Sztuka amputacji człowieka

Źródło: imgur.com; autor: Shane Turner

– Masz, częstuj się. Ja i tak nie zjem wszystkiego – przesuwam w jego stronę ogromny talerz z sałatą, po której walają się kawały grillowanego kurczaka.
– Nie, nie będę jadł, mam swoje zasady.
– Odchudzasz się?
– Nie, po prostu nie jem po 18. A poza tym znałem Stefana. Świetny był z niego kurczak – celuje nieużywanym widelcem w kawałek mięsa na skraju talerza. – Stafan? Stefan, kurwa, co ty odpierdalasz? – nachyla się nad talerzem tak, że dotyka mięsa nosem. –  Steeefan, nie wygłupiaj się. Stefan. Stafaaan! – krzyczy, aż parę osób odwraca się od swoich stolików. On pełna powaga, ja płaczę ze śmiechu. Ma mnie, po raz kolejny.
– Więc tak, jak mówiłem, tniesz – cedzi nagle. Przez zęby, prosto w brzuch. – Tniesz, rozumiesz? Żegnaj i spierdalaj. Żadnej przyjaźni z tego nie będzie.

Znów robi się śmiertelnie poważnie. 

 

– Jeszcze za mną biegła, a ja już wyrzucałem kartę sim z telefonu. Żeby nigdy więcej do niej nie zadzwonić. Łapała mnie za rękę, próbowała zatrzymać, odepchnąłem ją, nie spojrzałem za siebie. Musisz być wtedy zimnym skurwysynem.

Potem oczywiście będziesz się w tym swoim topniejącym lodzie topić. Będziesz wyć, dywan gryźć, czołem ryć o podłogę. Ale kiedy TO się dzieje, ucinasz, amputujesz. Jak gnijącą kończynę. Wasz związek gnił, więc i jego musisz upierdolić. O tu, u nasady – pokazuje gdzie, a ja tylko kręcę głową, łza mi cieknie po policzku. Kurwa mać. Nie wierzę.

 

#1. Weź do ręki skalpel

 

Kiwam głową, że nie, że u nas inaczej, bo u nas serce na dłoni i przyjaźń i zrozumienie i to się tak uciąć nie da. A ten znowu o Stefanie. Czyli że koniec tematu, niepoważna jestem.

Zostawia mnie z tym wywierconym niepokojem w brzuchu.

– Odetnij go, kurwa – mówi na pożegnanie i ściska mnie mocno.

Czego, oczywiście, nie robię.

 

#2. Tnij, albo daj się pociąć

 

Mija dzień, może tydzień. Z telefonu seria jak z maszynowego prostu w mózg, brzuch i serce.

Leżę sobie, w kałuży z własnej naiwności i wyliczam w myślach ich wszystkich. A kilku było. Tylko z pierwszym utrzymuję kontakt do tej pory. Czasem sobie życzenia na urodziny złożymy. Trudno się dziwić. To było 15 lat temu. Kończyny zdążyły odrosnąć.

 

#3. Nie ma przyjaźni z ex 

 

Nawet, jeśli byliście jak kazirodcze rodzeństwo syjamskie złączone mózgami, z jakichś powodów się rozstaliście. Gdzieś tam został ból, rozczarowanie, wzajemne, niespełnione oczekiwania. Żal, wkurw, rozpacz, tęsknota. Obojętność. Dynamit. Nie ma sensu się nim bawić, o ile nie jesteś saperem. Żołnierzem, jednostką specjalną, NASA, IRA, dupa. Jak zaczniesz, amputacja dokona się sama, niespodziewanie, badumtsss. 

Więc chyba rzeczywiście lepiej ujebać tę kończynę zawczasu. Z pełną gotowością i świadomością podejmowanych działań.

Później możesz już iść gryźć ten dywan.
Smacznego.

Do wesela odrośnie. 

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Kocanka

    Trzeba mieć jaja żeby z taką lekkością odcinac… Kogoś, siebie przy okazji. Jestem na etapie rozrzedzania krwi w krwiobiegu, aż pozostanie sama woda.

  • Ana

    Czasem nie chcesz odciąć. A potem, z czasem, po tygodniu, dwóch okazuje się, że innej opcji nie ma. Nawet jak rozstawaliście się w zgodzie i padł nieśmiertelny tekst „Zostańmy przyjaciółmi”, to przecież z jakiegoś powodu zerwaliście. I ten powód codziennie wydaje się bardziej istotny (bo odchodzą pieprzone sentymenty). Nagle rozumiesz, że jesteś szczęśliwsza z tą ujebaną kończyną. Codziennie kurwa bardziej. Do tego momentu, aż sobie uświadomisz, że nie tyle nie chcesz się z nim przyjaźnić, co w ogóle go widzieć. No, przynajmniej tak było u mnie.

  • Krótkie cięcia są ZAWSZE lepsze niż bujanie się z tematem nie wiadomo ile czasu. Nie jest to przyjemne ani mniej bolesne ale na pewno zdrowsze.

