Ojciec swojej córki

Kiedy miałam trzy lata, ojciec lubił grać ze mną w grę, o której istnieniu nie miałam pojęcia. Wychodziliśmy z domu, zwykle w weekend, zwykle wieczorem, zwykle do dziadków. Ja z mamą za rękę, przodem, ojciec za nami, z wideo pod jedną pachą [wczesny kapitalizm, mogą ukraść] i saszetką pod drugą. Gdzieś w okolicach furtki przypominał sobie nagle, że zostawił na stole COŚ BARDZO WAŻNEGO. Po 2-3 minutach wracał, z chochlikami w oczach, z trudem powstrzymując uśmiech. Mamusiu, a cemu tatuś jest taki wesoły? pytałam, a ona odpowiadała wtedy, śmiejąc się pięknie, bo szczerze, nie wiem, kochanie, naprawdę nie wiem. Kiedy wracaliśmy, rodzice zawsze szybko zapalali światło i puszczali mnie przodem. I wtedy działa się magia. Mały skrzat otwierał ze zdumieniem oczy, z wyrazem najprawdziwszego szczęścia patrzył na matkę i ojca i kręcąc z niedowierzaniem swoją małą łepetyną, szeptał: „Lale chodziły… Misie chodziły… Tato, popac, Zmija cyta Pchłe Sachrajke!”. Dziś tamtego domu już nie ma, magiczne zabawki zostały rozdane, a  wspomnienie chodzących lalek jest jednym z niewielu dobrych, jakie mam, jeśli chodzi o osobę mojego ojca.

Tak, panowie, dziś do Was piszę. 

 

Dzieci nie posiadam, nie będę więc tworzyć radosnych poradników o ich wychowywaniu, bo bladego pojęcia o tym nie mam. Patrząc na wielu młodych rodziców w tym kraju, drących japy, klnących i szarpiących własne dzieciaki na środku ulicy/autobusu/supermarketu/wpisz cokolwiek, stwierdzam, że nie jestem odosobniona w temacie. Ale nie do nich kieruję swój tekst. Piszę do Was, młodych ojców, inteligentnych, jak mniemam, ojców dziewczynek, dla których pewnego dnia staniecie się, może nawet bardziej, niż byście przypuszczali, wzorcem męskości. I fajnie, gdyby Wasze córki za kilka lat nie musiały szukać tego wzorca gdzieś indziej. Na przykład w chłopcu, przed którym pierwszy raz uklękną. W mężczyźnie, któremu po raz pierwszy dadzą się sponiewierać.

Dramatyzuję? Uwierzcie, pewne rzeczy łatwo jest spierdolić.

 

Dziewczynka

 

Natura tak nas już zaprogramowała, że zazwyczaj to matki są tymi chuchającymi, dmuchającymi, martwiącymi się na zapas, ojcowie zaś zdejmują klosz, wypychają do życia – słowem, dają kopa na rozpęd. I bardzo dobrze, bo dzieciak musi nauczyć się zaradności, samodzielności, musi wiedzieć, że ktoś tam w niego wierzy, ufa mu i wie, że sobie poradzi w wielkim świecie.

Nie chodzi jednak o to, żeby wyrzucić dzieciaka z pontonu na środku jeziora i krzyknąć „płyń!”. Chodzi o to, żeby wejść z nim do tej wody. Podtrzymywać delikatnie dłonią plecy. Rozmawiać i tą rozmową uspokajać tak długo, dopóki ciało dziecka nie rozluźni się na tyle, by woda uniosła go na swojej powierzchni.

Pływać nauczyła mnie ciotka z Włoch. Miałam wtedy 13 lat. Kiedy wróciłam do domu po wakacjach i podekscytowana opowiadałam, że już umiem, że potrafię, że NIE TONĘ  i że się  w ogóle, ale to w ogóle NIE BOJĘ, usłyszałam „To jakim stylem pływasz?”.

 

Dziewczyna

 

Natura tak już nas zaprogramowała, że ojcowie mają zwykle problem z dorastającymi córkami, które ze słodkich, kochanych dzieciaków, nagle zamieniają się w pyskate, pryszczate gówniary. Been there, done that, nastolatki wiedzą, jak podnieść „starym” ciśnienie. Tyle, że kiedy one są jeszcze młode i głupie, rolą rodziców jest zabawić się w tych starszych i mądrzejszych.  Tych, którzy do nastoletniego buntu podejdą z dystansem i zrozumieniem. Nie prześmiewczo. Nie z negacją każdego podejmowanego przez dzieciaka działania.

Ciepło, spokój, gotowość do dyskusji i określenie pewnych nienaruszalnych zasad. AKCEPTACJA. Niby nic, a tak wiele dobrego może zdziałać w przypadku młodej dziewczyny, która kontestuje, eksperymentuje, szuka swojego miejsca w życiu.

Kiedy więc Twoja nastoletnia córka założy po raz pierwszy w życiu kobiecą sukienkę i szpilki, powiedz jej, że wygląda pięknie. Nawet, jeśli w miejscu dekoltu są dwie puste dziury, a szczuplutkie nogi zapadają się w wysokich platformach, powiedz jej, że jest śliczna. A nie, że wygląda komicznie.

 

Kobieta

 

Natura tak nas już zaprogramowała, że dzieci, nawet dorosłe, dla swoich rodziców zawsze pozostaną dziećmi. Matki będą po świętach pakować w kuchni bigos, ojcowie patrzeć chłopakom/narzeczonym/mężom swoich córek na ręce. Będą się martwić, będą radzić i dzwonić z pytaniem, czy wszystko w porządku. I uszanują decyzje swoich dorosłych córek nawet, jeśli nie będą się z nimi zgadzać. Tak właśnie zrobią Ci ojcowie, którzy w głębi duszy wiedzą, że wychowali swoje małe krasnale najlepiej, jak potrafili. Mimo, że po drodze były kłody, przepaście i góry kurewsko trudne do zdobycia.

