Geniusz. Pijak. Dziwkarz. Skurwiel. Nihilista. O Bukowskim mówiono różnie i mówiono wiele, ale z jednym trudno się nie zgodzić – znał kobiety lepiej niż one same.
Czy to możliwe, żeby 60-letni, zniszczony chorobą, brzuchaty alkoholik pozbawiony połowy uzębienia sypiał co noc z inną? Jak to jest, że każda z jego kobiet wracała niczym wierny pies, choć on był już zajęty kolejną? Etos pisarza? Magnetyzm tekstów? A może żyjąca legenda, która nigdy żadnej nie przepuściła, za to każda chciała wskoczyć mu do łóżka? Nie chodziło o pieniądze, bo te Bukowski przegrywał w zakładach konnych albo przepijał. To nie była też kwestia dzikiego seksu i łóżkowych rewolucji. Jeśli wierzyć Chinaskiemu – alter ego Bukowskiego, Charles nauczył się robić minetę dopiero w wieku 50 lat. No i często odpadał w trakcie.
Czytając „Kobiety”, jego trzecią powieść (1978), nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że było w Bukowskim coś więcej niż tylko bezczelność, piekielny talent i cała ta aura skandalu, która go otaczała, a która na kobiety żądne wrażeń musiała działać jak największy afrodyzjak. Było w nim coś, co sprawiało, że przyciągał je wszystkie: od wyuzdanych, małoletnich groupies i ordynarnych prostytutek, przez niewinne dziewczątka z warkoczami do pasa, po zadbane kobiety sukcesu po czterdziestce, niestabilne emocjonalnie neurotyczki i wreszcie jego ulubione – kobiety upadłe. Narkomanki, alkoholiczki i bezdomne rozwódki z dzieckiem pod pachą. All inclusive. Do tych ostatnich miał największą słabość, choć przecież nigdy nie był im w stanie zaoferować nic więcej, jak tylko dach nad głową, butelka wódki i kawałek fiuta.
One
KOBIETY. Podobają mi się jaskrawe barwy ich ubrań, podoba mi się ich chód. I to okrucieństwo dostrzeżone naraz na twarzy którejś z nich. I niemal czyste piękno na innej twarzy, tak bardzo, tak zniewalająco kobiecej. Mają nad nami przewagę: potrafią dokładniej wszystko sobie obmyślić, są lepiej zorganizowane. Kiedy faceci oglądają mecze futbolowe, popijają piwo lub grają w kręgle, to one, kobiety, myślą o nas w skupieniu, uczą się mężczyzn i podejmują decyzje – czy nas zaakceptować, porzucić, wymienić, zabić czy po prostu opuścić. W ostatecznym rozrachunku nie ma to większego znaczenia: cokolwiek zrobią, i tak czeka nas jedynie samotność i szaleństwo.
Bukowski nie był fatalistą, on po prostu nie wierzył w miłość. Wyprzedził swoją epokę. Widział w kobietach siłę, niezależność, drapieżność. Podziwiał je i uwielbiał obserwować. Choć wolał pieprzyć, potrafił słuchać. I miał tę rzadką umiejętność zatracania się. Kobiece ciała traktował jak posągi, cipki, jak monumenty. Nigdy niczego od kobiet nie oczekiwał. Ani wierności, ani przywiązania, ani nawet wsparcia, choć wszystko to z nawiązką od nich otrzymywał.
On
– Wprasowujesz partnerkę w pościel z entuzjazmem faceta, który robi to po raz pierwszy w życiu – wyznała Liza. – A jednocześnie wykazujesz wiele inwencji.
– Mogę zapisać to na rękawie?
– Jasne.
– Może to kiedyś wykorzystam.
– Bylebyś nie wykorzystał mnie. Nie chcę być po prostu jeszcze jedną z twoich kobiet.
Milczałem.
– Moja siostra cię nienawidzi. Powiedziała, że z pewnością mnie wykorzystasz.
– Co się stało z twoją klasą, Lizo? Mówisz tak samo, jak wszystkie.
