Grobbing

Nienawidzę odwiedzać grobów moich bliskich. W ogóle jak to brzmi: „odwiedzać grób”. W sensie, że co? Wpadasz na herbatkę, pogadać do zimnej płyty? Wpadasz ją przytulić, zobaczyć, co u niej, poczuć jej zapach? Skomentować, że dobrze wygląda i że promienieje?

Jesteś tylko Ty i kawał kamienia. Ty i mała zmiotka, zwilżona ściereczka do przetarcia płyty, kilka zniczy w przeźroczystej siatce, zapalniczka albo pudełko zapałek, może jakaś zbłąkana ciotka – siostra wujka szwagra od strony ojca, która wpadła z wieńcem o średnicy trzech kilometrów. Idealnym do zabijania i masturbacji mózgu z uszkodzonym ośrodkiem samooceny.

Jest zdjęcie człowieka, który nawet na Ciebie nie patrzy. Chciałbyś go dotknąć, przytulić, śmiać się z nim, rozmawiać o pogodzie albo nie rozmawiać wcale, po prostu być. W zamian dostajesz kawał granitu, dożywotnią gwarancję, będzie pani zadowolona.

 

BOLEŚĆ PRZYPOMNIENIA NAS SAMYCH TRAWI, WOKÓŁ NIC NIE ZMIENIA*

 

Ze Świętem Zmarłych jest jak z Sylwestrem. Wypada wyjść na imprezę; wypada pomyśleć o tych, których już nie ma. Zamawiam kilogram smutku i garść tęsknoty. Nie potrafię tak.

O moim dziadku, myślę najintensywniej przed świętami Bożego Narodzenia, bo wtedy zmarł. Albo kiedy minę na ulicy starszego, przygarbionego pana w granatowej czapce. Myślę o nim, kiedy jem pomidorową albo naleśniki z serem. Gdy biegam po Kielcach. Albo kiedy ktoś na polityków powie „łobuzy”.

Nie chcę odwiedzać dziadka przy grobie. Chcę odwiedzać go na co dzień, w moich myślach. Tam pachnie wodą kolońską Brutal, drapie w policzek dwudniowym zarostem i całuje w czoło na pożegnanie. Tam jest żywy.

 

LECZ CHOĆ WSZYSTKIEGO DOSTATEK, DRĘCZY NAS NUDA I TRWOGA

 

A jednak co roku towarzyszę w rodzinnych eskapadach grobbingowych. Nie chcę sprawiać przykrości bliskim. Chcę być wtedy z nimi, wspierać ich w tęsknocie i bólu, które jak odruch bezwarunkowy, uruchamiają się na widok kawałka lastryko.

I kiedy stoję tak pośród ludzi krzątających się wokół grobów niczym mrówki wokół martwego świerszcza, jest mi źle. Smutno i cholernie samotnie. Czuję, że nigdy nie będę i nawet nie chcę być częścią tej tradycji, której chyba nie rozumiem, bo nawet jeśli kiedyś miała jakiś duchowy wymiar, dziś już go nie ma, dziś stała się częścią lajfstajlu ludzi o małomiasteczkowo-wielkomiejskiej mentalności. Jaki lajf, taki grobbing.

Przyjść, pokazać się, pokazać jak, co i za ile. Zaznaczyć jak pies swoją obecność, zapalić wsad, klepnąć zdrowaśkę, klepnąć nagrobek, spierdolić do domu na gorący rosół. Ewentualnie dostojnie przystanąć, zadumać się, zapłakać i uciec, uciec czem prędzej, bo przecież zbyt długie przebywanie wśród zmarłych grozi depresją oraz i jak również załamaniem. Nerwowym takim. A xanax czeka na szklanej półce za szklaną szybką w szklanym domu.

 

KTO MŁODY ODWIEDZA GROBY, JUŻ NIGDY NA ŚWIAT NIE WRÓCI

 

Lubię za to szwędać się po cmentarzu sama, wieczorem, najlepiej w Zaduszki, kiedy ludzi jest już trochę mniej, a nad grobami anonimowych Kowalskich, Nowaków i Wiśniewskich unosi się łuna światła bijąca od kolorowych zniczy. Stare cmentarze nocą wyglądają pięknie.

