Pożar

– Zajaramy? – pyta K., wyciagając w moją stronę paczkę papierosów.
– Zajaramy – odpowiadam, sięgając po marlboro lajta.

I tak siedzimy i palimy, patrząc, jak jego dom płonie.

 

Godzina wcześniej

 

Telefon do pracy. Czy to pan Nowak? Zamieszkały przy ulicy Jagiellońskiej 45 mieszkania 19? Taka sytuacja. Wybuch gazu. Pożar. Nie ustalono jeszcze, kto przebywał w budynku. Żona? Dzieci? My nic nie wiemy. Proszę przyjechać na miejsce zdarzenia.

Gorączkowe wybieranie numeru żony. Głucha cisza. Jak się potem okazuje, telefon jej padł. O ironio. Dzieci powinny być w przedszkolu, Zuzka je miała zawieźć przed pracą. Jaki jest numer do przedszkola?! K. nerwowo scrolluje palcem po ekranie telefonu. „Tęczowe przedszkole”? „Domowe przedszkole”? Pod „T” czy „D” szukać? Kurwa mać! Telefon upada na podłogę. Uspokój się. Jest. „Puchatek. Przedszkole”. Rozmowa trwa 30 sekund. Bliźniaki są bezpieczne. Bawią się. Dziś odbierze je babcia ze względu na wyjątkowe okoliczności. Dobrze. Dziękujemy za informację. Dziękuję, do widzenia. Do widzenia.

Dłoń nadal się trzęsie, ale on już spokojniejszy. Zuzce na pewno nic się nie stało… Zuzka na pewno…

– Mama? Tak, mamo, nie mam czasu rozmawiać, proszę odbierz bliźniaki z przedszkola o 16. Zajmij się nimi. Przyjedziemy do Ciebie z Zuzką wieczorem. Chyba będziemy musieli zostać na noc. Jakaś awaria czy coś… Jadę do adeemu właśnie. Prądu prawdopodobnie nie ma, a jak bez prądu z dwójką dzieci? No, to świetnie, dziękuję. Widzimy się.

Matka mieszka na drugim końcu miasta. Jest szansa, że do wieczora się nie dowie. Problemy z sercem ma, nie można jej denerwować.

Do Zuzki dzwoni po raz drugi już z samochodu. Telefon wciąż milczy, więc pisze chaotycznie na fejsie. „Zuzka, dom nam się pali. Oddzwoń ”. Po siedmiu minutach odbiera połączenie z zastrzeżonego numeru.

– Kuba! Co… ty mówisz?! Chryste, telefon mi padł, spotkanie u klienta… Jak to się pali, co się pali? Kuba!
– Wybuch gazu był, powiedzieli, że cały blok się pali. Więcej nic nie wiem. Jadę tam.
– …
– Jesteś?
– Jestem.
– Dojechałem. Wszystko płonie.
Jęk. Długi, przeciągły. Przechodzący w szloch.
– I co my teraz zrobimy, Kuba?
– Jak, co zrobimy? Żyjemy dalej.

 

5 minut temu

 

Biegnę pod płonący blok. To druga strona ulicy. Dzwonię do Kuby.

– Jestem tu – rzuca do słuchawki. – Zuzka już jedzie, dzieciaki są w przedszkolu.
– Tak się bałam…
– Wiem. Jesteśmy cali i zdrowi. A stąd rannych ludzi wynoszą.
– Zaraz będę.
– Dziękuję.

 

Teraz

 

No więc siedzimy na krawężniku i palimy marlboro. Strasznie nie lubię tych papierosów, nie lubię nawet palić, ale w zasadzie co innego nam w tym momencie pozostaje? Trzeba czymś zająć dłonie. Nikt nie zginął, ale przepadło wszystko. Patrzę na Kubę i zastanawiam się, jak on może być tak spokojny?

Nawet nie zdaję sobie sprawy, że pytam go o to, dopiero dźwięk własnego głosu wyrywa mnie z odrętwienia. Kuba milczy dłuższą chwilę, gasi papierosa, wciskając go w dziurę między chodnikiem i krawężnikiem i mówi:

– To rzeczy, mała. Dziś są, jutro ich nie ma. Lepiej się do ludzi przywiązywać, o tak – Kuba mnie obejmuje, a ja zaczynam ryczeć.

I tak siedzimy, czekając na Zuzkę. Uśmiechnięty facet, któremu się jara chałupa i płacząca baba ze smarkiem na twarzy.

Fuck logic.

 

Fot. Iarlaith McNamara, pexels.com

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • m0gart

    Plastyczne aż do bólu.

  • Nycza

    Tego mi było trzeba, dziękuje

  • letmerollit

    Troche w temacie- właśnie wrocilam z weekendu i o zastaje? Okradzione mieszkanie, cala bizuteria (wartosc przede wszystkim sentymentalna, pamiatki po roznych osobach) poszla w cholere. Tylko nie potrafie na razie pomyslec o tym, ze to tylko rzeczy. Chyba jeszcze za wczesnie.

  • Przykre, ale mocne story. Opowiedziane tak, że czyta się jednym tchem, aby jak najprędzej dowiedzieć się czy wszystko ok.

  • Na prozacu jakiś… ;) W takiej sytuacji i tak się nic nie da zrobić, ewentualnie wehikuł czasu.

  • Nie znam tego mężczyzny, a już go uwielbiam… Bez sensu jest przywiązywać się do rzeczy, one nic nie znaczą. Nabierają znaczenia dopiero gdy wiążą się ze wspomnieniami, a wspomnień nigdy nam nikt nie zabierze. Przedmiot się zniszczy, spłonie, wspomnienia pozostaną w nas na zawsze… Liczy się to, że nikomu nic się nie stało, on i jego bliscy są bezpieczni, wciąż są razem i mają miłe wspomnienia związane z tym domem. Poza tym.. to też tylko 4 kąty, a Dom(ten, przez duże D) to nie cztery ściany, a osoby, które go tworzą. Facet z odpowiednim podejściem do życia daleko zajdzie. Wie w życiu co jest ważne. Ludzie, nie rzeczy czy pieniądze.

  • Rzeczy łatwozbywalne – do nich nie warto się przywiązywać. Nawet do domu.

  • pietruszka

    „Don’t put your trust in walls, cause walls will only crush you when they fall” :)