Polacy na siłowni

Istnieje takie pojęcie jak „przekrój społeczny”. Do tej pory kojarzyło nam się ono z opracowaniami „Lalki”, ale czasy się zmieniły i teraz przedmiotem obserwacji socjologów, psychologów, antropologów i socjopatów stają się przypadkowe, radosne i spontaniczne skupiska ludności, czytaj – siłownie.

 

Obserwując ludzi w fitness clubach, można by dojść do wniosku, że jesteśmy świadkami kolejnego flash moba – sztuczny tłum gromadzi się nieoczekiwanie w miejscu publicznym, by wspólnie pocić się, stękać i śmierdzieć ku zaskoczeniu przypadkowych świadków (np. pani Helenki od podłóg albo fanów Boba Marleya, którzy pomylili sklepy z odżywkami). Tymczasem mamy do czynienia ze sprawą o wiele bardziej skomplikowaną – na naszych oczach powstaje bowiem nowa struktura społeczna. 

Zacznijmy od klasy wyższej. Mamy w niej zarówno przedstawicieli płci męskiej, jak i przedstawicielki płci żeńskiej. Panowie to tzw. „Wielkie Bydlaki” o obwodzie bicepsa porównywalnym z obwodem dębu Bartek, panie to tzw. „Dobre Dupy”. Wielkie Bydlaki mają ramiona na wysokości uszu i prawdopodobnie cierpią na zaburzenia osobowości (wydaje im się, że noszą pod pachami dzieci uratowane z pożaru). Przychodzą na siłownię z własnymi butelkami, co znaczy, że jeszcze nie wyszli z fazy oralnej. Kiedy Wielki Bydlak patrzy na ciebie z zainteresowaniem, zastanawiasz się (o ile jesteś kobietą) w której sekundzie seksu doszłoby do zgonu. Jeśli jesteś mężczyzną, nie zastanawiasz się. Po prostu spierdalasz.

Dobre Dupy mają trzy części ciała wysoko uniesione do góry: głowę, piersi i dupę. Długo pracowały na swój wygląd, więc teraz noszą wdzianka rodem z klipu do „Call on me” i eksponują mięśnie trójgłowe uda albo dwugłowe klatki piersiowej na urządzeniach, które w ogóle nie służą do tego celu. Ale im wolno. Dobre Dupy i Wielkie Bydlaki mają jedną cechę wspólną, dzięki której klasyfikują się do klasy wyższej – kiedy wchodzą na siłownię, czas się zatrzymuje, bieżnie stają, maszyny przestają działać, wszyscy patrzą i podziwiają.

Klasa średnia jak zawsze dominuje w strukturze społecznej, jest też najbardziej zróżnicowana. Zacznijmy od seniorów – tak zwane „Wyżły”, reprezentowane głównie przez mężczyzn w wieku +50. Nawet, jeśli w domu przyjmują pokarm przez rurkę, na siłowni wciąż mają dwadzieścia pięć lat i ciało młodego boga. Mentalnie zatrzymali się na etapie wczesnych lat 50-tych, więc na ćwiczące kobiety patrzą jak na niezrównoważone psychicznie sprzątaczki, które cyckami chcą wypolerować ławeczkę do ćwiczenia łydek. Zawsze, ale to zawsze noszą przykrótkie spodenki, przez co przypominają nie kwalifikującego się do żadnej ziemskiej kasty społecznej Gracjana Roztockiego. Poziomem przypału Wyżłom dorównują „Upierdliwe Dupki” – mężczyźni w wieku 18-45, którzy nie przepuszczą żadnej okazji, żeby podbić do Dobrej Dupy. Ale ponieważ to nie ich liga, zwykle i tak kończą ze „Smutnymi Cipami”.