Lubię wdychać zapach stopionego wosku, więdnących kwiatów, jesiennego dymu palonych liści i tworzyć w głowie historie ludzi, których już nie ma. Czy Matylda Zawistowska, ur. 30 listopada 1918 r., zm. 16 czerwca 1939 r. zdążyła się zakochać? Czy wiedziała, że grozi nam wojna? Czy skończyła szkołę? Czy cierpiała, odchodząc? Widzę Matyldę w białej sukni do ziemi i w kapeluszu, jak przechadza się wśród kieleckich kamieniczek, trzymając pod ramię młodzieńca, wiek nieokreślony, jego twarzy też nie potrafię sobie zwizualizować, ale ją widzę, bardzo dokładnie, widzę jej rozwiane, długie loki, delikatny uśmiech i ciemne, brązowe oczy, przygaszone, smutne, ona już wie, że umiera.

I tak sobie spaceruję, kolekcjonując dusze i historie, odpalając na grobach moich bohaterów knoty, które zdążyły zgasnąć.

 

BO KTO NIE BYŁ NI RAZU CZŁOWIEKIEM, TEMU CZŁOWIEK NIC NIE POMOŻE

 

No i Halloween. Nie rozumiem ludzi, którzy uznają to święto za potwarz dla naszej tradycji i kultury. Owszem, zachodni styl świętowania kompletnie różni się od naszego, odrobinę śmierdzi kiczem i jakimś takim brakiem refleksji, ale jest w tym radość, jest rodzinne święto, podczas którego rodzice ze swoimi pociechami łażą od domu do domu i proszą o cukierki. Jest w tym wszystkim pewien luz, którego brakuje nam tu, w Polsce.

Zamiast stać przy tych grobach i przez pięć godzin pucować plamki na lastryko; zamiast wydawać 500 zł na największe wieńce i najbardziej oczojebne znicze; zamiast wreszcie latać od grobu do grobu jak suka z cieczką, spotkajmy się całą rodziną przy wspólnym stole, wyciągnijmy stare zdjęcia, znieśmy ze strychu rodzinne nagrania i wspominajmy tych, których nie ma, wspólnie – razem ciesząc się, dumając, tęskniąc i bawiąc.

Trudne, prawda? Łatwiej spotkać się na pięć minut przy grobie, robiąc zbolałą minę i snując podejrzenia który znicz od której ciotki. I dlaczego znowu taki mały.

 

*Treść poszczególnych nagłówków stanowią cytaty z „Dziadów” Adama Mickiewicza. Po kolei: 1. „Dziady. Cz. I”, 2 i 3. „Dziady. Cz. II”.

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • Weronika Kwiatkowska

    Czy to po raz kolejny nie jest święto dobrych pozorów? Sztucznego obściskiwania się, ronienia łez nad grobami ludzi, których doceniamy dopiero po śmierci.. Łatwiej wystać kwadransik nad grobem tych, którzy odeszli, niż wysilić się, zaprosić na obiad i budować relacje z tymi, którzy wciąż mają się dobrze. Trochę obłudne, trochę straszliwie smutne.

  • Czytajac wstep na facebooku pomyslalam „zaraz, czy ona nie przesada?”. Po przeczytaniu calego tekstu oczywiscie w pelni moge sie pod nim rowniez podpisac. Szczegolnie pod ostatnimi slowami. Latwiej zrobic z siebie cmentarianke niz wyciagnac pudelko ze zdjeciami w rodzinnym gronie.

  • Jarek Kraśniewski

    Malwino, choć zazwyczaj zgadzam się z Twoim światopoglądem, tym razem niestety poruszyłaś temat, do którego wydaje mi się, że brakuje Ci jeszcze pewnego życiowego doświadczenia by w pełni zrozumieć to po co człowiek odwiedza bliskich na grobach, po co zapala świeczkę, choćby to był tylko wkład wymieniany w zniczu stojącym na grobie już od zeszłego roku. Mówisz o dziadku, zatem zakładam, że nie zmarł Ci jeszcze nikt z bliższych Ci osób, nikt czyja nagła nieobecność na tym świecie wywróciła Twoje życie do góry nogami. Dziadków kochamy, ale zdajemy sobie sprawę że to dziadkowie, od dziecka jesteśmy uświadamiani, że dziadkowie umierają, gorzej jak przychodzi czas na rodziców, na rodzeństwo, na ukochaną osobę.
    Wtedy wizyta na cmentarzu staje się czymś więcej… choć cmentarze w tej formie jaką u nas się przyjęło nie są w pełni tym co osobiście popieram, ale jest to miejsce kontemplacji, ten kamień, to miejsce gdzie leżą prochy bliskiej nam osoby daje poczucie bliskości, gdzie rozmawiamy z bliskimi, gdzie możemy się wyciszyć.

