Spotkanie autorskie i „Lukier” w Wyborczej

Kochani! Na wstępie pragnę podziękować wszystkim, którzy byli obecni wczoraj na spotkaniu autorskim w Warszawie albo oglądali je online na Facebooku. To było cudowne doświadczenie, które na pewno będę jeszcze długo wspominać i o którym nie zapomnę aż do śmierci, tak mi dopomóż buk i kosodrzewina. Tymczasem dziś w „Gazecie Wyborczej” (tej papierowej i tej online) ukazała się rozbudowana recenzja mojej książki napisana przez uznanego krytyka literackiego, Dariusza Nowackiego. Bałam się tej jego opinii jak cholera, a okazuje się, że niepotrzebnie :) Przychylnie o „Lukrze” piszą też inni krytycy literaccy, czyli Kurzojady. Poniżej znajdziecie fragmenty recenzji – nie tylko tych Nowackiego i smakoszy przykurzonych książek, ale też nieco mniej znanych, co nie znaczy, że mniej ważnych – blogerów, publicystów, no ludzi, po prostu ;)

 

Dariusz Nowacki, Gazeta Wyborcza

 

Mimo że obie linie fabularne „Lukru” nie są oryginalne, w debiutanckiej powieści Malwiny Pająk (rocznik 1985) jest coś świeżego, a już na pewno zadziornego. Utwór jest rekomendowany przez wydawcę jako „odważny i ekstrawagancki”. I to nawet by się zgadzało.
(…)

Wspomniana nieoryginalność polega na tym, że Julia to postać przeflancowana ze „Ślepnąc od świateł” Jakuba Żulczyka. Ba! Mówiąca nawet Żulczykiem! Posłuchajmy: „Im dłużej mieszkam w Warszawie, tym lepiej rozumiem, dlaczego koks ma tu takie wzięcie. (…) Kimkolwiek byś był, cokolwiek byś robił, kokaina zawsze sprawi, że poczujesz się jak młody bóg”. Dokładnie te same rozważania snuł Jacek, główny bohater tamtej powieści – także „słoik”, który porzucił studia i wybrał drogę na skróty. Julia wydaje się bardziej ekonomicznie zdeterminowana, wszak dilerką dorabia do nędznej pensji barmanki. Żeby było zabawniej, do swoich klientów rozsianych po całej Warszawie jeździ środkami komunikacji zbiorowej. Od Jacka różni ją również to, że sama chętnie ćpa (ten trzymał się z dala prawie do samego końca) oraz że nie wikła się w żadne gangsterskie historie.

Powiedzieć, że opowieść o korpopaniusi Annie brzmi znajomo, to nic nie powiedzieć. Mniej więcej jedna trzecia popularnej prozy kobiecej opiera się na tym samym schemacie. Bohaterka ma wszystko: świetną, wysokopłatną pracę, fajnego męża (tu nawet młodszego od niej) i tak dalej, a jednak sens życia został gdzieś zagubiony. Pojawia się dojmująca pustka duchowa, kryzys się pogłębia, bohaterka dojrzewa do zwrotu biograficznego, zwrot następuje. Kropka.

Świeże w tej podwojonej opowieści o kobietach jest to, że bohaterki Pająk to heroiny silne i podmiotowe. Julia jest bardzo niegrzeczną dziewczyną, Anna po prostu rozsądną kobietą. Kiedy ta druga nabrała przekonania, że oddaliła się od męża (a może odwrotnie – on od niej), od razu zgodziła się na separację i w ogóle nie rozpacza. Żadnej kobiecej martyrologii! Julia z kolei jest święcie przekonana, że „miłość uzależnia, prędzej czy później staje się brudna, toksyczna, zła”. Powiada: „Wierzę w relacje bez zobowiązań”. W takiej też pozostaje. Żeby nie dać się mieszczańskim konwenansom – utrzymuje cielesny związek z transseksualną przyjaciółką („nie znam drugiej kobiety z tak wielkim kutasem”). 

(…)

 

Ciekawie ułożyła się tutaj – by tak rzec – myśl socjologiczna. Warszawa odmalowana na kartach tej powieści to miasto grzechu, w którym skumulowały się wszystkie okropieństwa późnego kapitalizmu. Kokaina jest tu wciągana masowo, a w kołowrotkach od rana do nocy biegają korposzczury. Ale alternatywy nie ma. 

