Wojna żeńsko-męska

fot. Justus Lazebeams

Równouprawnienie to mit. Wymagania społeczne stawiane kobietom zawsze będą większe. Chyba, że natura zrobi zwrot i nagle mężczyznom wyrosną macice (zaczną rodzić dzieci), liczba połączeń między ich prawą i lewą półkulą wzrośnie (będą głębiej odczuwać emocje), a ilość istoty szarej w miejscach neuronów lustrzanych zwiększy się przynajmniej o kilkadziesiąt procent (staną się bardziej skłonni do współodczuwania, czyli tak zwanej empatii). 

Ostatnie dni były dla mnie czasem przemyśleń, refleksji i rozmów: burzliwych i długich, prowadzonych z rodziną i z przyjaciółmi, głównie na tematy damsko-męskie. Tak się składa, że wśród bliskich mi osób są dwie młode matki (jedna z nich tuż po bardzo ciężkim porodzie), dziewczyna w piątym miesiącu ciąży, trzy kobiety w nieidealnych związkach, kilka mniej lub bardziej happily married… a do tego ich faceci – moi przyjaciele, koledzy, znajomi. Słuchałam ich, obserwowałem, chłonęłam to, co mówią i robią. Dotarło do mnie, że…


Mężczyzna przecenia swój wkład w związek

 

Kobieta po prostu robi pewne rzeczy i nie czeka na pochwałę czy nagrodę za ugotowany obiad, świetnie wysprzątaną kuchnię albo zamówienie stolika w ulubionej restauracji. Mężczyzna, nawet jeśli wykonuje pewne czynności dla wspólnego dobra (przykręci półkę w łazience, posprząta w salonie albo przytacha zgrzewkę wody z marketu), często oczekuje pochwały lub nagrody za swoje działania. Jeśli jej nie dostaje, czuje się: A. urażony, B. niedowartościowany, C. wkurwiony.

Dowodzą tego pewne badania: kilkadziesiąt kobiet i mężczyzn pozostających w stałych związkach poproszono o przypisanie wartości pewnym wykonywanym przez siebie czynnościom. Wartość miała być tym większa, im bardziej – zdaniem respondenta – wykonanie danego zadania przyczyniało się dla dobra związku. Co się okazało? Mężczyźni przyznawali sobie punkty za każdą wykonaną czynność. Kobiety za realizację zadania, które w ich mniemaniu służyć miało wspólnemu dobru (np. umycie samochodu, ugotowanie obiadu, etc.) nie przyznawały sobie w ogóle punktów, a czasami dawały nawet punkty ujemne (!). W ogólnym rankingu mężczyźni średnio przypisywali sobie nawet kilka razy więcej punktów niż ich partnerki. Wniosek jak wyżej.


Mężczyzna za cholerę nie przyzna się do błędu

 

Oczekuje, że to kobieta pierwsza wyciągnie rękę na zgodę, wyjdzie naprzeciw oczekiwaniom faceta – nawet, jeśli to on spieprzył sprawę. W społecznej świadomości wciąż funkcjonuje obraz kobiety jako tej bardziej empatycznej, a więc też predysponowanej (ba, stworzonej do tego), by wczuwać się w rolę mężczyzny, próbować zrozumieć jego punkt widzenia i jakoś zracjonalizować jego (często dla nas, kobiet, irracjonalne) zachowania. Pół biedy, jeśli facet wyjdzie naprzeciw, żeby porozmawiać, dojść do porozumienia, wypracować kompromis. Gorzej, kiedy jego urażona męska duma bierze górę nad rozsądkiem i zamiast rozmawiać, strzela focha, ewentualnie zgrywa pokrzywdzonego misia.


Mężczyzna oddziela emocje od myślenia

 

Patrz: mniej połączeń nerwowych pomiędzy lewą (racjonalność) i prawą (emocjonalność) półkulą mózgu. Kiedy po kłótni kobieta przeżywa, rozmyśla i próbuje zrozumieć motywy zachowań partnera, ten kompletnie odcina się od tematu. Owszem, nadal odczuwa emocje, ale albo nie jest ich świadomy, albo nie potrafi ich powiązać z konkretnymi wydarzeniami. Ba, jak wynika z prowadzonych od lat badań neurobiologicznych, mężczyźni odczuwają wysoką satysfakcję z ukarania osoby, która (w ich odczuciu) była wobec nich nieuczciwa bądź też zachowała się nie fair. Cytuję: U mężczyzn obserwowanie doznawania bólu przez osobę, która postąpiła wobec nich nieuczciwie, powoduje tylko niewielką aktywację w obszarach odpowiedzialnych za empatię, za to wysoką aktywację w mózgowym układzie nagrody. Kobiety, w przeciwieństwie do mężczyzn empatyzują z innymi osobami, niezależnie od tego, czy te osoby postąpiły wobec nich uczciwie, czy nieuczciwie[i].  A ponoć to baby są mściwe ;)