    Zgodzę się jednakże z tym, że święto zmarłych nie jest tym czym powinno być, zniszczono je komercją i ludzką próżnością, tak jak wszystkie inne święta.

    • Jak widać, każdy odbiera ten tekst po swojemu. Widzę, że sporo ludzi podchodzi do niego bardzo personalnie. Zwłaszcza osoby, które straciły rodziców.

      Przeczytała go też bliska mi osoba. Moja ciocia, siostra mojej mamy. 34 lata, jest zaledwie 4 lata starsza ode mnie. W ciągu ostatnich czterech lat straciła oboje rodziców. I powiedziała, że się w pełni zgadza. Więc są ludzie, do których to, co piszę, trafia. Rozumiem, że nie do wszystkich i nawet tego nie oczekuję.

      Pozdrawiam.

      • Agnieszka Hirsz-Przybylska

        No właśnie. Moja mama umierala na raka, gasla w oczach, przestała mnie już poznawać a jej agonia to byl koszmar nie do opisania. Moj tata chodzi na jej grób codziennie (najwiekszy nagrobek z możliwie najlepszymi bajerami) a jakos za jej życia to nie mial dla niej tyle czasu. I po co ta obłuda.. ludzie stawiaja nagrobki dla siebie samych bo przecież zmarłych to nic a nic już nie obchodzi:) Ja grób mamy odwiedzam rzadko bo po co odwiedzać grób… wole w sercu odwiedzac mamę codziennie:)) takze Malvina- zgadzam sie z Tobą.

      • Malwina

        Gdyby wszyscy się z Tobą zgadzali, nie byłoby w Tobie nic wyjątkowego. Tak więc wywołujesz Malwinko często poparcie oraz podziw dla tego jak trafnie i dowcipnie umiesz wszystko ująć, czasem natomiast poczucie buntu, sprzeciwu i powód do rozmyślań i dyskusji:P

    • Malwina

      Wspaniale napisane.

  • anna baron

    Nie wiem w sumie, czy mam wchodzić w jakąś polemikę, bo mnie to totalnie lata, jak kto wspomina bliskich zmarłych, no ale nie rozumiem, dlaczego wszystkie te sposoby miałyby się wykluczać. Jakkolwiek potępiam grobbing, wymuszone spacerki na cmentarz i szpanowanie kiczowatymi zniczami, tak ja wiem, że zawsze będę chodzić we Wszystkich Świętych na grób dziadka, a później pewnie innych dziadków, a jeszcze później prawdopodobnie rodziców i położę na nich zapalony znicz. Z kilku powodów. Po pierwsze lubię tę tradycję taką jaka jest, pomijając to wszystko, w co ubrali ją ludzie. W dupie mam, że dla kogoś znicz to zaznaczenie swojej własnej pobożności, stanu majątkowego, czy co tam jeszcze kto chce zaznaczyć. Dla mnie ma wymiar symboliczny, zapalam płomień, pamiętam o człowieku, który odszedł. Po drugie, wiem, że akurat te konkretne osoby chciałyby, żeby na ich grobach znalazł się znicz i wiązanka kwiatów, przynajmniej raz do roku. To byli tradycjonaliści, a ja nie zamierzam ignorować ich woli, bo oni już nie żyją, a ja jestem nowoczesna. No i jest jeszcze jeden aspekt… to jest piękne. Przecież ten cmentarz nie był by tak cudownym miejscem do spacerów i kontemplacji w zaduszki, gdyby nie ludzie, którzy dzień wcześniej zapalili znicze. Na koniec: Konfrontacja z miejscem spoczynku zmarłych nie przeszkadza mnie i mojej rodzinie się spotkać i wspominać. Idziemy do jednej babci i przy obiedzie wspominamy, idziemy do drugiej babci i przy kawie wspominamy, trochę ze smutkiem, trochę z rozrzewnieniem, trochę z radością, bo to w końcu dobre wspomnienia, takie się zapamiętuje i przywołuje. Nie przeszkadza mi to też w Halloween się bawić. Krótko mówiąc, nie widzę konfliktu między dynią a zniczem.