(…)

Bohaterki Pająk bynajmniej nie są bezkrytyczne, nie upajają się stolicą jako miejscem nieograniczonych możliwości. Raczej nie mają złudzeń, w jakim świecie żyją. Obie kobiety twardo tedy stąpają po ziemi, a sama debiutantka – jeśli dobrze odczytuję jej intencje – głosi pochwałę gruboskórności. Sugeruje, że w niełatwym świecie (Warszawa naszej doby) zarówno imprezowiczki, jak i przedstawicielki solidnej klasy średniej przetrwają w jednym kawałku tylko wtedy, kiedy odrzucą na bok wszelkie sentymenty. Twardą trzeba być, z życia wyciskać frajdę jak sok z cytryny. To chyba puenta „Lukru”.

Wprawdzie skromne to przesłanie, ale powieści Malwiny Pająk – napisanej tyleż dowcipnie, co miejscami wulgarnie – nie godzi się lekceważyć. Debiutantka mówi nam coś ciekawego i względnie nowego, a to przecież wcale nie mało. 

Całą recenzję przeczytacie w dzisiejszym wydaniu „Gazety Wyborczej” i na Wyborcza.pl

 

 

Wojciech Szot, Kurzojady

 

(…)

Malwina Pająk doskonale radzi sobie z konstrukcją wciągającej, dynamicznej i wielowątkowej powieści obyczajowej. To, co z pozoru jest klasyczną opowieścią o życiu w wielkim mieście przeradza się u niej w opowieść o tożsamościach kobiet, sposobach ich kreowania i… marzeniach. Mnie szczególnie zaciekawił wątek konstruowania tożsamości, gdyż Pająk częstuje nas obszernymi fragmentami dotyczącymi seksualności bohaterek i nie jest to seksualność w pełni normatywna. Podobnie doskonale poradziła sobie z naturalnym, niesensacyjnym wprowadzeniem do powieści postaci transpłciowej. 

“Lola śpi w zsuniętej bluzce, spod stanika wystaje jej wkładka. Za pierwszym razem, kiedy wylądowałyśmy w łóżku, powiedziała, że nie zdejmie koszulki do seksu, dopóki nie zrobi sobie cycków”. I tyle, i jest tylko ciekawiej, a postać Loli ma po prostu w tej powieści sens, co nie jest takie częste, bo polska proza nie dość, że unika odmienności i zdaje się, że szczytem subwersji jest stereotypowo pokazana postać geja (bo lesbijki to już w ogóle są w tej prozie unikane), a tutaj mamy naprawdę wciągający wątek, który gra na stereotypach, ale ich nie tworzy. Ma Pająk sporą umiejętność konstruowania ciekawych bohaterów drugiego planu, ale bez nadmiaru ich obecności, czy nadmiernej charakterystyki. To cecha dobrych powieści sensacyjnych, że czytelnicy sami są w stanie odpowiedzieć na pytanie “jakim człowiekiem jest bohater” bez przesadnej egzegezy.

Gatunkowo jest to powieść obyczajowa i popularna, nie pomaga jej fakt, że autorka jest blogerką, bo wciąż funkcjonuje stereotyp, że blogi to coś gorszego, nie pomaga też fakt, że treści na blogu Malwiny Pająk bywają różnej jakości i choć prezentują dobry jak na blogosferę styl literacki, tak niektóre z prezentowanych myśli do najgłębszych nie należą. Tym bardziej “Lukier” jest dla mnie zaskoczeniem, bo to udana próba opowiedzenia o kobietach w wielkim mieście bez lukru, ale też bez nadmiernej sensacji czy uproszczeń. Oczywiście nie możemy od powieści obyczajowej wymagać akrobacji nad akcją – dwa równolegle prowadzone wątki w pewnym momencie się spotkają, ale… będzie po drodze sporo niespodzianek i przyjemności z lektury. 

Jak na debiut, to Pająk wybrała sobie wcale nie łatwy temat – wkraczając w sferę w literaturze wypełnioną stereotypami i pozaliterackimi uprzedzeniami, udaje się jej opowiedzieć coś prawdziwego. “Lukier” pokazuje jak trudne jest budowanie więzi międzyludzkich, jak one dzisaj wyglądają i choć mogłoby się wydawać, że będzie to opowieść dająca pocieszenie i nadzieję, to wcale tak nie jest. Nie oceniając, próbując z detalami ale bez ich nadmiaru opisać współczesność, Pająk daje nam wciągającą, feministyczną, subwersywną opowieść o nas z dużego miasta. Warto przeczytać bez stereotypów.

Sprawdźcie “Lukier”, bo w swoim gatunku i kategorii to naprawdę świetnie napisana literatura.

