Czy możemy mieć wszystko?

Siedzimy na hokerach przy barze. On pije piwo, szybko i agresywnie, jakby chciał się wgryźć w szklankę. Ja sączę wino, powoli, małymi łyczkami, ale niemal nie odrywam ust od kieliszka.

Idziemy łeb w łeb. W piciu i w życiu.

 

Podobieństwa się odpychają

 

Patrzę na niego z przyjemnością. Jest kilka lat starszy ode mnie, ale też nie wygląda na swój wiek. Dużo ćwiczy, zdrowo je, dba o siebie, to widać. Tylko wory pod oczami go zdradzają. Wiem, bo mam dokładnie takie same. Dowód wszystkich naszych nieprzespanych nocy.

On też na mnie patrzy. Uśmiecha się. Trochę tak, jakby chciał mnie przelecieć, a trochę jakby mnie lubił. Obie wersje są poprawne. W przeciwnym razie nie poszlibyśmy do łóżka raz drugi.

Trzeciego nie było. Jesteśmy do siebie zbyt podobni.

 

Kocham Cię. I Ciebie też

 

– Nie wiem, co robić – mówi, a ja myślę sobie, że bardzo często słyszę ostatnio ten tekst. Od innych i w swojej głowie. – Mam piękną, mądrą kobietę, z którą chciałbym spędzić życie, a nie mogę przestać myśleć o tamtej. Są jak woda i ogień. Zupełnie różne.
– Kompatybilne. Każda z nich spełnia zupełnie inne twoje potrzeby i dzięki temu tworzą jedną, wspaniałą jakość. Razem są kobietą idealną. Osobno to po prostu X i Y. Niepełne, ułomne. Niewystarczające.
– Kiedy mówisz o tym w taki sposób, czuję się jeszcze gorzej.
– Niepotrzebnie. Doskonale cię rozumiem. Też chciałabym mieć ich obu.
– Może możesz? Pytałaś?
– Tak. Nie zgodzili się.
– No widzisz. Ja nawet nie próbowałem pytać. Dostałbym w twarz. Od X. Bo od Y to pewnie w jaja.
– Kompatybilnie.

 

Nikt nie jest ideałem, mówią

 

Siedzimy na kanapie. Ona u siebie, w Berlinie, ja u siebie, w Warszawie. Obie jesteśmy mocno rozpikselowane. Nasze głosy trzeszczą. A kolory są zbyt intensywne.

– Wiesz, często łapię się na myślach typu: chciałabym przeżyć taką miłość jak Rose i Jack. Mickey i Mallory. Kasia i Tomek. Kumasz? Spotykają się i od razu wiedzą, że to jest to. Że już dalej nie muszą szukać. A ja nie pamiętam, kiedy ostatnim razem miałam taką pewność. Za każdym razem, kiedy z kimś się wiążę, mam poczucie, że czegoś brakuje. Że ja tu, z tym facetem marnuję czas, bo gdzieś tam czeka na mnie ON. Ten jedyny.
– Związkowe FOMO. Znak naszych czasów? Czy wręcz przeciwnie, atawizm? Chęć złapania samca, który zostanie już na zawsze?
– Stara, nie wiem i szczerze mówiąc gówno mnie to obchodzi. Bardziej zastanawia mnie, czy to jest normalne? Czy da się spotkać człowieka, który da ci wszystko? Kwintesencję twoich marzeń o partnerze idealnym? A jeśli nie, to skąd mam wiedzieć, że warto z kimś być? Inwestować swój czas i energię w taki czy inny związek? Może lepiej zaczekać na człowieka, przy którym nie będę mieć żadnych wątpliwości? Tylko co będzie, jeśli taki człowiek nigdy się nie pojawi? 

Milczę. Ona też milknie. Po dwóch minutach ekran wygasa.

 

Co jest ze mną nie tak?

 

Czasami sobie myślę, że to wszystko wina popkultury. Ale częściej, że to po prostu my jesteśmy pojebani.

 

Fot. Adriana Velásquez, Unsplash.com

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Trzeba mieć świadomość, że nie ma ideałów… i próbować, próbować, próbować..

