Mówi się, że jeden człowiek świata nie zmieni. Coś w tym jest, nawet Hitler musiał mieć wsparcie, żeby z sukcesem zrealizować swoją chorą wizję. A jednak, od jednego człowieka (zupełnie jak od wspomnianego wyżej zaburzonego psychicznie pana z wąsem), może zacząć się coś dużego, ważnego i niekoniecznie złego (jak II Wojna Światowa). Może rzeczywiście sam świata nie zmienisz, ale na pewno jesteś w stanie ogarnąć własne podwórko. Później, być może, przyjdzie czas na dzielnicę, Polskę, świat.
Przez długi czas sądziłam, że moje pisanie (blog, felietony, artykuły) jest wystarczającym narzędziem w walce o równouprawnienie, tolerancję, zwiększanie społecznej świadomości w kwestiach szatańskiego gender, queer, in vitro, etc. Z czasem jednak dotarło do mnie, że blog, owszem, jest misją, ale też szybkim sposobem na podpompowanie ego, poczucie się lepiej, utwierdzenie w przekonaniu, że taka jestem fajna i zajebista. Doszłam do wniosku, że czas pójść o krok dalej, wyjść poza czubek własnego nosa i… po prostu codziennie, krok po kroku, starać się robić coś dobrego bezinteresownie dla innych. Co to dla mnie oznacza?
#1. Uśmiech, wsparcie, życzliwość
To znaczy, że uśmiecham się do ekspedientki w sklepie i do pani w kiosku. Ba, uśmiecham się nawet do wszystkich Januszów-Gburaków i Grażyn-Rozdarta-Japa, głęboko wierząc, że chamstwo należy kulturą, opanowaniem i uśmiechem zwalczać.
Że jadąc w tramwaju czy autobusie, rozglądam się wokół i gdy widzę starszą osobę, kobietę w ciąży albo faceta z trójką dzieci, ustępuję miejsca.
Że nie mijam obojętnie człowieka miotającego się w drgawkach na chodniku, nawet jeśli śmierdzi od niego niemiłosiernie, bo ten człowiek może właśnie w tym momencie najbardziej mnie potrzebować. I w chuju mam, czy on upadł, czy właśnie wstaje z kolan. Nie siedzę w jego skórze, nie mnie oceniać, dlaczego dziś zamiast perorować z żoną i dziećmi nad talerzem rosołu, leży brudny we własnych szczynach na Rondzie Wiatraczna.
Zabawne, bo kiedyś wydawało mi się, że o wartości człowieka decyduje poziom jadu sączonego w stronę innych ludzi. Wiecie, takie inteligentne, sarkastyczne i zabawne dopierdalanie, które miało świadczyć o tym, jaka to jestem lotna, wyrobiona i jak bardzo potrafię zabić swoim wyszukanym żartem łamanym przez ironię. Na starość złagodniałam. Zrozumiałam, że o wiele lepszą metodą budowania relacji jest życzliwość. Po prostu.
#2. Dbanie o środowisko
Globalne ocieplenie oraz związane z nim kataklizmy to nie jest wymysł szalonych lewaków ani nawet szalonych naukowców. To fakt. Podobnie jak wszędobylski smog, przygniatająca wręcz liczba bezpańskich zwierząt na całym świecie oraz zatrważająca ilość śmieci w lasach, puszczach, morzach i oceanach. Faktem są również niehumanitarne sposoby przetrzymywania i zabijania zwierząt hodowlanych (pisałam o tym tutaj), stosowanie środków chemicznych w uprawach oraz masowa produkcja opakowań z tworzyw sztucznych trudnych do ponownego przetworzenia. Mogłabym tak dalej, ale wystarczy, że otworzycie sobie pierwszy lepszy raport ze szczytu klimatycznego.
Co robię, żeby na naszej umęczonej planecie Ziemi żyło się lepiej?
Po pierwsze, segreguję śmieci.
