Przychodzi taki moment w życiu każdego człowieka (w życiu Polaka są to momenty cykliczne), że wychodzi w noc, oddaje duszę miastu, rzuca na wiatr „hej, przygodo!”, a po 2 godzinach znajdują jego ciało pod stołem w pobliskim barze „Helenka”. Źle, źle, źle. Nie tak się robi melanż.
Melanż (melange, melanżyk) z fr. Mélange – mieszanina. Określenie ostrej popijawy z której zwykle nikt nie wychodzi trzeźwy. Zazwyczaj dużym ilościom alkoholu (najczęściej piwo i wódka) towarzyszą skręty ze staffu. Ostatnio często na melanżach spotykamy fajki wodne (szisze do tytoniu smakowego oraz bongo do staffu). Melanż może się odbywać w różnych miejsach począwszy od ogniska przy lesie, a skończywszy na luksusowym domu. Zawsze na melanżach przebywają przedstawiciele obydwu płci (zwykle w proporcjach 50% na 50%), niektóre melanże kończą się nieszczęśliwie dla niektórych przedstawicielek płci pięknej. Kobietom przed wyjściem na melanż zaleca się zażyć pigułki antykoncepcyjne (za: Słownik Slangu i Mowy Potocznej, miejski.pl).
Zasada 1: Skrzydłowy, sponsor, dobry wujek i duracel, czyli z kim na melanż?
Nie ma dobrego melanżu bez dobrej ekipy. Tzn. jeśli twoi najlepsi przyjaciele i znajomi nie mogą stawić się na miejscu zbiórki, lepiej zostań w domu. Choćbyś nie wiem jak bardzo miał ochotę skończyć ten wieczór pod stołem, nie wciągaj do swej melanżowej historii koleżanek, którym miesiąc temu urodziło się dziecko i kumpli, których wczoraj rzuciły dziewczyny.
W gronie ludzi ruszających w noc siać zniszczenie zawsze powinien znaleźć się jeden dobry wujek, jeden skrzydłowy, dwóch sponsorów i kilka duraceli. Dobry wujek zwykle nie pije, bo prowadzi, albo pije na równi z innymi, ale ma mocny łeb. Generalnie jest to osoba, która zbiera wasze resztki po imprezie i odwozi do domu, pilnuje, żebyście nie skończyli w łóżku z transwestytą i podstawia wam wodę zamiast drinka, kiedy zaczynacie krzyczeć „Acheszossichozi!!! Niestempjany!!! Brmndoefka!!!!”.
Sponsor dba o to, żeby wszystkim zrobić dobrze. Tzn. kiedy o 4 nad ranem tobie i paru twoim znajomym zaczyna kończyć się kasa, on wspaniałomyślnie wyciąga portfel i stawia kolejkę. Sponsor frajerem nie jest i funkcjonuje tylko w gronie najbliższych przyjaciół – ma pewność, że na kolejnej imprezie ktoś inny przejmie jego obowiązki.
Skrzydłowy, czyli wingman, to taka nowoczesna burdelmama – pomaga ci zaliczyć, roztaczając wokół ciebie aurę zajebistości. Na wingmana trzeba uważać, bo czasami zalicza to, co upolował dla innych (patrz: Barney Stinson).
Jednak najważniejszą postacią jest duracel – człowiek-energia, lew parkietu, król miejskiej dżungli. Zawsze wie, gdzie jest najlepsza impreza i ma 100 pomysłów na to, jak dokręcić melanż. Im więcej duraceli w twojej ekipie, tym lepiej.
Zasada 2: Nażryj się
Melanż na głodnego jest jak chory mężczyzna – niemożliwy. Ja nie mówię, że musisz od razu wciągnąć 3 kebaby (kto by to jadł?!), ale sałatka z tuńczykiem to nie jest najlepszy pomysł, kiedy planujesz zamienić się nocą w chodzący galon wina. No, chyba że jedziesz na koksie, to tutaj nie pogadamy.
