Trzy pytania ateistki

Leży. Zimny. Już nawet nie blady, a żółty. Dotykam go. Brakuje ciepła, brakuje interakcji. Krew nie krąży, myśli nie płyną, emocje zgasły. Tak bardzo chcę go przytulić, ale wiem, że tam w środku już nic nie ma. Zostało ciało. Skorupa. Po raz pierwszy w życiu przeżywam śmierć bardzo bliskiej mi osoby. I zastanawiam się… Skoro boga nie ma, to gdzie ON teraz jest?

 

Moje pierwsze wspomnienie z dziadkiem to kromka chleba pokrojona w małe kosteczki. Siedzę na krześle, mam jakieś 3-4 lata i usta zaciśnięte w linijkę. Nie chcę jeść. Dziadek podsuwa mi kolejne kawałki chleba z szynką i z serem, a ja z determinacją kręcę głową i kategorycznie odmawiam jedzenia. W końcu jakoś, nie pamiętam jak, dziadek przekonuje mnie do pierwszego kęsa. A potem kolejnego. I jeszcze jednego… Kanapka znika z talerza, dziadek chwali i głaska po głowie.

Moje ostatnie wspomnienie to październik tego roku. Idę z dziadkiem deptakiem pod rękę. Słońce świeci, ludzie wylegli na ulicę, pogoda sprzyja spacerom. Mamy zarezerwowany stolik w knajpie. Jestem głodna, ale pilnuję się, żeby nie iść za szybko. Dziadek tak rozpaczliwie szura butami po chodniku. Jest słaby i zgarbiony, a jednak wciąż dostrzegam w jego oczach te chochliki, iskierki. Ten ciepły, spokojny uśmiech. Kocham go jak cholera. Gdzieś tam, w środku, pojawia się niepokojąca myśl, że być może to nasz ostatni wspólny spacer.

Dziś patrzę na jego martwe ciało, a w głowie rodzą się pytania, na które nie znam odpowiedzi. Bo nie wierzę w Boga. Bo nie wierzę, że on, dziadek,  jest teraz w jakimś innym wymiarze. A z drugiej strony, tak bardzo chcę, żeby patrzył na mnie z góry.

 

Co się dzieje z człowiekiem po śmierci?

 

Pytanie stare jak ludzkość. Nie chcemy pogodzić się z faktem, że wraz z ciałem umiera „dusza”. Buddyści wierzą w inkarnację, katolicy i muzułmanie w wieczne odpoczywanie albo potępienie. Ateiście pozostaje puste ciało. Skorupa. Ciężko pogodzić się z faktem, że ukochana osoba przestała istnieć. To kurewsko dołujące.

 

Jaki jest sens żyć tu i teraz będąc katolikiem?

 

Jak to mawia Cejrowski, żyjemy w kraju katolickim, więc teoretycznie większość Polaków wierzy w życie po śmierci. Do wyboru mamy niebo, piekło albo czyściec. Życie doczesne traktowane jest jako przygotowanie do tego, co wydarzy się po Sądzie Ostatecznym. Ksiądz, który przyjechał do mojego martwego dziadka powiedział mi, że tu, na Ziemi, to jedynie namiastka życia. Pracujemy na to, żeby po śmierci trafić do Królestwa Niebieskiego. Skoro tak, dlaczego tak wielu katolików żyje, jakby miało nie być jutra? Wygląda na to, że 90% społeczeństwa spłonie w piekle.

 

Dlaczego śmierć bliskich nas nie cieszy?

 

No właśnie. Dlaczego w naszej kulturze nie celebrujemy śmierci, skoro ona otwiera nam drzwi do nowego lepszego świata? Na pogrzebach, zamiast tańczyć, rozpaczamy. Idziemy w kondukcie żałobnym, sypiemy na trumnę grudki ziemi, powtarzamy jak mantrę słowa modlitwy, które nawet do nas nie docierają. Tej symbolice bliżej do ateizmu niż wiary w to, że prawdziwe życie dopiero przed nami. Śmierć nas przeraża.

