Kobieta jest jak jej matka?

Poznajesz JĄ. [Długie nogi, jędrne cycki, pełny tyłek]. Zaczynacie się spotykać. [Gładka skóra, lśniące włosy, szyja pachnąca słońcem]. Poznajesz JĄ coraz lepiej. [Świetna w łóżku]. I lepiej. [Ma mózg].

Jest pięknie.

 

Mogłaby nawet być ideałem, gdyby nie jeden tini tajni fakt. Poza odpowiednio rozlokowaną tkanką tłuszczową i istotą szarą, ONA ma też matkę. I ta matka zaprasza was Ciebie na obiad kastrację przy rodzinnym stole. Panikujesz, wykręcasz się i trzęsiesz niczym anorektyczka, której zaproponowali kawałek pizzy. Tymczasem powinieneś biec w podskokach po kwiaty dla „mamusi”. Dlaczego? Bo im szybciej poznasz matkę swojej kobiety, tym szybciej dowiesz się, czy zostać, czy uruchomić motor w dupie i spieprzać, byle dalej.

Relacje na linii matka-córka od wieków były skomplikowane, a często niezrozumiałe nawet dla samych zainteresowanych. Generalnie [tak, znów generalizuję, handluj z tym] wynika to z faktu, że mała dziewczynka zwykle chce być jak jej matka, a im jest starsza, tym bardziej jak ta matka chce nie być. W wieku pięciu lat zakłada matczyne szpilki, podkrada jej szminki i z podziwem patrzy, jak ta stroi się na wyjście z tatą. W wieku pięnastu krytykuje, że robi sobie wieśniacki makijaż, nie ma gustu i zmarnowała swoje najlepsze lata z durnym, łysym pierdlem, jakim jest jej ojciec. 10 lat później zagląda do mamusi na kawę i ploteczki, ale z tyłu głowy wciąż ma włączony migacz, mówiący „I can do better”.

 

No, you can’t

 

Problem w tym, że mechanizmy, które nabyliśmy przez lata i wzorce, które wynosimy z domu, działają przede wszystkim na poziomie podświadomości – to znaczy, że potrzeba ogromnej pracy nad sobą, by je sobie uświadomić i – ewentualnie – zwalczyć. A umówmy się, kto w dobie korpopracy i korpozwiązków ma czas na bieganie do terapeuty i układanie sobie puzzli w głowie na nowo? Zamiatamy problemy pod dywan nawet, jeśli gdzieś tam w głębi czujemy, że nie tędy droga. Tyle, że tak jest łatwiej, lżej, przyjemniej. Zostaje więcej czasu na pomalowanie paznokci.

 

Genów nie oszukasz

 

Jeśli matka kobiety zwykła powtarzać, że wszyscy faceci to chuje, to kobieta w głębi duszy, szuka potwierdzenia matczynych słów. Nawet, jeśli na co dzień zachowuje się jak rasowa suka, która wykorzystuje Was na prawo i lewo, to gdzieś tam, w środku, wciąż wierzy, że winę za jej niepowodzenia z płcią brzydką ponoszą brzydcy i źli mężczyźni chuje.

Jeśli matka kobiety jest twarda, silna i wymagająca, a swojego partnera traktuje w kategoriach przynieś, wynieś, pozamiataj, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że jej córka, nawet, jeśli dziś gotuje obiadki i masuje stópki, za kilka lat będzie próbowała wcisnąć Cię pod pantofel.

Jeśli matka pyta po raz szesnasty znad pałeczek kurczaka z ziemniaczkami, dlaczego nie poszedłeś na prawo, skoro masz w rodzinie aż trzech prawników, to możesz być pewny, że za rok, miesiąc, tydzień jej córka zapyta Cię o to samo.

Jeśli matka Twojej kobiety ma 30 kilo nadwagi, to jest spore prawdopodobieństwo, że po pierwszej ciąży/menopauzie/załamaniu nerwowym (niepotrzebne skreślić) Twoja kobieta przerośnie Cię wszerz.