Ojcowie, którzy nie radzą, nie dzwonią, nie szanują, nie mogą mieć też szacunku do siebie. Bo, chcą czy nie, wybory ich dorosłych córek wynikają w dużej mierze z faktu, jakimi byli dla nich ojcami. Opiekunami. Przyjaciółmi. Mężczyznami.

 

*

 

Więc fajnie, Tato, gdyby Twoja córka mogła Ci kiedyś podziękować za to, jakim jest człowiekiem.
Nie za to, że w ogóle żyje.

 

0 Like

Share This Story

Ludzie
  • Karolaa

    dobry tekst !!! Gorzej jak ojciec zmienia rodzinę i zapomina o córce ;]

    • Piotr

      Gorzej jak matka znajduje nowego faceta i próbuje zastąpić nim ojca, a jego zepchnąć na margines i ograniczać jego role w zyciu córki do minimum.

      • Problematyczna

        Nie zgadzam się! Faktem jest, że nowy mężczyzna często przychodzi gdy kobieta jest całkiem sama i nie może liczyć na „ojca”. Wówczas nowy ojciec przejmuje obowiązki, tym samym tworząc więź z dzieckiem. Mój były to bardzo podła osoba, typowy uroczy oszust i cwaniaczek, oczywiście, że powinien mieć ograniczony kontakt do koniecznego minimum! Nigdy – ani ja ani dziecko nie mogliśmy na niego liczyć. Dziecko to nie jest zabawka (gdzie liczy się prawo własności) ani wystawowy pies rasowy (gdzie najważniejsze są geny), szanowny panie Piotrze!! A skąd taki ojciec? Pewnie niektórzy zapytają – więc odpowiadam. Byłam młoda, zaufałam, pokochałam, wierzyłam w każde kłamstwo, zostałam oszukana, okradziona i sponiewierana. Jak powiedziałam „NIE” to jeszcze mi się odgrażał i awanturował. JAK KOBIETA NIE CHCE PSEUDO OJCA W ŻYCIU TO ZAPEWNE Z JAKIEGOŚ POWODU. PROSZĘ TO SZANOWAĆ!!!

        • Guest

          Współczuję, ale weź pod uwagę to że w życiu na ogół jest tak, że jeśli rodzice się rozchodzą w niezgodzie i biją się o dzieci, to zwykle dostaje je matka a ojciec jest na weekendy i niewiele ma do gadania, nawet jeżeli jest taka sytuacja, że to matka jest osobą problematyczną. Wiele kobiet (nie mówię o twoim przypadku) wykorzystuje takie coś – zgrywa pokrzywdzone, chociaż tak naprawdę są totalnymi sukami i co gorsza, odebranie znienawidzonemu byłemu dzieci, to tylko część zabawy pt. „Dojebać byłemu”.

          • Problematyczna

            Mój uciekł tydzień przed ślubem jak byłam w ciąży, więc akurat się nie trzeba było rozwodzić. Mimo wszystko „walka” o dziecko była dopiero gdy poznałam nowego partnera życiowego. Sam nie przychodził na 80% spotkań a mnie pozwał o utrudnianie kontaktu z dzieckiem. Przed sądem zrobił z siebie takiego idiotę, że myślałam, iż sędzia spadnie z krzesła. To on wykorzystał dziecko żeby „dokopać byłej” jak dotarło do niego, że nie wrócę do niego po tym wszystkim i nie będę jego służącą, która go utrzymuje. Sąd ustalił kontakty a on i tak ich nie odbywa. Co jest przerażające – muszę go prosić o zgodę na wakacje, prosić o zgodę na aparat ortodontyczny i innego typu rzeczy. Niedługo znów będą jakieś ferie i znów wszystko będzie na nie, pytanie gdzie jadę żeby mnie chyba upokorzyć, później brak zgody. Jestem za totalnym ograniczeniem władzy takim pseudo-ojcom… Bardzo mnie bolą akcję mające na celu podnoszenie ich praw do dziecka. Nie wyobrażam sobie tego… A to, że dziecko dostaje matka – może dlatego, że większość ojców się o to nie upomina? Mi tak powiedziała kiedyś mediatorka na spotkaniu. Mimo wszystko to jednak matka chodzi w ciąży, matka karmi piersią i jest na macierzyńskim. Wyobrażasz sobie, żeby matce która dopiero co niedawno skończyła karmić zabrać dziecko bo ojciec, który zostawił rodzinę „ma lepsze warunki”? Wiem, że nie każda sytuacja jest taka sama, ale tak wygląda miażdżąca większość. MÓWIĘ -NIE! NIE dla pseudo-ojców awanturujących się o prawa. Trzeba bronić tych nieszczęsnych kobiet przed awanturnikami, podłymi burakami, psychopatami czy mamisynkami nieliczącymi się z nikim i niczym. Mam 4 koleżanki – po rozwodzie… Zawsze schemat podobny… A dziecko? Tak! Chciał wziąć jeden – faktycznie. Dopiero jak się ogarną, że musi byłej żonie i dziecku płacić alimenty. W ten czas rodzicielstwa się mu zachciało :) ŻYCIE!