***

Jestem ateistką. A nie potrafię przyjąć do wiadomości, że po moim dziadku zostało zimne drętwe ciało zamknięte w trumnie sześć stóp pod ziemią. Po kryzysie wiary przyszedł kryzys niewiary. Ojcze. Widzę potencjał.

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • Robert

    w co wierzysz?

  • natalia

    Mysle, ze katolikom mimo iz wierza ciezko jest czasami uwierzyc Naprawde. W to ze zmartwychwstaniemy. To takie abstrakcyjne, no nie? Kazdemu kto kocha ciezko jest pogodzic sie ze smiercia. Nawet Maryja cierpiala. Trzeba po prostu miec wiare. Dwa lata temu przed swietami odeszla bardzo bliska mi osoba. Nie doczekala przyjscia na swiat swojego wnuczka dwa miesiace po jej smierci, nie doczekala wielu rzeczy.. bylo i jest mi ciezko, ale gleboko wierze w to, ze ona nie wszystek umarla. Jej dusza zyje, a ona jest niesmiertelna w moich wspomnieniach.wiele rzeczy dzieje sie w moim zyciu ktorych nie potrafie zrozumiec, jest ciezko. Ale dzieki temu ze wierze jest mi znacznie latwiej i cuda w moim zyciu tez sie zdarzaja… Owocnych poszukiwan zycze…:*

  • Ana

    Jaki jest sens żyć tu i teraz będąc katolikiem? Taki sam, jak będąc prawosławnym, ewangelikiem, ateistą, buddystą, antyteistą czy świadkiem Jehowy.
    Kondukt żałobny i sypanie grudki ziemi nie są symbolami związanymi sticte z jakąkolwiek wiarą, więc i do ateizmu im daleko.
    A czy śmierć to powód do radości? Dla wielu – na pewno. Uwalnia ich np. od cierpienia, choroby. A czy przeraża? Mnie nie. Przeraża mnie, że mogę nie umrzeć bezboleśnie. Reszta to kwestia wiary lub jej braku. Jeśli nie wierzysz, co Cię przeraża? Jak nic może przerażać?

    Trudno mi powiedzieć, że rozumiem, ale… rozumiem, a przynajmniej staram się. W niedzielę byłam na mszy za dziadków. Babcię pochowaliśmy 5 lat temu 23.12., dziadek zmarł 3 lata temu 23.12. Mi wtedy wiara pomogła – bardzo, zwłaszcza w przypadku babci. Jak – pozostawię na razie sobie, bo przeżycie było silne i bardzo osobiste.

  • goga

    Moje kanapki w kosteczkę to „amsiki” i były ze szczypiorkiem.. dla mnie od maja tego roku Dziadziuś a właściwie mój „Pan Dziadek” dalej jest ze mną i mówię w czasie teraźniejszym o Nim bo ja nadal go kocham najbardziej na świecie! taka miłość nie umiera, nie da się kogoś tak wyjątkowego przestać kochać. To mój najlepszy Dziadziuś na świecie bo lepszego nie da się mieć. A istniejemy podobno dotąd dokąd się nas wspomina.. Każdy wierzy w co chce, ja mam nadzieję że jest w lepszym miejscu i jest mega szczęśliwy.. 2013 rok, rok kiedy odeszła moja pierwsza najukochańsza na świecie osoba.. Człowiek inaczej patrzy na śmierć, hmm nawet na Wszystkich Świętych… już nic ze śmiercią związane nie wygląda tak, jak przed.. oczywiście, że kończę odpowiedź we łzach..

  • nas tym ostatnim też się często zastanawiam, dlaczego w Meksyku rozkłada się w ichnie „święto zmarłych” koce i leje tequilę, wspominając zmarłych, a u nas stoi się w ciszy i – o ironio – modli, żeby ksiądz już skończył biadolić, bo zimno, mokro i do domu daleko.

  • Właśnie to jest najtrudniejsze w byciu ateistą. Świadomość, że tej osoby już nie ma jest ponad siły i ludzki umysł. Jednak ile by nie było pytań, jak by nie były trudne uważam, że z faktu, że łatwiej jest żyć wierząc w Boga nie wynika, że Bóg istnieje. A po śmierci bliskiej osoby zawsze mamy wspomnienia, które warto pielęgnować.
    Przyjmij najszczersze wyrazy współczucia.