  • antyneutrino

    Podzielam Twoje odczucia co do piękna cmentarzy w Zaduszki. Ich zapach jest niepowtarzalny, zawsze drażniło mnie, że nikt z mojego otoczenia nie potrafił zrozumieć o co mi chodzi, kiedy mówię o tym zapachu. „Zapach jak zapach. Wosk”. Dla mnie tego dnia to coś więcej niż wosk.
    Co do reszty tekstu zgadzam się z Tobą częściowo. Ja lubię odwiedzać groby. Lubię sobie usiąść i pomyśleć. W ciszy, w spokoju. Zatrzymać się na chwilę. Lubię to robić, ale (i tu jest ta część z która się zgadzam) nie wtedy, kiedy alejką obok spaceruje mentalna Grażyna z dwiema córami w kurtkach z Zary, co „zjechały do domu” na święta i robią cmentarny „fashion week”, rozglądając się i oceniając inne stylóweczki. I taka sytuacja w co drugiej alejce. Nowe kurtki, buty, szale, futra. Wszystko nowe, tylko zawiść ta sama od lat. Nie znoszę tych odpustowych ozdób, wielkich zniczy, kto więcej przyniósł, a kto droższe. Szczerze mnie to obrzydza. Ale jeżeli chociaż jedna osoba na sto, która w codziennym kieracie nie ma czasu na chwilę zadumy, w tym dniu zwolni i pomyśli o bliskich, to to święto ma sens.
    Co do Halloween, w takiej wersji w jakiej przedstawiasz jest całkiem sensowne. Niestety z mojego doświadczenia wynika, że póki co, Halloween dla Polaków oznacza jedynie zrobienie lampionu z dyni, wymazanie twarzy czymś białym, potarganie włosów, wrzucenie foty na fejsa z milionem hasztagów, żeby każdy widział, że się bawią, przekonanie o swojej zajebistości i napierdzielenie się w trzy dupy z innymi umazanymi na biało twarzami. To jest kicz i jestem temu przeciwna.

  • Gorzej jak cała Twoja rodzina lub większość z nich ukryta jest właśnie pod chłodem tych zimnych płyt. Kiedy następuje w Twoim życiu moment, że nie wpadniesz do nich na gorący rosół bo jedyne co możesz zrobić to dotknąć zimnej płyty i zapłakać. Zgadzam się w pełni z moim przedmówcą odwiedzanie grobów może zrozumieć ktoś kto stracił kogoś naprawdę bliskiego, tak bliskiego, że śmierć wywróciła życie do góry nogami. Wiesz po śmierci rodziców wpadałam do nich na „herbatkę” na cmentarz od tak posiedzieć… bo nie było już ciepłej herbatki. Cmentarz wtedy może stać się miejscem gdzie kontemplujesz przemijanie. Gdzie spotykasz się z osobami, których brak powoduje, że w Twoim życiu powstała ogromna wyrwa, która musi się z czasem zasypać. Osobiście nie lubię grobbingu ale w tym roku sama zadbałam o to aby być… aby zaznaczyć swoją obecność, choćby dlatego, że wiem, że dla nich to miało znaczenie.

    • Odpowiem tak, jak napisałam powyżej.

      Widzę, że sporo ludzi podchodzi do tego tekstu bardzo personalnie. Zwłaszcza osoby, które straciły rodziców.

      Przeczytała go też bliska mi osoba. Moja ciocia, siostra mojej mamy. 34 lata, jest zaledwie 4 lata starsza ode mnie. W ciągu ostatnich czterech lat straciła oboje rodziców. I powiedziała, że się w pełni zgadza. Więc są ludzie, do których to, co piszę, trafia. Rozumiem, że nie do wszystkich i nawet tego nie oczekuję.