Po drugie, nie jeżdżę samochodem (bo nie umiem, trolololo;))
Po trzecie, ograniczam mięso (nadal jem ryby, miałam też dwa kryzysy, kiedy zjadłam drób, to wcale nie jest takie łatwe, jak się wydawało, przepraszam Was, kury i kurczaki, więcej nie będę :[ ) i staram się kupować warzywa i owoce w lokalnych warzywniakach zamiast w dyskontach.
Po czwarte, na zakupy chodzę z materiałowymi torbami, unikam kupowania siatek i reklamówek.
Po piąte, sprzątam po swoim psie.
Po szóste, nie śmiecę.
Po siódme, zwracam uwagę ludziom, którzy śmiecą na ulicy.
Po ósme, co najmniej raz w miesiącu robię przelew na potrzebujące zwierzaki. To nie są duże kwoty, bo obecnie nie zarabiam kokosów, ale zawsze jakieś 50-100 złotych wysupłam.
Po dziewiąte, zwracam coraz większą uwagę na kosmetyki, które kupuję i staram się wybierać te, co do których mam pewność, że nie były testowane na zwierzętach (możecie polecić jakieś marki od mejkapu i produkty do pielęgnacji włosów? Chętnie poszerzę horyzonty).
Po dziesiąte, przestałam używać słomek zanim to było modne ;)
#3. Świadomość i postawa obywatelska
Żyję w takim a nie innym kraju, więc chcę wiedzieć, co się w nim dzieje. Dla mnie to naturalne jak oddychanie i naprawdę mam problem ze zrozumieniem ludzi, którzy nie interesują się wydarzeniami z Polski i ze świata. Taka ignorancja mnie trochę przygnębia, bo świadczy o powszechnym egoizmie („byle mnie było dobrze”) i wyjebamiejstwu („przecież zawsze mogę spierdolić do Australii, nie?”). No więc czytam, śledzę, słucham, oglądam, nierzadko łapię się za głowę i rzucam kurwami. Cóż, taki mamy klimat. A ja mam świadomość, że jeśli chcę ten klimat zmienić, muszę coś robić. Dla mnie to obecność na Strajku Kobiet i na Paradzie Równości. Ale też udział w wyborach, choć za każdym razem wiąże się to z wyprawami do ratusza i staniem w kolejkach, bo nie jestem zameldowana w mieście, w którym mieszkam. Ale da się. Jak się chce, to się da. Mam nadzieję, że Wam się chce, bo ileż można kurwa patrzeć na ten Pierdolnik i Spustoszenie, jakie właśnie dzieje się na naszych oczach? Przypominam, że wybory samorządowe już 21 października, więc jeśli nie macie jeszcze świstka uprawniającego do głosowania poza miejscem zameldowania, zachęcam już dziś do ruszenia dupy.
#4. Wolontariat
Kilka lat temu chodziłam na onkologię do dzieciaków. Po czterech tygodniach uciekłam, przerosło mnie ich umieranie. Do dzisiaj żałuję, że się nie pożegnałam, wymiękłam. Tak się nie robi – lekcja na przyszłość.
Później myślałam o wolontariacie w WOŚP albo innej tego typu fundacji/organizacji, ale jakoś podskórnie wiedziałam, że to nie dla mnie. Za dużo ludzi, za duży chaos, a ja ostatnio jestem bardziej odludkiem niż doludkiem.
W końcu pojechałam na Paluch, żeby pomagać wyprowadzać psy. I tak, to jest to, moja bajka, mój klimat. Psy nie pierdolą o głupotach i nie mają poglądów, a wciąż są mądre i kochane. Tak, zdecydowanie to fucha dla mnie.
Wierzę, że każdy może znaleźć coś, w czym jest dobry i co sprawia mu radość. Tych 5-6 godzin w tygodniu, które poświęci potrzebującym. W domu dziecka, hospicjum, ośrodku dla osób z dysfunkcjami, domu spokojnej starości albo w schronisku właśnie. Nie dla własnego spokoju ducha. Dla nich. Tych, co go (Ciebie) potrzebują.
#5. Co jeszcze mogę zrobić?
Wy mi powiedzcie.