Którędy wychodzi się na ludzi

Teoretycznie z macicy, przez szyjkę macicy, pochwę (ewentualnie bezpośrednio z macicy, jeśli była cesarka) i tadam! Jesteś. W praktyce to trochę bardziej skomplikowane. Weźmy taką Krystynę. W młodości uprawiała lekkoatletykę, biegała, rzucała oszczepem i dyskiem, potem dostała się na prawo, zrobiła doktorat, była zatrudniona na stanowisku profesora nadzwyczajnego w Uniwersytecie Warszawskim… Człowiek światły, powiesz. Na poziomie. Inteligencja polska. Elity. A tu taka niespodzianka! Bo któregoś dnia Krystyna mówi, że czuje się molestowana, kiedy widzi homoseksualistów. Albo że obywatele Niemiec to co do zasady „szmaty”. Stwierdza też, że kobieta wyzywająco ubrana prowokuje do gwałtu. O nieżyjącym już profesorze Władysławie Bartoszewskim, więźniu Auschwitz, polskim dyplomacie, historyku, dziennikarzu, polityku i działaczu społecznym mówi, że to „pastuch słabej klasy, który wygląda jak przed egzekucją na krześle elektrycznym”.

Czytasz to albo słyszysz i myślisz sobie – biedna Krystyna, rozum postradała, choroba straszliwa ją dotknęła… Ale jednak nie, Krystyna nie cierpi na zaburzenia psychiczne [przynajmniej takowych nie zdiagnozowano, bo i diagnostyce Krystyna się poddawać nie zamierza], a mimo wszystko przemawia mową rynsztokową, mową nienawiści, stosuje przemoc słowną wobec swojego gatunku, Homo sapiens, czyli że ludzi, bez powodu i uzasadnienia, bo przecież nie ma nigdy uzasadnienia dla, ani powodu do przemocy. Owszem, przemoc rodzi przemoc, ale zawsze jest ktoś, kto pierwszy rzuca kamieniem i tutaj pionierką Krystyna jest zdecydowanie. Ciska kamieniami jak zła, może dlatego, że kiedyś tym dyskiem rzucała…

I co z taką Krystyną zrobić? Niby wyszła z macicy, szyjki macicy, przez pochwę, a jednak na człowieka nie wyszła. Do człowieka tym bardziej.

No to jak to jest? Którędy?

 

NAJTĘDY

 

Jak to mówi mój kolega.

No to weźmy teraz, dla odmiany, takiego Roberta. Robert niczym szczególnym w szkole się nie wyróżniał poza tym, że miał smykałkę do języków. Tytuł magistra obronił dopiero w wieku 27 lat, ale o wiele wcześniej zaczął działać w różnych organizacjach pozarządowych. Doktorat zaczął, ale nigdy nie skończył, został za to absolwentem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, a w Ustrzykach Górnych zdobył uprawnienia przewodnika górskiego. W międzyczasie wpadł w romans z polityką, ale tak skromnie, lokalnie bardziej niż na skalę ogólnopolską. Ot, zwykły facet, który nie ocenia ludzi przez pryzmat ich orientacji seksualnej, płci, narodowości, przynależności etnicznej, miejsca zamieszkania, tego, co jedzą na śniadanie, jak się ubierają oraz co czytają na sedesie, robiąc kupę.

Robert może cię skrytykować, nie zgodzić się z tobą, nawet na ciebie przekląć, ale zrobi to wyłącznie odwołując się do twojej konkretnej wypowiedzi, tego co masz do przekazania i powiedzenia, a nie do tego, jak wyglądasz, skąd pochodzisz i co znajduje się między twoimi nogami.

Robert, gdyby ktoś miał wątpliwości, też wyszedł z maicy, przez szyjkę… itd.

 

I TAK SOBIE MYŚLĘ

 

I tak sobie myślę, że żeby wyjść na ludzi, to trzeba najpierw wyjść do ludzi. W sensie tych ludzi kochać, szanować i być dla nich życzliwym co do zasady. Trzeba być humanistą, ale nie w sensie, że książki czytać, choć i to nie zaszkodzi, ale humanistą być w sensie filozoficznym i światopoglądowym. Nie patrzeć na ludzi przez wszystkie zbędne pryzmaty, a tylko przez ten jeden – pryzmat miłości do bliźniego, o której podobno nauczał Jezus, a której mnie nauczyła mama i Paul Kurtz.

I wiecie, tak sobie myślę, że żeby wyjść na ludzi, wystarczy po wyjściu z cipki po prostu nie zostać chujem.

Dobranoc.

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • Ktokolwiek

    Taka siara zrobić dopiero magisterkę w wieku 27 lat? Ja mam 28 lat i niedługo się bronię :/

    • Piotrek

      Przebiję Cię, ja 31 i wcale nie czuję się gorszym magistrem od innych magistrów.

  • Tomek Degler

    Taa… Do cynizmu chyba po prostu się dojrzewa. Uchowaj…

  • Pointa boska!

  • Przy wszystkich takich tekstach zaczynam się bać, bo sama byłam zawsze idealnym dzieckiem z najlepszymi wynikami w szkole, coś czuję, że los jest nieubłagany i zaraz będę musiała coś odwalić D: Trochę to smutne, że ludzi ponoszą emocje i zaczynają gadać coś dziwnego, zawsze jest to dla mnie nieco żenujące i mam ochotę przesłać komuś anonimowo podręcznik do retoryki. Bo ja ogólnie rozumiem, że można nie wyjść na ludzi, ale jak już się to robi, to z klasą, a nie chamsko.

  • Cudne! Ja sama nazywam siebie humanistką, pomimo zapędów matematycznych, bo po prostu mówię, że w tym wszystkim i tak chodzi mi o człowieka! Chyba jestem na dobrej drodze do wyjścia na ludzi ; )