I tak dalej, i tak dalej…

 

Kobieta jest jak jej matka

 

Oczywiście, zdarzają się wyjątki.

Na przykład wtedy, kiedy matka kobiety jest osobą inteligentną, która doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli nie zagra przed potencjalnym zięciem kochającej żony, troskliwej i opiekuńczej matki oraz przykładnej pani domu, to chuj bombki strzelił i ktoś tu za chwilę zostanie starą panną z kotem, kredytem i cerą poszarzałą z braku seksu. Jeśli więc matka Twojej kobiety skacze wokół Ciebie jak głuszec w czasie tokowania to wiedz, że nie robi tego, bo bardzo Cię lubi. Ona po prostu chce wypchnąć córkę z domu.

Są też przypadki skrajne.

Matka degeneratka i córka, która obiecała sobie, że nigdy nie pójdzie w jej ślady. Albo odwrotnie, gdzie matka to złota kobieta, a córka mogłaby jej co najwyżej buty czyścić. To błędy statystyczne. Wypadki przy pracy, które zdarzają się dosyć rzadko. Kiedy jednak Twoja potencjalna teściowa proponuje Ci znad szklanki bourbona jointa i grupowy seks z jej znajomymi mieszkającymi dwa vany dalej, zastanów się dwa razy, zanim po raz kolejny zabierzesz jej córkę na sushi. Albo gdziekolwiek. 

Każda z nas, czy tego chcemy, czy nie, bierze po mamusi zestaw mniej lub bardziej inclusive. I Wasza w tym głowa, Panowie, żeby zawczasu sprawdzić, czy ten hotel rzeczywiście jest tak bardzo pięciogwiazdkowy, na jaki wygląda.

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Coś w tym pani jest :)

  • To taki temat, przy którym czuje się rozdarcie. Bo z jednej strony widzisz wady rodziców i myślisz „o nie, nie, nie! Ja taka nie jestem”, a z drugiej strony kiedy drzesz ryja bo coś Ci nie pasuje pojawia się lampka w głowie „majn god, moja matka tak samo mówiła do ojca!”…

    • ickam

      Może właśnie chodzi o to, że replikujemy pewne wzorce (faceci od ojców też), ale trudno jednoznacznie powiedzieć, które, albo kiedy się uaktywnią?

  • droonka

    So true. Odkąd mieszkam sama coraz częściej łapę się na tym, ze robię/zachowuje się jak moja mama ;) ale za to kobiett podobno wybierają facetów podobnych do swoich ojcow. W tym tez jest sporo prawdy.

  • ickam

    Bo ja wiem? Moja matka (rocznik ’53) to kobieta uległa, jeśli nie zupełnie podległa mojemu ojcu, zaś moja siostra (rocznik ’79) ma zupełnie odwrotną relację z mężem – dominuje nad nim. Oczywiście możnaby to podpiąć pod skrajny przypadek, ale nie wydaje mi się, żeby Aśka przeżyła jakąś traumę w związku z tym jak ojciec traktuje mamę. Kontakt z nim ma wręcz dobry, z nią może trochę słabszy, ale nadal poprawny.

    • Wiesz, bo to działa na zasadzie „ja się nie dam, ja będę inna”… I nawet jeśli twoja matka jest raczej z tych uległych, a ty w efekcie stajesz się dominantą, prędzej czy później łapiesz się na tym, że i tak powielasz pewne wzorce… tego się nie da uniknąć.

  • Hmmm… Jeśli mam być taka jak moja mama, a na chwilę obecną jestem, to aż zazdroszczę swojemu przyszłemu facetowi <3. Ona z kolei jest zupełnie inna niż babcia. Mówi, że nauczyła się dzięki niej kim na pewno nie chce być w życiu.

  • Monika Wysocka

    Haha… pierwszy raz w życiu cieszy mnie termin określający moja osobę jako ‚błąd statystyczny’! :D

  • Po ostatnim chłopaku zdałam sobie sprawę z tego, że powtarzam błędy mojej matki (ojciec był jednym z większych). I zaparłam się, że już nigdy więcej.