  • Karol

    Ja uważam, że jeśli jest chemia i kompatybilność, to znaczy, że to jest to. Tylko musimy wtedy nauczyć się całkowicie pierdolić checkliste idealnej dziewczyny/faceta.

    Wbrew pozorom nie wybiera tylko według własnych kryteriów, tylko jesteśmy uwarunkowani społecznie, co jest atrakcyjne/właściwe etc.

    Znam kilka przykładów, gdzie dziewczyna jest z chłopakiem, który jest dobry na papierze (przystojny, dobrze zarabia, po prostu jest reprezentatywny), ale nic ich nie łaczy więcej, nie ma chemii, wspólnego humoru, zajawek. Po prostu nie płynie. I nie widać tej iskry po nich.

    Dla przykładu często z dziewczynami miałem zajebistą chemie i były ze mna szczęsliwe, ale niesteyt nie jestem tym reprezentatywnym kolesie i nie pasowałem do standardów. Chociaż prywatnie spędzaliśmy świetnie czas, również w łóźku.

    Niektóre kobiety sobie to uświadomią, ale pewnie dopiero w momencie, gdy ich wartość rynkowa wraz z wiekiem spadnie. A nawet jeśli nie, to nie chciałbym żyć w świadomości, że jestem tym gościem z second, a nawet forth handu.

    Nie mówie tez o tym, że należy obniżać standardy, ale by były one indywidualne i bardziej intuicyjne niż te narzucone odgórnie.

    W skrócie – nie ma idealnego partnera, ale jest idealny dla Ciebie. ;)

    • S.

      Bo te standardy to są tylko po to by się popisać przed znajomymi. Bo jakie znaczenie ma reprezentatywność gdy jest Ci z kimś dobrze? Znajomi nie mogą być ważniejsi od towarzysza/towarzyszki życia.

      „Wartość rynkowa” , dobrze powiedziane :D

      • Pionierka

        Zabawne jest wytykanie komuś patrzenia na „reprezentatywność” faceta, przy jednoczesnym zakładaniu, że wartość kobiety spada z wiekiem. Litości, kobieta to nie jogurt.

        • S.

          A mężczyzna to nie bankomat ;)

          • Pionierka

            Owszem, ale ja nie traktuję faceta jak bankomat, więc wkurza mnie, kiedy ktoś uważa mnie za przeterminowany jogurt.

          • S.

            Ale nikt tu nie mówił o Tobie. Nie utożsamiaj się z każdą hipotetyczną kobietą :)

        • Karol

          Będę dupkiem, ale natury nie oszukasz. Dla facetów ekstremalnie ważny jest pociąg fizyczny/seksualny, a większość przypadków wraz z wiekiem u kobiet te wartości spadają.

          Dlatego z drugiej strony nie mam pretensji do kobiet, że lecą na ogarniętych życiowo i pewnych siebie facetów. Taka biologia. ;)

          Oczywiście wśród obydwu płci zdarza się obniżenie standardów, ale to dlatego, że sami ich nie spełniają.

  • pirek pirkowski

    A ja uważam że jesteśmy kompletnie pojebani :) i nic na to nie poradzimy.
    Pocieszające że czasami trafiają się równie pojebani jak my :)

  • Sylwanka

    Oj jesteśmy…
    Ileż to ja razy stwierdziłam, że gdyby połączyć Pana X z Panem Y to powstałby mężczyzna idealny. Kiedyś znajoma powiedziała, że facet, którego sobie wymyśliłam po prostu nie istnieje, więc muszę zdecydować czy chce szalonego tygrysa w łóżku, który nie da mi poczucia bezpieczeństwa czy wolę odpowiedzialnego mężczyzny przy którym raczej iskry strzelać nie będą. Próbowałam nie raz jednej i drugiej opcji.
    Wybrałam, jestem szczęśliwa i mam nadzieję, że nie wpadnę na szalony pomysł, że może gdzieś jest ten idealny, który ma wszystko.