Mężczyzna nigdy nie zrozumie, z jakim bólem i poświęceniem wiąże się ciąża i poród

 

Nie, nie oczekuję, że nagle faceci zaczną wstrzykiwać sobie hormony, zapuszczać macice i rodzić dzieci. Odnoszę jednak wrażenie, że niewielu z nich zdaje sobie tak naprawdę sprawę, z jakimi wyrzeczeniami i cierpieniem dla kobiety wiąże się ciąża, poród i połóg. W naszym kraju cały czas panuje stereotyp Matki – Polki, od której społeczeństwo oczekuje, że rzuci wszystko i poświęci siebie dla dziecka w 100%, choćby miała sczeznąć.

Kilka dni temu moja przyjaciółka przez 40 godzin rodziła syna. Skurcze, tak bolesne, że wyła z bólu, błagając o coś przeciwbólowego, pojawiły się już na dwa tygodnie przed porodem. Wtedy tez zaczęły się z niej sączyć wody płodowe. Kiedy rodziła, a przypominam, że robiła to przez prawie dwie doby, z bólu traciła przytomność. Przez to, że nie dostała środka przeciwbólowego na czas (epidural wstrzykiwany wielką igłą prosto w kręgosłup), kiedy dziecko postanowiło w końcu pokazać główkę, ona była tak wyczerpana, że osuwała się z łóżka. Powiedziała mi wczoraj, że chciała wtedy umrzeć. Jedynym jej marzeniem było, żeby ten kurewski ból wreszcie się skończył. Ale musiała znaleźć w sobie tę siłę, żeby przeć, zaciskać zęby do krwi i pozwolić, by jej oczy z orbit wyszły – w końcu nikt inny by za nią tego dziecka nie urodził, prawda? Ale to jeszcze nie koniec.

Niewielu mężczyzn jest świadomych tego, że kiedy kobieta rodzi, poza dzieckiem wylatują z niej również inne rzeczy – w końcu prze, napina wszystkie mięśnie. To kiepskie uczucie, leżeć rozerwanym i krwawiącym we własnych ekskrementach. Ale to jeszcze nie koniec. Kobiecie po porodzie nie zostają wyłącznie zbędne kilogramy i rozstępy. Zostają też hemoroidy, poraniona cipka, przez którą nie idzie oddawać moczu, poczucie totalnego wyczerpania i niemocy, a nierzadko depresja, bo żaden człowiek nie jest w stanie przygotować się psychicznie na TAKI BÓL, takie cierpienie. Mówi się, że Matka-Polka zniesie wszystko. Doprawdy?

[około ósmej minuty żarty się kończą…]


Równouprawnienie to mit,
bo kobiety przejmują coraz więcej ról i zachowań stereotypowo męskich (jak choćby pięcie się po szczeblach kariery, samorozwój, niezależność finansowa, przygodny seks, etc.), a mężczyznom nie śpieszy się do przejmowania ról kobiecych (no chyba, że mowa o metroseksualnych bezradnych męskich nóżkach i jakichś 2 proc. ojców, którzy decydują się iść na tacierzyńskie albo pomagają przy wychowaniu dziecka). Równouprawnienie to mit, bo kobiety w Polsce wciąż zarabiają  mniej od mężczyzn, czego efekt jest taki, że po urodzeniu dziecka zostają na kilka lat wyłączone z życia zawodowego – nie tyle z własnej woli, co z konieczności (ojciec zarabia więcej, a przecież ktoś się dzieckiem zająć musi). Równouprawnienie to mit, bo zwykle to właśnie kobiety walczą o związek, próbując łatać dziury, o których on już dawno zapomniał.