    I tak oto bujam się solo od 4 lat. Strach przed powtórzeniem schematu jest silniejszy niż chęć zaangażowania. Ale i tak jestem z siebie dumna – ostatniego toksycznego dupka wdeptałam w ziemię już na początkowym poziomie znajomości.

    • ickam

      Mówi się, że „kiedy uczeń jest gotowy to i nauczyciel się znajdzie”, a ja pozwolę sobie sparafrazować to powiedzenie i stwierdzić, że „kiedy osoba jest gotowa to i związek się znajdzie” :)

  • Ewelina

    Przejawem inteligencji matki wg mnie nie jest to w jaki cudowny sposób przedstawić się przed ewentualnym przyszłym zięciem tylko po to, żeby córka nie dzieliła przyszłości z kotem. Inteligentna matka WYCHOWUJE przede wszystkim! Wtedy nie trzeba przed nikim udawać. Mówie to jako mężatka z jedynastoletnim stażem :)

    • ickam

      O to to! Ja bym się bardziej przestraszył patologicznie miłej matki niż matki, która lubi wypić czy ma inne średnio porządane cechy.

    • Tony Halik

      11 lat? To prawie kazirodztwo!

  • MG

    Okej, jest w tym dużo prawdy. I, tak, przyznaję, jeden z moich odcisków czuje się aktualnie nadepnięty… Ale coś mi się wydaje, że sama uważasz się w tym kontekście za „błąd statystyczny”, in plus dla siebie, i gdyby nie to, ten tekst by nie powstał.

    Ale wiesz, „I don’t blame ya”; większość z nas takim błędem statystycznym chce być. Szczególnie jak ma otyłość, perfekcjonizm i choroby psychiczne i związane z nimi zj**ane relacje również wewnątrzmałżeńskie w linii żeńskiej co najmniej 3 pokolenia wstecz… (Cześć)

    Także dzięki za fajny tekst (jak zwykle), mimo że bazujący na generalizacjach (też jak zwykle, ale zauważyłam, że to często dobre narzędzie do uświadamiania ludziom ich drażliwych punktów). Dzięki za pokazanie mi, że skoro ciągle żyłka mi chodzi, jak coś takiego czytam, znaczy tematu jeszcze nie przepracowałam.

    No. to ja już pójdę. (Układać puzzle, dalej.) Ciao! :)

    • Moja mama jest świetną kobietą, to fakt. Co nie znaczy, że nie popełniła błędów, których ja chciałabym uniknąć, a do popełniania których, niestety, też mam skłonności. Tak więc nie, nie uważam się za błąd statystyczny. Raczej za kobietę świadomą tego, że musi jeszcze sporo rzeczy przepracować.

  • Daniel K

    Jakieś rozwiązania tego problemu ?

  • Andrrrus

    A co jak kobieta nie ma matki? Rozumiem, że geny, ale przecież dzieci dziedziczą większość po dziadkach nie po rodzicach (przynajmniej tak mnie uczyli na biologii). Rozumiem, że wychowanie, ale jeżeli kobieta nie miała wzorca, albo miała tych wzorców kilka to co wtedy? Jednak wielka zagadka? Zlepek osobowościowy?

    • joana

      Podbijam!

  • Agnieszka eS.

    Niestety, córki przejmują ogromną ilość zachowań swoich matek, a potem jest problem, bo powtarzają „matczyne”, najczęściej te niepożądane, zachowania zupełnie nieświadomie. Wiem co mówię – jestem jedną z nich. Potrzeba kubła zimnej wody albo mocnego liścia z zewnątrz, by to sobie uświadomić. Najczęściej „liść” przychodzi ze strony faceta – który zna Twoją matkę (o dziwo nie ucieka), znajomych – którzy znają Twoją matkę lub zupełnie obcych ludzi, którzy znają Twoją matkę. Bo kiedy relacja matka – córka jest zaburzona, po prostu Twojej matki nie da się nie znać. I to nie prawda, że zamiatamy problemy pod dywan – jak się chce żyć własnym życiem to się z tym coś robi. Smutne niestety jest to, że czasem matka dla córki jest przekleństwem, zamiast być błogosławieństwem.