    • Łukasz

      A tak z ciekawości, którą opcję finalnie wybrałaś? :)

      • Hnery

        Na 99% – Stawiam na odpowiedzialnego Pana –> tak robią zwykle Polki,

        • Anna

          A co to ma wspólnego z narodowością?! Pomijając fakt, że poczucie bezpieczeństwa i odpowiedzialności zawsze w cenie, a iskry samoistnie w końcu miną i można je sobie wypracować dużo łatwiej, niż charakter.

    • Raph

      Nie dla psa kiełbasa, sylwanko.
      Twoje szczęście jest złudne, nie jesteś w tym szczera, dlatego to runie jak domek z kart. Przekonasz się sama.

    • Kasia

      Którą opcję wybrałaś?! :)

  • M.

    Czekanie na idealnego partnera, jeśli samemu jest się nieidealnym to strzelanie sobie w stopę na dzień dobry…

    • Łukasz

      Parafrazując powiedziałbym, że równie dobrze można sobie strzelić z dubeltówki w oba kolana bo tego rodzaju myślenie sprawia że człowiek zatrzymuje się w emocjonalnym rozwoju stając tym samym w miejscu.
      Pominę już fakt, że czekanie na „ideał” i wymaganie od kogoś bycia spełnieniem swoich najbardziej wyśrubowanych wymagań (podczas kiedy osoba wymagająca nie spełnia badz nie chce spełniać nawet połowy z nich) to czysta hipokryzja.
      Trochę tak jakbym będąc grubym alkoholikiem wymagał od swojej przyszłej partnerki całkowitej abstynencji, zdrowego stylu życia i regularnych wizyt na siłowni.
      Zamiast czekać na cud zdecydowanie lepiej wyjść z inicjatywą do ludzi. :)

  • Leme

    ja bym zadała inne pytanie – czy jak jestem w poważnym związku i mam wrażenie, że niczego mi nie brakuje, że ten człowiek jest idealny i że jesteśmy dla siebie stworzeni, to jest to znak, że to właśnie to? czy raczej że idealizuję, nie myślę logicznie i jestem za młoda, żeby znać życie? bo wydaje mi się to zbyt piękne żeby było prawdziwe, wszyscy mówią że związków idealnych nie ma… chyba

    • Karol

      Większość by chciała mieć takie problemy. Ciesz się

    • piotrosc .

      I tu należałoby zacytować ostatnie dwa słowa powyższego tekstu. Nawet jak wydaje się nam momentami, że mamy w danym momencie wszystko czego nam trzeba to i tak zastanawiamy się czy aby na pewno tak jest… :)

    • S.

      To już musisz sama wiedzieć. Na tym polega dorosłość. Nie pytamy innych co robić w życiu tylko sami podejmujemy decyzje biorąc na siebie ich wszystkie konsekwencje.

  • Dominika

    Malv, trafiłaś w sedno. Jak zwykle.

  • lidkaS

    to nie jest kwestia znalezienia ideału, bo takowych podobno nie ma, tylko znalezienia kogoś, u kogo widzisz wszystkie wady i braki, i mimo to dzień po dniu masz pewność, że tak, to jest ten człowiek, z którym chcesz być tu i teraz i jutro i wszędzie. kochać pomimo, a nie za coś.
    podobno.

    • S.

      Zanim zaczniemy przyglądać się cudzym brakom i wadom to najpierw trzeba dobrze poznać swoje.

      • Łukasz

        I starać się je pokonać… a te pomniejsze i niegrozne zaakceptować. :)

      • Pionierka

        Lepiej po prostu poznać siebie. I wziąć pod uwagę, że to co dla jednego jest wadą, dla innego może być zaletą. Bo przecież te same moje cechy można nazwać oślim uporem lub determinacją w dążeniu do celu, odwagę lub skłonnością do niepotrzebnej brawury i tak dalej.

        • S.

          Bo to zależne od sytuacji. Dobrze jest umieć rozróżniać sytuacje w których nasze cechy stają się zaletami a kiedy wadami, tą drogą właśnie poznajemy siebie.