Babcia zawsze mówiła mi, że chłopa trzeba sobie urobić. A ja jej odpowiadałam, że to nie po partnersku jest. Że w związku to trzeba kawa na ławę – jasno stawiać sprawy, dogadywać się, nie mieć przed sobą tajemnic. I wiecie co? Im jestem starsza, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że to jednak babcia miała rację. Związek to gra, wzajemna próba sił, w której kobieta ma dwa wyjścia: albo liczyć na to, że facet ją zrozumie, albo przyjąć, że męski naród jest z wygwizdowa kosmosu i że w życiu nie znajdziemy z nim wspólnego języka. Albo walczyć o równouprawnienie, albo przyjąć, że to nasze, „kobiece” prawa są tymi obowiązującymi. Od wieków mężczyźni nie potrafią zrozumieć kobiet, a kobiety, choć bardzo chcą, nie są w stanie zrozumieć mężczyzn. I tak chyba będzie już zawsze. True story, sad story.


[i] Kamila Jankowiak-Siuda, Katarzyna Siemieniuk, Anna Grabowska „Neurobiologiczne podstawy empatii”  w: Neuropsychiatria i Neuropsychologia, nr 4/2009).

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Tomasz Kowalczyk

    „Indiański wódz Dwa Orły został zapytany przez białego przedstawiciela władz USA: Obserwowałeś białego człowieka przez 90 lat. Widziałeś jego wojny i postęp technologiczny. Widziałeś jego rozwój i zniszczenia jakich dokonał.

    Wódz zgodnie przytaknął.

    Przedstawiciel rządu kontynuował: biorąc pod uwagę to wszystko, gdzie twoim zdaniem, biały człowiek popełnił błąd?

    Wódz wpatrywał się w urzędnika po czym odpowiedział: „Kiedy biały człowiek odnalazł ląd, Indianie już tu rządzili, bez podatków, długu publicznego, z mnóstwem bawołów, bobrów i czystą wodą. Pracowały tylko kobiety, opieka medyczna była za darmo. Mężczyźni spędzali cały dzień na polowaniu i łowieniu ryb; a w nocy uprawiali seks.”

    Wódz pochylił się i uśmiechnął się: „Tylko biały człowiek mógł być na tyle głupi, aby myśleć, że może ulepszyć ten system.”

    • disqus_dQa8xS7Zfj

      ale jaja! wszyscy Indianie byli gejami?

  • kel

    O ile z wynikami badań ciężko dyskutować o tyle z wnioskami już można. „Mężczyzna przecenia swój wkład w związek” jest naciąganym wnioskiem, bo równie dobrze można powiedzieć, że to kobiety swojego wkładu nie doceniają.

    To kto i czy przyznaje się do błędu nie zależy od płci a od charakteru. A strzelanie focha do tej pory było domeną raczej kobiecą, przynajmniej z mojego doświadczenia. Kategoryzowanie tego przy pomocy narządów rozrodczych jest co najmniej krzywdzące.

    A jeśli idzie o równouprawnienie to zależy od jego rodzaju. Jeśli mówimy o równouprawnieniu w rozumieniu prawa, to takowe istnieje. Żadna płeć nie jest szczególnie uprzywilejowana względem prawa (nie licząc parytetów na korzyść płci pięknej), no chyba, że istnieją jeszcze jakieś przestarzałe zapiski w kodeksach, których jeszcze nie zmieniono. Natomiast jeśli mówimy o równouprawnieniu w rozumieniu społecznym, no to cóż, nigdy takiego nie będzie. Nie dlatego, że któraś płeć jest lepsza czy gorsza, ale dlatego że są różne, więc nie mogą być równe.

    Swoją drogą, wzajemne zrozumienie nie jest możliwe, co wynika z odmiennego postrzegania świata. Tak jak Wy jesteście bardziej emocjonalne i to właśnie emocje są tym, czym kierujecie się w życiu, tak my jesteśmy bardziej logiczni. Facet nigdy nie będzie w stanie postawić znaku równości między faktem a uczuciem, natomiast taki znak równości jest oczywistą oczywistością dla kobiet.

    Tako rzecze ja. ;)

    • Po pierwsze – dzięki za komentarz. Chciałabym odnieść się do tego, co napisałeś.

      „To kto i czy przyznaje się do błędu nie zależy od płci a od charakteru” – może obracam się w dziwnym towarzystwie, ale nie znam ani jednego faceta, który z marszu (jak zwykle robi to kobieta) przyznałby się do winy :)

      „A strzelanie focha do tej pory było domeną raczej kobiecą, przynajmniej z mojego doświadczenia” – z mojego doświadczenia coraz więcej mężczyzn strzela fochy… Nie wiem, może to efekt feminizacji? A może waśnie tego, że kobiety chętniej wchodzą w role męskie i ktoś ten deficyt na kobiece fochy musi uzupełnić? :P

      „Natomiast jeśli mówimy o równouprawnieniu w rozumieniu społecznym, no to cóż, nigdy takiego nie będzie. Nie dlatego, że któraś płeć jest lepsza czy gorsza, ale dlatego że są różne, więc nie mogą być równe” – całkowicie się zgadzam – jesteśmy różni na poziomie psychicznym i fizycznym. A jednak uważam, że wciąż do niektórych kwestii dot. ról kobiecych i męskich podchodzimy jak konie z klapkami na oczach.

