Dziś byłabym morderczynią

Co się dzieje z dziećmi, gdy nie ma przy nich rodziców?

Nie chodzi o kontrolę.
Nie chodzi o trzymanie na smyczy.
Nie chodzi nawet o autorytet.

Chodzi o to, by z dystansu obserwować i wyciągać wnioski.
By pytać, rozmawiać, okazywać realne zainteresowanie.
Troszczyć się, ale też pozwalać na błędy.
Kochać, ale tylko miłością bezwarunkową.
Być, ale nie obok. Wspólnie.

 

Ruchome piaski 

 

Maria aka Maja, bohaterka serialu „Ruchome piaski”, osiemnastolatka oskarżona o podwójne morderstwo, mówi do matki pewnego razu, na długo przed tym, nim trafiła za kraty: „dlaczego Ty nigdy nie pytasz mnie o ważne sprawy?”.

Nie jestem rodzicem, nawet nie chcę być, więc niby nie mnie oceniać. Tylko że ja też byłam kiedyś dzieckiem, dziewczyną, nastolatką, córką. I z tej perspektywy oceniać mogę i potrafię.

Może nie przeżyłam w wieku 18 lat tego, przez co przeszła Maja, ale wierzcie lub nie, przeżyłam bardzo podobną historię kilka lat póżniej, teoretycznie już jako dorosła kobieta, 22-latka. Teoretycznie, bo – podobnie jak Maja – zostałam zostawiona sama sobie z człowiekiem głęboko zaburzonym w poczuciu pełnej odpowiedzialności za jego czyny. Z człowiekiem z bogatego domu, który miał wszystko poza uwagą najbliższych. Z człowiekiem, który starych traktował jak bankomat, a im to pasowało, bo nie musieli zadawać zbyt wielu pytań. Co z tego, że syn chodził wiecznie zaćpany, miał napady lęku i agresji, skoro znalazła się naiwna dziewczyna z Polski, która postanowiła go uratować? Oni już nie musieli.

Z kolei ja, wychowana w romantycznej idei miłości ponad wszystko, od małego uczona, że związek wymaga poświęceń (również w postaci siniaków i rozciętych warg) święcie wierzyłam, że wciąż i wciąż robię za mało, by uratować swojego księcia z innej bajki, że nie poświęcam się wystarczająco. Więc poświęcałam się mocniej i mocniej… Raz, drugi, czwarty, dziesiąty. Kto wie, gdyby nie wyjechał z dnia na dzień bez słowa, być może dziś siedziałabym w więzieniu o zaostrzonym rygorze za morderstwo.

 

Grzesznica

 

Łatwo jest oceniać ludzi i ferować wyroki, gdy się czegoś nie przeżyło. Trudniej zrozumieć, jak głęboka i skomplikowana relacja zachodzi między ofiarą i oprawcą. I dlatego bardzo dobrze, że powstają produkcje takie jak szwedzkie „Ruchome piaski” czy amerykański „The Sinner”.

Pierwszy serial zwraca dodatkowo uwagę na głęboko ukrytą ksenofobię, hipokryzję i wspieranie podziałów klasowych w teoretycznie równościowej i proeuropejskiej Szwecji. Drugi (w przeciwieństwie do „Ruchomych piasków”, gdzie wygoda rodziców bierze górę nad bezpieczeństwem dziecka) pokazuje z kolei, jak niszcząca i tragiczna w skutkach może być nadmierna kontrola i całkowite ograniczenie dziecięcej wolności. Oraz, jak bardzo jednostkowa bywa granica normy (nawet w takich przypadkach jak kazirodztwo).

Obie te produkcje, choć teoretycznie opowiadają o morderczyniach, tak naprawdę sięgają głębiej. Każą zadać sobie pytanie, kto tak naprawdę w relacjach, które tworzymy, jest ofiarą, kto katem, a kto wybawcą. Bo, jak wiemy z Trójkątu Dramatycznego Karpmana, w toksycznym układzie nieustannie wymieniamy się tymi rolami… 

Podobno proces zdrowienia zaczyna się od wyjścia z roli wybawcy. I patrząc na doświadczenia własne oraz bohaterek dwóch genialnych seriali, które opisałam powyżej, to by się jakby zgadzało.

Obie produkcje zobaczycie na Netflixie. 

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • Tomek Degler

    Ale extra jest czytać sobie wpisy na blogu! :)
    Dzięki :)