    • ewa

      a jeszcze gorzej gdy ojciec po rozpoczeciu zycia z nowa rodzina stara sie o kontakt z corka,ale zawistna i zazdrosna mamusia robi wszystko by mu w tym przeszkodzic,buntuje dziecko,wpaja mu glupie zasady typu „tata cie juz nie kocha..ma cie gdzies..”

  • Paulina

    O tak!

  • Mocne, dosadne i dobre. To właśnie tutaj lubię.

  • córeczka tatusia

    Jest dokładnie tak jak piszesz, wychowanie ze strony ojca jest tak samo ważne, jak nawet nie ważniejsze niż ze strony matki. Mam siostrę, jak to zwykle bywa w rodzeństwie nastąpił pospolity podział, ona córeczka mamusi, ja córeczka tatusia. Dziś mając 24 lata i patrząc na moja siostrę, która ma lat 26 jestem ogromnie wdzięczna mojej mamie, że nie dmuchała i nie chuchała na mnie, ogromnie wdzięczna mojemu tacie, że zawsze przedstawiał mi życie takim jakie jest, dawał kopa, żebym robiła i chciała więcej, że mogę to osiągnąć ciężką pracą, pracować cały czas nad sobą. Niestety moja siostra zamknięta pod kloszem mojej mamy zupełnie nie radzi sobie w życiu, zawsze mama stawała po jej stronie i dawała jej wszystko czego sobie tylko wymarzyła, do teraz tak jest. Nie pozwoliła tacie dojść do słowa gdy jej córeczce działa się krzywda. Poruszyłaś bardzo ważny i przez wielu zaniedbywany temat. Brawa Ci za to ! :) pozdrawiam ciepło

  • AlexLuthien

    Zgadzam się całkowicie jednak doświdczyłam w życiu czegoś zgoła innego.
    Byłam córeczką tatusia niestety do lat 7, potem tatuś bardzo kopnął mnie w dupę.
    Wyprowadzając się z domu jako zbuntowana nastolatka zapamiętałam ojca jak obraz – odwrócone do mnie plecy, które odwracały się tylko po to żeby powiedzieć mi jak bardzo beznadziejna jestem.
    I nagle doznałam czegoś co wydawało mi się, że nie istnieje, czegoś w rodzaju – SYNDROM ELEKTRY.

    Beznamiętnie zakochałam się i zaufałam facetowi który wbrew pozorom był taki sam jak mój ojciec.

    Ale w gruncie rzeczy dobrze dostać takim „obuchem” w mordę i zrozumieć, że „tatuś ” to nie był facet z którym chciałabyś żyć.

  • Tata chłopaków

    Im mniej przekleństw i seksu w tekście, tym lepszy tekst!
    Ten jest świetny i przypomina mi wpisy sprzed około roku.
    Gratuluje. I dziękuję.

  • M.

    Kocham Cię, Kobieto, za takie właśnie teksty.
    Sama nie mam szczęścia do tatusiów: ten pierwszy, rodzony, pożegnał się ze światem jak miałam niecałe 6 lat. Bo posiadanie małego dziecka nie było wystarczającym powodem, żeby żyć. Ten drugi, przybrany, został moim ojczymem będąc 21letnim gówniarzem, jeszcze po dziecięcemu okrutnym i nieodpowiedzialnym… I niby jestem w stanie wytłumaczyć sobie i zrozumieć fakt, że obaj mieli problemy ze sobą (ciężkie dzieciństwo, dragi, depresja – do wyboru, do koloru), ale cały czas gdzieś w środku mnie siedzi ta mała dziewczynka, która nie rozumie, czemu taty już nie ma, za co dostała kolejny opierdol i czemu koleżanki nie mają siniaków…

  • dowlinika

    hmm…ojciec. osoba, z którą zaczelismy sie tolerować około 2 lat temu. do tego czasu: nigdy mnie nie pochwalił, nie umiał wychowywać – cały ciężar zrzucił na ramiona mojej mamy a jak ona nie dawała sobie ze mną rady (bo zawsze miałam swoje zdanie i była pyskata do tego, wg mnie miałam charakter po prostu i nie byłam jednym z tych moich nijakich kuzynow) to mnie bił. a mówiąc obrazowo – to mnie tłukł. w gimnazjum (gadałam na lekcjach) upokorzył mnie bo kazał mi podchodzic do nauczycieli i podpisywac po kazdej lekcji ze nie gadałam i ze bylam grzeczna. kurwa za kadym razem jak o tym pomysle chce mi sie ryczec. w trakcie LO i pierwszych lat studiow w ogole traktował mnie jak pasozyta i zło konieczne. nigdy za nic mnie nie przeprosił, nigdy nie przytulił; na zewnątrz chwalił sie moimi sukcesami „po tatusiu taka zdolna”… nigdy ze mna nie potrafił rozmawiać, o dyskusji czy wspolnych wypadach nie wspomnę. nie to co ojcowie moich kolezanek. oni wydawali sie idealni przy moim.
    a najgorsze bylo te kłótnie z mama – „ze ją źle wychowuje”. (ja: niepijąca, nie pijąca, nawet nie imprezująca po prostu zamknieta w sobie i w swoim czytaniu… moze dlatego tak malo czasu bylo na nauke i zamiast 5 byly same 3 i czasami 4)
    od niecałych dwóch lat jestesmy w stanie pogadac o pierdołach ale jednak. jestem w stanie to tutaj napisać, bo jest mi całkowicie obojetny. jest, równie dobrze mogłoby go nie być.
    a to chyba nie o to chodzi jak sie jest ojcem.
    a dwa ostatnie akapity – kurwa dotknęły mnie, bo WIEM o czym mowa.

