Wiadomo, dlaczego oglądamy seriale – po to, by się odmóżdżyć, zrelaksować, odreagować i wejść w nowy, lepszy świat bohaterów. No bo która z nas nie chciałaby przeżyć tak wspaniałej, toksycznej miłości jak Carrie Bradshaw do Mr Biga? Która nie chciałaby być tak piękną i próżną dzidą jak Gabrielle Solis z „Desperate Hosewives”? Albo wieść równie pasjonującego życia co dziewczyny z „Two Broke Girls”? Dobra. Koniec żartów. Nie będę dziś pisać o takich klasykach jak „Desperate Housewives”, „Sex and the City”” czy „Girls”, bo to chyba wszystkie już znamy. Skupię się na serialach, które z ogromną namiętnością oglądałam w ciągu ostatniego roku, a które, mam nadzieję, wciągną Was równie mocno jak mnie. Gotowe na TO wszystko? ;)
#1. Mistresses
„Mistresses” poleciła mi współlokatorka. Początkowo byłam sceptycznie nastawiona, bo tytuł kojarzył mi się z naszym rodzimym serialem „Matki, żony i kochanki”, poza tym fabuła wydawała się być nudna do porzygania. Cztery przyjaciółki, każda inna, każda zmagająca się ze swoimi wyimaginowanymi problemami, bla bla bla… Ile można? Jak się okazało, długo, bo w tym momencie z niecierpliwością czekam na każdy nowy odcinek trzeciego sezonu.
Mamy tu mężatą prawniczkę, Savannah, która wdaje się w romans z kolegą z pracy, jej siostrę – Josslyn, typową imprezowiczkę oraz dwie przyjaciółki wyżej wymienionych – niedoszłą artystkę imieniem April samotnie wychowującą córkę oraz Karen – terapeutkę, która dla odmiany pakuje się romans ze swoim pacjentem. Brzmi nudno jak flaki z olejem, ale uwierzcie – w połowie pierwszego sezonu akcja się rozkręca, by już pod koniec drugiego zrobić mocny rozpierdol, a w trzecim zaskakiwać nieoczekiwanymi zwrotam akcji. Bohaterki nie są jednowymiarowe, zmieniają się wraz z trwaniem serialu, a poruszane wątki potrafią wciągnąć jak odkurzacz marki Zelmer. Mamy tu i alkoholizm, i morderstwo, i więzienie, i miłosny trójkąt, a nawet powstanie z martwych. Czyli wszystko to, co w głębi duszy każda z nas chciałaby przeżyć w swoim nudnym życiu ;)
Ocena: 8/10
#2. Younger
Pierwszy sezon obejrzałam w dwa dni. Zaczęłam w piątek wieczorem, a skończyłam dziś rano, ale uwierzcie mi, zrobiłabym to w cztery godziny (odcinków jest 12, a każdy z nich trwa ok. 20 minut), gdyby nie fakt, że miałam w planach pisanie, bieganie, sprzątanie i spotkania z przyjaciółmi.
Ten serial mnie absolutnie wciągnął z trzech powodów. Po pierwsze, ze względu na nietypową fabułę. Liza, 40-letnia świeżo upieczona rozwódka, matka 18-letniej córki, po 15 latach przerwy chce wrócić na rynek pracy. Kiedy na kolejnej rozmowie kwalifikacyjnej spotyka się z odmową, jej przyjaciółka – artystka lesbijka, wpada na szatański pomysł: „wyglądasz młodo, wyrywają cię studenci, udawaj że masz 26 lat!”. Tak się wszystko zaczyna. Liza wystylizowana na gówniarę-hipsterkę dostaje pracę w agencji reklamowej, poznaje o 14 lat młodszego od siebie faceta i… uczy się żyć przez duże „ż”, wychodząc z marazmu typowej nowojorskiej kury domowej (o ile takie w ogóle istnieją na Manhattanie ;))
Po drugie, głównej bohaterki i jej świrniętych przyjaciółek po prostu nie da się nie lubić, a po trzecie producentem „Younger” jest fenomelnalny Darren Star, twórca kultowych już: „Beverly Hills 90210”, „Merlose Place” i „Seksu w wielkim mieście”.
Póki co wyszedł dopiero jeden sezon, ale nie lękajcie się, będzie drugi. Nie wiem tylko, kiedy.
