Zostałyśmy wychowane w kulturze, w której mężczyzn się gloryfikuje, stawia na piedestale, w której ich domniemaną wyższość przyjmuje się za coś naturalnego. Nauczyłyśmy się grać bezbronne, niezaradne i „wiecznie w opałach”, by pompować ego księcia na białym koniu, który przybywa na ratunek i ratuje z opresji. Tu wcale nie chodzi o partnerstwo (Ty masz gorszy dzień, więc ja pomogę Tobie, a gdy ja będę miał gorszy dzień, Ty pomożesz mi), a o poczucie sprawstwa, które napędza silnik pt. „penis i para jaj”.
Gdy nie zachwycasz się faktem, jak pięknie Twój chłop wyciągnął naczynia ze zmywarki albo nie połechtasz jego ego, gdy w końcu po pół roku przykręcił półkę, którą Ty spokojnie przykręciłabyś już trzy razy, ale nie zrobiłaś tego, bo na coś się umówiliście, wychodzisz na „pierdolniętą feministkę”.
Tak działa ten świat i kilka par, które łamią schemat, nie wystarczy, by złamać kilkutysiącletnią tradycję patriarchalnego gówna. Póki więc i tak mamy w tym świecie przesrane, Drogie Siostry, nauczmy się przynajmniej chronić to, co już sobie wypracowałyśmy latami protestów, podpalania skrzynek pocztowych (patrz: sufrażystki) i wylewania czerwonej farby na kościoły.
#1. Mam za grube/za duże to czy tamto
Mówi się, że faceci są wzrokowcami, ale biorąc pod uwagę fakt, że ni chuja nie rozróżniają kolorów i nie potrafią dostrzec różnicy między dwa a 10 kilogramów, powiedziałabym, że not so much. Tak więc dopóki nie powiesz chłopu, że masz duży nos, krzywą dwójkę (zęba w sensie), masywne uda albo lewego cycka mniejszego niż prawego, prawdopodobnie tego nie zauważy. I bardzo dobrze.
Twoje kompleksy są tylko Twoje i to Ty sama musisz się z nimi uporać. Bo dopóki nie odrobisz tej pracy, a będziesz opierać się na opinii mężczyzny, nie zaakceptujesz siebie taką, jaka jesteś, czyli niedoskonałą. A niedoskonałość to coś powszechnego. Spójrz na swoich idoli z lat nastoletnich: Leonardo di Caprio, Johnny Depp, John Travolta – wszyscy są utuczonymi przez dragi i alko dziadersami, a kiedyś do nich wzdychałyśmy.
Ale wracając – poznałaś kiedyś typa, który mówiłby głośno o swoich kompleksach? Nie. Nawet, jak ma nos, którym dałoby się otwierać butelki, w życiu się do tego nie przyzna. No chyba, że na zasadzie analogii – duży nos, duży kutas, he he.
Kiedy uświadomisz sobie, jak proste (żeby nie powiedzieć prostackie) jest w tej materii męskie myślenie, zaczynasz rozumieć, co jest pięć.
#2. Przytyłam
Jako upośledzeni wzrokowcy faceci tego, że masz +pięć na wadze też nie zauważą. Jedyne, co może się Twojemu partnerowi rzucić w oczy, to większa objętość cycka („Hmmm… już nie mieści się w dłoni, ciekawe”) albo tyłka („Od dzisiaj wolę na pieska, moja mała Cardi B”).
Gdybyśmy żyły w świecie, w którym kobiety nie są oceniane przez pryzmat swojego wyglądu, mogłybyśmy wszystko. Mogłybyśmy paradować z gołymi sutami po ulicy w środku lata, tak jak robi to obecnie część męskiej populacji, i nikt nie odważyłby się nazwać nas dziwką albo atencjuszką. Mogłybyśmy chodzić na imprezy w sukienkach tak krótkich, że widać by nam było pośladki i nikt nie powiedziałby, że same prosiłyśmy się o to, żeby jakiś oblech się o nas ocierał. Mogłybyśmy wreszcie pokazywać się na okładkach magazynów bez retuszu i nikt nie miałby odwagi powiedzieć na głos, że wyglądamy grubo czy staro. Niestety, nie żyjemy w takim świecie. Tak więc nie dawajmy światu, w którym żyjemy przepustki na to, by oceniał nas przez pryzmat tego, jak wyglądamy.
Nie podoba się? Tam są drzwi.
#3. Zrobię, jak zechcesz
Usuń z tego zdania „sz”, a następnie zamień „e” na „ę” i wtedy wszystko będzie w normie. Ewentualna alternatywa to „Pogadajmy o tym i wypracujmy kompromis”. KOMPROMIS. Nie zawoalowaną i ubraną w czułe słówka jego wersję wydarzeń. Czujesz różnicę, sis?
Mówi się, że to kobiety doszły do perfekcji w szantażu emocjonalnym. Gówno prawda. To nie kwestia płci, to kwestia osobowości. Narcystyczny facet mrugnie raz, a Ty już będziesz czuła się winna. Podobnie z dominującym charakterem, który za wszelką cenę będzie próbował sobie Ciebie podporządkować. W takiej sytuacji masz tylko dwa wyjścia: albo się nie dać, albo spierdalać.
#4. Spałam z XX facetami
Jeśli Twój partner pyta Cię, z iloma mężczyznami spałaś, to znaczy, że sam ma coś nieprzepracowane w tym temacie i albo będzie oceniał Cię z perspektywy dziwki (za dużo) albo z perspektywy świętojebliwej (za mało). Sądzę, że rozmowa na temat liczby partnerów seksualnych jest spoko w momencie, jeśli macie naprawdę partnerski (nomen omen) związek. A takie, jak wiemy, są Świętym Graalem postmodernizmu.
Kulturowo wciąż oscylujemy na skali macho-pizduś oraz dziwka-porządna kobieta. Dopóki ten model się nie zmieni, o tym, z kim miałaś najwięcej orgazmów, który miał superkutasa, a który mikrosiusiaka oraz kto po raz pierwszy doprowadził Cię do wytrysku, rozmawiaj z przyjaciółkami, a nie z hetero typami.
#5. Jesteś taki wspaniały
Mamy zakodowane, że musimy pompować męskie ego. Pieprzyć to. Jeśli Twój chłop rzeczywiście zrobił coś hiper ekstra zajebistego, powiedz mu o tym. Jeśli jego osiągnięciem życiowym jest pójście do pracy i odebranie po drodze dzieci z przedszkola, nie masz za bardzo powodów, by celebrować jego ego. Sam fakt, że oddycha i ma kutasa między prawym i lewym udem (marzenie) nie sprawia, że jest kimś wyjątkowym, serio.
No chyba, że doprowadza Cię do 10 wytrysków pod rząd (Utopia). Albo jest bardziej empatyczny od Twojej najlepszej przyjaciółki (Utopia 2). Albo zajebiście gotuje i nie oczekuje loda w zamian za obiad (Utopia 3).
A tak poważnie – po prostu nie traktuj chłopa jakby był ósmym cudem świata tylko dlatego, że jest. Jak go nie będzie, też będzie spoko. Świat się nie zawali, ryby w Odrze nie zdechną (a wręcz przeciwnie, będą miały szansę przeżyć), Ty nie rozpryśniesz się na milion kawałków.
Gwarantuję Ci to. Pajonk.
Fot. Daria Liudnaya, Pexels.com