    • KC

      Tylko że ból po tym cięciu, nawet jeśli było ono krótkie, zajmuje zbyt dużo czasu.

      • Paulina

        Myślę, że więcej czasu zajmie uleczanie siebie, jeśli tkwi się w niezdrowej relacji dłużej niż trzeba.

      • Jeżeli cięcie było na prawdę zdecydowane to ból trwa stosunkowo krócej, niż ten ból spowodowany przeciąganiem sprawy w nieskończoność.

  • Mocne.Prawdziwe.I tak cholernie trudne…

  • Taka sytuacja.

    Różowe okulary spadają. Macie inne dążenia. Inne plany. Inne
    oczekiwania. Wasz świat zaczyna pachnieć inaczej. Macie sto innych snów. Sto
    innych uśmiechów, ze stu innych twarzy. Powietrze przestaje być przeźroczyste. Jest
    lepkie i gęste.

    Wyszedł. Zniknął. Nie ma.

    Karuzela się kręci. Ziemia się kręci. I Ty się kręcisz. Po
    butli wina.

    No co, nie zdarza się?!

    Zdarza!!!

    Uwielbiam Cię za te całkowicie prawdziwe teksty.

    [ Magdalena ]

  • Łukasz

    Czy Ty ostatnio piszesz po jakiś prochach? :P

    • Wręcz przeciwnie.
      Ostatnio piszę na trzeźwo.
      :)

  • Zgadzam sie. To dziwne przyjaznic sie z exem. Zreszta mam tylu przyjaciol, nie potrzebny mi taki. Po co sie meczyc. Racjonalnie chce podejsc do tematu.
    A nieracjonalnie: bylam z kolesiem poltora roku, rozeszlo sie jak sie rozeszlo. Po trzech miesiacach normalnie gadalismy, a teraz, po pieciu latach co tydzien gadamy na skypie po 4ry godziny. No co zrobie jak go lubie. Jako osobe/kolege/przyjaciela.

  • Olka

    Czasami żałuję, że nie żyję w latach kiedy nie było internetów czy telefonów komórkowych. Wtedy odcięta noga nie zawracałaby dupy komentarzami, lajkami czy poke’ami na fb, smsami, telefonami, mailami.
    Wtedy amputacja byłaby możliwa w 99,9%. Choćby trzeba było rzuć mokrą z płaczu poduszkę. Człowiek nie słyszy, nie widzi, to zapomina. A tak, to jak to zrobić, kiedy noga bez pana/-i swoje nerwy ma, jak u pająka, fika swoim życiem i o sobie przypomina mimo, że nie chcemy?

  • monisiunia

    Tylko tak trudno się pogodzić z tą amputacją. Przecież jeszcze do niedawna ta kończyna była naprawde potrzebna i ułatwiała funkcjonowanie. A poza tym odcięcie kończyny, z którą przez tyle lat dzień w dzień snuło się plany na przyszłość… mało jest pacjentów, którzy potrafią się z tym pogodzić bez skutków ubocznych. A najbardziej chujowym uczuciem jest to,że Tobie naprawde brakuje tej ręki czy nogi, tesknisz za nią, a ona co? – lezy gdzies w czerwonym worku na odpady medyczne i kurwa juz nic nie czuje. A może czuje i chciałaby być znowu Twoją reka czy nogą, ale naczynia i nerwy zostały przerwane? Sama już nie wiem.

    • Niekoniecznie tak musi być. To mogą być równie dobrze bóle fantomowe, które po jakimś czasie znikają i człowiek uczy się żyć w pełni bez dowolnej kończyny. Kwestia akceptacji i pogodzenia się z samym sobą, nie ma co rozwlekać tematu kończyny którą sami już odcieliśmy, bo to zazwyczaj do niczego nie prowadzi. A skoro tak to po co się zadręczać tym faktem?
      Może mnie zawsze przychodziło to z dużo większą łatwością, albo miałem zbyt praktyczne podejście do tego czego sam od siebie oczekuję, ale jeśli się powiedziało A to warto powiedzieć B. Przyczyna i skutek. Analiza i wnioski. Dziś ludzie są, jutro ich nie ma. A jednak należy w tym wszystkim pamiętać, że nikt za nas naszego życia nie przeżyje, więc nie warto go marnować na ciągłe rozpamiętywanie przeszłości, która i tak już się nie zmieni. Life goes on.

