Po prostu jeżeli w czyimś poczuciu estetyki nie leżą lwie zmarszczki, to może je skorygować i moim zdaniem to jest super, że rozwój medycyny estetycznej zapewnia taką możliwość. Trochę więcej kontrowersji budzą operacje, w których bierze udział skalpel i inne straszliwe narzędzia, jednak trzeba nam pamiętać, że ciało każdy ma własne, swoje i ma prawo je traktować jakkolwiek zechce. Być może dla kogoś garbaty nos kłóci się z jego tożsamością po prostu za bardzo, na tyle bardzo, że woli go „wyprostować” chirurgicznie, niż powtarzać sobie, że wygląd to nie wszystko i dobrze jest, jak jest.

    • Ja nie piszę o jednej delikatnej korekcie, a o serii zabiegów, po których kobiety wyglądają jakby się urwały z laboratorium szalonego naukowca produkującego klony.

  • Subiektywny

    Dzień dobry,

    Celne spostrzeżenie.
    Właściwie nie oglądam telewizji ale wystarczy rzut oka do netu, który staje się taką „telewizją XXI wieku” by zauważyć mocy pęd do unifikacji „pożądanego wyglądu”.

    Mnie ciekawi też inna, powiązana sprawa.
    Idąc Floriańską w Krakowie, Świdnicką we Wrocławiu, Świętym Marcinem w Poznaniu czy Marszałkowską w Warszawie często-gęsto widzi się młode, ładne kobiety które ubrane są w ten sam sposób. Jakby wybór ograniczał się do dwóch, góra trzech kolorowych kartek z Haprer’s Bazaar:

    Włosy zebrane w kitkę lub kok.
    Zasłaniające pół twarzy okulary przeciwsłoneczne typu „mucha” lub okulary korekcyjne typu „grube kujonki”.
    Płowy T-shirt bądź równie płowa bluza z ostatniej kolekcji Zara lub H&M.
    Spodnie jeansy obowiązkowo pocięte z kolanach i kończące się 15 cm nad kostką.
    Gołe kostki (również chłodną jesienią).
    Białe trampki.
    Obowiązkowo torebka noszona specyficznie na zgięciu łokcia.

    Czy może któraś z Pań byłaby mi w stanie wytłumaczyć ów fenomen „sklonowanego looku”? Skąd taka jego popularność?

    Pozdrawiam, S.

    • Anna

      Co do „specyficznego noszenia torebki na zgięciu łokcia” chyba troszkę zaszalałeś, bo sposobów noszenia naliczyłam włącznie z tym aż cztery, więc chcąc nie chcąc ciężko tutaj o oryginalność, chyba że ktoś postanowi zawiesić ją sobie za ucho – mogę się mylić, ale wydaje mi się, że jest to podyktowane raczej długością paska, nie modą. No a co do mody właśnie, cóż, tak to działa odkąd zaczęła się tzw. szybka moda i ubrania produkowane masowo (zresztą żelazne i obowiązkowe trendy istniały chyba w każdej epoce). Mało kto ubiera się naprawdę świadomie i prawie nikt nie interesuje się modą czy stylami ubioru na serio. Na półkach leżą gotowce, po które większość ludzi po prostu sięga, więc jeżeli w sklepach jest akurat zatrzęsienie potarganych dżinsów i bluzek w stylu boho, to te same spodnie i bluzki zatrzęsą ulicą. Mężczyzn zresztą dotyka to w takim samym albo i większym stopniu, choć pomaga im jeszcze ucieczka w klasykę, do której przemysł ubraniowy zdaje się dawać im więcej praw, niż kobietom (klasyczna elegancja w kobiecym stroju została wybitnie zaniedbana).

      • Subiektywny

        Anna, dziękuję za wyjaśnienie.
        Pozdrawiam,
        S.

    • monq

      Ta Pani niżej nie ma racji. Bo o długości paska w torebce można zdecydować przed jej zakupem. Często torebki mają dwa paski w jednym do wyboru. Ten typ łokciowy no i ogólnie opisany powyżej nazywam parówami (parówki udają prawdziwe mięso, te panie też coś udają bo nie wierze, że można być sobą ubierając się jak klon. Też chciałabym poznać tajemnice tego fenomenu…

  • Henrietta91

    A mnie bardziej niz glupiutkie panienki nie majace pomyslu na siebie, podazajace za tym ‚trendem’ i robiace sie na kopiuj wklej niepokoja faceci ktorzy wlasnie takie dziewczyny uwazaja za boginie. Nikogo tu nie usprawiedliwiam, kazdy powinien miec swoj rozum, ale nie od dzis wiadomo ze wiekszosc kobiet robi sie na takie a nie inne nie dlatego ze im sie to bardzo podoba i trafia w ich gusta ale dlatego ze faceci na to leca. Kiedys ten typ: karykaturalnie wielkie usta,mocny wulgarny makijaz sztuczny biust i wielki tylek byl glownie tylko w filmach xxx teraz niestety przeniosl sie na ulice.