    • Dominika Dobrowolska

      Jestem małolatą. Jeszcze rok mi został do czasu, gdy dostanę magiczny kawałek plastiku i możliwość kupowania alkoholu legalnie. Więc czy dziwne wyda się, gdy powiem, że idealnie rozumiem?
      Ostatni akapit to jedyne, za co mogę ojcu podziękować.

  • nanana

    Dla mnie mój ojciec był wzorem, niestety wzorem tego jakim ojcem być się nie powinno, w każdym calu.
    Dlatego po części nie mogę się doczekać własnej córki, (chociaż do dzieci absolutnie mi się nie spieszy), bo jestem głęboko przekonana, że mój facet, a jej przyszły ojciec będzie doskonały w tej roli.
    Ja swojego wzoru musiałam szukać w przeciwieństwie tego, który powinien być wzorem i chyba dałam radę.
    Pozdrawiam ciepło;)

  • Nina Wojciechowska

    Dzięki za ten tekst, kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że mam wspaniałego ojca. W weekend go za to wycałuję :)

  • Filozof piaskownicy

    Wszystko ok ale raczej tylko w połowie. Prawdziwe to emocje i rozgoryczenie. Analiza już nie musi być prawdziwa w większości takich przypadków nie jest. W tekście wyolbrzymiona jest wychowawcza rola ojca. W naszej kulturowej szerokości geograficznej na to na jakich ludzi wyrośniemy w większości przypadków mają wpływ nasze mamy, wychowanych przez ojców (wg mnie szczęśliwszych przez to jest niewielu/e). Primo- najpewniej największy wpływ na negatywne relacje Twoje z ojcem miała właśnie mama i ich wzajemne relacje, zapewne z matką byłyście i jesteście nadal przyjaciółkami- ojciec nie potrafiąc sobie poradzić z matką przelewał na Ciebie swoje frustracje. Drugie primo- ojcowie do pewnego momentu o którym zaraz napiszę są zakochani w swoich córkach i wzajemnie. Słowo zakochani jest celowe. I gdy mała córeczka wchodzi w czas gdy staje się kobietą- najczęściej ojcowie zaczynają się bać swojego uczucia do córki (już kobiety) i robią w tył zwrot, oliwy do ognia może dodać kiepska relacja z żoną i ambaras gotowy. Ojciec sobie nie radzi, córka nie rozumie zwrotu akcji no bo jak? Zostaje jej mama. Tata w tej sytuacji nie będzie prawił komplementów, nie będzie potrafił. Jeśli relacja ojca i matki jest w porządku na przestrzeni wielu lat to i córka lub syn nie oberwą, natomiast rzadkie to u nas. I zanim coś na to moje odpiszesz poczekaj, to nie atak, Twoje uczucia są prawdziwe. Ja sam uważałem, że sprawcą całego zła jest mój ojciec- okazało się, że nie miał na mnie wielkiego wpływu- zagrało to o czym piszę powyżej, a teraz próbuję odzyskać mojego ojca ale to trudne bo za nami niemal 30 letnia przepaść.

    • Z całym szacunkiem, Filozofie, ale chyba naczytałeś się za dużo Freuda i Eichelbergera.

      • Filozof piaskownicy

        nie znam typów:)

    • Grzegorz Rogoń

      Filozof wracaj do piaskownicy :P

      „Prawdziwe to emocje i rozgoryczenie. Analiza już nie musi być prawdziwa w większości takich przypadków nie jest. „. A twój tekst czym niby jest? Jakąś cząstkową, obciążoną analizą. A raczej zgadywanką.

      Najważniejsze to abyś zapamiętał, że rozwiązanie Twoich problemów nie koniecznie jest rozwiązaniem problemów innych ludzi.

      • Filozof piaskownicy

        To nie moje problemy, to powtarzalny schemat w wielu rodzinach. Taki schemat, którego nie widać na pierwszy rzut oka, a ja zachęcam do obejrzenia nie tylko tej sprawy ale każdej od przeciwnej strony, nawet najbardziej niewiarygodnej. To nie łatwe, to wymaga chęci i siły, żeby swoje pretensje do świata/ludzi porzucić. To nie jest prawda objawiona dostępna tylko dla mnie, z pewnością znajdzie się niejeden wyjątek który to powali. Moją ambicją nie jest przekonywanie ludzi, tak jak nie jest wychodzenie z piaskownicy, więc nie mam dokąd wracać. Córka się na mnie gramoli… miłego dnia.

        • Sara

          Chyba złapałam co chciałeś powiedzieć, często jest też tak, że kobiety całą swoją uwagę i wszystkie uczucia przelewają na dziecko/dzieci, zawłaszczając przestrzeń i nie starając się dopuścić taty do dziecka. Wynikiem tego ojciec wycofuje się i nie próbuje nawiązać intymnej relacji z synem/córką. Ale nie powinno być tak i wydaje mi się, że wychowawcza rola ojca, wcale nie jest wyolbrzymiona. Ona jest przedstawiona tak, jak rzeczywiście, zbliżona do stanu doskonałego, powinna wyglądać. Oboje rodzice mają swoje role i oboje mają ogromny wpływ na dzieci. Ale nie wiem czy nie zostanę zaraz zlinczowana, ale moim zdaniem powinno w rodzinie pamiętać się o tym, że na pierwszym miejscu jest miłość między małżonkami. Jeśli między nimi relacja jest taka, jak powinna być, to też i relacje z dziećmi będą na swoim miejscu. Mówię w sumie jak mi się wydaję, nie posiadam żadnych danych statystycznych ani nic.