  • Marta

    Malvina Pe wie najlepiej. Czytam Cię nie od dziś, początkowo było świetnie, ale od niedawna po każdym tekście miałam pewne mgliste wrażenie. Dziś się ukształtowało i brzmi tak jak pierwsze zdanie w tym komentarzu. Teksty są na tyle dominujące, na tyle przesycone „tak właśnie jest”, na tyle pozbawione wątpliwości, że może być inaczej, że przestaję odczuwać przyjemność podczas lektury.
    Wszystko można wytłumaczyć tym, że działamy „tak samo”, „na przekór” lub na zasadzie „wyjątku”.

    • you

      Ale taka właśnie jest cała Malvina.

    • Ewa

      Autorka wpisu nie jest, jak sama przyznaje, „błedem statystycznym” wiec pewnie generalizowanie i przekonanie do stereotypow jak i nieomylność ma po mamie ;) handlujmy z tym ;) pozdr

      Kobieta jest jak jej matka?
      Kobieta jest jak jej matka?

    • Elm

      Też o tym pisałam, pod którąś_tam_notką…. to co na początku było ciekawe- ot mądra babka z jajami, w nadmiarze zaczyna drażnić.

      Bo- albo ktoś rzeczywiście ma jaja- taki jest i spoko ;)- albo tą pewnością siebie pokrywa coś zupełnie innego, często delikatnego. Jak jest u Malviny? Nie wiem i nie potrzebuję odkrywać. Niech będzie Malviną.

  • Od powielania schematów nie da się uciec. Sporo ludzi przeżywa okres buntu, który może trwać i kilkanaście lat, ale w końcu to co wynieśliśmy z domu powraca jak bumerang. Coraz częściej łapię się na tym, że robię to co mama. Jedyna rzecz, w której się do niej nie upodobnię, to wiara w boga. Jej modlitwy i chodzenie na klęczkach wokół kościoła nie pomogły – córka pozostanie ateistką.

  • Sporo prawdy na poziomie matka-córka, twoje słowa dają do myślenia.

  • Kinga

    Yhm… Czyli Moja mama wyglądająca jeszcze chudziej niż Ja w tym wieku (moich nieszczęsnych 27 lat :P) jest wyznacznikiem dla Mojego faceta…???
    Łoki… Tylko biorąc pod uwagę iż teraz nam rośnie pokolenie kobiet fit i ja sama nie wyobrażam sobie życia bez treningów, a Mojej mamie powiedzmy się nie chce, bo nie ma dla kogo, to Ja jestem chujowa????
    Ja bym nie generalizowała aż tak, bo sama wychodzę z założenia że jak się chce to można ;)

  • Daria Marzyńska

    Niech mnie przeznaczenie uchowa przed byciem jak Królowa Ma Matka i niech okażę się błędem statystycznym…

  • Agnieszka Zelek

    Nie prawda. Ja mam zjechany charakter w 100% po tatusiu.

  • makadamia

    Mam dwie siostry… Hmmm… to która z nas będzie jak nasza Matka? Wszystkie trzy?!? O Lord! Świat tego nie przetrwa! ;)