  • po pierwsze – moje kondolencje.
    po drugie, po śmierci babci (5 lat temu) jako ateistka też miałam podobny kryzys niewiary. może dlatego, że babcia była praktykującą katoliczką, mocno wierzącą. po pierwszym szoku, po kilku tygodniach przeszło mi. zaczęłam przywykać do świadomości, że jej nie ma.
    nie jestem katoliczką, ale wierzę, że ciało umiera, dusza idzie dalej – niekoniecznie niebo/piekło/czyściec. wierzę i wiem, że oboje z dziadkiem nad nami czuwają.

    życzę Ci zatem siły Malvino :*

  • Kinga

    po pierwsze, szczere wyrazy wspłóczucia, wiem, że żadne słowa otuchy nie pozwolą Ci podejść do sprawy spokojnie, ale może skłonią do refleksji. Ja jestem wierząca, jednak nie katoliczka tylko hm.. wierzę,że jest coś takiego jak Bóg, jednak ludzie go spersonifikowali,aby łatwiej go było przyjąć do świadomości, zrozumieć. Na pewno jest jakaś siła/istota, która kieruje naszym losem i na pewno po śmierci ciała dusza nie ginie. Przecież nic w przyrodzie nie zanika,czyż nie tak? Opowiem Ci pewną historię. Otóż w mojej rodzinie moja babcia, matka chrzestna oraz ja mamy zdolność odbierania proroczych snów oraz hm..może nie kontaktowania się z tamtym światem, aczkolwiek przez moje doświadczenia jestem przekonana, że dusze zmarłych są z nami.
    Historia, którą opowiada się u nas z pokolenia na pokolenie.
    Był rok 1939, moja prababcia wraz ze swoimi córkami(babcią,matką chrzestna) mieszkała w domu w mieście x, były same, ponieważ pradziadek pojechał na wojnę ( na okręt wojenny).
    Pewnej nocy usłyszały pukanie do okna, wstała prababcia , rozejrzała się, nic nie było, poszła spać. Minęło 10 minut i znowu pukanie,ale tym razem,jakby ktoś rzucał żwirem w okno. Wstały wszystkie,prababcia obeszła dom,nikogo ani niczego nie było. Już przestraszone poszły spać, trzeci raz to samo,ale już bardzo mocne uderzenie, spanikowane wszyskie wyszły, niczego nie były. Przestraszone w koncu usnely. Rano przyszedł telegram o storpedowaniu okrętu, na którym był pradziadek, a o tej porze,o której było pukanie okręt tonął. Możesz mi wierzyć,możesz nie,ale uwierz mi, że tak naprawdę było i jak widzisz zmarli kontaktują się z nami.
    Inny przykład, tego czerwca umarła babcia mojego narzeczonego, dla mnie samej była jak babcia, dla nas wszystkich ogromny szok, ponieważ zmarła z powodu choroby nowotworowej. Babcia miała niepełnosprawnego syna ( zespol downa) i on jak babcia umarla ,nie wiedzac jeszcze o tym (wszyscy bali sie mu to powiedziec) ,zaczal mowic do nas wszystkich ,ze mama do niego przychodzi i gdzie ona jest,bo ja widzi,a nie ma jej w domu ( byla juz w kostnicy) i potem regularnie co jakis czas mowil,ze do niego przychodzila,zeby sie nim opiekowac.
    Takich historii przydazylo nam sie mase i mam nadzieje,ze to chociaz czesciowo sklonilo Cie do refleksji i dalo wiare,ze te dusze sa z nami i sie nami opiekuja. Trzymaj sie cieplo i zdrowo

    • Ana

      No właśnie – nie trzeba być katolikiem (bo, mam jakieś takie wrażenie, w Polsce wiara = katolicyzm), by wierzyć. Nie trzeba wierzyć w Boga/boga/bogów, by wierzyć. Wiara to wcale nie = religia. Można wierzyć w kogoś, w coś, w siebie. Można i nie wierzyć w nic, ale przecież trudno nie wierzyć w nic :)

