Córeczki tatusiów

Zwykle mają przedłużane włosy, sztuczne rzęsy i hybrydy na paznokciach. Do zdjęć rozchylają albo wydymają usta, nierzadko potraktowane igłą w gabinecie medycyny estetycznej. Lubią publikować w sieci swoje seksi focie i kręcić snapy, na których przez kilka sekund widać ich gołe piersi albo pośladki. Kochają być w centrum uwagi. Na imprezach w gronie znajomych siadają na kolanach swoim żonatym kolegom i czekają na komplementy. W klubach wypinają pupy w przykrótkich sukienkach i liczą wszystkie głodne spojrzenia. Dyskredytują koleżanki, bo tylko one mogą być najpiękniejsze, najseksowniejsze, najbardziej „hot”. Wystawiają siebie, swoje ciało i to, co w środku, jak szynkę w witrynie sklepu mięsnego, po czym czekają aż przybiegnie jeden Reksio z drugim. Psy jak to psy, na początku merdają ogonkami, obwąchują, szczekają, żeby się przypodobać i wyrazić aprobatę, a na końcu szarpią, gryzą, ranią. Do krwi, do łez. Taka jest cena sprowadzania siebie do roli mięsa. Taką cenę płacą one. Córeczki tatusiów, których nigdy nie było.

 

Niemiłość

 

Kasia Nosowska śpiewała kiedyś, że niekochane dzieci tulą misie. Genialny rosyjski reżyser, Zwiagincew, nakręcił ostatnio bardzo dobry film, w którym pokazuje, co dzieje się z takimi niekochanymi dziećmi, kiedy już dorosną i założą swoje rodziny. Jak bardzo ta niemiłość, niezdolność do pokochania i zaopiekowania się drugim człowiekiem, przechodzi z pokolenia na pokolenie, jak nierozerwalnie związana jest z deficytami w przeszłości i z nieumiejętnością kochania samego siebie. Ja z kolei obejrzałam ostatnio kilka odcinków reality show niskich lotów czyli „Warsaw Shore”. Moja pierwsza myśl po zobaczeniu dwóch, może trzech epizodów nie dotyczyła elokwencji i sposobu wysławiania się uczestników czy spędzania przez nich wolnego czasu. Uderzyło mnie coś zupełnie innego – jak bardzo ci ludzie, a zwłaszcza kobiety, mierzą swoją wartość przez pryzmat wyglądu i powodzenia wśród mężczyzn. I jak strasznie jest mi ich szkoda, bo choć twierdzą, że są pewne siebie i znają swoją wartość, tak naprawdę w środku to wciąż zagubione, przerażone dziewczynki, które kiedyś nie dostały wystarczająco dużo miłości, akceptacji, bezpieczeństwa i beztroski. Czyli tego, co wszystkim dzieciom należy się jak psu buda. 

 

Tatusiowie

 

Rodzice mojego pokolenia, pokolenia Millenialsów, należeli do Generacji X. Dorastali, kształtowali swój system wartości i ustalali priorytety w czasach PRL-u, kiedy na sklepowych półkach stały tylko ocet i musztarda, rodzina stanowiła podstawową komórkę społeczną, rola kobiety sprowadzała się do opieki nad domem i dziećmi, a mężczyzny do zarabiania pieniędzy, pilnowania porządku i picia wódy na umór. Kapitalizm uderzył ich, tych naszych rodziców, jak obuchem w łeb. Oszaleli. Mieli po dwadzieścia parę lat kiedy nagle świat stanął przed nimi otworem i mogli zrobić wszystko, o czym do tej pory jedynie marzyli. Więc popłynęli. Pracowali po kilkanaście godzin dziennie, żeby się dorobić i zapewnić nam, swoim dzieciom, lepszą przyszłość. Odkładali na meblościanki, odtwarzacze wideo i glazurę w modnym, jasnozielonym kolorze. Jeździli do Niemiec na robotę albo przepadali w pierwszych korporacjach na długie godziny. Świat się zmienił, Polska się zmieniała, ale mentalność nie. Jak śpiewała kiedyś Alicja Majewska, wciąż męską rzeczą było być daleko, a kobiecą wiernie czekać. I tak to się odbywało. Ojcowie pracowali, jeździli w delegacje, dymali na bokach, pili, bili, opuszczali swoje rodziny dla młodszych, a matki trwały. Pracowały, sprzątały, prały, gotowały i usiłowały zastąpić swoim synom i córkom ten męski pierwiastek, którego wiecznie brakowało. Większość z nich była superbohaterkami, ale nawet superbohaterzy nie mają wszystkich mocy. Batman nie potrafi latać, Superman nie potrafi utkać pajęczej sieci, Spiderman nie ma Batmobila, a matka nigdy nie zastąpi ojca. 

