2007 rok. Praktyki w dzienniku, dyżur w dziale miejskim. Dostaję telefon: karambol na Trzebnickiej. Parę osób rannych. Idę do redaktora.
– Wypadek był.
– Są trupy?
– Nie ma.
– To nie piszemy.
Zaczęło się od tekstu na blogu, w którym opisałam sobotni trening z Ewą Chodakowską. Owszem, byłam w nim subiektywna. Owszem, padły z moich ust słowa krytyki. Było też sporo pozytywów. No ale kto by się tym przejmował? Niby trupa nie ma, ale tak się zrobi, żeby był.
Niedziela. Lawina rusza.
Tekst udostępnia na swoim fanpejdżu portal Wyszlo.com. Z dopiskiem: „Fajny blog, a na nim naprawdę ciekawy tekst o Chodakowskiej”. Tyle. Link z Wyszło szeruje Karolina Korwin-Piotrowska. Znana z tego, że lubi pastwić się nad celebrytami i wrzucać na swojego fanpejdża materiały z różnych plotkarskich mediów.
Poniedziałek. Proces formowania trupa.
Domyślam się, jak to mogło wyglądać.
Mamy mięso. Jest taka jedna, blogjerka lajsftajlowa, heh. Nieznana, ale z mordy się pokazuje, imię nazwisko ujawnia. Poszła na warsztaty z Chodakowską i coś nie banglało. Czujecie klimat? Laska wchodzi na ikonę, jest potencjał. Hejtu co prawda nie ma, ale tak zrobimy, żeby był. Wrzucimy cytaty. Negatywne kurwa, a jakie? Co ty się, Janek, głupio pytasz? Zdjęcia też se od niej weźmiemy, w pejncie wytniemy i będzie. Na chuj się pytasz, czy można? Janek… Waśniewską na koniu posadziłeś? Posadziłeś. To blogerką jakąś się będziesz przejmował? Popatrz, jaki tu jest potencjał. Dwa hejty. Na Chodakowską, bo jej tempe dzidy zawsze będa figury zazdrościć. I na te blogjerkę, hashtag aferka. Plebs wie, że blogery są złe, bo dupą nie ruszą, a zarabiają. Dary losu, gratisy, pieniążki z kampanii, taka sytuacja. Zresztą bloger nie bloger, plebs nie plebs, psychofanki Chodakowskiej zrobią robotę. To co? Szyjemy?
Wybrane fragmenty mojego tekstu i zdjęcia będące moją własnością trafiają na Plotka. Za Plotkiem idzie Pudel. Za Pudlem Super Express i kilka innych pomniejszych serwisów. Żaden z nich nie zadaje sobie trudu skontaktowania się ze mną z pytaniem o możliwość wykorzystania tych materiałów. Teoretycznie nie muszą. Upubliczniają fragmenty tekstu, nie całość. Zdjęcia wzięte z bloga podpisują. Te z Facebooka już nie. W gratisie dodają manipulację przekazem – wykorzystują wyłącznie krytyczne komentarze dotyczące sobotniego treningu.
Knock knock. Skrzynkę zalewa mi fala hejterskich maili. Dowiaduję się m.in., że jestem gruba i nie zasługuję na to, by myć Ewie Chodakowskiej stopy. Moja rodzina mieszka w ziemiance, a ja jestem głupią ***ą. ***ą i ***ą. Na blogu ruch taki, że nie wiem, czy zaraz serwer nie padnie. Niby powinnam się cieszyć. A jestem wkurwiona jak 150. „Trafiłaś na główne strony plotkarskich szmir. Czego się spodziewałaś?” – pyta przyjaciółka. Ma rację. Cała ta sytuacja uświadamia mi, jak bardzo przechlapane mają celebryci na świeczniku. Już nieistotne, czy wleźli na ten świecznik sami, czy ktoś ich tam postawił. Plotkarskie media są w stanie zepsuć dzień. Nie mówiąc już o życiu. Piszę więc coś na kształt sprostowania na wallu Ewy Chodakowskiej.
Czytelnicy bloga widzą, co się dzieje. Dostaję dużo pozytywnych maili i wiadomości na fejsie. Dziękuję Wam. Wbrew pozorom taki fejm to żaden fejm. Tylko stres.
Dzień dobry. Wpadłam dzisiaj na Ciebie w internetowej aferze całkiem przez przypadek i jesteś mi winna cały dzień, który z Tobą spędziłam. Przeczytałam od deski do deski wszystkie posty i czekam na więcej. Pozdrawiam! Ania.
Siemanko. Chyba musisz się przygotować na małą nagonkę. Ale każdy, kto czytał Twojego bloga, wie, jaka jest prawda. Trzymaj się, Pozdro.
Rozpętałaś burzę, ale napisałaś tak, jak czułaś. Jesteś blogerką, nie musisz być obiektywna. Jestem z Tobą i będę Cię bronić! :)
Wtorek. Wybiórcze opiniotwórcze.
Pudel pudlem, ale we wtorek te same krytyczne opinie z mojego tekstu trafiają do natemat.pl i na Wirtualną Polskę. Pod nimi fala hejtu. Jak nie na mnie, to na Ewkę. Niewiele osób zadaje sobie trud stworzenia konstruktywnego, krytycznego komentarza. Jeszcze mniej wpada na pomysł, żeby przeczytać tekst na blogu.
P-O-M-Y-Ś-L-EĆ. W sumie po co? W końcu media myślą za nas, nie?
Komentarz pod artykułem Krzysztofa Majaka w portalu natemat.pl
Tymczasem na fanpejdżu Ewy Chodakowskiej fanki wspierają swoją idolkę, ciskając gromy w moją stronę. W sumie je rozumiem. W ogóle natomiast nie rozumiem tych, które ślą pełne nienawiści maile, zarzucając mi brak obiektywizmu i dystansu do siebie, jednocześnie wyzywając mnie od najgorszych, życząc śmierci mojej rodzinie etc. Sytuacja tragikomiczna w ten żenujący sposób. Nie wiadomo już, kto jest ofiarą, a kto katem. Czyja prawda jest prawdziwsza? W kogo celować hejterskim gównem? No bo hellou. W końcu w kogoś trzeba. Taki nasz zasrany obowiązek. Nas, obywateli. Nas, odbiorców nowych mediów. Skonsumujemy wszystko, co nam podadzą, nawet trupa.
Na szczęście trup rozkłada się szybko.