Za chwilę umrzemy

W 2013 roku w pewien chłodny kwietniowy dzień prezydent Andrzej Duda napisał na Twitterze:

Jak sobie pomyślę że płacimy za „globalne ocieplenie” i popatrzę za okno, to mnie trafia szlag.

Pan Duda wykazał się tym samym kompletną ignorancją i niewiedzą, zresztą nie po raz pierwszy. Głowa państwa ewidentnie nie rozumiała (i nie rozumie do tej pory), że globalne ocieplenie nie powoduje li jedynie wzrostu temperatur, ale przede wszystkim objawia się w anomaliach pogodowych, takich jak topnienie lodowców na Grenlandii, występowanie trąb powietrznych na Podlasiu [sic!], czy rosnący w Polsce deficyt wody (Pamiętacie czerwcowe dni bez wody w Skierniewicach? To nie była zwykła awaria – nasz kraj pod względem zasobów tego surowca jest w ostatniej trójce w Europie). 

W swoich poglądach prezydent Polski nie jest osamotniony. W 2013 roku w podobnym tonie wypowiedział się Ryszard Petru: To globalne ocieplenie trochę za daleko zaszło. Jutro w nocy -17 st. C. Od dłuższego czasu panom wtóruje Leszek Balcerowicz, który w rozmowie z „Newseekiem” dziewięć lat temu powiedział: Nie uważam za zagrożenie globalnego ocieplenia.To polityka klimatyczna jest zagrożeniem dla rozwoju niektórych krajów, w tym Polski. Wisienką na torcie był Roman Giertych, który tak sobie poczynał na Twitterze: A ja lubię globalne ocieplenie i chętnie finansowałbym jego postęp. Winorośla i palmy w Polsce? Super!

Jak widać, lekkie podejście do nadchodzącej katastrofy klimatycznej nie zna podziałów politycznych. Od lewa do prawa mamy bowiem do czynienia z butą, ignorancją i jakąś kompletnie dla mnie niezrozumiałą infantylnością w sposobie rozumowania „mężów stanu”.

 

Ziemia zapłonie

 

Ostatni, Piąty Raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) z 2014 roku, nad którym pracowało w sumie 831 specjalistów, mówi sam za siebie: emisje gazów cieplarnianych (głównie dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych, przede wszystkim węgla) spowodowały podniesienie temperatury Ziemi o prawie 1 st. C. Dalszy wzrost temperatury o 2 st. C lub więcej będzie katastrofą dla ludzkości. W sensie: my, ludzie, wyginiemy.

Akurat w tej chwili jest bardzo prawdopodobne, że rzeczywiście niebawem wyginiemy. To zależy od sytuacji, ale co najmniej zginie nasza cywilizacja i, powiedzmy, 80 proc. ludzi. Po prostu uruchamiamy procesy, które doprowadzą do tego, że nasza planeta przestanie się nadawać do zamieszkania dla życia, jakie ono jest teraz. I to nie będzie tak jak wtedy, gdy przychodzi meteoryt – uderza i koniec. Wyginiemy w jednym pokoleniu, następnym. Oczywiście, jeżeli zaraz nie użyjemy absolutnie wszelkich możliwych środków, żeby temu zapobiec. W roku 2050 to się już będzie dziać. Na wielką skalę – mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” prof. dr hab. Szymon Malinowski – fizyk atmosfery, dyrektor Instytutu Geofizyki na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący Komitetu Geofizyki PAN.

Klimatolodzy apelują o zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 45 proc. (względem roku 2010) w ciągu niewiele ponad dekady, czyli do roku 2030 roku. Tymczasem premier Mateusz Morawiecki podczas szczytu Unii Europejskiej, który odbył się w Brukseli 19 czerwca, razem z premierami Węgier, Czech i Estonii blokuje przyjęcie zapisu, by Unia osiągnęła neutralność klimatyczną do 2050 r. twierdząc, że skutki globalnego ocieplenia nie dotkną naszego kraju.
Dane Eurostatu z maja 2019 mówią zupełnie co innego. Podczas gdy emisje dwutlenku węgla ze spalania kopalin w całej UE spadły o 2,5 proc., to w Polsce wzrosły o 3,5 proc. Tym samym Polska znalazła się w piątce największych emitentów CO2 w Europie. To nie przeszkadza w trwającej nad Wisłą wycince drzew, importowaniu ton śmieci z Europy (jak podaje Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, w 2018 roku zwieźliśmy 434,4 tys. ton. Prawie o 60 tys. ton więcej niż rok wcześniej i prawie trzy razy więcej niż w 2015 roku. Dlaczego? Bo zainteresowane kraje nam za to płacą) oraz pompowaniu pieniędzy w górnictwo (bo „mamy węgla na 200 lat”) przy jednoczesnym ignorowaniu OZE (odnawialnych źródeł energii).

 

Dlaczego rząd nic nie robi w sprawie globalnego ocieplenia?