    • Ale jeżeli mężczyzna nie chce brać na siebie odpowiedzialności za wychowanie dziecka wspólnie z jego matką to nie nadaje się na ojca. Jest dawcą materiału genetycznego. I to jest jego wina.

  • Kasia Szypuła

    jak zwykle świetnie ujęte

  • Ten tekst powinno się dołączać do każdej paczki prezerwatyw. Nie jesteś na to wszystko gotowy? to na wszelki wypadek załóż dwie.

  • Też mam nadzieję, że będzie mogła być wdzięczna za to jaka będzie. Mam też nadzieję, że tego nie spier… nie zepsuję.

  • córeczka

    Niestety wielu mężczyzn nie zdaje sobie sprawy z swojego postępowania w stosunku do córek. Mnie mój ociec nauczył tylko jak bardzo beznadziejna i nic nie warta jestem. Nauczył mnie jak mężczyzna może poniżać i źle traktować. Dzisiaj nic nie jest w stanie sprawić, żebym przez chwile poczuła się kobieco, wolę ubrać workowate ubranie i siedzieć w kącie. Zazdroszczę kobietą, które znajdą swoją wartość.

  • córka, żona, matka

    Nigdy nie miałam ojca. Całe życie pracuje za granicą. Jak przyjeżdżał na urlop wychodziłam z domu kiedy tylko mogłam żeby się z nim nie kłócić. A kłóciliśmy się o wszystko i o nic… Gdy ubieralam. ukienkę i szpilki i słyszałam od niego że pięknie wyglądam wydawało mi się że robi to żeby się potem pośmiać. Biegłym szybko zakladalam dżinsy, koszulkę i adidasy i wychodziłam. Jego podejście do mnie i moje do niego zmieniło się gdy 5 miesięcy temu urodziłam jego pierwszą wnuczke. Dzwoni, martwi się… Ale wiadomo nie o mnie pyta, nie o mnie się martwi, tylko o małą. Nie mam mu tego za złe. Mam wspaniałą mamę która wychowała siedmioro dzieci. Ale teraz wiem że oboje poświęcili dla nas wszystko. Swoją miłość, małżeństwo. Przez ostatnie 18 lat ojciec w domu spędził łącznie z 4 lata. Teraz czasy są inne. Gdy ktoś postanawia wyjechać za granicę bierze żonę, dzieci i jadą wszyscy. Wtedy było z tym ciężko. Wiadomo mógł się bardziej starać ale i ja mogłam zachowywać się inaczej. W tedy traktowałam go jak kumpla. Wpadał na 2-3 tygodnie i nie było go przez kolejne 4 miesiące lub dłużej.
    Trochę nawet wzruszyłam się czytając ten tekst. Wyobraziłam sobie moją małą córeczkę i jej tatę w takiej sytuacji gdy ona stoi przed lustrem ubrana w śliczną sukienkę, a on mówi jej że jest piękna. Mam ogromną nadzieję, że mój mąż będzie wspaniałym tatą. Narazie dobrze mu idzie :)

  • rudas

    Ten kawałek o sukience…
    Do dzisiaj pamiętam, kiedy wybierałam się na bal gimnazjalny [15 lat z małym hakiem wtedy mialam] i kiedy bylam już ubrana, umalowana i praktycznie w drzwiach, pokazałam się ojcu. Nigdy nie zapomnę jego ‚no ale brzuszek to ci jednak wystaje’.

  • Monique

    Każdy Twój tekst wyciska ze mnie kilka łez (no prawie). Tak bardzo widzę w nich część siebie, zastanawiam się czy większą, czy mniejszą. Też mam ojca pijaka, który stara się mimo wszystko zapewnić mi i mamie i bratu normalne życie. Nie jest awanturnikiem, czy nierobem. Normalnie pracuje, ale w weekend puszcza wodze fantazji i pije. Jego tata – alkoholik – jest dla mnie największym koszmarem. Mieszka z nami, ja na szczęście się wyprowadziłam i nie patrzę na to, ale już zbliżają się święta i wiem, że muszę tam pojechać… frustracja rośnie, a razem z nią strach. Ojciec dobrze mnie wychował, mógłby lepiej, ale niestety wzór wychowania, jaki dostał od swojego ojca jest beznadziejny – co tu się dziwić. Wszyscy zawsze mówią, że mam świetną rodzinę – no tak, zabawa, wszystko wesoło, pijany dziadek zawsze zabawiał wszystkich i do tego jest sympatyczny – pomógłby prędzej obcej osobie niż najbliższej rodzinie. A ja tę rodzinę kocham i nienawidzę. Co robić, żeby nie powielać tego wzorca? Najwięcej winy mam do kobiet w naszej rodzinie – są bierne, na wszystko się godzą, nie mają swojego zdania, nie mają hobby, nie znają swojej wartości, pozwalają chlać i nie chcą się rozwijać, uczą tego nas – młode córki.

