Spotkałam się dziś z najbardziej pozytywnym człowiekiem ever. Jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z kimś, kto tak bardzo, tak na 200% byłby skupiony na… życiu. Na chwytaniu każdego dnia. O kim mówię?
Tajemnica. Ale już wkrótce będziecie mogli przeczytać wywiad z nim tu, na blogu. Czekajcie, nie idźcie jeszcze, bo mam Wam coś ważnego do powiedzenia.
Znacie mnie już trochę, wiecie, że bliżej mi do carpe diem niż do danse macabre. Ale jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałabym w życiu zrobić, tyle spraw, które powinnam załatwić, marzeń, których od lat nie mogę zrealizować… A dlaczego? Z tych samych prozaicznych powodów, z których Ty wciąż walczysz z nadwagą, a Ty od lat zamieniasz swoje M2 na willę z basenem.
Powód 1: Nie wierzę, że MOGŁOBY SIĘ UDAĆ.
Powód 2: Wiecznie nie mam na TO czasu, bo zawsze są WAŻNIEJSZE SPRAWY. Skupiam się na pierdołach, a tymczasem GÓWNO, jak to śpiewał CeZik.
Powód 3: Zapominam, że NIE MA NIC ZA DARMO. Nikt nie poda Ci zajebistego życia na srebrnej tacy. Jak to mówią w Lotto: żeby wygrać, trzeba grać. Żeby mieć, trzeba zapierdalać. I nie chodzi tylko o dobra materialne. Realizacja marzeń to ciężki kawałek chleba.
Powód 4: Boję się. No bo co, jeśli się nie uda? Co, jeśli poniosę porażkę? Pozwolę tu sobie jeszcze raz zacytować CeZika: gówno. Nic. Ziemia nie przestanie kręcić się wokół Słońca, świat nie wybuchnie, a ja nie wyląduję na pierwszych stronach gazet jako największa lama a.d. 2013. Wstanę, otrzepię się i pójdę dalej. PORAŻKA? Wielka ujma na honorze w czasach, kiedy od wszystkich wokół oczekuje się sukcesu? Nie. To będzie znak, że próbuję. Nie za pierwszym razem, to za dwudziestym. Zupełnie jak z prawem jazdy.
Powód 5: YOLO: You only live once. Takie to, kurwa, prozaiczne, ale ile w tym prawdy jest. No usiądź i pomyśl. Żyjesz zaledwie raz, a w tym życiu TYLKO PRZEZ 40-50 LAT pozostajesz na tyle aktywny i samodzielny, by móc realizować swoje pasje. Mniej więcej do 20 roku życia jesteś szczylem na utrzymaniu rodziców, którzy sam jeszcze nie wie, czego chce: od siebie, od życia, od innych. Po 60-tce zaczynasz odczuwać różne dolegliwości, ciało już nie takie, zdrowie tym bardziej, kończą się pewne szanse i możliwości. Masz więc jakieś 40 lat, żeby wziąć z życia to, co najlepsze. To Twój jedyny czas. Nikt Ci go już potem nie zwróci.
Po co o tym piszę? Bo widzę, jak codziennie ja i mnóstwo bliskich i dalszych mi osób rozbija się na pierdołach. Tracimy czas na narzekanie i mówienie, co byśmy chcieli zmienić, zamiast zacząć działać. Do dziś wydawało mi się, że wyciskam życie jak cytrynę. Jednak po spotkaniu z moim dzisiejszym rozmówcą uświadomiłam sobie, że chuja robię. Za dużo jest rzeczy, od których z w/w powodów uciekam. Rzeczy, których chciałabym w życiu dokonać, a których realizacja wlecze się za mną jak smród po gaciach.
Przykład? A co tam, niech stracę – zobaczcie moje ludzkie oblicze (ostatnio dostałam maila, w którym ktoś stwierdził, że jestem cyborgiem – pozdrowienia dla Szalonego Janka).
#1
Chciałabym żyć jeszcze zdrowiej i aktywniej, uprawiać więcej sportu i wyrzeźbić swoją sylwetkę tak, jak mi się marzy. Wiem, że jestem w stanie to zrobić, ale brakuje mi siły woli i konsekwencji w działaniu.
#2
Chciałabym wrócić do nauki hiszpańskiego i w ciągu 2-3 lat mówić biegle w tym języku. Co mi przeszkadza w osiągnięciu celu? Brak czasu (albo jego zła organizacja) i… lenistwo. Sad story, ale tak jest.
#3
Chciałabym komuś pomóc. Tak realnie. Żebym widziała efekty swojego działania na rzecz drugiej osoby. Jest masa małych zaniedbanych dzieci, które potrzebują kogoś bliskiego, kto by ich trochę w życiu pokierował, dał parę wskazówek, wsparł – nie tylko finansowo, ale przede wszystkim mentalnie. Zastanawiam się nad wolontariatem.
#4
Chciałabym kiedyś móc żyć z pisania bloga. Ewentualnie tworzyć własny magazyn albo zajmować stanowisko redaktora działu w dużej redakcji. Póki co, chciałabym bardziej realizować się zawodowo. Coraz częściej brakuje mi w mojej pracy pierdolnięcia. Da się zrobić? Da się. Co stoi na przeszkodzie? Tylko i wyłącznie lęk przed porażką.
#5
Chciałabym zamieszkać w ciepłym kraju. Albo przynajmniej kupić sobie tam domek. Wiecie, Hiszpania, Włochy, Portugalia, może jakaś wyspa. Miejsce nie gra aż tak wielkiej roli. Ważne, żeby było morze i plaża. Słońce i palmy. Czujecie ten klimat? Póki co, nie stać mnie nawet na przyczepę kempingową ;) Co mogę zrobić, by to zmienić?
I tu należałoby przejść do pkt. #6… Ale noc jest krótka, dzieci muszą iść spać. To raz. Dwa, nie mogę Wam powiedzieć wszystkiego, bo byście mnie zjedli (L O W E). Zresztą, nie o mnie tutaj chodzi. A przynajmniej nie tylko.
Chcę, żebyście tak szczerze, bez pierdolenia w bambus i narzekania, że boli, zastanowili się, co CHCECIE zmienić w swoim życiu? A potem, co przeszkadza Wam w realizacji Waszych celów i co możecie zrobić, żeby te przeszkody usunąć?
Podobno największą przeszkodą w realizacji naszych marzeń jesteśmy my sami… Cmok ;*