 

Bo ma z tego pieniądze, proste. Polski rząd zarabia na wydobyciu węgla i polskich spółkach paliwowych, a pieniądze podatników – zamiast na OZE i walkę ze smogiem, woli przeznaczyć na programy socjalne, bo to one zapewniają wyborców, a nie jakaś tam długofalowa zabawa w ekologię.

Co możemy zrobić?

 

Brać przykład z młodych aktywistek: Grety Thunberg i Ingi Zasowskiej. Nie tylko zdać sobie sprawę ze skali problemu, ale też o tym problemie mówić, trąbić wręcz. W mediach społecznościowych, na swoich blogach, w grupach, których członkiniami i członkami jesteście. Edukować, tłumaczyć i na własnym przykładzie pokazywać najbliższym, co robić, żeby swoim postępowaniem nie przyspieszać katastrofy klimatycznej. Zwracać uwagę śmiecącym, kopcącym, niszczącym środowisko naturalne. Brać udział w protestach. I modlić się, do kogo tam uważacie, żeby ludzkość poszła po rozum do głowy. W przeciwnym razie za kilkadziesiąt lat będziemy świadkami prawdziwej apokalipsy. I nie ma w tym zdaniu ani krzty ironii.

Poniżej kilka przykładów, od czego zacząć:
– ogranicz spożycie mięsa albo wyeliminuj je całkowicie z diety,
– ogranicz zużycie wody,
– ogranicz zużycie plastiku (zamień plastikowe butelki wody na Britę albo butelki typu Dafi, słowem: przerzuć się na filtrowaną kranówę; chodź na zakupy z własną torbą, nie używaj foliówek na pieczywo oraz do ważenia warzyw i owoców),
– zużywaj mniej prądu (nie prasuj tyle!),
– segreguj śmieci,
– korzystaj z komunikacji miejskiej albo przerzuć się na rower,
– nie kupuj w sieciówkach, korzystaj z second-handów albo wymieniaj się ciuchami,
– nie wyrzucaj jedzenia,
– jeśli masz taką możliwość, hoduj własne warzywa i owoce,
– siej drzewa,
– zbieraj śmieci,
– pieluchy jednorazowe dla dziecka zamień na wielorazowe,
– podpaski i tampony zamień na kubeczek menstruacyjny (ja właśnie planuję sobie jeden zamówić),
– ogranicz konsumpcję,
– zacznij czytać na ten temat.

Choć to i tak niewiele da. Ryba, jak wiemy, psuje się od głowy.

Fot. Zak Noyle, surfer: Dede Suryana, źródło: wowshack.com

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • Przesiadka na rower to jedna z najlepszych rzeczy nie tylko dla Ziemi, ale także dla własnego zdrowia.

    • Fiolka Trzaskowska

      Zdecydowanie!

  • ‚Choć to i tak niewiele da. Ryba, jak wiemy, psuje się od głowy.’ <- A indywidualne zużycie naprawdę niewiele zmienia. Nie, żebym demotywowała, rady dobre.

    A że panów, którzy w roku 2050 będą już ulegać rozkładowi, radzenie sobie z katastrofą obchodzi mniej niż obecne nastolatki, to akurat jakoś zrozumiałe (choć obrzydliwe).

  • Adam Szulc

    Jak zwykle świetny wpis. Ale prawda jest taka, że tej lawiny już nie zatrzymasz. Świadomość społeczna jest za niska. Mimo, że robisz wszystko z listy którą podałaś, mimo, że ja też się staram na tyle ile mogę, i dziesiątki milionów zrobią to samo to i tak już jest za późno bo setki milionów tego nie zrobią.
    Owszem, walczmy do ostatniego tchu zgniatając butelki i na ile starczy nam sił walczmy o NASZ świat. Ale bądźmy pogodzeni z tym, że już jest za późno. Niektórych „stanów umysłu” nie da się zmienić a inni są na to zbyt zamknięci i twierdzą, że to i tak nic nie da, że oni coś zmienia bo są inni. Potem każdy sobie tak myśli i nikt nie robi nic. A tacy jak Ty droga Pani lub ja potem idziemy ulicą i targa nas jak widzimy butelkę na ulicy metr od śmietnika( jeszcze najlepiej plastikową, zakręconą i z zostawionym „łykiem” napoju czy wody. K&*^$ M@#) No i co? Nie podniesiesz? Wiem, że to zrobisz, i ja też, bo wierzysz, że to coś zmieni. I tej myśli się trzymajmy:)
    Pozdrawiam i łączę się w bólu.

