Być ślepym jeden dzień

Odchylam kotarę i zaglądam do środka. Odruchowo cofam się, ale w tym momencie ktoś delikatnie popycha mnie wgłąb pomieszczenia. Mam oczy szeroko otwarte, ale nie widzę nic. Panuje absolutna ciemność. Trzymam ręce, jak mi kazali. Lewa wyciągnięta przed siebie, zgięta w łokciu na wysokości pasa. Druga wbita w przestrzeń, szukająca podparcia: ściany, kawałka mebla, płotu. Mówią, żeby iść, to idę. Jakieś 10 razy wolniej niż normalnie. Przez moment jest naprawdę cicho. Każdy z nas na swój sposób radzi sobie z tym, że oślepł.

 

Zimne, metalowe… chociaż może plastikowe? I rączka. Otwiera się. Tak. To lodówka.
Drewno. Gładkie, przyjemne w dotyku, tylko, kurwa, boli. Właśnie wpadłam na taboret.
Uginające się pod ciężarem palców miękkie, wiotkie, oślizgłe kuleczki. Nie dotykaj kalafiora, jeśli nie możesz go zobaczyć – ohyda.

Jednak najgorzej jest, kiedy tuż za uchem słyszysz trąbiący samochód. Albo pod stopami nagle wyrasta ci krawężnik. Kiedy w zasięgu twojej ręki nie ma żadnej powierzchni płaskiej, o którą mógłbyś się choć na chwilę oprzeć. Albo gdy ktoś mówi „tutaj”, a ty za cholerę nie wiesz, gdzie to „tutaj” jest.

 

Zastanawiałeś się kiedyś, jak wygląda świat osoby niewidomej?

 

Czy widzi tylko czerń? A może szarość? Czy wie, kiedy ktoś zapala światło w pomieszczeniu, w którym przebywa? Czy jest w stanie samodzielnie pójść na spacer do lasu? Uprawiać sport? Zapłacić w sklepie? Zapłacić kartą? Czy ten sklep to może być hipermarket? Jak taka osoba pierze ubrania, skoro nie potrafi rozpoznać kolorów? I skąd wie, że zakłada skarpetki do pary? Jak się podpisuje? A kiedy zalewa sobie herbatę wrzątkiem, to skąd wie, że to już krawędź kubka i trzeba przestać lać? Czy może pisać na komputerze równie szybko, jak ja?

Za każdym razem, kiedy widzę niewidomego, tysiące tego typu pytań ciśnie mi się do głowy. Gdzieś tam, w środku, zawsze rodzi się współczucie, ale przecież to nie o to chodzi, żeby kogokolwiek żałować. Sęk w tym, żeby zrozumieć. Wiedzieć, jak pomóc. Czy pomóc.

 

Witajcie na Niewidzialnej Wystawie

 

Niewidzialna Wystawa przyjechała do Warszawy z Budapesztu w 2012 roku, ale ja dotarłam na nią dopiero kilka dni temu. Chciałam na własnej skórze przekonać się, przez co codziennie przechodzą ludzie, którzy są niewidomi od urodzenia lub stracili wzrok na skutek wypadku czy choroby. Teoretycznie mogłabym taki eksperyment przeprowadzić w domu. Zawiązać chustkę na oczach i przemieszczać się po znanym mi terytorium. Ewentualnie wziąć ze sobą zaufaną osobę i zrobić coś podobnego pod jej okiem na obcym gruncie, np. w parku czy w centrum handlowym. Ale to nie to samo. Dlaczego?

Przede wszystkim, na Niewidzialnej Wystawie to właśnie osoba niewidoma lub niedowidząca jest Twoim przewodnikiem. To jej głos prowadzi Cię w ciemnościach i odpowiada na pytania, które rodzą się podczas zwiedzania wystawy. Choć ja bym to raczej nazwała survivalem: przez 60 minut poruszasz się zdany głównie na siebie, nie widząc absolutnie nic: obrysów przedmiotów, osoby stojącej dwa centymetry od ciebie, ani nawet własnej ręki. Przemieszczasz się w abstrakcyjnej przestrzeni zaaranżowanej tak, byś mógł doświadczyć, jak niewidomy funkcjonuje w różnych miejscach: mieszkaniu, plenerze, miejskiej dżungli…. Bywa klaustrofobicznie, są przeszkody, ale po kilkunastu minutach Twój mózg zaczyna pracować jak mózg osoby niewidomej. Adaptujesz się, choć wciąż z wielkim trudem. Nie śmieszy Cię już, kiedy ktoś mówi „pokaż”, biorąc od Ciebie przedmiot, który chce „obejrzeć” swoimi dłońmi.  