Ocena: 9/10
#3. Secret Diary of a Call Girl
Jak sam tytuł wskazuje, główną bohaterką jest call girl, czyli escort, czyli ekskluzywna prostytutka płci żeńskiej.
Fabuła serialu oparta została na popularnym blogu wtedy jescze anonimowej brytyjskiej prostytutki o pseudonimie Belle de Jour, która po wygraniu plebiscytu Guardiana na Blog Roku, wydała w UK i USA swoją książkę i dokonała tym samym swoistego comming outu.
Główna bohaterka, Belle, prowadzi podwójne życie – w pracy jest call girl obsługującą obrzydliwie bogatych, ale też zadbanych i wymagających facetów sukcesu, w życiu prywatnym funkcjonuje jako Hannah – trochę skryta choć szalona dziewczyna, w której podkochuje się jej najlepszy przyjaciel. Oczywiście problemy pojawiają się w momencie, kiedy życie prywatne zaczyna komplikować życie zawodowe… Czy tam na odwrót.
Serial jest odważny, zabawny, seksowny i intrygujący, czyli dokładnie taki jak główna bohaterka, którą mistrzowsko zagrała Billie Piper. Założę się, że nie będziecie miały większego problemu, by namówić swoich facetów do oglądania z Wami „Pamiętnika…” ;)
Ocena: 9/10
#4. Devious Maids
Za „Pokojówki z Beverly Hills” (swoją drogą, dlaczego polskie tłumaczenia tytułów zagranicznych seriali są zawsze tak bardzo z dupy?) odpowiada ten sam team, który stworzył kultowe już „Desperate Housewives”. Rzeczywiście, oglądając „Devious Maids” nie możesz oprzeć się wrażeniu, że gdzieś to już widziałaś i chodzi tu zarówno o fabułę (sporo kryminalnych wątków, mordertsw i mrocznych tajemnic), jak i o zarys głównych postaci. Mamy tu bowiem nieco sarkastyczną, ogarniętą życiowo, skrupulatną żonę i matkę Zolię, która do złudzenia przypomina Lynette Scavo z „Gotowych na wszystko”, seksowną i próżną Carmen (patrz: Gabrielle Solis), nieco roztrzepaną, naiwną i momentami głupawą Rosie (zupełnie jak Susan Mayer) oraz damę z kijem w dupie – Marisol (jak się patrzy, Brie van de Kamp).
Tematyka serialu jest jednak zgoła inna, bo bohaterkami nie są znudzone życiem podmiejskie kury domowe, a pokojówki pracujące i mieszkające u największych bogaczy z Beverly Hills. Kobiety łączy nie tylko życie zawodowe, ale też latynoskie pochodzenie.
Serial jest momentami naiwny i sztuczny, a postać Rosie Falty wyjątkowo wkurwiająca, jednak historia potrafi naprawdę wciągnąć i idealnie nadaje się na typowe popołudniowe odmóżdżenie.
Ocena: 6,5/10
#5. Brothers and Sisters
Najstarszy ze wszystkich wymienionych, ale jeśli jeszcze go nie oglądałyście, to naprawdę polecam, bo jest zupełnie inny niż wszystko to, co opisałam powyżej.
„Bracia i Siostry” to genialna opowieść o wielopokoleniowej rodzinie Walkerów z Kalifornii, która toczy się wokół prywatnego i zawodowego życia pięciorga rodzeństwa. Nagła śmierć Williama Walkera – głowy rodziny, wystawia wszystkich jej członków na próbę, bo okazuje się, że… A z resztą, co Wam będę opowiadać, same zobaczycie ;)
Obsada serialu jest naprawdę zacna. Mamy tu Calistę Flockhart, czyli słynną Ally McBeal, genialną Sally Field znaną m.in z „Forresta Gumpa”, „Pani Doubtfire” czy „Stalowych Magnolii”, hiperprzystojnego Roberta Low, a także Rachel Griffiths, Josha Hopkinsa i wielu innych.
Za rolę w serialu Field i Griffiths zgarnęły Złote Globy oraz parę innych ważnych nagród, w tym Emmy.
Ocena: 8/10
No. To by było na tyle. A teraz wybaczcie, ale zabieram się za „Orange is the New Black”. Słyszałam, że to też całkiem wciągająca historia. A Wy macie coś, co chciałybyście polecić innym?