  • Mądrze piszesz, bardzo prawdziwie. Cieszę się, że moi rodzice nauczyli mnie życia i to dzięki nim jestem szczęśliwym człowiekiem :)

    ps. wzruszyłam się normalnie no … ach te hormony ;)

  • Raff

    Trafnie. Szczesliwie jestem ojcem dwoch takich pieknot i musze przyznac ze na przykladzie pierwszej caly czas staram sie uczyc gdzie jest granica challenge’owania. Oczywiscie staram sie wspierac z calych sil, niemniej jednak w obliczu slomianego zapalu dzieci w tym wieku jest to momentami trudne. Dodatkowo nie mam wzorca bo sam wychowalem sie w babincu, wiec nie mam ani dobrego ani zlego punktu odniesienia. Poki co jakos sobie radze, a jak poszlo w ogolnym rozrachunku dowiem sie za parenascie lat. Czasami resztkami sil wstrzymuje sie od szarpniecia corki tudziez innej formy recznego wytlumaczenia zasadnosci swoich racji, bo specjalizacja w wyprowadzaniu mnie z rownowagi wzrastala wraz z reszta jej talentow, a ze jest inteligentna i wrazliwa naprawde potrafi miedzy nami zaiskrzyc. I rzeczywiscie obrazek rodzica dracego wrecz morde na srodku markietu tudziez szarpiacego/oklepujacego przerazonego dzieciaka zaczyna cholera powszedniec. Troche przerazajace, ale mam wrazenie ze na najblizszych po prostu sporo ludzi wyladowuje wlasne frustracje.

  • Dziub

    Fragment o nastolatce przeczytam mężowi. Zwarte i dosadne, tak jak faceci zwykle lubią. Mamy dwie dziewczynki: 5 miesięczną i 10 letnią. Burza hormonów już na horyzoncie, a jemu czasem brak tego dystansu i zrozumienia, o których piszesz, szczególnie, że dorastającą dziewczynką nigdy nie był :)
    pozdrawiam

  • Mal

    uwielbiam mieć najlepszego ojca na świecie :) bez niego byłabym nikim.

  • Lilka

    Zostawiam komentarze średnio raz na rok, ale pod takim wpisem nie mogłabym nie wystawić swojemu tacie laurki. Szczególnie, że tyle smutnych komentarzy na ten temat przeczytałam.. A więc tak, totalnie się zgadzam że rola ojca w życiu córki jest ważna. I jestem ogromną szczęściarą, że trafił mi się ojciec ideał. Serio! Jest dla mnie ogromnym wzorem. To on nauczył mnie jak powinno się kochać. To on zbudował we mnie poczucie własnej wartości i siły. I tego, że mogę na niego liczyć w absolutnie każdej sytuacji. I choć nie zawsze się we we wszystkim zgadzamy, to wiem że akceptuje moje wybory (choć nie raz próbował mnie przekonywać do swoich racji). Z najgorszego okresu (czyli tzw. dojrzewania), pamiętam głównie straszliwe kłótnie z matką i długie (czasem całonocne) rozmowy z tatą, który tłumaczył mi wiele rzeczy, których nie potrafiłam zrozumieć. Oraz to że czasem trzeba wybaczać ludziom, bo choć zachowują się źle, to nie dlatego że nas nie kochają, tylko dlatego że mają własne problemy z którymi sobie nie radzą (moja mama). Teraz mam 26 lat (zaraz 27) i już od 8 lat żyje w innym mieście, a utrzymuje się sama od kilku lat, a mimo to głęboka więź z ojcem nadal jest. Dzwonimy do siebie średnio co 2-3 dni, albo częściej. Jest najważniejszą osobą w moim życiu (razem z rodzeństwem) i staram się okazywać mu wdzięczność za to jaki jest na każdym kroku. I każdemu przyszłemu tacie życzę, żeby kiedyś dorosła córka wypowiadała się o nim w taki sposób :)

  • Wiesz, że kiedy Cię czytam to czasem mówię sobie: ‚kurwa, tak właśnie trzeba’?

    Robisz genialną robotę :)

  • Aneta

    Mam czteroletnią córkę…. i MUSZĘ jej zrobić te same czary….po prostu muszę :)

  • m0gart

    Wszystko fajnie, Malv. Tylko co z tego, że Ty o tym wiesz, że ja o tym wiem? Większość z tych, którzy posiadają dzieci, nie mają o tym zielonego pojęcia. Nie wiedzą, że nawet jeśli ich córka ma kilka lat, to ich wpływ na nią jest ogromny. Mówią sobie: „E tam, mała jest, zapomni, że na nią krzyczę”. A dziecko może nie zapamięta konkretnej sytuacji, ale będzie pamiętało emocje – że tatusia się bała, że wzbudzał w niej poczucie winy tylko dlatego, że istniała, że na nią krzyczał i tak dalej. A ów tatuś będzie się potem zastanawiał, czemu to córka zadaje się z kretynami i nie potrafi stworzyć normalnego, poprawnego związku. Fakap na pełnej linii.

    Nie można zapominać o jeszcze czymś. Większość rodziców wychodzi z założenia, że jeśli ktoś nie ma własnych dzieci, to jednocześnie nie ma prawa wypowiadać się na temat ich wychowania. Z jednej strony – może i mają jakiś procent racji. Ale z drugiej – dzięki temu, że ktoś jest „na zewnątrz”, zauważa rzeczy czy zachowania, o których rodzic nie ma zielonego pojęcia. A często jest tak, że ów rodzic, zajmując się dziećmi, nie ma czasu na dokształcanie się w tej materii, ale także unosi się urażoną dumą, gdy ktoś próbuje mu choćby zasygnalizować kwestie, które mogą skutkować mało przyjemną przyszłością potomstwa. „Przecież umiem wychować swoje dziecko” – mówi z pełnym przekonaniem. A potem okazuje się, że jednak nie do końca…

    Ale co ja się znam, nie mam dzieci.