      • I wyciągać wnioski, nie popełniać znów tych samych błędów… Wtedy człowiek sobie myśli, że może jednak będzie dobrze :)

        • No tak, u mnie się to zawiera w „przyczyna i skutek. Analiza i wnioski” ;)

  • Ewa

    Mi owe „odciecie” zawsze przychodzilo z latwoscia-jak splukanie gowna w kiblu. Jak juz poszlo rura w dol nie mialo najmejszych szans nawet przez chwile poplywac na powierzchni

  • Maciejkowa

    Jak zawsze, z postem trafiasz w dziesiątkę! Nie ma co, trzeba być twardym. Mi się chyba udaje (jeszcze tylko w sobotę odbiorę moją ulubioną płytę oraz gofrownicę i cięcie ostateczne zostanie dokonane :)

  • Jo Ma

    Czasem się amputuje, a to dziadostwo co chwilę odrasta – nie nowe, ale ciągle takie same o.O i człowiek tnie i tnie i kiedy myśli, że rośnie nowe, okazuje się, że te stare i tak się dopierdoli. A jak się myśli, że już można z tym starym żyć, to wtedy druga strona ujebuje Tobie jedną kończynę – znowu… ;] Gdyby tylko ujebał tą którą sam zagnił…

  • Filemonika

    On nawet nie tnie. Po prostu znika. A ja naiwna kończyna znowu zostaję w w worku na zwłoki. Czas odciąć jego, ale to cholernie trudne żeby zrobić to zdecydowane cięcie. A łza cieknie po policzku…

    Powalasz jak zwykle!

    • Paulina

      Cięcie przeważnie jest łatwiejsze niż się wydaje, tylko to co następuje po-już nie.

  • A ja to się bałam, że do końca życia będe popierdalać z protezą.
    A potem się okazało, że jako humanista-nieudacznik mam taką znajomość anatomii, że chcąc obciąć rękę wyrąbałabym na śmietnik serce.
    Broń boże nie kopię leżących, gryźcie dywany w spokoju. Próbuję tylko powiedzieć, że czasem warto skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą.
    Obciąć można zawsze.

    • Jak gnije, to i docent nie pomoże. Trza ujebać i czekać, aż odrośnie.

    • aga

      Tak! Świetnie to ujęłaś. Przecież zawsze są gorsze dni i wątpliwości. Czy nie zawsze? Czy zdaża się, że po 10+ latach związku ich nie ma?

  • Mi z kolei amputacja przychodzi bardzo łatwo. Lepiej palić mosty niż szarpać się, ranić nawzajem i ratować coś co już nie jest do odratowania. Tak więc- amputować dla zdrowia. Swojego i ” amputowanego” osobnika.

  • Boomer

    Do wesela naszego czy ex?

    • Do naszego, Boomer, do naszego. Po dobrej amputacji wesele ex-a niewiele Cię już interesuje.

      • Boomer

        A tak serio – dobry tekst.

  • ona

    tekst tak prawdziwy, ze az czuje klucie w zoladku; tylko dlaczego (kurwa) tak trudno sie odciac, gdy Ci cholernie na kims zalezy, a ta osoba jest calym twoim swiatem ..? a co gorsza nie mam czego gryzc, bo dywanu nie posiadam..

  • Paulina

    Osobiście, chciałam się przyjaźnić. Szybko jednak zrozumiałam, że z wyobrażeniem o nim, a nie z nim.

  • Ruda

    …oooooj jak Ty się wpasowałaś z tematem…
    …a jeśli jest tak, że Twoja kończyna gnije okrutnie od lat, z wielu powodów nie może zostać amputowana, leczyć jej już nie masz siły ani tak naprawdę ochoty, więc… sobie gnije.
    A Ty masz od jakiegoś czasu hmmm… protezę powiedzmy, która pasuje jak ulał, jest stworzona dokładnie dla Ciebie, funkcjonujesz z nią lepiej, niż z własną, żywą kończyną… ALE wiesz, że nigdy nie będzie Twoja… I nie chcesz jej wyrzucić, pozbyć się. Mimo, że boli jak diabli… Niby wiesz, że to nie ma sensu, no bo po co Ci proteza, kiedy jeszcze masz rękę…

  • Andzya77

    Od jakiegoś czasu dokonuje amputacji „kończyny” codziennie.
    I wiem że ten ból pozwala mi żyć dalej…Żyć.

  • Dorota

    https://www.youtube.com/watch?v=KnnvfHz7qzA bo nie ma się co cackać jednak.

  • Bullshit. Lata po zakończeniu związku przyjaźniłam się z jednym ze swoich byłych. Uprzedzając – już się nie przyjaźnię, acz nie ze względu na zgniliznę, a ze względu na zazdrosną nową dziewczynę ;)

  • Malcoo

    Moim zdaniem wszystko zależy od nastawienia, sposobu i przyczyny rozstania. Jeśli w toku przemyśleń choćby jedna ze storn doszła do wniosku, że ten związek jej nie zadawala i nie ma innego rozwiązania, to myślę, że można się dalej przyjaźnić po rozstaniu.Tylko oboje muszą drugiej połowie pozwolić odejść, bez żalu i scen.
    Całkiem inna sytuacja jest w przypadku zdrad ect, wtedy o utrzymanie przyjaźni już trudno.

  • Bajkoczytacz

    Przyjaźń z byłą jest możliwa. Jeszcze bliższa niż w związku chyba.
    Choć kiedyś było trzeba przeprowadzić amputację. A potem juz można było wrócić do przyjaźni