      A co do historii Kingi – naprawdę, nie trzeba wierzyć w ciało i ducha czy wiązać tych kwestii z jakąkolwiek religią. Są sytuacje, które sprawiają, że człowiek jakkolwiek by wierzył czy nie wierzył, zaczyna się zastanawiać nad tym, czym jest śmierć i czy to aby na pewno finał. W mojej rodzinie też sporo było takich sytuacji, które można przytoczyć jako przykład przypadku albo kontaktu „tamtego” świata z naszym. Ja jestem osobą wierzącą, więc dla mnie są to sytuacje związane z wiarą w życie po śmierci, czyli takie jakby naturalne. Ale też nie są to sytuacje, nad którymi przechodzi się do porządku dziennego bądź od razu wie się, o co chodzi czy wiąże je np. z czyjąś śmiercią bądź osobą zmarłą. Ale by nie być gołosłowną, też opowiem historię.
      Mój brat cioteczny przygotowywał się do ślubu. W noc przed ślubem z telewizora w pokoju spadła kartka imieninowa jego ojca. Kartka grająca – spadła i zagrała. A nie powinna. Ciotka kartkę postawiła z powrotem, ciemno było, nie szukała baterii, ale tej baterii nie było, a nawet gdyby była, wszyscy w domu byli przekonani, że kartka dawno nie gra. Sytuacja powtórzyła się jeszcze raz bądź dwa tej nocy, chyba w sumie 3. Rano cała rodzina przeszukała cały pokój i pół mieszkania – baterii nigdzie nie znaleźli. A kartka 2-3 razy zagrała przecież w nocy. Po weselu, w drodze powrotnej z niego, w niedzielę rano w wypadku zginął młody chłopak, gość z wesela, sąsiad panny młodej, który obiecywał, że teraz spotkają się na jego weselu. Jego siostra była w tragicznym stanie. I tu ciekawostka: ojciec młodego, mojego brata ciotecznego nie żył od dwóch lat, o ile dobrze kojarzę daty. Też zginął w wypadku. To jego kartka imieninowa 3 razy zagrała w nocy bez baterii. Może przypadek, a może ostrzeżenie? Tego się nigdy nie dowiemy – chyba że już po tamtej stronie :)

  • KP

    Faktycznie, jeśli ktoś jest ateistą to śmierć kogoś bliskiego musi być bardziej przygnębiająca… Ja jako wierzący przynajmniej „mniej więcej wiem” co się stało z bliską mi osobą, gdzie teraz jest i do czego to wszystko zmierza. Bądź dzielna, Twój dziadek jest bliżej Ciebie niż Ci się wydaje :).

  • Anna

    Najgłębsze wyrazy współczucia…
    Właśnie przeżywając śmierć bliskiej osoby doszłam do wniosku, że wiara daje iskrę otuchy, bo ta dusza nadal jest, tylko w innym wymiarze i jest nadzieja, że jeszcze się kiedyś spotkamy, może właśnie dlatego, czasem łatwiej wierzyć.

  • Nie tańczymy, bo nie ma takiej kultury w Polsce. Zresztą, nie wyobrażam sobie tego. Pamiętam jak zmarła mi babcia, prawie na moich oczach i daleki byłem od celebrowania.

    Sam nie wierzę w Boga jakiego widzą w wierze katolickiej czy jakiejś innej. Ateizm jest dla mnie odejściem od rytuałów, ale z drugiej strony, myślę, że każdy powinien mieć swoją religię. Każdy ma jakąś intuicję na ten temat.