    • Parytety na korzyść płci pięknej? O rly?

      „W myśl zmian w ordynacji wyborczej do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich, by lista wyborcza została zarejestrowana, musi być na niej nie mniej niż 35 proc. kobiet i nie mniej niż 35 proc. mężczyzn. W przypadku wycofania się kandydata już po zarejestrowaniu listy, nie straci ona ważności, choć 35-procentowa kwota nie zostanie zachowana.

      W przypadku zgłoszenia listy zawierającej trzech kandydatów, musi być na niej co najmniej jedna kobieta lub co najmniej jeden mężczyzna.

      Przepisy dotyczące kwot na listach wprowadzono także do kodeksu wyborczego, który Sejm uchwalił na początku grudnia ub.r., a prezydent podpisał 19 stycznia.”

      • kel

        Przepis jest sztuczny, bo fakt, że kobiet nie ma w polityce nie wynika z żadnej dyskryminacji tylko z tego, że kobiet polityka zwyczajnie nie interesuje. Mało tego, przepis ten mówi, że ważniejsza jest płeć niż kompetencje, co jest kompletnym absurdem. Niby sprawiedliwie, bo 35% dla jednej i drugiej płci ale wszyscy dobrze wiemy, że kobiet jest w polityce dużo mniej, więc korzyść odnoszą dużo większą. To tak, jakby wprowadzić parytety do szkół, przedszkoli albo jeszcze lepiej – wojska. Po równo nie oznacza sprawiedliwie.

    • wisznu

      o właśnie tu się zgodzę, kobiety swojej pracy niedoceniają – skoro trzeba było dodawać punkty za działanie na korzyść związku, to jak mozna je sobie odejmować?
      To jest zupełnie nielogiczne. No, chyba że się swoją drugą połowę zdradziło, to można rozważyć odjęcie punktu. Ale z drugiej strony – powiększamy swoje doswiadczenie, co będzie zaraz procentować w łóżku ;)

      A jeszcze się przyczepie do tego fragmentu o tym jak to kobiety są miłe i empatyczne.
      Ten fragment to kolejny przykład tego, jak bardzo niedocenia się kobiet
      Otóż te badania należałoby powtórzyć uprzednio mocno zastanowiwszy się nad metodologią, bo doświadczenie, obserwacja i dochodzące zewsząd informacje dają obraz dużo ciekawszy:
      – psycholodzy policyjni już od dawna informują, że nie ma bardziej brutalnych band jak te składające się z dziewczyn, przykład
      http://pl.wikipedia.org/wiki/Mary_Flora_Bell
      http://www.sfora.pl/Dziewczyny-sa-coraz-bardziej-brutalne-a39509
      http://wiadomosci.onet.pl/kraj/dwie-nastolatki-odpowiedza-za-brutalny-napad-mlodsza-miala-14-lat/xqdh9
      – z obserwacji: nikt wśród wykładowców nie jest tak wredny wobec studentek w ciąży jak profesorki w wieku okołomenopauzalnym,
      – z obserwacji: na ulicy, w przychodniach – nikt nie jest tak nieczuły na problemy kobiet w ciązy/z dzieckiem w wózku, jak inne kobiety, zwłaszcza stare,
      – z obserwacji, rozmów ze znajomymi – nie ma bardziej brutalnych i niemiłych ginekologów niż kobiety właśnie – żadna przykładowo nie zadba o to, żeby choc troche ogrzać wziernik przed uzyciem, czy po ludzku pogadać, wyjaśnić kobiecie cokolwiek.
      To by była właśnie ta odrobina empatii, którą tak się kobiety szczycą.
      – z historii – w więzieniach, obozach pracy, obozach koncentracyjnych – nie ma bardziej brutalnych strażników dla więźniarek niż kobiety. przykład:
      http://www.pardon.pl/artykul/10234/w_ciekze_suki_z_ss_pizkne_i_zab_jcze
      http://jtajchert.w.interia.pl/personel%20obozu%20ravensbruck.htm
      – z filmu – polecam obejrzenie filmu „Malena” i stwierdzenie, czy zachowanie kobiet wobec wyróżniającej się to fikcja wyssana z palca.