    • КАРОЉ

      Jak juz bedziesz mial dziecko, bedziesz rzygal radami plynacymi z kazdej strony, radami o ktore nie prosisz, czyli ich nienawidzisz, nie potrzebujesz bo jestes kumaty i skoro wiesz o czym Malvina prawi to przygotowales sie na wychowanie swojego dziecka I wiesz, ze dobre rady sa przestatrzale i zle, a sa tez rady od ludzi ktorzy nie maja dzieci i choc moze czasem nie sa szkodliwe, tzn. nie na szkode dziecka to uwierz, wkurwiaja najbardziej…
      przypomnij sobie wtedy o swoim komentarzu wyzej :)

  • Bea

    O qrde, peklam. Od kilku lat mieszkam za granica i zawsze zastanawiam
    sie czemu nie tesknie za domem, rodzina, w ogole za niczym. Kiedy jednak
    jestem juz w domu, widze w rodzinie co raz wiecej dzieci. Wszyscy sie
    nimi zachwycaja, biegaja dookola, robia smieszne miny, rozmawiaja tylko 
    na ich temat „Jak pieknie Natalka tanczy / A Kinia jak ladnie mowi / No i
    Krzys taki madry”… Jak widze moich rodzicow, ze i oni uczestnicza w 
    tej szopce, to szlag mnie tafia i wtedy mysle, dlaczego ja nie mam
    takich wspomnien z dziecinstwa? Dlaczego nie pamietam tego typu
    zainteresowania mna czy moim bratem? Rodzice byli po to, zeby nas
    karmic, ubierac, wyslac do szkoly, opierniczac jak sie wracalo pozno do 
    domu i krytykowac nasze decyzje. Ja pierdole. Nie moge dalej :/

    • D

      Dokładnie mam to samo. Jakby cudze dzieci były lepsze od własnych ;/

  • gabrielllla

    Kilka miesięcy temu musiałam rozstać się z mężem. Konflikt z 17 letnią córką był tak burzliwy i ciągnął się tak długo, że inaczej się dało. Ciężko uwierzyć z jakich pierdół rodzą się wielkie kłótnie. Dwoje rodziców, a tak różne podejścia. Z jego strony absolutny brak akceptacji, naśmiewanie się, brak empatii, cokolwiek by nie zrobiła, na jaki pomysł by nie wpadła, okazywało się to głupie, żałosne..Myślę, że swoim postępowaniem zniechęcił ją do czytania książek, sprawił, że nie miała chęci, żeby zejść z łóżka i przestać „tępo” wpatrywać się w ścianę, że nie przestała palić papierosów mimo tylu wielogodzinnych „pogadanek”. Teraz jest już dobrze…

  • Asza

    Wspaniały, trafiający w sedno post, mam nadzieję, że wielu ojców/przyszłych ojców go przeczytało :)

  • КАРОЉ

    „Ojcowie, którzy nie radzą, nie dzwonią, nie szanują, nie mogą mieć też szacunku do siebie.”
    Pieknie podsumowane, a jeszcze krocej to najzwyczajniej nie sa ojcowie, tylko pizdy… pizdy rozplodowe ktore z ojcostwem nie maja nic wspolnego bo ich jaja osiagnely dojrzalosc, w przeciwienstwie do mozgow…

  • A

    Bardzo trafne słowa. Bardzo.

    I zarazem bardzo smutne…

  • agulkaxd

    Bardzo fajny tekst ! ;)

  • malgoska

    jako matka trzech córek, wzruszyłam się jak najprawdziwszy ojciec :) Fajny tekst, choc wcale sie nie zgodzę z tym, ze dzisiejsi rodzice drą japy na dzieci , jak byłam mała też darli (a mała byłam czterdzieści lat temu)

  • Musze dać do przeczytania mężowi :)

  • Dziękuję, Malv.

  • Bart

    Dziękuję za piękny i trochę stronniczy tekst. Halo Ziemia jak zwykle wybiera perły z tego targowiska próżności. Przeczytałem również komentarze pod tekstem. Smutne. Pełne jadu i pretensji. Widocznie tak się działo u tych Pań. Moja córka ma dziś 21 lat syn 16. Pomimo szalonego życia w różnych aspektach, nie oddałbym ani jednego mrugnięcia Ich oczu, ani włosa z Ich głów , za nic w świecie. Czy BYŁEM – JESTEM dobrym ojcem ??? Pewnie nie , według standardów bycia PERFEKCYJNYM. Pewnie nie. Cóż, całe życie jest drogą , na niej właśnie chce być lepszym ojcem co dnia …. Co dnia. Może czasami dobrze jest zobaczyć własne odbicie w lustrze, Babciu, Mamo, Córko … Może nasze niedoskonałości powinny spotkać się w środku życia. Każdego w pół drogi ? Nie wiem. Ale bardzo bym chciał.
    ps. Jestem bardzo szczęśliwymi ojcem córki która jest blisko mnie pomimo że mieszka daleko. Mamy dobry , fajny kontakt. Jestem zawsze za Jej plecami , ale nie niosę na rękach. To tak tylko aby oddać kontekst wyżej tego co napisałem.