        • Karol

          Nie sądzę, że bycie zależnym finansowo od moich rodziców w wieku 27 lat będzie nawet zaletą dla jakiejkolwiek dziewczyny. Nawet jeśli jestem odważny, nie boję się atrakcyjnych kobiet i z wieloma mam chemię/kompatybilność.

    • Karol

      A co jeśli tych wad jest za dużo?

  • takitamsobie

    To już nie jest szukanie człowieka, a produktu, który spełni nasze coraz bardziej wyszukane pragnienia. Żyjemy w świecie komercji i wszystko zewsząd uświadamia nas, że jest prosta recepta na nasze szczęście. I od życia też nawet nieświadomie, szukamy rozwiązań typu wciśnij guzik-reakcja. Tylko czy to byłoby tak naprawdę takie fajne? Bez tarcia nie ma iskry i emocji. Nudne życie w pastelowych kolorach z przewidywalnym ideałem u boku. Bleh!
    Ps: świetnie napisane

    • Pionierka

      Już raz pomyliłam tarcia i iskry z miłością i nigdy więcej. Znam zdecydowanie przyjemniejsze emocje niż miotanie się między chęcią przelecenia go i zabicia lub nawet zrobienia tego jednocześnie.

  • Artur

    My pojebani od popkultury.

  • Panna anna

    Nie ma ideałów a życie w związku z myślą że może gdzieś jest lepszy ktoś jest bezsensu. Jak coś nie pasuje to koniec że związkiem i można szukać dalej. A takie dylematy to niestety chyba znak naszych czasów, gdy trawa zawsze jest bardziej zielona u sąsiada bo ma ciekawsze zdjęcia na fejsie i lepsze foty żarcia na insta. A życie tak samo z problemami i gorkami, jak każdy. Jeśli masz kogoś kto cie kocha, docenia i czujesz tak samo do tej osoby to doceń to i staraj się, bo w dzisiejszym samolubnym świecie trudno znaleźć kogoś kto widzi więcej niż czubek swojego kinola.

    • Pionierka

      Wcale nie tak trudno. Wystarczy samemu spojrzeć poza własny nos.

  • Co przeszkadza próbować z dwiema albo z dwoma? Co przeszkadza robić to co się w życiu chce, z jednym, mniej lub bardziej wymarzonym?
    Mozna czekać w nieskończoność, a życie jest tylko jedno i trzeba je brac takim jakie jest. Z takim albo innym, przecież i tak wiadomo, że nic nie trwa wiecznie.

  • Pionierka

    Tak, popkultura to zło. Jeszcze żebym wychowała się na komediach romantycznych to może by coś ze mnie było. Ale wychowana na filmach akcji szukałam kogoś, kto byłby połączeniem Bonda, Rambo i rosyjskiego specnazowca. I nawet znalazłam. Były tęczowe jednorożce, błyskawiczny ślub, a potem uświadomiłam sobie, że albo się rozwiedziemy, albo pozabijamy. A biorąc pod uwagę, że do zabijania był dobrze wyszkolony to wolałam nie ryzykować.
    Na szczęście dojrzałam i dotarło do mnie, że w związku naprawdę nie ma znaczenia, czy facet umie poprowadzić czołg i zestrzelić samolot. I teraz jestem szczęśliwa.

  • Łukasz

    Prawdę mówiąc czytając ten tekst, przez głowę przeleciała mi niepokojąca myśl – jak wielu ludzi (którzy patrząc na wiek powinni być dojrzali emocjonalnie, wiedzieć czego chcą od życia i wiedzieć jak ku temu zmierzać) emocjonalnie tkwi w nastoletnich czasach.

    Zdrada związkowa/ małżeńska jest tu ubrana w biały kołnierzyk w stylu „nie wiem co robić”.
    Trochę jakbym czytał o jednej kobiecie do domu „ciepłej i rodzinnej” a drugiej do „pieprzenia” bo dostarcza emocji. Oczywiście ubrane jest to w piękne słowa „Kompatybilne. Każda z nich spełnia zupełnie inne twoje potrzeby i dzięki
    temu tworzą jedną, wspaniałą jakość. Razem są kobietą idealną. Osobno
    to po prostu X i Y. Niepełne, ułomne. Niewystarczające.”