      Podejrzewam, że generalnie kobiety wykazują się empatią wobec tych, których uważają za swoich najbliższych – rodzinę, przyjaciół. Co do reszty ludzkości – różnie z tym bywa…

      Aha, niektórzy powiadają, że prędzej zaistnieje przyjaźń między facetem a kobietą, niż między dwiema kobietami. No i należy pamiętać o złotej myśli Congreve’a, że „Piekło nie zna wściekłości takiej jak miłość w nienawiść zmieniona, i nie zna furii takiej jak kobieta wzgardzona.”

  • shelmahh

    2% wita się ;)

    • shelmahh

      a można zmienić na 40%? ;)

  • Gdybym Cię trochę (wirtualnie, ale zawsze) nie znał i byłby to Twój pierwszy przeczytany przeze mnie tekst, pomyślałbym „feministka, lesba albo jedno i drugie” i uciekł, gdzie pieprz rośnie… To naprawdę Ty napisałaś? ;)

    • Yep. I wciąż nie zmieniłabym ani słowa :)

  • Radek Benkel

    Na początku chciałem napisać coś sensownego, że to nieprawda, że to zależy od kobiety i faceta, i inne tego typu rzeczy.

    Ale stwierdziłem, że podsumuję to lekko humorystycznie, z serii: „kto ma lepiej”:

    http://www.youtube.com/watch?v=A7PZAPYOT34

  • No, w końcu dorwałam się do komputera (komentowanie w disqusie przez tel to mordęga dlatego wczoraj milczałam).
    Zgadzam się z każdym Twoim słowem, ba nawet z kropkami i przecinkami się zgadzam.
    Szkoda, że jak widać po komentarzach do panów i tak wiele nie dotarło :)

  • Nie ma równouprawnienia, kobieta facetem nigdy nie będzie i na odwrót. Równouprawnienie to takie wygodne słowo do używania, kiedy kobieta akurat może mniej od mężczyzny. Serio niektóre panie nie chciałyby mieć macierzyńskiego?
    To przecenianie wkładu w związek – święta prawda. ‚Zamiotłem środek podłogi, zgarnąłem pod dywan, nastawiłem wodę, abyś mogła sobie herbatę zrobić w czystej kuchni jak wrócisz’. No do stóp padam.

    • Tu nie chodzi o to, że nie chciałyby mieć macierzyńskiego, tylko może po prostu chciałyby, żeby facet pomagał więcej i – skoro ma taką możliwość – skorzystał z urlopu tacierzyńskiego i pomógł padającej na pysk kobiecie przy dziecku. Pisałam ostatnio artykuł na ten temat i w Polsce rzeczywiście z urlopu na dziecko korzysta zaledwie 2 proc. ojców. To o czymś świadczy.

      • Rozumiem. :) Jednak często równouprawnienie prowadzi właśnie do takiego wybiórczego taktowania tych spraw. Kobieta chce prawa facetów i swoje przywileje. Po prostu hejtuję feminizm. A że facet woli spieprzyć do roboty niż wynieść śmieci, czy zająć się dzieckiem – sad still true…

        • Nigdy nie popierałam kobiet, które chcą przy zachowaniu swoich przywilejów stereotypowej kobiety jednocześnie przejąć przywileje facetów – zauważ, że to się kompletnie wyklucza :) Przede wszystkim taka postawa to nie jest feminizm sensu stricte. To, że wiele współczesnych krzykaczek traktuje się jak feministki, to jedno, a to, czym jest prawdziwy feminizm, to drugie.

  • Dzięki Malvina, wiedziałem że jednak jestem kobietą ;) Bo szczerze mówiąc w moim związku jest totalnie odwrotnie (może poza porodem i ciążą). Nie jesteś w stanie tego sprawdzić, ale po prostu uwierz: u mnie w domu to kobieta nie potrafi przyznać się do błędu, jest mistrzem w obkręcaniu kota ogonem, a kiedy się kłócimy to ja drążę a ona się odcina i nie chce gadać. Takie mamy charaktery, tak się dobraliśmy i to raczej ja muszę walczyć o równouprawnienie ;) Badania badaniami, one nigdy nie mówią całej prawdy, a jedynie wskazują jakąś tendencję.