Nowy poziom wrażliwości

 

Kiedy wzrok nie działa, wyostrzają się inne zmysły. Nie wiem, jak ze smakiem, ale węch, słuch i dotyk z pewnością. Twoja percepcja świata staje się kompletnie inna niż do tej pory. To, czego dotykasz, widzisz przed oczami, starasz się wyobrazić sobie realny wygląd przedmiotu. Trzymając strzelbę, dłońmi widziałam jej fakturę, rodzaj materiału, z jakiego została wykonana, a nawet kolor.

Z tym ostatnim to jest w ogóle ciekawa sprawa, bo dla osób niewidomych od urodzenia pojęcie koloru jest kompletnie abstrakcyjne. Uczą się, że np. czerwony to ogień, żar, namiętność, a czarny elegancja, klasyka, szyk. Kiedy więc kobieta mówi niewidomemu mężczyźnie „mam na sobie czerwoną sukienkę”, on odpowiada jej zwykle „seksownie wyglądasz”. I nikt nie ma prawa oskarżyć go o kłamstwo ;)


Do pomacania

 

Odnoszę wrażenie, że nasz problem z osobami niewidomymi, czy ogólnie – niepełnosprawnymi – polega na tym, że się ich boimy. Nie wiemy, czy proponować pomoc, więc zwykle je ignorujemy. Odwracamy na ich widok wzrok, żeby i nam, i im, nie było głupio – w końcu lepiej się nie gapić niż gapić. Żyjemy w jakimś dziwnym przeświadczeniu, że niewidomi mają „swój świat”, do którego nie ma sensu wchodzić i w zasadzie nie widzimy powodu, dla którego mielibyśmy ich wpuszczać do naszej bezpiecznej strefy komfortu. Tymczasem oni żyją tu, w tej samej czasoprzestrzeni. OBOK. Owszem, funkcjonują inaczej niż my – nie ukrywajmy, mają pod górkę. Trochę ciężej jest nastawić pranie, kiedy każdą rzecz musisz dokładnie pomacać, rozpoznać, a następnie przypisać do niej z pamięci określony kolor. I jeszcze zdecydować, z jakimi innymi ciuchami możesz ją prać. Przeciętny facet tego nie ogarnia, a co dopiero niewidomy :)  

Albo nawet głupie pożegnanie. Co, byś powiedział niewidomemu na do widzenia? „Do pomacania?” „Do posmyrania?” „Do usłyszenia?” Nie. Mówisz „do zobaczenia”, „widzimy się”. Nikogo to specjalnie nie powinno dziwić.

Weźmy jeszcze Olę, naszą przewodniczkę po Niewidzialnej Wystawie. Kiedyś ubierała się tylko na czarno. Miała pewność, że nie założy przez pomyłkę różowej spódnicy do czerwonej bluzki, a wszystkie elementy garderoby będą do siebie pasować. Ostatnio przerzuciła się na sukienki. Są bardziej kobiece, zwiewne, wygodne. No i kolorowe. Jakbyś spojrzał na Olę, miałbyś na czym oko zawiesić. I nawet byś nie zauważył, że jest niewidoma. Bo ona tak na Ciebie patrzy, jakby wszystko widziała.


P.S. Jest kuweta do ogarnięcia

Młodzi, aktywni, niewidomi i niedowidzący ludzie, poza tym wszystkim, co napisałam wyżej, są też świetnym targetem dla przedsiębiorców i aż dziwię się, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, żeby np. otworzyć sieć siłowni czy fitness klubów specjalnie dostosowanych dla tej grupy osób. Idąc dalej tym tropem – kursy wspinaczkowe. Skoro Łukasz Żelechowski mógł wejść na Aconcaguę… Wspólne zorganizowane wyprawy w teren, w który niewidomy sam nigdy się nie zapuści, np. las, rezerwat przyrody, puszcza. Pomysłów jest cała masa.

Trzeba tylko  przejrzeć na oczy.

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • też mam milion pytań, też się boję i nie wiem jak reagować, ale w sumie nie miałam okazji. Myślałam nawet o tym niedawno, co jest lepsze [albo- gorsze]: urodzić się niewidomym, czy stracić wzrok? Nigdy nie widzieć kwiatów i nie wiedzieć jak wyglądają, czy mieć świadomość że już nigdy więcej się ich nie zobaczy? Brzmi strasznie. Nie wiem czy bym sobie poradziła.. podziwiam niektórych ludzi za ich siłę i pozytywne podejście do życia. Wybrałabym się na akcję którą opisujesz- szkoda, że jest w Warszawie.

    • Po wystawie też zastanawialiśmy się, co jest gorsze: urodzić się niewidomym, czy stracić wzrok, ale mieć świadomość, jak wygląda świat. To dylemat nie do rozstrzygnięcia.

      • Dokładnie, tak jak rozmawialiśmy – ani jedna ani druga strona nie wie jak to jest być w odwrotnej sytuacji.