  • Hej

    Super. prawda

  • karolajn

    Moim zdaniem rola ojca w budowaniu osobowości każdego dziecka jest niezwykle ważna…Niestety moje relacje z ojcem były bardzo trudne. Ojciec od zawsze był „Piotrusiem Panem”, nigdy nie był dla mnie autorytetem. Był strasznie niedojrzały do ojcostwa, zresztą do małżeństwa także, gdyż mama się z nim rozwiodła. Wiem, że mnie kochał i nadal tak jest, ale niestety jako ojciec poległ na stu frontach. Nigdy nie przeprowadził ze mną jakiejkolwiek ważnej rozmowy o tak zwanym „życiu”. Nie udzielił mi żadnych rad jak mam postępować, nie mówiąc już o jakimkolwiek wsparciu psychicznym, a jego egoizm i hulaszczy tryb życia wiele razy doprowadził mnie do łez. Nadal będąc już młodą kobietą mam wrażenie, że to ja jestem w tej relacji „rodzicem”. Jako osoba świadoma pewnych psychologicznych zależności wiem, że takie rzeczy nie wynikają samoistnie. Nikt go nie nauczył jak być w ogóle „OJCEM”. On sam miał ojczyma, u którego musiał „żebrać” o miłość…Najgorsze jest, to że jeżeli człowiek sam nie zrozumie, że takie emocjonalne niedostatki przedkładają się na późniejsze życie i relacje z bliskimi i nie spróbuje tego naprawić, to potem jego własne dzieci niestety tak samo cierpią.Tylko jak sobie poradzić z tym rozgoryczeniem z powodu świadomości niedostania tych dobrych wzorców i relacji?

  • tygrys83

    Podczytuję, nie komentowałam do tej pory.
    Piękny tekst.
    Mój Tata od dwóch lat nie żyje, po kilku latach trudnej walki pokonał go rak. Krótko po jego śmierci skończyłam 30 lat, a czułam się wtedy jak zagubione dziecko…
    Nigdy się nie pogodzę z tym, że odszedł tak wcześnie.
    Był wzorem. Wzorem Człowieka, wzorem mężczyzny. Zawsze umiał mnie docenić, pochwalić, wiedział, na co mnie stać i zachęcał, by brać od życia więcej. Pokazywał jak brać się z życiem za bary, nauczył szanować ludzi, pracę, czas. Nauczył się nie poddawać. Choć mieliśmy wiele konfliktów, jak to w rodzinie, zawsze czułam, że kocha mnie bezwarunkowo. Że nie muszę nic robić, że kocha za to, że jestem. Pokazał mi, jak mąż może się odnosić do żony i widzę go teraz w moim mężu – znalazłam faceta, który jak Tata jest odpowiedzialny za rodzinę, potrafi zadbać o dom, uwielbia gotować i jest świetnym Ojcem.
    Brakuje mi Taty, bardzo. Nie mógłby być lepszy…

  • MadamSKI

    Bardzo prawdziwy tekst. Sama bym chciała móc kiedyś podziękować ojcu za to, jakim jestem człowiekiem.

  • klaudia

    Pierwszy raz czytam Twojego bloga i wiem, że na tym się nie skończy! Czytając ten wpis popłakałam się. Mam 18 lat i dość ciężką sytuację z ojcem, to chyba dlatego ten post aż tak mnie poruszył. Jestem pod wrażeniem tego jak piszesz. Gratuluję i dziękuję, że mogę czytać Twojego bloga! :)

  • Malwina

    To prawda – to na jaką kobietę wyrośnie mała dziewczynka zależy bardzo od jej ojca. Pierwsze lata są najważniejsze. To ojciec powinien wpajać dziewczynce, że jest śliczna, mądra, że jest z niej dumny. Wymagać, pokazywać świat, ale wspierać i kochać. „Tato, zobacz jak moja sukienka błyszczy i wiruje”… Każda mała dziewczynka tak bardzo potrzebuje akceptacji ojca, jego uwagi i czasu. A i dorosła też. To jaką każda z nas jest kobietą, zależy w dużej mierze od tego, jakiego miała ojca… a też i od tego jak ten ojciec traktował matkę.

  • Aaaa

    A ja dziękuję ojcu za to że mnie bił za oceny. Jestem kobietą bił za fizykę a byłam słabą gadalismy i mechanice i silnikach dostałam 1 jedynki on nie wiedział o jakich tematach gadslismy. Ale dostawalam 5 potem zawsxe. A zawsze gadał ze kobieta się nie nadaje do prowadzenia auta ze nie wie co to akumulator nawet. On nie wiedział że z tych tematów mam 1 nki. Bił do krwi . Teraz jestem obeznana w mechanice elektryce fizyce Itp Wszystkich męskich rzeczach. Mam firmę motoryzacyjną. I nie stoję przy garach jak kura domowa i nie niancze dxieci. A tata zawsze powtazal że kobieta to tylko do tego się nadaje. Po tym jak bił mnie za 1 jak ze szkoły wrucilam w ten dzień gadał z kolegą o mamie i żonie jego ze to durne baby do garów a oni się do wszystkiego nadaje. Wtedy postanowiłam w tajemnicy się uczyć o tych silnikach wszystkiego wzorów nawet całej fizyki z biblioteki książki na tematy różne czytać. Tak się zastanawiam co by było żeby WIEDZISL Z CZEGO JA WTEDY 1 DOSTSLAM a potem 5 i nawet gadał ze dobre oceny mam ale też nie wiedział że z tego z czego on się śmieje ze kobiety się nie znają. Ja się znam a mój brat nie . On po2 latach wtedy zmarł i KURWA nie widzi że ja kobieta się znam na męskich rzeczach ze nie stoję przy garach. Tylko jestem kobietą sukcesu z własną pasją. Ja byłam silna i się nie piddalam dla męskich przekonań o głupocie ze kobiety się na niczym nie znają. A inne co bite za męskie tematy w szkole aby dobre oceny miały no i mają ale tylko ocenę która została zdobyta przez uczenie się na pamięć bez zrozumienia tematu aby tatuś nie bił. One nie rozumiemy o co w tym chodzi i szkoda mi ich . I co przy garach stoją bite na darmo. Szkoda że tata imar i nie widzi że jego córka kobieta ma firmę związana z motoryzacją. NIENAWIDZE GO ZE GARDZIL KOBIETAMI