Wbrew pozorom Bukowski nie potrafił manipulować. Był na to zbyt leniwy albo zbyt najebany. Żył z dnia na dzień, nie szukajac głębszego sensu własnej egzystencji, robiąc wyłącznie to, na co miał ochotę. A że inspirowały go kobiety, eksperymentował na żywym organizmie. Zapraszał je do swojego domu, łóżka, życia, by potem je, ot tak, odstawiać lub zostawić, napełnione Bukowskim, zarażone Bukowskim, zakochane w Bukowskim. Nie był ani typem macho, ani zdobywcy. Nie robił zupełnie nic, żeby przywiązać do siebie kobietę, a dla prawie każdej prędzej czy później stawał się epicentrum wszechświata, sensem istnienia, solą życia. Symptomatyczne?
My
Pociągają mnie nie te rzeczy, co trzeba: lubię pić, jestem leniwy, nie mam boga, polityki, idei ani zasad. Jestem mocno osadzony w nicości, w swego rodzaju niebycie, i akceptuję to w pełni. Nie czyni to ze mnie osoby zbyt interesującej. Nie chcę być interesujący, to zbyt trudne. Pragnę jedynie miękkiej, mglistej przestrzeni, w której mogę żyć, i jeszcze żeby zostawiono mnie w spokoju. Z drugiej strony, kiedy się upijam, krzyczę, wariuję, tracę panowanie nad sobą. Jeden rodzaj zachowania nie pasuje do drugiego. Mniejsza z tym.
Bukowski to idealny przykład faceta, którego współczesna kobieta nie chce i nie toleruje. A jednak, założę się, że gdyby dziś żył, ta sama kobieta prędzej czy później wskoczyłaby mu do łóżka.
Dlaczego?
Bo potrzebujemy mężczyzny zagubionego, żeby móc się nim zaopiekować, pomatkować mu, a potem z wyrzutem stwierdzić, że on tego nie docenia.
Potrzebujemy buntownika. Takiego, który się upija, a potem robi burdy w klubie. A kiedy już go sobie wychowamy i stwierdzimy, że straszna z niego pizda, zaczynamy tęsknić za kłopotami.
Potrzebujemy ogiera, który przyprze do ściany i sponiewiera, a potem opuści. W końcu jesteśmy od tego, żeby przypomnieć mu o swoim istnieniu łzawymi nagraniami na automatyczej sekretarce.
Potrzebujemy niedostępnego macho, o którego będziemy musiały trochę powalczyć, a kiedy już wylądujemy w jego łóżku na niezobowiązujący seks, zaczniemy go przekonywać, że jesteśmy idealną kandydatką na matkę jego dzieci.
To nie kwestia Bukowskiego, to kwestia kobiet
Łatwo pisze się tylko o dziwkach. Pisanie o wartościowej kobiecie to już nie taka prosta sprawa.
Ktoś kiedyś powiedział, że natura kobieca jest ciemna i pełna sprzeczności. Zaprzeczysz? Jesteśmy chaotyczne. Słabe w kwestiach prozaicznych i silne, kiedy przychodzi do wielkiego bólu i wielkich poświęceń. Mocno zagubione we współczesnym świecie, choć nie bardziej niż mężczyźni. Ale przede wszystkim, z męskiego punktu widzenia, jesteśmy mocno popieprzone. Bukowski to rozumiał. Miał w sobie ten sam poziom wrażliwości co Toulouse Lautrec czy Larry Flynt: brał kobiety, jakimi były, z całym dobrodziejstwem inwentarza i niesłabnącą fascynacją. Ze stoickim spokojem. Bez obaw i oczekiwań. Przy nim mogły być sobą, również (zwłaszcza?) od tej najgorszej strony. I być może właśnie dlatego tak często przez niego cierpiały.
Bukowski przez całe swoje 74-letnie życie napisał jedynie sześć powieści. A każda z nich była arcydziełem.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Kobiety”. Autor: Charles Bukowski. Rok wydania polskiej edycji: 2012. Wydawnictwo Noir Sur Blanc. Tłumaczenie: Lesław Ludwig.