      • Aneta

        Wydaje mi się, że z dwojga złego gorzej jest stracić wzrok po tym, jak „zasmakowało się” tych wszystkich pięknych miejsc i barw. Ktoś, kto urodził się niewidomy, tak do końca nie wie, co stracił( a może się mylę?), od początku buduje swój świat dostosowując się do ślepoty. Więc może utrata nie jest tak bolesna?Dla mnie utrata wzroku byłaby chyba jak utrata życia. Niewyobrażalna, nie do zniesienia.

  • Widzę dużo mniej niż reszta świata. Przy wadzie takiej jak moja nawet z okularami człowiek trochę niedowidzi. Nie poznaje znajomych, męczy się w kinie. Tego, że kiedyś ta pierdolona siatkówka odklei się na amen, albo wada podskoczy o jeszcze 15 dioptrii boję się najbardziej.
    Po Twoim wpisie trochę mniej.
    Ps. Kiedyś gdzieś przeczytałam (bodajże u Kominka jak tam jeszcze zaglądałam, bo robił wywiad z jakimś niewidomym kolesiem który ogarnia oprogramowanie do telefonów dla niewidomych), że większość niewidomych nie widzi ciemności…a jasność. Koloru kawy z mlekiem. Nie wiem ile w tym prawdy :) ale chyba lepsza kawa z mlekiem od czarnej.

    • Podobno może przypominać mgłę. Kawę z mlekiem. Czerń. U dołu czerń, u góry jasność. Kwestia indywidualna.

  • Byłam dwa razy na tej wystawie, raz z koleżankami, raz z pierworodnym – niezapomniane wrażenia. Jestem zdziwiona jak mało ludzi w Warszawie wie o jej istnieniu, myślę że każdy powinien tego doświadczyć.

  • A dopiero co byłem w Warszawie! No nic, dobry pretekst, by zjawić się tam znowu.

    Dylematy, pytania i fobie w stosunku do niepełnosprawnych, o których piszesz ma chyba całkiem sporo osób. Ja na pewno. Ostatnio w ramach oswajania się, chadzam do niewidomych & niedowidzących masażystów w KRK (nazywa się toto Złote Rączki – polecam), ale to, co opisujesz musi naprawdę ryć beret.

    Ja się zastanawiam jak oni, kurde, kierunek utrzymują. Czasem zamykam oczy idąc chodnikiem i zawsze mnie znosi!

  • cos tam o tym wiem

    mam niewidomego Tate. nie widzi od 10 lat. mam te sama chorobe co on. grozi mi to samo. obserwuje go, spedzam z nim czas i oswajam sie powoli z ciemna strona zycia :) to jest moj Tata. swietny czlowiek. tylko „widzi” swiat inaczej. w kazdym razie – dzieki za tekst. rzedko porusza sie temat niewidomych czy niedowidzacych.

  • Byłam kiedyś w takim ciemnym domu w muzeum w Bremen. Uczucie bezradności kiedy nie masz pojęcia czy jesteś w kuchni czy w łazience jest straszne. Podziwiam niewidomych za to, jak potrafią sobie radzić w życiu.

  • Mój kolega robił pracę magisterską (socjologia) polegającą na obserwacji tego, jak zachowują się inni w stosunku do osoby niewidomej, w której rolę się wcielił. Lekko nie było.

  • Martyna

    Jest takie powiedzenie: „czego oczy nie widzą tego sercu nie żal” jeżeli urodziłabyś się niewidoma nie miałabyś takiego żalu czy złości że nie możesz dostrzec tego co Cie otacza;tych kwiatów,ptaków.drzew, ponieważ nigdy byś tego nie zaznała. Najpierw trzeba chociaż raz mieć z czymś styczność żeby tego pragnąć Taka osoba „widzi” świat i otoczenie na swój własny sposób, bo innego nie zna i nie sądzę żeby odczuwała z tego powodu jakiś wielki gniew. My sobie tego nie wyobrażamy, nie potrafimy dopuścić myśli, że moglibyśmy żyć bez wzroku, ponieważ już zakosztowaliśmy życia, w którym widzimy i dostrzegamy i innego życia nie znasz.
    Chyba wolałabym już urodzić sie jako osoba niewidoma i nie mieć tego żalu, że tylu rzeczy nie mogę ujrzeć i docenić.

    Sorry rozpisałam się a do tego trochę chaotycznie, ale u mnie to standard inaczej nie potrafię. xd Mam nadzieję że wiesz o co mi chodzi:)

  • Konrad Boden

    Nieco fałszywie brzmi MY z ostatniego akapitu. Łatwiej, i prawdziwiej, jednak jest pisać we własnym imieniu, Tylko we własnym.

    Choć JA jest nieco mniej bezpieczne niż MY.

  • Ania

    byłam na tej wystawie akurat dwa lata temu. teraz wszystkim, jak słysze, że jada do warszawy polecam.
    ciekawe doświadczenie.
    w sierpniu jadę znowu z mamą. zaprowadzę ją.

  • Ewa Przygoda

    Gdzie to można „zobaczyć”?