– Masz, częstuj się. Ja i tak nie zjem wszystkiego – przesuwam w jego stronę ogromny talerz z sałatą, po której walają się kawały grillowanego kurczaka.
– Nie, nie będę jadł, mam swoje zasady.
– Odchudzasz się?
– Nie, po prostu nie jem po 18. A poza tym znałem Stefana. Świetny był z niego kurczak – celuje nieużywanym widelcem w kawałek mięsa na skraju talerza. – Stafan? Stefan, kurwa, co ty odpierdalasz? – nachyla się nad talerzem tak, że dotyka mięsa nosem. – Steeefan, nie wygłupiaj się. Stefan. Stafaaan! – krzyczy, aż parę osób odwraca się od swoich stolików. On pełna powaga, ja płaczę ze śmiechu. Ma mnie, po raz kolejny.
– Więc tak, jak mówiłem, tniesz – cedzi nagle. Przez zęby, prosto w brzuch. – Tniesz, rozumiesz? Żegnaj i spierdalaj. Żadnej przyjaźni z tego nie będzie.
Znów robi się śmiertelnie poważnie.
– Jeszcze za mną biegła, a ja już wyrzucałem kartę sim z telefonu. Żeby nigdy więcej do niej nie zadzwonić. Łapała mnie za rękę, próbowała zatrzymać, odepchnąłem ją, nie spojrzałem za siebie. Musisz być wtedy zimnym skurwysynem.
Potem oczywiście będziesz się w tym swoim topniejącym lodzie topić. Będziesz wyć, dywan gryźć, czołem ryć o podłogę. Ale kiedy TO się dzieje, ucinasz, amputujesz. Jak gnijącą kończynę. Wasz związek gnił, więc i jego musisz upierdolić. O tu, u nasady – pokazuje gdzie, a ja tylko kręcę głową, łza mi cieknie po policzku. Kurwa mać. Nie wierzę.
#1. Weź do ręki skalpel
Kiwam głową, że nie, że u nas inaczej, bo u nas serce na dłoni i przyjaźń i zrozumienie i to się tak uciąć nie da. A ten znowu o Stefanie. Czyli że koniec tematu, niepoważna jestem.
Zostawia mnie z tym wywierconym niepokojem w brzuchu.
– Odetnij go, kurwa – mówi na pożegnanie i ściska mnie mocno.
Czego, oczywiście, nie robię.
#2. Tnij, albo daj się pociąć
Mija dzień, może tydzień. Z telefonu seria jak z maszynowego prostu w mózg, brzuch i serce.
Leżę sobie, w kałuży z własnej naiwności i wyliczam w myślach ich wszystkich. A kilku było. Tylko z pierwszym utrzymuję kontakt do tej pory. Czasem sobie życzenia na urodziny złożymy. Trudno się dziwić. To było 15 lat temu. Kończyny zdążyły odrosnąć.
#3. Nie ma przyjaźni z ex
Nawet, jeśli byliście jak kazirodcze rodzeństwo syjamskie złączone mózgami, z jakichś powodów się rozstaliście. Gdzieś tam został ból, rozczarowanie, wzajemne, niespełnione oczekiwania. Żal, wkurw, rozpacz, tęsknota. Obojętność. Dynamit. Nie ma sensu się nim bawić, o ile nie jesteś saperem. Żołnierzem, jednostką specjalną, NASA, IRA, dupa. Jak zaczniesz, amputacja dokona się sama, niespodziewanie, badumtsss.
Więc chyba rzeczywiście lepiej ujebać tę kończynę zawczasu. Z pełną gotowością i świadomością podejmowanych działań.
Później możesz już iść gryźć ten dywan.
Smacznego.
Do wesela odrośnie.