Wara od mojej spódniczki

Mam niezłe nogi. I dobry tyłek. Mam 28 lat. Za kolejne osiem być może już nie będę miała się czym pochwalić. Dlatego teraz, póki moje ciało się mnie słucha, noszę miniówki. Noszę bluzki eksponujące biust (nie mylić z „odsłaniające wszystko”), noszę buty na obcasie i ubieram się tak, jak mam ochotę. Nie obchodzi mnie to, że hipsterki chodzą w luźnych swetrach po Kurcie Cobainie. Ani to, że twój facet być może na mnie patrzy. To nie mój problem.

 

Jakiś czas temu spotkałam się ze znajomymi. W sensie: małżeństwo. To był październik. Miałam na sobie skórę, krótkie szorty, rajstopy i takie damskie buty udające wojskowe. Koleżanka jawnie wyraziła dezaprobatę. Jej mąż stał i patrzył. Czy było mi głupio? Nie. Czy poczułam się jak persona non grata? Z jej strony, tak. Z jego – wręcz przeciwnie. Czy specjalnie się tak ubrałam? Żeby zdobywać męskie serca i przez moment poczuć się jak Pretty Woman? Nie, kurwa.

Uważam, że każda kobieta, dopóki ma się czym chwalić, powinna to robić. Masz super płaski brzuch? Noś krótkie bluzki. Masz piękne nogi? Pokaż je światu. Fajne, jędrne cycki? Nie patrz na nie w zaciszu domowej toalety. Młoda jesteś tylko raz. Ok, możesz ćwiczyć, trzymać dietę, ale nie oszukujmy się. Celllulit i parę zbędnych kilogramów prędzej czy później dopadną każdą z nas. Ciebie dziś, Ciebie za 10 lat, mnie za 30 (taką mam wizję ;)).

Dopóki o siebie dbam i dopóki wiem, że widok moich odsłoniętych ud nikogo nie przyprawia o mdłości, dopóty będę nosić krótkie spódniczki. I w dupie mam to, że Tobie się to nie podoba. Że uważasz to za mało poprawne. Albo gorszące. Wbrew temu, co myślisz, nie jestem dziwką z A4. Jestem kobietą, która potrafi dziękować bogu (kimkolwiek by nie był) za to, co dostała od Matki Natury. Potrafię cieszyć się ze swoich mocnych stron, choć znam też słabe.

Nie rozumiem dziewczyn/kobiet, które usilnie zasłaniają swoje walory. Masz ładne, jędrne cycki? Dlaczego ich nie pokażesz? A co z pięknie wyrzeźbionymi łydkami? OK. może Twoje uda są zbyt szerokie, ale skoro łydki masz zajebiste, pokaż je światu, do cholery. Włosy? Marzę o takich, jak Twoje. Gęste, kręcone. Albo proste jak druty, na które nawet deszcz nie działa. Czemu non-stop nosisz je spięte w kok?

Mam przynajmniej pięć- dziesięć koleżanek, które mają piękne włosy/nogi/cycki/ramiona/generalnie figury, ale nie pokazują ich światu, bo… no właśnie, bo co? Bo mąż nie pozwala? Ogólnie przyjęte normy? Starsze panie z autobusu? Młodość mamy tylko jedną. Po co ją ukrywać pod hipsterskimi swetrami?

Słyszałam już nie raz, że spódnica, którą mam na sobie, jest za krótka. Że moja fryzura (sic!) jest zbyt asymetryczna. Że jak się pochylam, to widać mi rąbek rowka między cyckami. WOW. Straszne. Cierpcie narody. 28-latka postanowiła być sobą.

Wiecie co? Wierzę w człowieka. Bardzo. Ale póki jesteśmy na tym łez padole, idziemy krok w krok ze swoim ciałem. Warto o tym pamiętać. Handlujcie z moimi krótkimi spódniczkami. Bo pewnie jeszcze nie raz je zobaczycie.

0 Like

Share This Story

Style
  • Asiek

    Masz 100% rację kobieto. Życie jest tak krótkie i kruche, że nie ma czasu na konwenanse, młodość i zdrowie tak krótko dziś trwają…Lepiej coś zrobić, wyciskać każdy dzień jak cytrynę, niż za parę lat żałować, że się kierowało opiniami innych. Nie jesteśmy zupą, aby nas każdy lubił/ trawił.

  • Sto procent racji.
    I nie ma chyba nic bardziej wkurwiającego w kobietach,

  • Jacek Taktyczny

    Ogólnie się zgadzam, ale brzmisz jakbyś z pokazywania swoich walorów robiła OBOWIĄZEK, że jak laska ma długie nogi to POWINNA je pokazywać. A moje zdanie jest takie, żeby każdy był sobą i robił co mu się podoba. Niech eksponuje swoje walory, O ILE FAKTYCZNIE MA NA TO OCHOTĘ. Bo taki ma styl czy coś. A jak nie ma ochoty to nie. A nie że „powinna”.
    Ja sam mam szczególną słabość do kobiecych nóg, jednak wyżej od swojego fetyszu stawiam życie w zgodzie z samą sobą ;)