 

Córeczki

 

To nie jest moje odkrycie, to lata pracy psychologów, setki badań i opracowań, miliony godzin spędzonych przez dzisiejsze „roszczeniowe trzydziestki” w gabinetach terapeutycznych. Córki wychowujące się bez ojców (którzy opuścili swoje rodziny albo byli wiecznie nieobecni) i dorastające z przemocowcami, w dorosłym życiu zwykle mają problemy z poczuciem własnej wartości i – co za tym idzie – z wchodzeniem w udane relacje damsko-męskie. Wikłają się w związki z „bad-boyami”, którzy traktują je jak trofea, a one na takie traktowanie sobie pozwalają. Wchodzą w role księżniczek, uległych, bezbronnych lolitek, czyli zachowują się jak małe dziewczynki, którymi należy się zaopiekować, wokół których trzeba skakać i którym trzeba mówić, jak mają żyć. Wypinają cycki do selfie, sypiają z kim popadnie, flirtują z facetami swoich przyjaciółek, wciąż i wciąż usiłując wypełnić pustkę, zagłuszyć lęk, wciąż i wciąż myląc tę uwagę, którą na siebie ściągają, z miłością, z szacunkiem, z byciem wartościową kobietą. 

Niestety, nie tędy droga.

 

Kobiety

 

Kiedy więc następnym razem zobaczycie taką Córeczkę Tatusia na Instagramie albo na imprezie u znajomych, nie oceniajcie jej zbyt pochopnie. Pod toną tapety i arsenałem wyuzdanych min, może kryć się mała, nieszczęśliwa dziewczynka. Zostawcie ją w spokoju. Albo pokażcie jej, że można inaczej.

Peace.

 

P.S. Mordki, jakiś czas temu Facebook wprowadził kolejne zmiany. Polegają one przede wszystkim na tym, że w swoim feedzie widzicie przede wszystkim posty publikowane przez Waszych przyjaciół i rodzinę, ale niekoniecznie przez obserwowane czy też polubione przez Was fanpejdże. Jeśli więc nie chcecie, żeby przepadły Wam treści, które publikuję na Fb, wejdźcie w zakładkę „Obserwowanie” na moim fanpejdżu (lewy górny róg), rozwińcie listę, klikając strzałkę w dół i zaznaczcie opcję „Wyświetlaj najpierw” [zamiast „Domyślnie”, patrzcie: screen poniżej]. Wtedy moje posty będą wyświetlać się w Waszym feedzie bez problemu :) Pozdrawiam, Pajonk.

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Wiki

    I tu Cię zdziwię i powiem, że nie zgadzam się z Tobą ;) Jestem własnie taką córeczką NIEtatusia. Mam 24 lata i w ogóle faceta nie znam. Był po prostu ojcem do dupy i moja mama o tym dobrze wiedziała. Mozna powiedzieć, ze przezyłam ponad 20 lat bez niego. Moje wspomnienia związane z panem T są nikłe i nie darzę tej osoby szacunkiem ani sympatią. Ale absolutnie nie uważam sie za zakompleksioną, nieszczęsliwą i instagramową gwiazdkę pokazującą bez pardonu wszystkie częsci ciała. Jestem w stałym związku i całkiem dobrze NAM to wychodzi :D Trzeba po prostu nauczyć się z tym żyć. Żyć, nie wiedząc jak to jest powiedzieć do kogoś ‚tato’. A przede wszystkim przeobrazić niedostatki swojego dzieciństwa w siłę, w świadomość, że jestem zajebistą i świadomą swoich wartości kobitką. Takiego zdrowego myślenia życzę wszystkim niekochanym ;) Pis joł Malwina ;) ;)

