Daj sobie lajka, bejbe

Dziś będzie krótko, ale dosadnie. Ostatnio zauważyłam, że niektórzy blogerzy lajkują własne teksty na blogu ze swoich prywatnych kont na Facebooku. Nie chodzi o to, że je udostępniają, nołp. Sami dają sobie kciuka w górę. I tak się zastanawiam: czy to już nowe standardy? Czy wciąż na widok takich praktyk mogę krzyknąć „mamo!” i zajebać sobie dłonią w czoło?

 

Jeszcze do niedawna facebookowa etykieta zakładała, że lajkowanie swoich własnych postów/tekstów/zdjęć wrzucanych na walla jest szczytem buractwa. Czy sytuacja wygląda inaczej, jeśli Ty jako osoba prywatna dajesz lajka pod swoim tekstem umieszczonym na blogu? Może mi ktoś wyjaśnić? Bo albo ja tu czegoś nie rozumiem, albo osiągnęliśmy kolejny level narcystycznej autokreacji w sieci.

Szczerze? Do głowy by mi nie przyszło, żeby lajkować swój własny tekst. Nawet, jeśli uważam go za dzieło sztuki i robi mi się mokro na widok tego, co napisałam. Bo to jak kiepska samojebka jest. Internetowy onanizm. Nie wiem, może ja mam jakieś nieaktualne informacje i dziś to już norma, że autor tekstu sam sobie robi dobrze?

Pytam poważnie. Hej, Wy! Soszalmedjanindża, wypowiedzcie się w temacie. Bo ja aktualnie czuję się mniej więcej tak, jak moja babcia, która przyłapała pewną młodocianą parkę na uprawianiu seksu w osiedlowej piaskownicy. 

Źle.

0 Like

Share This Story

Ludzie