    Zabawna sprawa, chyba dlatego że o wiele łatwiej kopnąć kogoś w przysłowiowe „rogi” (niezależnie od płci i usprawiedliwiać to pokrętnie że czegoś brakuje i to jest powodem…) niż usiąść i pogadać o swoich potrzebach, czy to łóżkowych czy to emocjonalnych… tudzież codziennych. Takie podejście jednak wymaga „odrobinę” więcej zaangażowania i charakteru… albo raczej dojrzałości niż to w/w. Najbardziej bawi mnie to że prawie każdy człowiek oczekuje tego drugiego i zazwyczaj każdy o tym „pięknie” mówi. Jednak kiedy przychodzi do tego żeby tak się potrafić zachować to już tak różowo nie jest, zazwyczaj.

    Nie poznałem jeszcze w moim życiu kobiety z klasą czy mężczyzny z charakterem, który zgodziłby się na tego rodzaju podwójny układ. Swoją drogą ciekawi mnie który dorosły człowiek chciałby wiązać swoją przyszłość z emocjonalnym dzieckiem. :)

    Idąc dalej od co drugiej czy co trzeciej kobiety z którą „głębiej” rozmawiam słyszę teksty że „chciałabym przeżyć taką miłość jak Rose i Jack. Mickey i Mallory. Kasia i Tomek. Kumasz?”

    Kumam, powiem więcej – sam chętnie bym to przeżył. Tyle że życie to nie historia jednego romansu. Stosunkowo mały (żeby nie powiedzieć bardzo mały) procent szczęśliwych par zakochała się w sobie od pierwszego wejrzenia/spotkania.
    Jest to możliwe ale trzeba być otwartym na taką możliwość a wielu współczesnych ludzi nie jest. Chcą mieć pewność, pewne to są tylko śmierć i podatki.

    Patrząc na ten wpis, Malv przypominasz mi jak wielką krzywdę robi ludziom a właściwie kobietom oglądanie komedii romantycznych czy ogólnie kinematografii tego kalibru. Chociaż nie. Wróć. Filmy tu raczej nie są winne, winna jest nieumiejętność ich oglądania tudzież zrozumienia ich całościowego przekazu. Rzekłbym że czasem widzi się to co chce się widzieć… a nie to co jest.

    „A ja nie pamiętam, kiedy ostatnim razem miałam taką pewność. Za każdym
    razem, kiedy z kimś się wiążę, mam poczucie, że czegoś brakuje. Że ja
    tu, z tym facetem marnuję czas, bo gdzieś tam czeka na mnie ON. Ten
    jedyny.”

    Każdy chce mieć pewność. Znam wielu mężczyzn, którzy oddaliby równowartość kilkumiesięcznej czy rocznej pensji tylko za taką pewność a raczej za to by wskazać im „właściwą” kobietę z którą będą mogli stworzyć dojrzały związek.

    Jest kilka prostych wyznaczników dzięki którym można łatwo odróżnić dorosłego od mentalnego dzieciaka.
    Gdybym za każdym razem zastanawiał się przy każdym podejściu czy dziewczyna jest warta by z nią porozmawiać, czy nie zmarnuję czasu, ewentualnie pieniędzy i swojego dobrego humoru to bym zwyczajnie oszalał. O wiele łatwiej podejść, porozmawiać i się przekonać. W skrócie działać a nie tylko myśleć i analizować.

    „A jeśli nie, to skąd mam wiedzieć, że warto z kimś być? Inwestować swój
    czas i energię w taki czy inny związek? Może lepiej zaczekać
    na człowieka, przy którym nie będę mieć żadnych wątpliwości? Tylko co
    będzie, jeśli taki człowiek nigdy się nie pojawi? ”

    Moim zdaniem, człowiek dojrzały emocjonalnie któremu nieobca jest pewność siebie ( nie mylić z arogancja i zarozumialstwem) i świadomość tego czego chce od życia – wie kiedy należy rozmawiać, kiedy wyjść z inicjatywą a kiedy się rozstać.

