Flyspot, czyli jak pokochałam latać

Zanim przejdę do konkretów, muszę zaznaczyć jedną dość istotną rzecz – odkąd pamiętam, czyli pewnie od momentu, kiedy zaczęłam przewidywać skutki swoich działań, mam lęk wysokości. Nie aż tak paniczny, żeby nie wyjść na balkon na 10 piętrze czy nie biegać po Wielkim Kanionie, ale na tyle duży, żeby np. nigdy w życiu nie skoczyć na bungee. Samo oglądanie filmików z takich skoków sprawia, że miękną mi kolana i robi mi się niedobrze. Z drugiej strony… Wy pewnie też miewacie sny, w których latacie, unosicie się setki metrów nad ziemią i przemierzacie świat, oglądając go z góry? Ja takie sny śnię stosunkowo często i zawsze, kiedy się po takiej „onirycznej wycieczce” budzę, jestem podekscytowana i… kurde, nie wiem, szczęśliwa? Pamiętam, jak czytając „Mistrza i Małgorzatę” zazdrościłam głównej bohaterce tego, że została czarownicą (ah, te niespełnione marzenia:P) i mogła podróżować, przemieszczając się na miotle tysiące metrów ponad Moskwą…

Coś pięknego.

Kiedy więc dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak Flyspot, postanowiłam spróbować tego na własnej skórze. Widziałam filmiki znajomych, na których po prostu unosili się w powietrzu i nie wzlatywali jakoś wysoko ani nie spadali gwałtownie, więc byłam spokojna. Do czasu… Ale po kolei.

 

Co to w ogóle jest Flyspot?

 

Flyspot to tunel aerodynamiczny, który można by też określić mianem „symulatora latania”, bo po wejściu do tunelu po prostu „kładziesz się” na powietrzu i… zaczynasz latać. No dobra, może nie tak po prostu, ale o tym za chwilę.

Jak to w ogóle możliwe, że w tunelu się lata? Tuba, czy też tunel o 4,5-metrowej średnicy, jakim jest Flyspot, to pomieszczenie od góry i dołu ograniczone specjalnymi kratami, przez które do środka przedostaje się strumień powietrza. Jego prędkość zmienia się w zależności od wykonywanych aktualnie w tubie akrobacji (strumień reguluje „pan sternik” siedzący w oddzielnym pomieszczeniu) i może sięgać nawet do 310 km/h. Dzięki temu osoba przebywająca w tunelu zostaje po prostu oderwana od ziemi i… se fruwa :)

 

Latanie? Nie takie proste, jak się wydaje

 

Kiedy już docierasz do Flyspota, zazwyczaj musisz chwilę zaczekać, aż grupa, do której jesteś przypisany, odbędzie szkolenie, a potem pójdzie latać. W międzyczasie możesz sobie pooglądać akrobacje wyczyniane w tunelu przez zaawansowanych „lataczy”. Obracają się w powietrzu, robią różne akrobacje, a nawet (choć to widziałam tylko na filmikach z zagramanicy) tańczą. No i jak tak na nich patrzysz, wydaje Ci się, że Ty też będziesz kozakiem przestworzy i od razy po wejściu do tuby pokażesz swoje kocie ruchy. Chuja tam. Wchodzisz i zaczyna się walka o życie ;)

Oczywiście pamiętasz wszystko, o czym mówił instruktor na 10-minutowym szkoleniu: kładziesz się przodem na powietrzu, ręce trzymasz lekko za głową, dłonie do dołu, swobodnie, nogi delikatnie ugięte w lekki łuk… Starasz się tak robić, ale coś Ci nie idzie to latanie… Więc instruktor na migi (w tunelu jest bardzo głośno, trzeba mieć – poza odpowiednim kombinezonem, kaskiem i goglami również zatyczki do uszu) pokazuje: głowa bardziej w dół/bardziej do góry, nogi bardziej prosto/bardziej ugięte, dłonie… I tak dalej. W zależności od tego, co instruktor chce z Tobą zrobić w środku (lecieć wyżej/niżej/tak czy srak) musisz nieco inaczej układać swoje ciało.

Moje pierwsze wejście do tunelu (każda osoba z danej grupy wchodzi dwa razy, jedno wejście trwa zaledwie 90 sekund, ale uwierzcie, to wystarcza, żeby adrenalina skoczyła ;)) to była głównie nauka układania ciała w tym cholerstwie. Dopiero ostatnie 30 sekund coś polatałam, nawet zostałam wyobracana przez instruktora ;)

Za to drugie wejście… Panie, co tam się działo! 