  • Natalia Marczak

    Aż skomentuję. Świetny wpis. Nawet jeśli indywidualni ludzie mogą niewiele zmienić, to mogą być przykładem dla innych, a potem ci inni dla innych i tak dalej. Więc w gruncie rzeczy, możemy dużo zmienić. Jakiś czas temu nie byłam przykładem człowieka „nowaste”, ale małymi kroczkami idę do przodu. Najbardziej przypadło mi do gustu filtrowanie wody z kranu. Zdałam sobie sprawę, ile plastiku idzie na zgrzewki wody mineralnej (!). Zamiast wspomnianych dzbanków, zainwestowałam w filtr kuchenny pod zlew i powiem szczerze, że jest to spora zmiana. Przy okazji namawiam wszystkich wokół do takiego rozwiązania. Słyszę, że to drogie, że bez sensu, ale szczerze? Wydałam jednorazowo większą sumę i koniec. Raz na rok wymieniam wkłady. A jak używałam dzbanków, to mineralną tak czy siak kupowałam. Dzięki temu, że nie kupuję butelek, to chce mi się chodzić z tą materiałową torbą na zakupy i jakoś bardziej zwracać uwagę na to, jak żyję. Niby mały krok, ale czuję się lepiej. Zachęcam do otwierania sobie oczu.

    • Gośka

      Super, przymierzam się też do takiego filtra, bo też kupuję zgrzewki wody pomimo obecności dzbanka w kuchni… Mogłabyś powiedzieć, czym kierowałaś się przy wyborze takiego filtra? Chodzi mi o firmę – jest ich coraz więcej, a słyszałam, że wiele z nich sprzedają jednak chińszczyznę, a takie filtry do najtańszych nie należą.

      • Natalia Marczak

        Nie chcę zbytnio reklamować, kierowałam się wyborem firmy pod kątem pomocy ze strony obsługi. Dawno temu znajoma miała problem z wodą ze studni (była mocno zabarwiona chyba przez żelazo), którą oddała do analizy do firmy z Łodzi. Tam dobrali jej indywidualnie profesjonalne urządzenie do filtrowania wody, które zresztą jest pod ich marką (marka się nazywa Ecoperla). Tam się właśnie odezwałam i polecono mi właśnie konkretne filtry do wyboru do kuchni :) Chińszczyzny raczej nie wciskają, urządzenie wydaje się być bardzo dobrej jakości. Na rok użytkowania zdecydowanie mogę polecić i od kiedy sama użytkuję, wielu znajomych podpatrzyło ode mnie to rozwiązanie ;) Napisz do mnie na fb jeśli chcesz wiedzieć coś więcej.

  • Przemysław Be

    Badanie klimatu jest dziedziną na tyle nową, że my jako ludzkość tak naprawdę *uja wiemy. Jedni naukowcy mówią, że 2 st. C. w górę i wyginiemy, a inni że miliony lat temu średnia temperatura Ziemi była o 6 st. C wyższa niż obecnie i był rozkwit życia. Jeszcze w latach 70-tych ostrzegano przed globalnym OCHŁODZENIEM, a przypominam, że to czasy, gdzie całe gospodarki stały wyłącznie na paliwach kopalnych, a samochody paliwo żłopały galonami. I bądź tu, człowieku, mądry.

    Akurat trąbę powietrzną na Podlasiu (skąd pochodzę i gdzie obecnie mieszkam) to już za dzieciaka jakieś 25 lat temu widziałem, a co do Skierniewic – nie jest to czasem spowodowane obecnością kopalni odkrywkowej?

    W kwestii smogu pełna zgoda. Wymieniać stare piece grzewcze na nowe z wydajnymi filtrami, zakazać detalicznej sprzedaży odpadów węglowych (nadal da się je wykorzystać w elektrowniach i elektrociepłowniach, które podlegają kontrolom i mają takie filtry, że 99,9% tego syfu nie przedostaje się do atmosfery) i zaj*bać srogie kary tym kretynom, którzy lubią sobie PETa albo starego gumiaka wrzucić do jakiegokolwiek ognia. Ale dopóki nasza energetyka na węglu stoi i tak prędko się to nie zmieni – chociaż jest podobno na najniższym poziomie od 100 lat – zamiast importować 22% węgla z zagranicy (z czego większość kiepskiej jakości od ruskich) znacznie lepiej jest wydobyć ten nasz, lepszej jakości, spod ziemi.

    Gwoli ścisłości: śmieci segreguję, siatki na zakupy biorę z domu, nie kupuję butelkowanej wody bo podlaska kranówka do picia się nadaje, na rowerze jeżdżę cały sezon. Niestety dopóki 2/7 ludzkości (Chiny i Indie) się nie ogarnie i nadal będą swoich rzek używać jako ścieku – serio, są w necie filmiki, gdzie płynie tyle plastiku, że wody nie widać! – to i tak *uja to da.

    • Jacek

      dokładnie, trzeba to robić z głową – więcej sensu ma takie osobiste zmniejszanie zużycia prądu – od całej tej szopki w uni. Bo jak u nas prąd zdrożeje 3 razy to też bedzie dramat a nic to nie zmieni w środowisku, cement którego nie wyprodukujemy w polsce, zrobią w chinach i przewiozą massowcami (super truciciele)