  • Katolicy nie są świętymi ludźmi. Mają swoje słabości, ale… ja nie o tym. Dziękuję Ci za ten tekst. Mój Dziadek – Dżudżek, został w moim serduchu na zawsze. Ze swoimi hasłami, których nie wymawia nikt tak jak On. Ze swoim podejściem do drugiego człowieka, z ciepłem, którego namiastkę przenoszę dalej. Fragmenty tego dziadkowego dobra są we mnie. Mówiąc naszym językiem, językiem internetów, szeruję dalej to, co dostałem z drobną modyfikacją – cząstką mojej duszy.
    Śmierć nas nie tylko przeraża, ale i przerasta. Łatwiej nam dawać życie niż rozumieć śmierć. Zresztą, co tu rozumieć? Żyjemy i umieramy. Dobrze jest, gdy umieramy z poczuciem dobrego życia. Dziwić się, że je miłujemy jak robimy w nim tyle fajnych rzeczy nie wiedząc do końca, co będzie później? Tylko to, co na Ziemi, możemy poznać i dotknąć. W resztę musimy wierzyć (lub nie, każdego wola). Ja wierzę, bo ręka Boga dotknęła mnie w wielu działaniach. Co jakiś czas zdarzają się w moim życiu małe cuda, do których nie przyłożyłem palca. Los, szczęście, karma, czy Bóg? Nawet Ty, Malv. Ciebie nie spotkałem przypadkiem.
    Trzymaj się. Pamiętaj swojego Dziadka.

  • Gosia

    Moja najukochańsza osoba, babcia, umarła w październiku, czyli już 2 ms temu … Mam z nią setki pięknych wspomnień i właściwie bardziej była moją przyjaciółką, później babcią:))) Kobieta szalona, wesoła a jednocześnie mądra i silna … ukochany Jasiek:) Miała niesamowity dystans do siebie i poczucie humoru … jeszcze niedawno śmiała się, że gdy umrze, przyjdzie w nocy i złapie mnie za nogę … trochę mi przykro było bo nie przyszła. No nic …. przyszedł pogrzeb … jeden dzień przed żegnaliśmy się z nią w kaplicy. Gdy wszyscy wyszli, chciałam z nią zostać sama. Myślałam … powiem jej parę słów, tak jakbyśmy zwyczajnie sobie gadały. I co? Zaczęłam rozmowę, dotknęłam ją w dłonie i … ogarnęło mnie przerażenie…paraliżujący strach i bezdech. Ledwo udało mi się wstać z krzesła i dojść do drzwi. W jednej sekundzie zdałam sobie sprawę że jej już nie ma w tym cudownym ciele … że tam jest po prostu pustka lub cokolwiek innego, ale to już nie ona … Pomyślałam, kurcze, ale przecież cała miłość którą mi ofiarowała, całe ciepło nie pochodziło od tej „skorupy”. To właściwie przypadek genów że wyglądała tak jak wyglądała … Moja wiara to moja intuicja, to czemu nie potrafię zaprzeczyć i w tej sytuacji poczułam jak bardzo jestem przekonana o istnieniu duszy. To niesamowite, ale po tym zdarzeniu zaczęłam patrzeć na innych ludzi i próbować zobaczyć ich duszę. Coś na czym wcześniej nigdy się nie skupiałam … a może nie aż tak dosłownie. Trochę to zmienia perspektywę :) Malwina wyrazy współczucia … tych naszych kochanych staruszków będziemy kochać Na Zawsze:)

  • tulkam mocno :*
    jestem biologiem, ateistą w dodatku, zatem nie musze chyba pisać co moim zdaniem dzieje się z ciałem po śmierci :(

  • Wojciech

    Chciałoby się rzec, ‚jakże płytka jest Twoja niewiara’ – nie mam tutaj na myśli nic złego, zaznaczam

  • Ania

    http://www.youtube.com/watch?v=d6aDoOzYN-U

    Powyższy link jest odnośnikiem do wykładu ewangelisty, a przy tym naukowca, na uniwersytecie Princeton, w którym on odpowiada na pytanie, dlaczego nie jest ateistą. I nie odpowiada mówiąc o Maryi i aniołkach, ale posługuje się naukowymi i logicznymi argumentami.

    Mi dał ten wykład sporo do myślenia, może więc i tobie się przyda.

