Nie wiem, o co cały ten szum: niekończące się wywody o demoralizującym wpływie filmów porno na ludzką psychikę, zdrowie i zachowanie. Protesty feministek usiłujących udowodnić, że porno odziera kobiety z godności i utrwala negatywne stereotypy płci. Przecież to kompletna bzdura.
Porno jest dla wszystkich, tak samo jak piwo, wino i durne seriale. I tak samo, jak do wszelkiego rodzaju używek, do pornografii też trzeba podchodzić rozsądnie. To, że raz na pół roku zapalisz skręta z przyjaciółmi, nie czyni z ciebie narkomana. Jeśli zarwiesz nockę, żeby zobaczyć cały sezon ulubionego serialu, nie stajesz się z automatu mediaholikiem. Lubisz sobie czasami obejrzeć porno? Good for you! Dopóki Tori Black skacząca na Jamesie Deenie nie zastępuje ci prawdziwego seksu i nie stanowi zamiennika normalnej relacji z partnerem czy partnerką, nie widzę przeciwskazań. Człowiek, zwłaszcza inteligentny, pragnie eksplorować, kontestować, próbować nowych rzeczy. Robi to, by nie stać w miejscu, rozwijać się. Tak, również oglądając porno. Pomyśl, o ile bogatsze może stać się twoje życie seksualne dzięki jednej sesji z Sashą Grey :)
Badania wykazują, że oglądanie pornografii – owszem, może nasilać zachowania seksistowskie i agresywne wobec płci przeciwnej, ale tylko u osób, które już posiadają predyspozycje do stosowanie przemocy seksualnej. Winić pornografię to tak, jakby winić matkę ekshibicjonisty za to, że kupiła mu ciepły płaszcz… Pornografia jest naturalnym elementem rozwoju seksualności człowieka, pomaga rozładować napięcie seksualne i może stanowić inspirację w związku. Nie ja to wymyśliłam, to słowa seksuologów.
Nie oszukujmy się – większość osób czytających ten wpis przynajmniej kilka razy w swoim życiu obejrzała film pornograficzny. Statystycznie tak by wychodziło. Ponoć ponad 80 proc. mężczyzn i około 35 proc. kobiet ogląda porno. Wystarczy zajrzeć na fora internetowe. Kto dominuje? Kobiety. 20-, 30-, 40-latki które skarżą się na brak magazynów i filmów pornograficznych skierowanych do kobiet. One nie chcą „romantic love”. One chcą ostrego rżnięcia. I czasopism typu „CKM”, ale stargetowanych na kobiety. Tymczasem jedyne, co sobie mogą pooglądać w poszukiwaniu fajnych, męskich aktów, to pisemka gejowskie. Jeśli już gdzieś miałabym się dopatrywać luki w równouprawnieniu, to właśnie tutaj.
Jest jeszcze druga strona medalu – uprawianie pornografii. Nie wiem, skąd bierze się cała ta histeria odnośnie kobiet grających w filmach porno. Że są uprzedmiotowione, zniewolone i wykorzystywane. No proszę was. Zakładając, że mówimy o legalnej pornografii, gdzie aktorzy i aktorki są pełnoletni i grają w filmach z własnej nieprzymuszonej woli, nie widzę problemu. Kobiety, które decydują się występować w filmach porno, wiedzą, co robią. Ba! Jak wynika z przytaczanych przez Marię Pawłowską na portalu feministka.org badań, gwiazdy porno są pewniejsze siebie, mniej zakompleksione i mają bardziej udane życie seksualne niż „normalne” kobiety o podobnym statusie ekonomicznym. Co więcej, psychospołecznie funkcjonują na podobnym poziomie, co panie nie związane z branżą. Nie dowiedziono też, by większość aktorek porno była molestowana w dzieciństwie czy miała problemy z akceptacją siebie i swojej pracy.
Role, w które wchodzą, to gra. Zarówno widz, jak i aktor, powinni być tego świadomi. Owszem, w filmach pornograficznych często pojawiają się elementy dominacji mężczyzny nad kobietą. Ale czy to znaczy, że od razu trzeba je przenosić do swojego związku? Ostatnio przy okazji pisania wywiadu dla jednego z magazynów kobiecych, miałam okazję przeprowadzić niezwykle ciekawą rozmowę z seksuologiem. Wiecie, jaka jest jedna z najpopularniejszych fantazji seksualnych kobiet? Mocny facet, maczo-brutal, który zaciąga je do łóżka i robi im rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Wygląda na to, że im bardziej jesteśmy wyzwolone i im większa odpowiedzialność ciąży na nas, kobietach, na polu rodzinnym, partnerskim i zawodowym, tym bardziej tęsknimy za silnym mężczyzną, który na chwilę przejmie kontrolę, zdominuje nas i – paradoksalnie – da nam tym samym poczucie bezpieczeństwa.
Pornografia nie jest wytworem naszych czasów. Człowiek potrzebował jej od zawsze – wystarczy spojrzeć na malowidła starożytnych Greków i Rzymian albo przejrzeć Kamasutrę. Dziś tylko podana jest w bardziej dosłowny, bezpośredni sposób. To, czy i jak z niej korzystamy, świadczy tylko i wyłącznie o nas – naszej seksualności, potrzebach i morale. Zrzucanie winy czy odpowiedzialności na porno-reżyserów, porno-aktorki, czy portale typu showup.tv, zwyczajnie trąca hipokryzją. Nie lepiej po prostu cieszyć się seksem i nie zaglądać innym do sypialni?