    „Czekać” na ideał potrafi każdy emocjonalny frajer ( pardon za mocne określenie) ale zrobić coś w tym kierunku by takiego znalezc to juzż zupełnie inna bajka,trochę jak w tym porzekadle:
    Pewnego razu uczeń zapytał mistrza: „Jak długo trzeba oczekiwać na zmiany?”
    Mistrz odpowiedział: „Jak chcesz oczekiwać – to długo!”

    Reasumując, niezależnie czy jesteś kobietą czy mężczyzną to człowiek „odpowiedni” dla Ciebie ( celowo nie użyłem słowa ideał) nie pojawi się… nie spotkasz go – jeśli w mniejszy lub większy sposób nie wyjdziesz z inicjatywą. Co przez to rozumiem?
    Umożliwienie takiemu człowiekowi spotkanie Cie. Czytaj ruszenie dupska z domu gdziekolwiek i częstsze zakładanie uśmiechu w wersji najuboższej. :)

    Peace.

    • duże Y

      Łatwo jest pieknie mowić, a jeszcze łatwiej milczeć kiedy padają pytania. Ciągle powtarzać ‚nie wiem, nie wiem’ kupując sobie kolejne miesiące zamiast po prostu powiedzieć ‚nie’, takich to dojrzałych mężczyzn się udało nam wyhodować, a to podobno nam babom sie życie z filmem myli, no nie zawsze jak widac ;)

  • KaZet

    Podobienstwa sie nie odpychaja. Zdecydowanie wiecej udanych par jest, gdy ludzie sa w wiekszym stopniu podobni niz niepodobni do siebie. Chodzi o takie jądro relacji – przekonania, umiejetnosc spedzania wolnego czasu, patrzenie na wazne sprawy w zyciu.
    A co do popkultury – fakt ona robi papke z mozgu – ta silownia, dbanie o siebie, zwracanie uwage tylko czy ktos jest posh, czym jezdzi, czy ma torebke Korsa czy zegarek reklamowany przez Bonda albo jego dziewczyne, perfumy przez znanych aktorow, zeby pokazac sie przed kolezankami, jest zwyczajnie slabe.
    Mam nieodparte wrazenie, ze niestety kroluja w tym kobiety a faceci chcac sie im przypodobac daza do tego by byc krolami popu.Wychodziz tego niesmaczny bigos.
    Niemniej jesli ktos wychowuje sie na popkulturze i z tego czerpie wzorce, niestety nie jest zbyt madra i dojrzala osoba.
    Takze tak – to my jestesmy pojebani jesli juz , a zrzucanie na cokolwiek jest tylko wygodna wymowka.
    Aha, warto czekac az sie pojawi ktos przy ktorym czujesz sie po prostu dobrze. Choc nigdy jedna osoba nie rozwiaze wszystkich problemow ani nie bedzie ta idealna na zawsze (przez jakis czas owszem).

  • Anna Kucharczyk

    Po wielu latach słuchania od męża tego co chcę usłyszeć podczas tzw. „szczerej” rozmowy postanowiłam zawalczyć o siebie. Nie wiem, być może to jest egoizm, a może próba ratunku. Nic na to nie poradzę. Mamy piękny dom, 2 dzieci, żyjemy nie ze sobą tylko obok. Uciekam do pracy od problemów, których mój mąż nie widzi. Fakt, że się już nie kłócimy uznał za zadowalający. Ale u mnie już wszystkie emocje wygasły – jak złość, rozczarowanie. Pozostała rutyna życiowa i nie dziwię się, że mimo przeciwności losu chce się „księcia z bajki”. Naiwne, ale pocieszające.

    • Łukasz

      A powiedz mi co było rzeczonym „tym co chciałaś usłyszeć” i w jaki sposób postanowiłaś zawalczyć o siebie?
      Bo jestem autentycznie ciekaw.
      Odrobina zdrowego egoizmu jest jak najbardziej ok tyle że sporo ludzi zazwyczaj używa tego jako wymówki dla swojego „ja,ja,ja” na „my” już czasem brakuje miejsca.

