Załóżmy, że taki istnieje.
I bez pieprzenia, że nie ma ludzi idealnych, a idealne jest nudne, blah blah bla. A kto powiedział, że idealny = bez wad? To właśnie ubytki, rysy, pęknięcia i asymetrie sprawiają, że coś jest zajebiste, że czymś się jaramy. Skała, niebo, kundel, człowiek. Już 150 lat temu naukowcy udowodnili, że twarz idealnie symetryczna wyglądałaby przerażająco. Podobnie jak przerażają nas perfekcjoniści, ci ludzie, co są zawsze i we wszystkim na 100%. Kojarzycie Małgorzatę Rozenek – Perfekcyjną Panią Domu? Nie wiem, jak Wy, ja się tej kobiety boję.
Ale ok, do meritum. Mężczyzna idealny. Zakładamy, że gdzieś tam istnieje. Jak wygląda? Rzecz gustu, wiadomo. A że zwykle kręci nas to, co niedostępne, więc powiedzmy, że dla większości z nas idealny facet jest fajnie zbudowanym (klatka, barki, kaloryfer, łydki), wysokim (od 182 do 192 cm) i trochę śniadym brunetem. Włosy ma krótkie, ale nie za bardzo. Mogą być trochę zmierzwione, niesforne takie. Zarost też ma, 3-dniowy. Nosi się w naszym stylu, czyli jeśli o mnie mowa, to na co dzień sportowo, a w porywach z niewymuszoną elegancją. Lubi sport. No i ma coś, co (przynajmniej pozornie) wskazuje, że jest niegrzecznym chłopakiem: rękaw, kolczyk w brwi albo chociaż jakąś bliznę.
Mężczyzna idealny – i tu chyba większość się ze mną zgodzi – to mężczyzna intrygujący. Nigdy nie odsłoni wszystkich kart na początku. Będzie umiejętnie, aczkolwiek nie za długo, prowadził gierkę we flirtowanie, dopóki jednym gestem, spojrzeniem, słowem nie zdradzi „tak, podobasz mi się, kręcisz mnie i mam ochotę na coś więcej, niż jednorazowe bzykanko”. Albo „tak, podobasz mi się, kręcisz mnie, ale możesz liczyć wyłącznie na jednorazowe bzykanko”. Facet idealny jest inteligentny, ma poczucie humoru i potrafi zaskakiwać. Dużo czyta. Zna się na muzyce. Uprawia sport. Gotuje. Wie, jak zachować się w towarzystwie nowopoznanych ludzi. Ma swoje poglądy i potrafi ich bronić, argumentując, a nie przekrzykując. Bywa nieobliczalny, bezczelny, sarkastyczny, ale nigdy chamowaty i prostacki.
W łóżku? Przede wszystkim jest, i to często. Ma fantazję. Potrafi wyczuć potrzeby partnerki i na nie odpowiedzieć. Gra wstępna w jego wykonaniu nie polega na 5-sekundowym miętoleniu cycka, 20-sekundowym ocieraniu się o twoją cipkę i szybkim wsadzie. Potrafi cię minetą doprowadzić do skraju załamania nerwowego. Potrafi się zająć szyją, małżowiną uszną, podbrzuszem, zgięciem kolan… Jeśli tego potrzebujesz, wyzwie cię od brudnych dziwek i weźmie od tyłu. Nie ma zahamowań, ale też nie narzuca swoich fetyszy, nie będzie ci na siłę lizał dużego palca u stopy, jeśli wie, że ciebie to nie podnieca.
Mężczyzna idealny musi – uwaga – musi mieć w sobie pierwiastek żeński – ten szczególny rodzaj wrażliwości i otwartości na drugiego człowieka. Zwykli faceci raczej go nie mają. Ci idealni – tak.
Pisząc ten tekst, zdałam sobie sprawę, że myślę o T. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. Przez cały czas mrużył prawe oko. Twierdzi, że raziło go słońce, ale dla mnie to był taki zawadiacki grymas, cholernie irytujący. Asymetryczny. Był tak pewny siebie we wszystkim, co robił, że doprowadzał mnie tym do szewskiej pasji. W rozmowie – piekielnie inteligentny. W żartach – błyskotliwy. I wiedział – od samego początku perfekcyjnie – jak rozebrać mnie wzrokiem. To nic, że okazał się pieprzonym, czepialskim dupkiem, bałaganiarzem i wielbicielem kiełbasy krakowskiej. I choć daleko mu do rasowego towara z reklam Giorgio Armani, sprawia, że na samą myśl o nim, robi mi się mokro.
Też tak z jakimś miałyście?