Cała recenzja – TUTAJ.

 

Anna Chlewicka, Fabryka Recenzji

 

Czytasz mniej więcej tak, jakbyś oglądała/ał dobrze zrobiony serial HBO. Jest scenariusz/ fabuła, są bohaterowie, świat ukuty z materii, w którą wierzymy. Nie możesz się oderwać, chcesz obejrzeć/ pffu! –  przeczytać do końca. Problem w tym, że dobrych seriali jest dużo, zapamiętujemy tylko niektóre. Nie wiem, czy książka „Lukier” debiutującej Malwiny Pająk  wydana przez Znak Literanova nie zniknie gdzieś w tłumie. A szkoda. Debiut jest całkiem niezły.

„Lukier” to nieprzesłodzone 360 stron polskiej opowieści o współczesnej socjecie, a dokładnie  warszawskiego korpo świata, gdzie „posiadanie” jest wyznacznikiem pozycji społecznej, a co za tym zwyczajowo idzie, nie determinuje poczucia sensu i szczęścia.

Dwie główne bohaterki to przykład na to, jak łatwo można popaść w pułapkę, gdy cele własne definiują inni.

(…)

Debiut zawsze bierze się na warsztat trochę inaczej. Niektórzy przymrużają oko na słabe strony i wyciągają te najmocniejsze, aby zmotywować pisarkę do dalszej pracy. Inni są zbyt krytyczni, jakby chcieli dać do zrozumienia, że to fach tylko dla najtwardszych.

Nie zachęcę, nie zniechęcę. „Lukier” czyta się bardzo dobrze, świat wykreowany jest wiarygodny, wciągający, historia nie jest błaha, autorka tworzy złożone postaci, wie, o czym pisze. Występuje tutaj natomiast pewna słabość, którą widać gołym okiem. To nadmiar… wulgaryzmów. Przeklina każdy, bez wyjątku. Czy to ceniony profesor, czy dilerka, czy bogata, wykształcona pracowniczka agencji reklamowej. Czasami, szczególnie w przypadku postaci kobiecych, język powoduje, że ujednolica je, zacierając cechy charakterystyczne. Jednym słowem, za dużo tego, i czasami nieumotywowane.

Książka oczywiście nie jest tak odważna i ekstrawagancka, jak zapowiada wydawca. Niemniej dużo w niej autentyczności, problemy są iście współczesne, utożsamimy się z bohaterkami zaproponowanymi przez Maliwnę Pająk, czy chcemy tego, czy nie.  Przecież takie właśnie  kobiety żyją obok nas, a może jesteśmy nimi my same?

Całą recenzję przeczytacie TUTAJ.

 

Czytaj książki

 

Kolejny świetny debiut. Ja wiem, że mamy dopiero połowę lutego, ale coś czuję, że ta książka uplusuje się na jednej z najwyższych pozycji na mojej liście 2019 roku… Spodziewałam się przekoloryzowanej, a jednoczenie typowo babskiej opowiastki. Myślałam, że tak jak w głośnych ostatnio filmach pewnego Pana, wszyscy naokoło będą ćpać, zdradzać i dbać tylko o swój tyłek, ale przeczytałam coś zupełnie i totalnie innego. Coś O WIELE lepszego. Jestem tą książką po prostu zachwycona i… halo… Gdzie druga część!? Gdzie ciąg dalszy losów Julki, Anki, Loli…?! (…)
Świetnie napisana, nie przekoloryzowana, odważna i prawdziwa. Zakochałam się w tej książce na zabój. I nie mogę przestać.

Profil Czytaj Książki znajdziecie TUTAJ.

 

Po co czytam

 

Czym „Lukier” Malwiny Pająk mnie przekonał? Językiem, historią, prawdziwością. Uwierzyłam autorce i to chyba najlepsza recenzja. Uwierzyłam, że życie Julki i Anki mogło się przydarzyć i na pewno jego elementy znajdą odbicie nie tylko na kartach książki. Bo to opowieść przede wszystkim o życiu. O niespełnionych oczekiwaniach, straconych szansach, złych wyborach i szukaniu siebie. Bohaterki zgubiły gdzieś swoje ja, a w pędzie codzienności ciężko będzie im je na nowo znaleźć. Polecam serdecznie, bo według mnie właśnie tak powinna wyglądać współczesna literatura polska – broniąca się nie tylko językiem i stylem, ale przede wszystkim historią. Świetny debiut!

Profil Po co Czytam – o TUTAJ.

 

Fot. Szymon Urbanek

0 Like

Share This Story

Książka