    • Czyżbyś był wyjątkiem, który potwierdza regułę? ;) A tak już zupełnie na poważnie – sam przyznajesz, że jest pewna tendencja. Zdaję sobie sprawę, że ludzie są różni, wiele zależy od charakteru, blablabla, ale pewne zachowania i schematy działania są tak mocno zakorzenione (u kobiet i u mężczyzn), że tylko bezczelne wytykanie ich palcami może uświadomić, jak bardzo jesteśmy od nich zależni i na nie podatni… Powiesz: nie ma sensu tego zmieniać, k i m zawsze się różnili między sobą. A moim zdaniem jest sens to zmieniać, biorąc pod uwagę, jak świat idzie do przodu i jak bardzo wymaga od nas pewnej unifikacji zachowań.

      • Ta zmiana cały czas się dokonuje i mamy w tym udział wszyscy – zarówno kobiety jak i faceci. Wy chcecie być bardziej doceniane, równo traktowane etc. a nam aż tak nie zależy żeby tę nierówność utrzymywać bo i po co ;)

    • kel

      No to jest nas dwóch, bo i u mnie w związku jest bardzo podobnie. :)

  • Bardzo mądrze napisane, jakkolwiek nie zapominajmy, że feminizm kończy się wtedy, gdy trzeba wnieść szafę na ósme piętro. ;) A poważniej: z moich obserwacji wynika, że rzeczywiście przeważnie jest tak, jak piszesz. W naszej rodzinie po kłótni A. analizuje i się zamartwia, a M. w tym czasie po prostu gra na konsoli. W kwestii prac domowych: A. mając wolny dzień ogarnie absolutnie cały dom, załatwi zaległe sprawy, i jeszcze ma czas dla siebie. W tej samej sytuacji M. będzie… grał na konsoli, i nie tylko nie załatwi spraw, zaległych już od miesięcy, ale nawet nie da rady wyjąć naczyń ze zmywarki… inwazja zombie to jednak nie przelewki. ;) Natomiast już zupełnie poważnie: Twój tekst jest raczej gorzki, wiadomo, że są przypadki, kiedy te dysproporcje są ogromne, a kobiety stają się ofiarami. Ale nie demonizujmy! Jeśli ludzie (para) kochają się i szanują, wszystko da się wypracować. Partnerstwo również. Rada dla dziewczyn: musicie być mega cierpliwe! ;)

    • A rada dla facetów? Może: nauczcie się cierpliwości, bo podobnie jak Wy, kobiety też nie wyssały jej z mlekiem matki?

  • Maciek

    odpowiedzą niewątpliwie jest świeży artykuł większego autorytetu w tej dziedzinie. Przynajmniej dla mnie osobiście.
    http://mateuszgrzesiak.natemat.pl/75107,walka-plci-sie-skonczyla-kobiety-przegralyscie

  • Z częścią, zwłaszcza z niedocenianiem kwestii ciąży, porodu i wychowania dziecka się zgodzę. Tak jest, bo ciężko docenić i zrozumieć coś, czego się nigdy nie przeżyje. Po prostu tak się nie da. Wyobraźnia tu nie pomoże. Jednak z resztą bywa bardzo różnie. Czasem kobiety przeceniają swój wkład i nie doceniają facetów i myślę, że nie jeden mógłby podobny wpis napisać o kobietach. Myślę, że to głównie dlatego, że większość kobiet wcale nie zdaje sobie sprawy jak dużo spoczywa na męskiej niby wyluzowanej głowie.
    No i to, że facet nie pokazuje, że myśli i przeżywa, nie znaczy, że nie analizuje sytuacji czy kłótni. My po prostu chcemy wszystko już od razu i na gorąco, a oni potrzebują najpierw nabrać dystansu :-)

  • AnnaMajek

    Polecam frazesowy juz tytul, „Kobiety sa z Wenus, a mezczyzni z Marsa”. Najlepiej w dwoch egzemplarzach!

  • Kalutka

    Zwiazek partnerski to kompromisy, ale nie przeszkadza zeby „wychowac sobie chlopa”, bo jednak wiekszosc jest taka jaka jest dzieki swoim mamusiom. A teraz my przejmujemy stery i jestesmy ich jedynymi kobietami, wiec dobrze jak facet wie, czego kobieta od niego oczekuje (oczywiscie z wzajemnoscia).

  • Wielebny

    „MĘŻCZYZNA ZA CHOLERĘ NIE PRZYZNA SIĘ DO BŁĘDU” A gówno prawda. To się tyczy niedojrzałych chłopczyków. Mężczyzna z jajami potrafi się przyznać do błędu i wziąć na klatę odpowiedzialność za swoje czyny i słowa.