  • robert

    dyskusje na temat zasadności ingerencji w swój wygląd toczą się raczej w damskim gronie,jako facet mogę stwierdzić,że podrasowane panie,z pełnymi ustami,ładnym nosem i gęstymi włosami są dużo bardziej atrakcyjne od naturalnych podobnie jak duży stojący biust jest ładniejszy od prawdziwego obwisłego czy w rozmiarze A, taka prawda

    • Całe szczęście są na tym świecie faceci, którzy wolą naturalnie ładne kobiety :)

    • Anna

      Bardzo wielu mężczyzn głośno wyraża dezaprobatę dla wszelkich ingerencji chirurgicznych i wręcz wyśmiewa panie, które np. zrobiły sobie biust (inna sprawa, czy to zachowanie jest ok, czy nie). Jako kobieta też mógłbyś swoje stwierdzić, nie filtrujemy rzeczywistości w żaden magiczny sposób ^^ Atrakcyjność ma też wymiar obiektywny (można ją nawet przeanalizować programem komputerowym!) i wiadomo, że dobrze przeprowadzona operacja tę atrakcyjność podniesie, a nie obniży. A w „naturalnym” świecie też są kobiety mniej i bardziej ładne, takie, które mają w genach doskonałą sylwetkę, cerę, regularne rysy i gęste włosy o wyrazistym kolorze. Tylko że dla większości ludzi to nie jest, mimo wszystko, szczyt hierarchii wartości. Jeśli dążenie do takiego ideału odbywa się kosztem indywidualności albo zdrowia (w tym także psychicznego), to wtedy należy sobie zadawać pytanie o zasadność tej ingerencji.

  • Karolina

    Zabiegi medycyny estetycznej to nie operacje plastyczne – to nie jest to samo !!! Nie można pakować tego do jednego wora tak samo jak nie można powiedzieć ze babki robią sobie usta botoksem bo to nie jest prawda ! Z całym artykułem się zgodzę ale bardzo drażni mnie sytuacja kiedy ktoś strasznie chce mądrze się wypowiedzieć ale niestety nie ma podstawowej wiedzy w temacie

  • trafiłam na twój blog przypadkiem szukając zabawnych książek . Jako pierwszy przeczytałam wpis o poradnikach za którymi nie przepadam za bardzo. Szczególnie tymi „psychologicznymi” .

  • pony

    Na pewno wygląda to estetycznie – jeśli jest to dobrze zrobione, to rysy twarzy nie są zatracone a twarz dużo zyskuje. O ile nie mówimy tu o skrajnościach, to nie ma mowy o ataku klonów. Sama nie poddałabym się tego typu zabiegowi – szkoda pieniędzy, ryzyko za duże i najważniejszy argument: oszukiwanie potencjalnego partnera odnośnie „idealnych” genów.
    Jednak zastanawia mnie pewna kwestia: właśnie prostujesz zęby, na upartego mogłabyś uczynić z nich cechę charakterystyczną, czy nie?

    • Nie założyłam aparatu, żeby wyprostować zęby, tylko żeby wyrównać zgryz. Ja uwielbiałam swoje wystające kły i odrobinę krzywe jedynki, ale ortodonta powiedział jasno – jeśli nie założę aparatu, za kilka lat wypadną mi zęby, bo przez krzywy zgryz nabawiłam się paradontozy. Nie miałam za bardzo wyboru.

  • Maja Laura Choszcz

    Ostatnio doszłam do podobnych wniosków, a mianowicie: jak bardzo niskie jest poczucie wartości tych dziewczyn/kobiet, jak bardzo muszą czuć się brzydkie, niekochane i niedoceniane? przez samo to jakie są, ze względu na charakter, osobowość, bo niby co innego ma warunkować, to jak są postrzegane? Jeśli myślą, ze sztuczne rzęsy albo biust pomogą (co częściowo jest winą mediów) to jest mi ich zwyczajnie szkoda, że same nie potrafią siebie pokochać, czyli osób, z którymi muszą żyć już na zawsze.

  • Czytałam ostatnio o stadzie i efekcie podczepiania (to chyba termin z psychologii), w każdym razie do meritum naukowcy dowiedli, że ludzie mimowolnie zaczynają naśladować innych ludzi. Może to jest wytłumaczeniem na atak klonów?