    • Droga Wiki, ja nie piszę, że to jest żelazna zasada, która dotyka wszystkie kobiety. Jest jednak taka tendencja i należy o tym mówić głośno i otwarcie. Pis joł :)

      • Miśka

        Tendencją są również laski, które w dzieciństwie miały zasadniczo wszystko – kompletną rodzinę, pełną lodówkę, dobrą szkołę itd., a również kroczą drogą „instagramowej” kariery opartej na określonym wizerunku. Wychowane w mega poczuciu własnej wartości – zawsze miały wszystko, więc „im się należy”…
        To świat się zmienił, media promują takie persony, na takim wizerunku można zarobić albo przynajmniej zdobyć followersów, korporacyjni faceci, którzy mają hajs wybierają „reprezentacyjne” laski częściej niż te z doktoratem harvardu – więc ciężko się dziwić że tyle dziewczyn wybiera takie życie, taką ścieżkę „kariery”, niespecjalnie trudną a na pewno przyjemną. Przez jakiś czas…

        • S.

          Świat się nie zmienił. Zmieniła się otoczka. Jak spojrzeć wstecz to zawsze istniały takie kobiety i tacy mężczyźni. Okoliczności były inne ale pierwotne potrzeby takie jak poczucie przynależności i bycia akceptowanym nie uległo zmianie.

  • Masz rację, wielu z nas jest tylko echem swoich rodziców, echem swoich dziadków. Ale czasem to po prostu za dużo programów MTV w dzieciństwie i za mało książek, chociażby klasy średniej ;). Miłość jest bardzo ważna, ale sama w sobie nie poszerza horyzontów, nie wskazuje nowych kierunków.

  • Anna

    Skojarzyło mi się z osobowością histrioniczną, jako że przejawia się w podobnych zachowaniach, a jedna z hipotez jej rozwoju dotyczy właśnie ubogiej relacji z rodzicem przeciwnej płci… Oczywiście nie wszystkie instagramowe lale mają poważne problemy ze sobą, no ale mogą mieć i może to być powód lalowania, więc wpis celny.

  • Judyta Jarmuż

    Moja mama potrafiła mi zastąpić ojca i udało jej się to perfekcyjnie, a nawet śmiem twierdzić, że o niebo lepiej. On absolutnie nie spełnił się w tej roli, wręcz w wieku 50ciu lat przekazał mi, że pojawi się w moim życiu, gdy będzie na to gotowy. :D Jako pewna siebie i znająca swoją wartość stwierdzam, że dzięki mamie i życiowym doświadczeniom jestem w tej chwili silna kobieta, która mimo ogromnej wrażliwości w kasze dmuchać sobie również nie da. To jakimi jesteśmy ludźmi zależy od tego co mamy w głowie. Moim zdaniem wystarczy prawdziwa miłość jednego rodzica, by wyjść na ludzi, szanować siebie i potrafić kiedyś założyć pełna rodzinę. :)

  • S.

    Z tymi lolitkami jak i prostackimi facetami to jest samonapędzające się koło podaży i popytu. Są kobiety, które potrzebują uwagi i nie wiedzą jak o nią zabiegać to i są faceci, którzy potrzebują budować swoje ego poprzez posiadanie takich partnerek. No i vice versa. Ludzie sami napędzają to koło internetowej paranoi. Lajkują followują dając w ten sposób do zrozumienia, że to jest istotne.

  • Jest w psychologii coś w rodzaju powiedzenia czy takiego wniosku, który z grubsza podsumowuje pewną grupę problemów, z którymi ludzie często kierują się na terapię. Problemy te mogą wydawać się zgoła różne, ale zwykle mają to samo źródło: chodzi o to, że to właśnie rodzice potrafią nas zepsuć często bardziej niż cokolwiek innego w życiu. Czasem nieświadomie, często przez własne problemy i nieobecność, przez przemoc, ignorancję, nadopiekuńczość, etc. Wielkie propsy dla tych, którym mimo wszystko udaję się potem żyć dobrze i bez problemów psychicznych. Tym chorym i zranionym zaś zawsze można pomóc, a raczej oni mogą sobie – to nie jest wyrok. Zaś czymś, co wydaje mi się wiele osób dorosłych już zaobserwowało jest to, że ludzie bardzo często kryją coś za maskami fejmu, „piękna” i wszelkiego innego bogactwa.