      Pozdrawiam.

  • ola

    jak mówi Pismo Święte „zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź
    i głoś królestwo Boże!” , chodzi o to aby grób był miejscem refleksji a nie niezdrowego kultu. z tym się zgadzam, bo nie chodzi o tony chryzantem i bombiaste znicze. najważniejsza jest modlitwa, bo tylko ona moze tym duszom pomóc realnie. żaden pomnik, żadne pielgrzymki do grobu i inne zabiegi nic nie dają. nalezy to rozgraniczyć. wizyta na cmentarzu ma zadanie memento moris i zastanowienie się jak żyć, aby umrzeć i trafić tam gdzie jest Królestwo Boże. co do Halloween i tego ich rzekomo „radosnego świętowania” to wystarczy bliżej się przyjrzeć a nie ma to nic wspólnego z żadną radością, bo to święto okultystyczne, gdzie składane są ofiary z ludzi. to kult demonów, to całkowite odwrócenie wartości bliskich nam. może opakowane jest to w piękny papierek, ale w środku jest zgnilizna.

  • Kiedyś, całkiem nie tak dawno, podzielałem opisane emocje. Teraz z powodzeniem łącze jedno i drugie. Grobbingowe zapalanie świeczek i rodzinne oglądanie zdjeć. Nie chodzę na cmentarz tylko odwiedzam tych co odeszli. Zresztą nie tylko raz w roku, od święta ale ot tak bez okazji. A halloween to zupełnie nie na ten klimat.

  • S.

    Też lubię spojrzeć na nieznane groby i podumać kim ta osoba była i jakie było jej życie. Jest to trochę wyższy poziom refleksji w przeciwieństwie do użalania się nad zmarłą bliską osobą.

  • animus

    A kto mówi, że ważniejszy? U mnie w rodzinie jakoś te święta są nawet bardziej rodzinne jak Boże Narodzenie, bo wszyscy po odwiedzinach grobu dziadka idziemy do babci.. to jaki masz system wartości zależy przecież od Ciebie, co ię obchodzą inne osoby?

  • Przykro mi, że straciłaś mamę. Nawet sobie nie wyobrażam, jak trudne i bolesne to musi być.

  • Wiesz, ja to Ci współczuje. Że czujesz mus, że widzisz tylko kamień, że tym gardzisz, że nie znasz tradycji w tym wyciszonym i przepełnuonymi wspomnieniami – własnie przy grobach albo tuż po wizycie na nich, przy kawie – kształcie.
    Że się z Tobą nie zgadzam to raczej jasne.

    Ale mnie do tego dnia szacunku i umiejętności przeżywania nauczyli dziadkowie. Ci sami u których dzisiaj bylam. Na cmentarzu. Byłam u dziadkow. A nie obok kamienia.

    • Gardzę? Nie znam tradycji? Bardzo daleko posunięte oskarżenia.

      Tradycję znam bardzo dobrze, bo – podobnie jak Ciebie – nauczyli mnie jej dziadkowie, którzy już nie żyją. I za każdym razem kiedy ich (a zwłaszcza dziadka, z którym byłam bardzo zżyta) wspominam, przeżywam to bardzo mocno. Bo mi ich brakuje. Bo pozostawili po sobie ogromną wyrwę, pustkę, której nic nie wypełni.

      Każdy przeżywa śmierć bliskich na swój sposób i każdy wspomina ich później na swój sposób. Ja nie robię tego na cmentarzu podczas Wszystkich Świętych, bo za bardzo rozprasza i mierzi mnie to, co często widzę dokoła: rewie mody, wyścig na znicze, pędzące tłumy, które nie potrafią się zatrzymać… O tym właśnie jest mój tekst.

      Rozumiem, że każdy żegna/wita się ze zmarłymi bliskimi inaczej, że to bardzo indywidualna kwestia. Rozumiem zadumę, spotkanie przy rodzinnym grobie i rozmowę. Nie rozumiem pędu, zaliczania grobów i wyścigu na to, kto kupi największy znicz/wieniec. I I o tym jest ten tekst. Napisałam w nim o sobie: jak ja to widzę i jak ja to przeżywam. I wysnułam wnioski ze swoich obserwacji – zadbajcie o tych, którzy wciąż są tu z Wami i wykorzystajcie te święta, by się znów zbliżyć z rodziną. Tylko tyle.