  • Zbyny

    Po śmierci człowiek opuszcza ciało i żyje dalej jako dusza. Co dusza robi w tym czasie? Żyje gdzieś, w miejscu, które Bóg tymczasem jej wskazał (najlepiej mają ci, którzy swoje ludzkie życie przeżyli tak, że od razu po śmierci dostali w Raju willę z ogródkiem) i czeka na paruzję.
    Umrzeć wpisane jest w życie. Sprytni ludzie poczuli się panami sytuacji i dlatego żyją tak jakby życie miało trwać zawsze. Mamy przecież wolną wolę prawda?
    Żal powstały z tęsknoty za tym, który odszedł zasklepiany na różne sposoby, połączony ze strachem o tę osobę – czy żyła w sposób godny Nieba. I czy my sami tak godnie Nieba żyć będziemy by się w przyszłości ze Zmarłym spotkać. To powody niecieszenia się ze śmierci.
    Zauważ, że nie przeraża nas śmierć zawsze. Nie odczuwamy jej jako ulgi dla kogoś kto chorował i bardzo cierpiał?

  • Szymon

    Pamiętam, że śmierć mojego dziadka też bardzo przeżyłem. To była pierwsza śmierć w moim życiu. Tylko, że teraz widzę, że on jest w niebie, jest szczęśliwy. Oczywiście, u nas wiąże się to z bólem, ciężko, abyśmy hamowali swoje pierwotne instynkty do tego stopnia, aby nad martwym dziadkiem tańczyć Macarenę. Na stypie jakby nie patrzeć ucztujemy, wspominamy zmarłego i mimo wszystko trochę się cieszymy, swoją obecnością. Polecam Ci, abyś spróbowała odnaleźć Boga, choćby mówiąc raz dziennie do Boga, np. robiąc Mu wyrzut, dlaczego się o Ciebie nie troszczy. Jeżeli dotknie Cię w nocy Swoją ręką miłości, to nie będziesz miała już żadnych wątpliwości :) Pozdrawiam

  • Oj, ostrzegam przed uogólnieniami. W religii katolickiej jak najbardziej celebruje się śmierć- jej rocznice określa się mianem narodzin dla Nieba (oby). A rozpacz jest po prostu ludzka, a-religijna, zrozumiała. I nie jestem pewna, czy naprawdę NIKT nie rozumie słów szeptanych w modlitwie nad trumną. Katolicy to ludzie jak wszyscy- niestety- i dlatego słabo czasem u nich z dobrym przykładem dla tego, w co teoretycznie wierzą. Ale są też Ci pozytywni. Którzy przełykają śmierć jak gorzką pigułkę Morfeusza z „Matrixa”. Potem widzą więcej.

  • Marek Paweł

    W Calais (i okolicy) koczuje mnostwo ludzi, ktorzy pokonali czasami wielkie odleglosci, zeby dostac sie do UK z Afryki, czy Azji. Dotrzec do tej Ziemi Obiecanej (przynajmniej w ich mneimaniu). Pokonali pustynie, Morze Srodziemne, oplacali sie bandytom, itd. Ilu nie dotarlo i zginelo po drodze? Utopieni, zamordowani przez przemytnikow, itd. A jednak. Nie dostana sie do UK, bo nie maja odpowiedniego paszportu, czy wizy i nie beda miec. Taka prawda. Oni jednak licza, ze moze komus uda sie wsliznac i to nawet nie bedzie 1%. To chyba jednak latwiej dostac sie do „Nieba” (pisalas, ze 10%), bo przynajmniej latwiej dostac do niego „Wize” i kazdy moze sie o nia starac

  • Gość

    Lolololol przecież osoba, która umarła według ateizmu jest tu na ziemi w swoim grobie- nie przestaje istnieć. Poza tym w wierzeniach ateistów po śmierci czeka nas to co było przed naszymi narodzinami. A według katolicyzmu możemy po śmierci m.in. przeżywać wieczne cierpienie… Dlatego jeśli już to ateizm jest po to bo nie możemy pogodzić się z istnieniem piekła…

  • Gość

    Lolololol przecież osoba, która umarła według ateizmu jest tu na ziemi w swoim grobie- nie przestaje istnieć. Poza tym w wierzeniach ateistów po śmierci czeka nas to co było przed naszymi narodzinami. A według katolicyzmu możemy po śmierci m.in. przeżywać wieczne cierpienie… Dlatego jeśli już to ateizm jest po to bo nie możemy pogodzić się z istnieniem piekła…