  • Ja tam lubię moją mamę i nawet wolałabym być bardziej podobna do niej, bo jest bardziej tolerancyjna i dobrze nastawiona do ludzi, a ja jestem nie ufnym złośnikiem . Nie mnie rozliczać z jej błędów, zwłaszcza, że więcej nas dzieli niż łączy, przynajmniej tak myślałam przez pewien czas, podobieństwa zaczęłam sobie uświadamiać dopiero niedawno
    Co do tekstu coś w tym jest, jak to mówią, czym skorupka za młodu, a skorupkę ciężko czasem rozbić…

    pozdrawiam

  • No cóż…ja jestem wypadkową ojca-choleryka, alkoholika, przemocowca i matki – uległej, cichej i zakompleksionej…Przydomek Skrajna – nie jest tu przypadkowy :)
    Do 30-tki jakoś bujałam się pomiędzy byciem właśnie „Zimną suką”, a „Uległą myszką”…
    Dopiero narodziny Syna uwolniły we mnie pokłady do zmiany podejścia przede wszystkim do siebie, a potem do innych…na skali swej skrajności mam szeroki wachlarza zachowań, czasem jeszcze sięgam po przeszłość o np. drę ryja, czy wymiękam jak i beczę jak owca..ale ogólnie coraz bardziej cieszę się z tego jaka jestem – różnorodna :)…
    Myślę, że największa refleksją do zmian jest właśnie samej pozostanie Matką…A to jakie wzorce daje moim dzieciom widzę jak na dłoni po ich zachowaniach…czasem jeszcze się wkurwiam, że małż czasami zupełnie inaczej śpiewa „refren wychowawczy”, ale z drugiej strony to że jest inny i ma inne podejście do tego samego tematu daje synowi i córce szerszy repertuar wyboru zachowań ucząc ich jednocześnie, że nic nie jest czarno-białe, ucząc ich również elastyczności w działaniu…
    Zresztą dążenie do tego aby być „lepszym” od rodzica to naturalny proces dojrzewania i dorosłości…choć są jednostki niereformowalne lub takie, które nic zmieniać nie chcą czy nie muszą..

  • Anna

    Tak się zastanawiam…
    1. Z punktu widzenia chłopaka jaka ‚teściowa’ byłaby najlepsza? Chyba tak naprawdę nie ma wspólnego mianownika – jedni lubią orgietki, a inni lubią chodzić do kościoła. Każdy lubi co innego.

    2. Ile dziedziczymy po naszych rodzicach, a ile zachowań nabywamy? W jakim stopniu kształtuje nas otoczenie? Nie na darmo mówi się przecież o konflikcie pokoleń… czyli o pewnym momencie, w którym zdajemy sobie sprawę jak bardzo różnimy się od naszych rodziców, co jest nie tylko właściwe im samym a raczej zmieniającym się realiom ujętym nieco szerzej, w wymiarze społecznym np. inna muzyka, inne ciuchy, inne jedzenie, inna technologia etc.

  • aniaja

    Mam inteligencję jak żyleta po Mamusi, sukowatość po niej także, emocje po Tatusiu 1000 i wiesz co? Odeszła była moja Gwiazda Znielubiona (za dużo wspólnego) 2 lata temu, a ja wciąż i zawsze znajduję Ją w sobie. Kocham i walczę, bo chcę być lepsza niż moja zapamiętana wersja Gwiazdy, ale też wiem, że gdyby nie Ona nie byłabym nikim. Do dziś wciąż i zawsze Jej dZiękuję. Za złe i dobre. I wiem, że czeka na mnie z paczką Goldenów i flaszką wina, z Dziadkiem Ukraińcem, śmieją się ze mnie po pachy, ale czekają, oj czekają (fajki im sié kończą), a ja ze spokojem myślę, że mam do kogo odejść.
    P.S. Mój Signifcant Other się pogodził, że ja jak Baśka. Mąż nie, dlatego byłym jest ;)

  • Tomek

    Kurde, jak uwielbiam twoje teksty to za ten bym hejtował. Właściwie tylko dlatego, że wywołał u mnie panikę… ale co tam, za fragment „(…) skacze wokół Ciebie jak głuszec w czasie tokowania…” nie mogę nie kochać twojego pióra :D

  • Aga

    Bardzo stereotypowy tekst. Zupełnie się nie zgadzam.