      Życie „obok siebie” to jedna z największych krzywd jaką można sobie wyrządzać – podobnie jak życie obok ludzi a nie wśród ludzi.

      Prawdę mówiąc frapuje mnie jakich problemów Twój mąż nie widzi.
      Możesz doprecyzujesz?
      Kłótnie do pewnego momentu są zdrowe (naturalnie nie ciągłe) bo świadczą zazwyczaj że ludziom zależy, naturalnie dopóki nie wchodzi to w nawyk.

      W sumie wygląda na to że wam obojgu przestało zależeć, rutyna wkrada kiedy obie strony przestają się starać. Najlepsze jest to że czasem wystarczy kilka normalnych szczerych rozmów, parę zmian w nawykach i rutynę można wyrzucić do kosza. M.in dlatego niektórym związkom pomaga terapia.

      „Pozostała rutyna życiowa i nie dziwię się, że mimo przeciwności losu chce się „księcia z bajki”. Naiwne, ale pocieszające.”

      Wiesz co odróżnia marzyciela od wizjonera? Pierwszy tylko chce, myśli i marzy … drugi oprócz tego działa i szuka sposobu na realizację a następnie realizuje.
      Pozostaje pytanie czy zależy Ci na Twoim związku czy traktujesz go już tylko jako bezpieczną przystań. Jeśli to drugie to zostaw to jak jest a jeśli to pierwsze to poszukaj pomocy albo na początek zacznij częściej rozmawiać szczerze z Twoim facetem.

      Aha, naiwnym jest tylko to kiedy kobieta myśli że facet się domyśli. Z własnego doświadczenia Ci powiem, że nie domyślimy się. Często trzeba nam pewne rzeczy wyłożyć łopatologicznie.
      Pozdrawiam. :)

  • Anna

    Ludzie czekają na miłość, jakby ona zjawiała się w jakimś magicznym punkcie naszego życia, gdy staniemy się zaklęciem… A gucio tam! Zakochać można się w mnóstwie osób i to nawet samo przychodzi, ale miłość? Miłość się tworzy. To nie są emocje, to jest świadoma decyzja, że widzę tę osobę, naprawdę i decyduję się iść przez życie ze wszystkimi jej cudownościami, ale i słabościami, bolączkami i że razem z nią chcę nad tym wszystkim pracować. Nie ma ludzi idealnych, ale można się do siebie niemal-idealnie dopasować. Tylko to wymaga chęci i dojrzałości.

  • xyz

    Malvina, skoro on „nie moze przestać myśleć o tamtej”, to dlaczego z nią nie jest?
    Był i nie wyszło, czy może się boi spróbować?

  • wisznu

    Odpowiedź na pytanie tytułowe brzmi: Tak, możemy mieć wszystko – w dupie
    ;)

  • Izabela

    Empatia i facet ?Ciekawe zjawsko.Nie spotkałam.

    • Łukasz

      Świat jest pełen ciekawych zjawisk i ciekawych ludzi. Trzeba się tylko rozglądać i być otwartym… :)

      • Izabela

        Szczerze mówiąc rozglądam się dość intensywnie…Może to taki czas w życiu taka chwila,że ludzie mnie rozczarowują…w sumie niezależnie od płci.Moja podobno dość duża otwartość przypomina raczej o ZGROZO naiwność. Niestety

        • Łukasz

          Super. :)
          Jak się rozglądasz? Jak Cie ludzie rozczarowują?
          Dlaczego uważasz, że Twoja otwartość przypomina naiwność?. :)

          • Izabela

            Uściślijmy.Rozglądam się bo lubię…nie mam presji poznania KOGOŚ.Rozczarowują głównie dlatego że UDAJĄ
            W mojej naturze to nie leży .Nie kręci mnie gra pozorów. Niedawno odkryłam że niestety mało ludzi tak ma.I stąd ta naiwność…Dziwne to jest marnowanie energii na udawnie innego. (innej) niż się jest. Udawnie głupszej nie świadomej swoich pragnień.Udawnie macho zimnego drania. PYTAM PO CO?