Zasada 3: Zabezpiecz się
Telefon przyklej do uda, klucze połknij, pieniądze zaszyj w nogawce, a kartę kredytową i bankomatową zostaw w domu. I weź ze sobą suszone śliwki.
Zasada 4: Ubierz się jakoś
Fakt, melanż to melanż, ale plis, zdejmij ten t-shirt z Power Rangers, chłopie. I weź prysznic. Kobieto – ogól nogi! Tak, nad kolanami też! Ma być schludnie i wygodnie – rodem ze szmatexu. Chyba, że chcesz za parę dni zobaczyć na mieście barmana poginającego w twojej kurtce Diesla (na faktach).
Zasada 5: Walnij bombkę
Jest taki zwyczaj… zanim wyjdziesz z domu, przycupnij na moment. Proponuję wersję weekendową – przysiądź z setką, lampką wina albo drinkiem. Walnij do dna. Teraz możesz iść.
Zasada 6: Problemy zostaw za drzwiami
Jeśli twój szef-chuj właśnie wylał cię z pracy, dowiedziałeś się, że twoja dziewczyna cię zdradza, albo masz inny powód, by podciąć sobie żyły, nie rób tego. To znaczy nie idź na melanż. Zepsujesz zabawę sobie i innym. Kup lepiej wino i kubełek lodów, ewentualnie wypij połówkę i pogadaj do lustra. Chyba, że potrafisz porażki przekuwać w sukcesy. Wtedy masz nawet szansę zostać duracelem.
Zasada 7: Nie szukaj miłości
Nie po to idziesz na melanż, żeby sobie męża/żony szukać. Ale jeśli już trafisz na wyjątkowo ciekawy, dorodny okaz, flirtuj! To poprawia nastrój, podnosi ciśnienie, wydłuża rzęsy i przyspiesza krążenie krwi u Jacka, Wacka i Placka. Na flircie zakończ. Nikt nie mówił o bunga bunga. Bunga bunga plus alkohol może się skończyć różnie. Np. tak:
Albo tak:
Zasada 8: Niech poniesie cię melanż
W każdym melanżu jest taki przełomowy moment, kiedy świat zaczyna wydawać się piękniejszy. Staraj się, by ten moment trwał. Pij, tańcz, udawaj Presleya, rzuć się nago do fontanny, szczuj cycem, rób głupie miny i śpiewaj kankana. Poczuj, jak jesteś zajebisty. Następnego dnia zweryfikujesz swoje poglądy, zaglądając na You Tube.
Zasada 9: Stay cool
Kiedy czujesz, że tracisz równowagę, koordynację ruchową i kontrolę nad tym, co mówisz i robisz… cóż, czas na ciebie. Teraz tylko musisz zastanowić się, jak godnie opuścić lokal i dotrzeć do domu.
Zasada 10: Olej zasadę 9
Z prawdziwego melanżu nigdy nie wracasz o własnych siłach. Zawsze jest coś, czego nie pamiętasz, albo pamiętasz na tyle słabo, że musisz to później zweryfikować: ze znajomymi, sąsiadami albo z policją.
Po UDANYM melanżu budzisz się o godzinie 16 w swoim łóżku, z lekkim szumem w głowie i samymi dobrymi wspomnieniami. W portfelu masz jeszcze 50 złotych, a na nocnym stoliku numer telefonu do gorącej laski/przystojnego faceta. Twoi znajomi, którzy zostali u ciebie na noc, już zamówili pizzę i grzecznie podają ci wodę do łóżka.
Po ZACNYM melanżu budzisz się na ławce po drugiej stronie Wisły. Pamiętasz tylko tyle, że tańczyłeś lambadę na Dworcu Centralnym, a potem rozdałeś pieniądze ubogim. Nie masz portfela, nie masz komórki, klucze jednak połknąłeś, a suszone śliwki też rozdałeś biednym. Myślisz sobie „nigdy więcej”, a za tydzień…