 

Ja naprawdę latam! Czyli jak musiałam pokonać lęk wysokości

 

Prawdziwa zabawa zaczyna się, kiedy wchodzisz drugi raz. Jesteś już nieco wprawiony, więc szybciej układasz ciało jak trzeba. Po kilkunastu sekundach prędkość powietrza wzrasta, instruktor podfruwa nad Ciebie, zaczyna Tobą kręcić w powietrzu i… po chwili wzbijacie się wysoko do góry – jakieś kilkanaście metrów, ale już to robi turbo wrażenie. I trochę tak, jak w życiu – podczas gdy uczucie wzlatywania jest niesamowicie przyjemne, tak podczas spadania… well, chcesz, żeby to się jak najszybciej skończyło. Nie dość, że żołądek Ci podjeżdża do gardła, to na dodatek zupełnie odruchowo zamykasz oczy i modlisz się o bezbolesną śmierć. Przynajmniej ja tak miałam. Musiałam bardzo mocno walczyć ze sobą, żeby nie zamykać oczu, nie zapominać o oddychaniu i pamiętać, że przecież ja tak do końca wcale nie spadam, tylko latam ;)

Kiedy wyszłam z tunelu byłam lekko oszołomiona i przeszczęśliwa. Miałam ochotę skakać i piszczeć z radości, ale się powstrzymałam (bez sensu zupełnie). I choć uczuciu spadania towarzyszył mega lęk, obiecałam sobie, że…

 

Jeszcze będę latać

 

Z pewnością wrócę do Flyspota, ale…

To, czego doświadczyłam w październiku w tunelu sprawiło, że przez moment poczułam się jak Małgorzata…

I uświadomiło mi, że ja naprawdę chcę latać…

Tak więc przyszły rok będzie rokiem przygotowań do…

[Mamo, wybacz]

Skoku ze spadochronem.

A jak już skoczę z tym spadochronem ze 3-4 albo i 10 razy, to jak babcię kocham, wezmę tę mietłę i na niej polecę! :D

Ament.

img_9363-1

 

P.S. Co musisz wiedzieć przed wyprawą do Flyspota?

 

1. Ubierz się wygodnie, najlepiej w spodnie/getry i bluzkę/bluzę. Kombinezon zakładasz na swoje ciuchy.
2. Jeśli masz długie włosy, zwiąż je! I najlepiej schowaj pod kask. Ja swoich nie mogłam później przez dwa dni rozczesać :(
3. Nie pij alko przed lataniem. I lepiej nie jedz nic tak na 2-3 h przed.
4. Zabierz ze sobą wygodne, sportowe, wiązane buty.
5. Możesz mieć na sobie soczewki kontaktowe, to nie problem.
6. Przeznacz na wizytę we Flyspocie około 1,5 h (czekanie, szkolenie, latanie, zgrywanie zdjęć).
7. Przygotuj się finansowo – to nie jest niestety tania zabawa (2 wejścia po 90 sekund kosztują coś koło 250 zł).
8. Nie bój się, nie stresuj, nie spinaj – to nie pomaga.
9. LEĆ! :)

0 Like

Share This Story

Style
  • Wow! Od zawsze o tym myślałem, tylko w naszym pięknym kraju jest bardzo mało takich miejsc. Przelecieć kogoś nabiera nowego znaczenia :)

  • Paulina

    Też mam lęk wysokości. Zawsze chciałam skoczyć na bungee więc pojechałam do Zakopanego i skoczyłam… A raczej zrobiłam krok w pustą przestrzeń i poleciałam. Najgorsze było uczucie swobodnego spadania w dół. Także łącze się w bólu jeśli chodzi o to okropne uczucie ;)

  • Nie ma takiej możliwości, moja panika jest za wielka!

  • Ale świetne! Też chcę! ;)

  • Nemesis Nave

    Jak Ty przesłodko wyglądasz na tym ostatnim zdjęciu!

  • Maritylla

    Dla mnie właśnie w oko „wpadły” Twoje rozpuszczone włosy… jako jedynej. I zastanawiałam się czy to wygodne :D Ale jednak nie.
    Fajnie, że przezwyciężasz słabości. Trzymam kciuki za skok na spadochronie.

  • Ostatnio Krzysztof Gonciarz, którego vlogi oglądam, też był na Flyspocie. Wtedy sobie postanowiłam, że też spróbuję. Twoja relacja mnie w tym utwierdziła. Idealny prezent dla samej siebie na 25 urodziny :D

  • patrycja

    Ja się od tego uzależniłam, od dwóch lat chodzę na to ze 2-3 razy tygodniu

    • Ponk

      Szybki kalkulating i wynik: masz stertę hajsu do przewal… znaczy przelatania. Go baby!

  • Ponk

    Możesz zrobić 2w1 znaczy skitrać miotłę i z nią skoczyć. Nawet taką malutką. Lepiej jednak weź gopro. Fajnie będzie posłuchać pajęczych krzyków ;). Czekamy!