  • Oj, kłóciłabym się. Ja odziedziczyłam raczej większość genów po tatusiu, moja siostra tak samo zupełnie w niczym, prócz koloru włosów, nie przypomina matki. Wydaje mi się, że trochę przesadzasz wpisie. Jak dla mnie geny aż tak bardzo nie determinują tego, jaka będzie córka (czy w ogóle dziecko) – bardziej od genów liczy się wychowanie, ale nie tylko przez matkę, przez rodziców, lecz i przez szeroko pojęte społeczeństwo – znajomych, nauczycieli, media itp.

  • Późne rokokoko

    Odkrywcze to to nie jest, ale prawdziwe do bólu. Przerobiłem taką co to matki tak bardzo nienawidziła, że postanowiła zrobić jej aj ken du beter przez co mamusią własną się stała :) Ja niestety dostałem w dupę, bo – choć zasadę „check the mother” znałem – głupi uwierzyłem, że skoro tak nienawidzi to będzie inna :D Cóż – choroba umysłowa na M często powoduje, że wierzymy w co chcemy a nie co wiem :)

  • chleb z pasztetem

    A więc mam rezygnować z życia, bo i tak skończę jako dewotka słuchająca radia Maryja, z mężem despotą na karku, chórkiem do prowadzenia, pracą, której nie lubię i zaawansowaną nerwicą (oraz oporami przed psychiatrą, bo przecież „to dla świrów”)? Moja mama jest rozchwiana psychicznie. Nie mówię, że mnie nie kocha albo że się nie stara, ale prawda jest taka, że nie potrafiła być dla mnie wsparciem w najtrudniejszych dla mnie chwilach i odkąd przestałam być małym dzieckiem, to raczej ja ją wychowuję i niańczę, niż ona mnie. Nigdy nie wiem, kiedy będzie miała dobry humor, siądzie do pianina i zaśpiewa, kiedy mnie zwyzywa i walnie w twarz, a kiedy zacznie płakać i mówić, że nikt jej nie kocha. Także nie będzie kawki i porad u mamusi, a tym bardziej obiadków rodzinnych, ani niańczenia wnuków. Jeśli jesteśmy kopiami swoich rodziców, jaki sens ma życie, rozwój, psychoterapia, praca nad sobą, trening, nauka? Przecież w końcu i tak skończymy jak oni, handluj z tym, dziffko, no co zrobisz, nic nie zrobisz. A chuja tam. Jeśli ja potrafię się przełamywać, jeśli jestem bardziej świadoma, niż moja matka, jeśli ona umie gotować, a ja nie, to ja się nie załamię, nie schowam głowy w piach i nie będę pitrasić schaboszczaków na niedzielę. Kiedy któraś ciotka mi mówi, że ja to wykapana mamusia, tylko nosek po tacie mam, to mam ochotę jej powiedzieć, że ma spierdalać na Marsa, bo nie mam ochoty znosić kogoś, kto nie jest w stanie zobaczyć we mnie człowieka. Jeśli mój facet ma na mnie patrzeć okiem cioci Krysi i przyrównywać mnie do matuchny, niech opuści moje życie w trybie natychmiastowym, być może jemu wyjdzie to na dobre, według tej filozofii, a mnie za to wyjdzie na dobre na pewno.

  • Malwina

    Spoko, moja mama jest mądra, ładna, fajna i kochana:) I to nie tylko moje zdanie, ale też mego faceta i znajomoych:) Ale teraz powiedz Malvina, czy tak samo to działa w drugą stronę? Czy oceniać faceta po jego ojcu??? Oczywiście zakładamy jak pisałaś generalną tendencję… Są wyjątki, sama znam: super rodzice – beznadziejne dzieci albo beznadziejni rodzice – super dzieci… Tak jak Marta pisze: są reguły, ale też wyjąki… Oczywiście Malvina pisze po prostu swoje zdanie… Ja mam swoje zdanie na temat wszystkiego, ale dopuszczam wyjątki i to że się też mogę mylić:D

  • Malwina

    Ogólnie ładnie mnie pochłonął Twój blog… A wpisałam Malwina w gogle bo szukałam czegoś o sobie:D