      • To nie są oskarżenia. To są wnioski po tekście, który zaczynasz słowami „Nienawidzę”, w którym piszesz o niechęci i bezsensie chodzenia na cmentarz.
        Nie było moim celem obrażanie Cie czy pouczanie czy oskarzanie.
        Ja Ci współczuję że z taką niechęcią podchodzisz do tego dnia. Ze skupiasz się na otoczeniu bardziej niż na tym po co on jest. I że ta tradycja której nauczyli Cie dziadkowie nie ma w sobie chociażby szacunku że doprowadziła Cie do nienawiści i postrzegania grobu jako kamienia z którym nic Cie nie łączy.
        Ale ok.
        Różnice tworzą barwnosc naszego społeczeństwa.

      • animus

        A moim zdaniem ludzie za bardzo przeżywają innych i to co kto robi. To zawsze było dla mnie np. najzabawniejsze. Co mnie obchodzi kto jaki wieniec niesie? A niech niesie i największą wiechieć jaką dostał na rynku, skoro to go uszczęśliwi. To samo co kto założył. Czy nowe, czy stare, po co zwracać uwagę na tak bezsensowne rzeczy? Ty jesteś z tych, dla których nagrobek nie jest istotny i mogłabyś mieć dziadka rozsypanego po łące i było by ok. A widzisz niektórzy chcą chociażby odnaleźć ciało zaginionego, by móc go pochować i zapalić świeczkę. Ile ludzi tyle opinii, jednakże Twoją wypowiedź odbieram za zbyt złośliwą. Dlatego, że przecież ludzie się spotykają rodzinnie w ten dzień i to nie jest nic niezwykłego. I wyobraź sobie, że są osoby, które dbają o nagrobki również w ciągu roku. Doglądają, czyszczą, bo jest to dla nich ważne. I nie powinno się z tego kpić. A Ty to robisz.

  • Malwina

    Tradycja odwiedzania grobów jest związana raczej z szacunkiem do miejsca pochówku, zapalenie znicza symbolizuje światło wieczne… i do tego oczywiście modlitwa. Poza tym jest motywacją do tego, aby o to miejsce zadbać. Dobrze spotkać się w gronie rodzinnym, powspominać i pooglądać zdjęcia, ale jedno nie wyklucza drugiego. Ja znam wielu ludzi, którzy stracili naprawdę bliską osobę: dziecko, rodzica, męża, żonę… Oni na początku dzień w dzień odwiedzali grób, choć dusza jest przecież gdzie indziej, a wspomnienia tylko w naszej głowie… Mieli tak ogromną potrzebę i przesiadywali tam godzinami. Myślę, że nie zrozumie tego nikt, kto bliskiej osoby nie stracił. Tu nie chodzi o pokaz mody, wielkość wieńca i oczojebność świecy… Tu chodzi o coś więcej.

  • Wiki

    Taaak… Wszystko co z zachodu to lepsze… Szkoda ze nikt nie potrafi tego wypośrodkować i pogodzić wszystkich…

  • Brzeska

    ma to samo, zwłaszcza wieczornego chodzenia po cmentarzu. Znacznie łatwiej odczuwać i pamiętać przy świetle świec i zapachu tych już wypalonych każdego innego dnia roku.Jest spokojniej. Większa możliwość refleksji. Tej prawdziwej, a nie tylko byleby odbębnić swoje przy grobie rodziny

    • Nikano

      Czytasz mi w myślach, droga Pani :)

  • Salvado

    święto bigotów nic więcej, może brzoskwinie do tego?

