Kobiety mają jedną uroczą cechę – wydaje im się, że mężczyznę można zmienić. Urobić, podejść, se wychować. Owszem, można. Tyle, że to dobre dla ludzi dorastających w czasach, gdy kobiety nosiły wałki i gotowały rosół w niedzielę, a mężczyźni zarabiali na dom i rąbali drwa na opał. Dziś, kiedy role płciowe się unifikują, a ludzie szukają w związkach przede wszystkim partnerstwa, przyjaźni i wsparcia, takie „urabianie” się nie godzi. Gdzieś tam żyjemy w przekonaniu, że jesteśmy ponad to. I albo nad związkiem pracujemy, jeśli jest potencjał, albo hasta la vista, bo nie ma sensu marnować czasu na nieodpowiednią osobę.
Po pierwsze, jeśli jesteś z kimś i szukasz sposobów, by go zmienić, what’s the point?
Pytam poważnie. Nie znajdziesz człowieka idealnego. Każdy z nas ma wady, irytujące cechy albo zachowania, które trudno wyplenić. Można porozmawiać: zwrócić uwagę, wytłumaczyć, a następnie poprosić partnera, żeby zmienił to czy tamto.
Kajetanie, dostaję globusa i apopleksji, gdy stawiasz swoje brudne majty w kącie w przedpokoju. Czy mógłbyś, do Chuja Wacława, coś z tym zrobić?
Tyle. Powtarzasz raz, drugi, trzeci, on nadal zachowuje się, jakby mieszkał z mamusią? Dump him. Chyba, że jesteś w stanie zagryźć zęby i te jego gacie zbierać, prać i jeszcze podawać mu złożone elegancko na srebrnej tacy.
Po drugie, mężczyźni nie zmieniają się dla swojej aktualnej kobiety. Robią to dla następnej.
Namawiasz go na uprawianie sportu, skok ze spadochronem, wymianę garderoby albo wspólny wyjazd w egzotyczne miejsce, ale on zawsze ma jakieś wymówki? Znamy to wszystkie, Siostro. Siłowni nie lubi, basen za mokry, a bieżnia za sucha. Tenis jest dla snobów, a spadochrony dla samobójców. 10-letnich bojówek nie wyrzuci, bo ma do nich sentyment. Poza tym dobrze pasują do tej koszuli flanelowej, którą dostał od mamy na 12 urodziny. Jeśli wakacje, to tylko nad polskim morzem, w Rewalu. Bo Hiszpanie są przygłupi, Włosi głośni, a Portugalczycy depresyjni. Do Afryki? Oszalałaś? Przecież tam czekają na was śmiercionośne choroby Krajów Trzeciego Świata, a on jeszcze nie zwariował, żeby na AIDS umierać.
Koniec końców rozstajecie się. Co on wtedy robi? OK, wiadomo, najpierw chleje z kolegami. Ale żaden z niego Iggy Pop, żeby truć się wódą permanentnie. Po tygodniu zaczyna szukać nowych sposobów na odreagowanie. Tu potruchta, tam pospaceruje. W końcu kupuje karnet na siłownię. Im lepszą ma formę, tym bardziej czuje się jak młody bóg. Ale laski jakoś nie chcą wskakiwać mu do łóżka. Obserwuje kumpli, którzy wyrywają gąski w trybsosekundę i zaczyna rozumieć. Wyglądam jak paździerz, przyznaje strapiony i z krwawiącym sercem oddaje koszulę od mamusi do Caritasu. Fryzjer gej z Pierre Lupin i zakupy w H&M pozwalają mu odzyskać wiarę w siebie. Kajetan poznaje Mariolkę i już wie, że jest gotowy na nowy związek. Co robi? Na pierwszą rocznicę organizuje wyjazd survivalowy. Dziwki, koks, tajski boks – dziś już nic nie jest mu straszne! Po dwóch latach dzwoni Ci podziękować – gdyby nie Ty, dziś nie byłby TYM człowiekiem. Jest szansa, że za trzy lata, kiedy rzuci go Mariolka, w końcu ogarnie sobie kosz na brudną bieliznę.
Po trzecie, nie pisałabym tego tekstu, gdyby nie fakt, że znam takich historii na pęczki.
Kobieta, która wierzyła, że może zmienić faceta i mężczyzna, który zmieniał się – dla następnej. Być może ta pierwsza „to nie było to”, a druga okazała się warta starań? A może te biedne chłopy nękane latami przez swoje harpie o to, żeby:
– bardziej o siebie dbali,
– nie wracali do domu o piątej nad ranem,
– nie zostawiali skarpet pod łóżkiem,
– etc.
potrzebowali po prostu pobyć chwilę w samotności, by zrozumieć, że ich eks tak właściwie miały rację? Może to kwestia pewnej dojrzałości i tego, że kobiety powinny jednak, wzorem swoich babć, wiązać się z facetami starszymi od siebie o 10-15 lat? Nie wiem. Ja mam słabość do młodszych – nie ma dla mnie ratunku.
Ale czekam na Wasze opinie. Czuję, że będzie gorąco.