Na swoim prywatnym profilu facebookowym mam zaproszenia od ponad 300 obcych osób. Ludzi, których pierwszy raz widzę na oczy. I tak się zastanawiam – po co, na co, na ki chuj mnie zapraszają? Nie znamy się, nie zamieniliśmy w życiu słowa, nie zbiliśmy piątki, ani nawet nie skomentowaliśmy sobie nawzajem samojebki na Instagramie, więc JAKI JEST POWÓD, żebyśmy byli znajomymi na fejsie?
NIE ZNAMY SIĘ. END OF STORY
Ja rozumiem, że może jakbym była profesorem Bogdanem Wojciszke albo chociaż, bo ja wiem, żoną Majdana [?], to posiadanie mnie w gronie znajomych dodawałoby jakieś +10 do fejmu [?], ale ani z jednym, ani z drugim, nie mam nic wspólnego, a nawet jakbym miała, niczego by to nie zmieniło, bo nie przyjmuję do znajomych obcych ludzi. A dlaczego ich nie przyjmuję?
BO SIĘ NIE ZNAMY!!!111one
Dla mnie jest to tak oczywiste jak fakt, że Ziemia krąży wokół Slońca, a nie na odwrót, jak twierdzi 25% Amerykanów ;) Facebook mimo wszystko jest jakąś prywatną sferą, w której chcę dzielić się różnymi informacjami z ludźmi, których znam. Jeśli uznaję, że jakiś tekst, komentarz czy zdjęcie może być udostępnione na szerszą skalę, wrzucam je na fanpage, ewentualnie upubliczniam na swoim prywatnym profilu dla znajomych i ludzi, którzy mnie obserwują, czy też „followują”.
Nie wiem, jak można tego nie rozumieć?
NIE SŁUCHAM DUBSTEPU, NIE PRZYJDĘ NA TWÓJ ŚLUB
Podobnie jest z zaproszeniami na różne dziwne eventy, które niekiedy dostaję. Np. w piątek o 18 na spotkanie autorskie, które odbędzie się o 20 w Empiku… we Wrocławiu. No tak, ma to sens. Albo zaproszenie od znajomych na imprezę dubstepową. Ludzie, przecież znamy się, nie raz wódkę razem piliśmy, wiecie doskonale, że nie słucham dubstepu od 2011 roku, czyli od kiedy Skrillex wszystko zepsuł :D
Ta sama historia jest ze ślubami. Rynce mi opadajo, kiedy dostaję zaproszenie na ślub od człowieka, którego widziałam pięć razy na oczy, z czego dwa razy w wieku trzech lat [xd]. Serio? Chcesz, żeby obca baba towarzyszyła Tobie i Twojej rodzinie w jednym z najważniejszych wydarzeń w Twoim życiu? No i co z tego, że jesteśmy rodziną, skoro ostatnim razem widziałam Cię na żywo 10 lat temu i no one gives a shit, żeby utrzymywać kontakt?
Kurna, wiecie co, ja naprawdę tego nie rozumiem. I chyba nawet nie chcę rozumieć.
Po prostu proszę o uszanowanie mojej jednej małej prośby: nie znamy się – nie zapraszamy się. Ament.
Fot. Anoir Chafik, Unsplash.com