  • Dominika Dobrowolska

    Zazwyczaj chodzę na cmentarz samotnie, ewentualnie przyjmuję do towarzystwa przyjaciółkę, która pomilczy razem ze mną. Robię to po siedemnastej, gdy nad cmentarzem unosi się łuna, którą widzę z daleka. Tym razem było inaczej. Moja babcia zawsze punkt czternasta musi być na cmentarzu, bo wtedy przechodzi procesja, podczas której ksiądz święci groby. Sama nie rozumiem tego zwyczaju, ale obiecałam babci, że w tym roku wybiorę się razem z nią. Ma troje dzieci, ale żadne z nich nie pokwapiło się, by zapytać mamę, czy nie pragnie towarzystwa. Poszłyśmy, zmarzłam okrutnie, gdy przez półtora godziny byłam tłem dla granitowej płyty. Byłam na grobie dziadka, którego kochałam ponad życie, którego wspomnienie blaknie w mojej pamięci i wiesz co? Jedyne, o czym myślałam, to by w końcu dać mi chwilę ciszy. Bo siostra dziadka z mężem siostrzenicy szwagra dyskutowała, kiedy to zmarła wnuczka pani sąsiadki. „W listopadzie?” „Helena, co Ty gadasz?! W grudniu przecież! Najpierw Agnieszkę pochowali!”. Myślałam wtedy o tandecie płynącej zewsząd. Na to, kto lepiej przystroi grób i postawi lepszy nagrobek. Trochę jak z Walentynkami. O zmarłych powinno się dbać cały rok, nie tylko raz, od święta. W tamtym momencie powinnam przecież myśleć o dziadku. Nie potrafiłam tego zrobić. Poświęciłam mu myśli dzień wcześniej, gdy samotnie z babcią wyciągnęłyśmy pudła pełne czarno-białych zdjęć. Wspominałyśmy, usłyszałam kolejne rodzinne historie, milczałam razem z babcią ze łzami w oczach. I myślę, że to o wiele piękniejsze, niż postawienie pustego znicza.

  • Malvina, ja rozumiem,
    co chciałaś powiedzieć, tworząc ten tekst (jak zawsze pięknie napisane) więc mój komentarz
    będzie bardziej ogólny, odnoszący się do wszystkich ‚a po co?’
    Mnie też rażą pewne rzeczy dziejące się na cmentarzach 1
    listopada. Zawsze mnie raziły. Ale to tylko od nas zależy, jaki
    wymiar będzie miało to święto dla nas. Prawda jest taka, że nie
    zawsze potrafiłam skupić się nad grobami bliskich tego dnia (piszę
    w czasie przeszłym, bo o 4 lat mieszkam w UK i nie jeżdżę do
    Polski na Święto Zmarłych). Czasem było za zimno, czasem
    denerwował mnie gwar rozmów (tak, gwar rozmów w ten niby pełen
    zadumy dzień), a czasem po prostu myślami byłam gdzie indziej.
    Ale… Ten dzień ma sens. Tak samo jak Dzień Matki, Ojca, Święta
    Bożego Narodzenia (czy nawet niech będą te Walentynki, co tam).
    Nie cierpię kiczu i komercji, których w te dni pełno, ale
    przymykam na to oko, bo czasem człowiek potrzebuje sobie
    ‚przypomnieć’. Że warto byłoby spędzić trochę czasu z bliskimi,
    kupić kwiatek, prezent, odgrzebać te zdjęcia bliskich, którzy
    odeszli. To tradycja, a przecież tradycja buduje też nasze
    wspomnienia z dzieciństwa, które tak pielęgnujemy (wiem, nie
    wszystkie i nie wszyscy), a potem dalej chcemy przekazywać dzieciom,
    przynajmniej część znich. Gdyby powyrzucać wszystko, co nam się
    zrobiło komercyjne, to niewiele by tego zostało. Jeśli więc kogoś
    rażą kosmiczne wieńce (mnie), to niech stara się na nie nie
    patrzeć (ja tak robiłam, albo miałam z nich ubaw). Jestem
    przekonana, że dziadek, babcia, czy inny ktoś bliski, kto kiedyś
    też być może śmiał się z oczojebnych zniczy tego dnia,
    doceniłby nasz wysiłek i fakt, że przyszliśmy. Mimo, że nam
    zimno, burczy w brzuchu, czy ciocia Zosia piszczy, że ‚taki kawaler
    się z ciebie zrobił’….