Życie Smutnych Cip zostałoby pozbawione sensu, gdyby nagle przestały być smutne. Utrzymują więc konsekwentnie poziom endorfin na poziomie zero, a pomaga im w tym siłownia, na którą przychodzą nie ćwiczyć. Mamy Smutne Cipy męskie i żeńskie. Męskie zwykle robią trening obwodowy – siadają na wszystkich przyrządach po kolei i patrzą w dal, dopóki ktoś ich nie zapyta „Czy ta maszyna jest wolna?”. Wtedy zwykle zmieniają obciążenie z zero na 0,5 kg i wykonują dwa-trzy posuwiste ruchy ręką/nogą, by ktoś przypadkiem nie oskarżył ich o nic nierobienie. Smutne Cipy żeńskie robią równie mało, ale więcej przy tym mówią: „O jak ciężko”, „Nie dam rady”, „Nie, oh, nie”, „Pierdolę, idę po batona”. Zauważmy, że Smutne Cipy żeńskie są w gruncie rzeczy bardziej męskie i waleczne, niż melancholijne Smutne Cipy męskie.

Kolejną grupą w klasie średniej są „Psychopatyczne Biegaczki”, które bieżnię pomyliły z poligonem, a wyrazem twarzy przypominają Iwana Drago. Zgwałcą każdą maszynę do aerobów. Mają dwa cele w życiu – schudnąć i przebiec dystans z Kielc do Radomia bez zatrzymywania. Niektóre z nich są też Dobrymi Dupami, ale psychopatyczna natura wyklucza je z grona uprzywilejowanej klasy wyższej. „Grube Bydlaki” też chciałyby awansować oczko wyżej, ale nigdy im się to nie uda właśnie dlatego, że są grube. Budują masę w przerwie między browarem a kiełbasą, więc pewnie seks z nimi jest bezpieczniejszy, niż seks z Wielkimi Bydlakami, ale jak na razie nie było chętnych, żeby to sprawdzić.

„Parki” – przypominają bliźnięta syjamskie złączone mózgami. Przychodzą na siłownię razem i wszystko robią razem. Mówią do siebie „ptaszku”, „misiaczku”, „zboczuszku”. Na dobrą sprawę mogliby pretendować do klasy wyższej, ale są zbyt obleśni.

Pozostaje lumpenproletariat, czyli wykluczeni społecznie. Na siłowni wyróżniamy dwa rodzaje tego typu wyrzutków – „Kwiatuszki” i „Skrzeczące Bydlaki”. Kwiatuszki dzielą się na dwie grupy. Pierwsza ocieka potem od urodzenia. Druga wchodzi na bieżnię pół godziny po zjedzeniu fasolki po bretońsku. Równie mocnych wrażeń zmysłowych dostarczają Skrzeczące Bydlaki. Charakteryzują je podobne zaburzenia osobowości, co Wielkie Bydlaki (syndrom strażaka), tyle że Skrzeczący nie potrafią podnieść 150 – kilogramowej hantli z godnością. Zawsze muszą przy tym wydrzeć japę.

Zdaniem –logów współczesne siłownie stanowią perfekcyjne odzwierciedlenie polskiej struktury społecznej oraz zmian obyczajowych zachodzących w mentalności Polaków. Siłownia to dziś miejsce spotkań, konfrontacji poglądów, mieszanka kultur i +10 do lansu. To tutaj spotykają się wielcy i maluczcy tego świata, by w pocie czoła awansować wyżej i wyżej w swej zajebistości. Ponad 100 lat temu Wokulski też się starał przeskoczyć oczko wyżej, ale mu nie wyszło. Ty dziś masz taką szansę. Nie spierdol tego.  

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • Kinga

    jestem u Ciebie nowym gościem i chodze na siłowni. Muszę przyznać,że po tym tekscie zostane wierną fanką, płakałam ze śmiechu z powodu I ligii :D oby tak dalej ;)

  • Ania

    Kurde, to ja mam jednak chyba fajną siłownię – mamy trochę karków, ale sympatycznych, sporo „rekreacyjnych”, którzy w sumie to mogliby i w dżinsach przyjść, bo i tak sie nie spocą czytając gazetki na rowerku, a reszta to osoby, które przychodzą, żeby wypocić/wybiegać/wyciągnąć swoją dzienną dawkę i tyle.

  • Panter

    hahaha, so true. Aż się zaczęłam zastanawiać gdzie moje miejsce…

  • kuzu_kuzu

    Czytam, czytam i czytam. Fajnie piszesz. Nie spierdol tego ;)

  • Bartek

    Szkoda mi was jesli macie takimklimat na silowni :/

  • Marcin Iwańczyk

    W 2016 r przeczytam posty Malviny od spodu. Lecimy.