A. Bo mu koń nawalił.
B. Bo go w drodze zbóje okradli.
C. Bo krainę, z której przybywa, właśnie zaatakował przerażający smok z czterema głowami.
D. Bo książęta już tak mają, że występują głównie w bajkach.
Początek czerwca, ogródki piwne przy Politechnice, godzina 18:30. Siedzimy z Julką w okularach przeciwsłonecznych jak dwie zblazowane maniury, bo nam słońce w oczy świeci. Na prawo trąbią samochody, na lewo leje się plenerowy browar. Jakaś mucha lata nad porzuconym nieopodal kawałkiem kiełbasy. Sielskość. Polskość. Milczymy, kontemplując rzeczywistość. W zasadzie wszystko, co miało zostać powiedziane, zostało powiedziane.
– Wiesz, co jest najgorsze? – pyta Julka. A jednak myliłam się, kropla drąży skałę.
Doskonale wiem, co dla Julki jest najgorsze, ale pozwalam jej mówić, w końcu na tym ten samiczy rytuał wielogodzinnych analiz sytuacji mniej lub bardziej życiowych polega. Im jestem starsza, tym bardziej mnie on męczy, tym chętniej bym pomilczała, sącząc wino albo sok i obserwując ludzi. Jesteśmy tak różni, a tak bardzo podobne problemy generujemy każdego dnia.
– Żaden z nich nie jest Adamem – Julka odpowiada na swoje własne pytanie. – W każdym szukam jego głosu, jego gestów, poczucia humoru, stanowczości i jakiegoś takiego cienia draństwa… Żaden nie działa na mnie tak jak on. Żaden nie dorównuje mu nawet w 15%. Wyglądem, intelektem, polotem… Rozumiesz?
Tak, rozumiem. Bo kiedyś też tworzyłam sobie w głowie obrazy mężczyzn, z którymi chciałabym być, a nie z którymi byłam w rzeczywistości.
Mężczyzna życia
Julka nie zna Adama. Spotkała go może z pięć razy w życiu. Na seks. Poza tym od dwóch lat uprawiają przerywany stosunek mailowy. Choć Adam ma żonę. I dziecko. Albo nawet dwoje, nie pamiętam.
Julka nigdy nie spędziła z Adamem więcej niż dwóch godzin.
Julka nigdy z Adamem nie ugotowała obiadu, nie poszła do kina i nie zachorowała na grypę.
Julka zna Adama z jego opowieści, ma więc jego pełny obraz. Surrealistyczny.
Julka od dwóch lat wierzy, że Adam jest mężczyzną jej życia.
Mężczyzna nieżycia
Karolina kocha Remka. Nie wie tylko, jak sprawić, żeby nie był taki obcesowy. Nie znikał z domu na noce. Nie podnosił głosu. Nie wyżywał się na niej, kiedy ma problemy w pracy. Chciałaby też, żeby był mniej apodyktyczny. No i żeby ją częściej przytulał.
Karolina nie chce być z kimś innym. Bo przecież ona i Remek to prawie jak Romeo i Julia. Ten ogień, ta chemia toksyna, ta głębia uczuć… A że rozmijają się na poziomie podstawowych ludzkich potrzeb? Są przecież większe problemy.
Karolina to imię wszystkich kobiet, które piszą do mnie z pytaniem „Jak sprawić, żeby mężczyzna, z którym jestem, przestał zachowywać się jak gbur/ignorant/oferma/palant?”. Karolina nie pyta: dlaczego z nim jestem? Karolina pyta: jak sprawić, żeby mój partner stał się człowiekiem, z którym tak naprawdę chciałabym być?
I chciałabym, i boję się
Nie wiem, czy to kwestia wygórowanych oczekiwań, czy może desperackiej potrzeby posiadania swojego Pana Idealnego, mężczyzny-widmo, nieistniejącego obiektu pożądania, do którego można wzdychać nocami, gdy wokół ciemno, zimno i dupa… ale mam wrażenie, że znakomita większość kobiet w swoim rozumieniu udanego związku zatrzymała się na etapie bajek Disney’a, gdzie wszyscy żyli długo i szczęśliwie, ale w zasadzie nikt nie wie, co to oznacza i jak to się, kurwa, robi.
A, B, C, czy D? Tylko od Ciebie zależy, w którą bajkę ostatecznie uwierzysz.
Fot. Julia Caesar, Unsplash.com