Wiecie, co do zasady, to ja nie palę. Mam w domu paczkę fajek, którą kupiłam w lipcu na Audioriver i do której nie zajrzałam przez ostatnie cztery miesiące. Żebym wpuściła do swoich płuc trochę substancji rakotwórczych, musi wydarzyć się jedna z dwóch rzeczy:
A. Muszę być najebana jak meserszmit.
B. Ktoś musi mnie bardzo, bardzo, BARDZO zdenerwować. Rzekłabym wręcz wkurwić.
W mijającym tygodniu zapaliłam trzy razy. Powtarzam – TRZY RAZY. Jak na człowieka, który nie pali, to trochę dużo. Za każdym razem paliłam przez faceta. Mojego, Twojego i jakiegoś Randomowego Romana, którego nie znam, ale który wkurzył mnie najbardziej.
Ale po kolei.
PAPIEROSEK PIERWSZY
Mój dotychczasowy współlokator D. postanowił się wprowadzić do swojej dziewczyny, a tym samym wyprowadzić ode mnie. Fajnie, cieszę się szczęściem innych, życzę D. i jego kobiecie dużo dzieci i jeszcze więcej nowych tatuaży, aczkolwiek musiałam w tempie ekspresowym znaleźć sobie jakiegoś nowego ziomka do życia. Ziomka, bo jako człowiek z doświadczeniem [31 lat, 34 przeprowadzki] we współdzieleniu mieszkań wiem, że kobiety współlokatorki są problematyczne. Chcą opłakiwać swoich eks przy winie w kuchni, nie sprzątają po sobie kłaków z podłogi i wiecznie mają z czymś problem. Fakt, że muszę koegzystować sama ze sobą bywa wystarczająco męczący – z drugą babą w domu zwyczajnie bym nie wytrzymała.
Wrzuciłam ogłoszenie na grupę na fb, w żadne gumtree i oeliksy się nie bawiłam, bo nie zależało mi na robieniu castingów tylko na znalezieniu konkretnego, zdecydowanego człowieka. Jakoś tak założyłam, że skoro to ma być facet, to nie będziemy omawiać kierunku rozwoju designu w naszej chawirze, tylko pach pach, rach ciach, chcesz? chcę. bierzesz? bierę. i po sprawie. Tymczasem…
Tymczasem człek [30 lat, korpo pod krawatem, Belg], który deklarował, jak bardzo jest zdecydowany [zapłacił nawet połowę kaucji], na 45 minut przed umówionym terminem wprowadzki napisał mi na facebooku [sic!], że – cytuję: możemy na chillu to przełożyć na inny dzień. No kurwa dzięki stary, że dajesz mi taką możliwość! Dziękuję, że szanujesz mój czas! W ogóle dziękuję, że żyjesz! Rączki, stópki całuję!
Kiedy już udało mi się do niego dodzwonić [przez kolejną godzinę miał wyłączony telefon], powiedziałam, krótko i dosadnie, co sądzę o takim załatwianiu spraw, po czym zakończyłam rozmowę. Po pół godzinie Pan Belg zadzwonił z najnowszymi newsami: Ja się jednak wprowadzę! Dzisiaj jeszcze! [kiedy dzwonił, była godzina 22:00…]. Ja jestem zdecydowany! Ja przepraszam! Po prostu wróciłem po pracy do domu i jakoś tak nie byłem za bardzo w nastroju na przeprowadzkę [sic!]. Myślę, że na pewno pomieszkam trzy miesiące [sic!]. Mam tylko jeszcze jedno pytanie: mógłbym się jednak wprowadzić od stycznia…? [sic! sic! sic! kurwa!].
Kiedy już wypaliłam papierosa i nieco się uspokoiłam, zadzwoniłam do chłopaka, który oglądał mieszkanie tuż po Belgu i też [he he] był zdecydowany. Zapytałam, czy nadal jest zainteresowany wynajmem. Odpowiedział, że ma już drugie mieszkanie na oku i musi się zastanowić. OK – myślę, to zrozumiałe. Umówiliśmy się, że da mi znać na drugi dzień rano. O 16 udało mi się do niego dodzwonić. Powiedział, że chciałby zobaczyć mieszkanie raz jeszcze. OK. Umówiliśmy się na wieczór. Przyszedł. Gadaliśmy prawie godzinę. No i ja już teraz sam nie wiem, co mam robić… Muszę to przemyśleć. Obiecuję, że dam ci odpowiedź jeszcze dzisiaj!
Guess what. O 23:55 wysłałam mu smsa: „Ułatwię Ci decyzję – wybierz tamto mieszkanie. Chwilę po Tobie pokój oglądał facet, który jest zdecydowany – bierze od ręki ;)”.
Człowiek, z którym zamieszkam, jest wojskowym. Był na misji.
Przypadek?
Chciałabym wierzyć, że tak.
PAPIEROSEK DRUGI
Tu będzie krótko, bo samo pisanie o tej sytuacji doprowadza mnie do szału, a nie mam aktualnie pod ręką żadnych papierosków. Nawet tych wesołych.
Mam koleżankę. A raczej miałam, czas przeszły. Koleżanka poznała faceta. Przez Tindera. Zakochała się. Im bardziej się zakochiwała, tym mniej czasu miała dla swoich koleżanek. Zaręczyła się. Im bardziej czuła się zaręczona, tym bardziej dochodziła do wniosku, że te koleżanki to nie jest jednak towarzystwo dla niej. A może to jej facet dochodził do takiego wniosku? Tego nie wie nikt, aczkolwiek mamy pewne podejrzenia.
Bo widzicie, facet lubił koleżankę trzymać krótko. I na przykład już po drugiej randce poprosił ją, aby skasowała konto na Tinderze, jako i on uczynił. Oczywiście, zrobiła to bez mrugnięcia okiem. Sęk w tym, że my, koleżanki, Tindera nie skasowałyśmy. I lubimy go sobie od czasu do czasu poprzeglądać. To, czego nie lubimy, to znajdować tam profile narzeczonych naszych koleżanek.
PAPIEROSEK TRZECI
Tu to już w ogóle będzie long story short, bo im dłużej piszę ten tekst, tym bardziej mam ochotę wpuścić do płuc trochę dymu, a nie o to chodzi w dążeniu do zen, żeby się na własne życzenie unicestwiać.
Był kiedyś Takijeden. Chodził za mną i chodził. Mówiłam: „nic z tego nie będzie”, ale on chodził i chodził. I jak sobie w końcu wychodził, to stwierdził, że on to w sumie już sam nie wie, czy powinniśmy być razem.
Kaboom.
Jak nietrudno się domyślić, straciliśmy kontakt. Guess what? Kilka dni temu Takijeden napisał do mnie na fb [a jakże]. Czy może nie miałabym ochoty iść z nim do łóżka?
Kaboom. Kaboom. Kaboom. Kurwa.
PAPIEROSKA CZWARTEGO NIE BĘDZIE
Szkoda moich płuc. Jesteście żywym dowodem na to, że kryzys męskości istnieje i ma się dobrze. Jak tak dalej pójdzie, wyginiecie. Bo jak już wspomniałam wyżej – co za dużo bab na jednym metrze kwadratowym, to niezdrowo.