  • Aneczka

    Malwina, zupełnie nie w temacie wpisu, ale taki pomysł mi przyszedł do głowy, takie pragnienie, hehe. Wiem, że jesteś blogerką; piszesz, Pisarką.
    Ale… myślałaś, żeby robić vlogi? Serio, z Twoim charakterem/charyzmą vlogi robiłyby większą robotę niż blog no i mogą być świetnym uzupełnieniem. pozdro 1000

  • Joanna Rajecka

    Podstawowe pytanie jakie każdy powinien sobie zadać to czy bliski zmarły chciałby aby odwiedzać jego grób. Skoro dziadek, babcia, tato, ciocia odwiedzali groby swoich bliskich było to dla nich ważne, to dla mnie to oznacza, że również odwiedzanie dziś ich grobów byłoby dla nich ważne. To po pierwsze. A skoro lubisz sama szwendać się wieczorem po cmentarzu i myślisz o tych z przypadkowo spotkanych grobów to sama sobie odpowiedziałaś na pytanie: „po co ?”. Nie wszyscy pamiętają Twojego dziadka jak Ty, ale przyjdzie kiedyś ktoś obcy pomyśli o nim jak Ty o tych obcych osobach, których groby napotykasz. Pomyśli może zapali świecę może pomodli się. Cmentarz jako miejsce pamięci jest bardzo potrzebny, Ty wspomnisz dziadka nad pomidorówką a ktoś inny idąc na spacer napotykając jego grób. Jakby tak patrzeć w sposób w jaki Ty to opisujesz to wszytko można by negować i zasadność Wigilii- gdzie na co dzień się kłócą nie mają czasu za to ze sztucznymi uśmiechami 24.12 siadają do kolacji na prezenty kasę wywalają, i zasadność Walentynek Wielkanocy 1 maja itd….

  • Joanna Rajecka

    P.s. Dane mi było kilka dni temu natrafić przypadkowo na piękny poniemiecki cmentarz. Niektóre nagrobki nad wyraz dobrze zachowane. Nie znałam tych osób, ale zatrzymałam się podumałam nad ich życiem szczęściem nieszczęściem, pomodliłam. Bo cmentarz to miejsce pamięci również i tych których nie ma już kto wspominać z żywych….

  • POJEDYNCZA pojedyncza.blog.pl

    Każdy ma prawo wspominać bliskich zmarłych tak, jak mu się podoba. Jeden woli pomilczeć nad grobem, drugi woli posiedzieć w domu i wziąć do ręki przedmioty należące do Zmarłego albo pójść na spacer w jego ulubione miejsca, a inny odwiedza zmarłych w swoim sercu, nawet gdy właśnie jedzie tramwajem. Nie warto dywagować, czyj sposób jest lepszy, bo to osobista sprawa.
    Inna kwestia to fakt, że to, co się dzieje 1-2 listopada, ma w sobie nieprzyzwoicie dużo z komercji i lansu. Już samo rozpaczliwe i nerwowe szukanie miejsca parkingowego wśród tysięcy aut skutecznie zabija wszelką zadumę i refleksję. A potem okazuje się, że ktoś przez noc gwizdnął piękny wieniec, zapałki nie chcą się zapalić i w ogóle zimno okrutnie. I do tego kuzynka ma modniejszy płaszcz. Więc zmarli schodzą na dalszy plan całej imprezy…

  • Kamil

    Malvino! Od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga, cofnąłem się trochę do początku i zacząłem od nowa – tak jakby przeżyć każdą historię w określonej chronologii ale po mojemu, z własnymi emocjami.. Jestem Twoim fanem, lubię Ciebie czytać, jesteś tak „prosto życiowa”, nazywasz rzeczy po imieniu i wydaje mi się, że jesteś prawdziwa w tym co piszesz. Cenię Twój krytycyzm i lekkość mówienia o sprawach ciężkich.
    Po przeczytaniu tego wpisu miałem mieszane uczucia, nigdy na to tak nie patrzyłem, ale zwróciłaś mi uwagę na pewną kwestię jakie maski ludzie zakładają zależnie od sytuacji. Akurat 1 listopada mam urodziny, sztucznie jest gdy przy grobie każdy składa uścisk dłoni i składa życzenia, za plecami szydząc.
    Tekst w 100% popieram i mogę się pod Nim podpisać ;)