Życie jest proste

Tak sobie siedzimy dzisiaj z Be. w jakiejś eko-knajpie dla eko-drwali, gdzie nawet browar robią z pszenicy durum, ja nad swoją biedo-zupą z ciecierzycy, on – słoik, nad kubkiem herbaty, czerwonej, żeby nie było, i gadamy. Pies Be. pałęta się pod nogami, więc w zasadzie moglibyśmy już zacząć wypiekać własne ciastka żytnio-owsiane, ale nie po to się tu dzisiaj zebraliśmy. Normalnie Polacy takie sprawy załatwiają przy wódce, ale wiecie, my ą ę, bezalkoholowi tacy, bezglutenowi i beztłuszczowi, nad zupą z wyglądu przypominającą sraczkę, rozprawiamy o życiu. 

 

Bo dla przeciętnego Polaka życie ciężkie jest. Trudne. Złe i niesprawiedliwe. Bo obiecywali, że każdemu po równo, a tu proszę, dziki kapitalizm. Kryzys wartości, cycki na wierzchu i Gazeta Wyborcza. A, i jeszcze to wszystko wina Tuska, tylko nie wiadomo, czy tego w Polszy, czy zagranicą. No ale skoro już te cycki, to dlaczego takie małe? Dlaczego samotne? I do kurwy nędzy, po co mi kot?! A Ty? Miałeś awansować. Leksusem jeździć. Karierę robić. I gdzie Twój Łorszoł dream? Już skronie Ci zaczynają siwieć, a Ty jeszcze żadnej Tajki nie przeleciałeś. No dramat.
 

Nażarci helem

 
Nie martw się, nie jesteś sam. Wszyscy funkcjonujemy dziś w świecie z popierdoloną piramidą potrzeb. Łatwo się pogubić, kiedy integralności z własnym JA szukasz na facebooku, instagramie, czy innym pintereście. Zapominasz, że niezależnie od tego, jak zajebistą wersję samego siebie stworzysz w sieci, w realu i tak pozostajesz tym samym Gienkiem, który na buniu wysyła 45-letnim koleżanom z pracy całuski, a w spożywczym opierdala panią Helenkę za to, że mu źle pomidory zważyła.
 
Strzelamy samojebki, miziamy się po majciochach na imprezach branżowych, umieramy ze stresu i przepracowania, bierzemy śluby a później rozwody, wywracamy te nasze życia do góry nogami, goniąc króliczka i nie dajemy sobie chwili przystanku. Na wdech, wydech, uspokojenie tętna i zastanowienie. Czy ja w ogóle cieszę się z tego, co robię? Czy żyję tak, jak chcę? A może realizuję scenariusz napisany przez kogoś innego? Marka Zuckerberga? Księdza z ambony? Babci, która czeka na wnuki? Żony, która obcina mi jaja? Czy przypadkiem ten mój pracoholizm, te częste podróże, te nowe telewizory, te zmiany pracy, mieszkań i partnerów nie są ucieczką? Przed sobą samym? Przed konfrontacją z moim słabszym ja? Nie tym, które robi dzióbka na fejsie i zbiera 150 lajków. Tym, które jesienią łyka deprim, żeby nie zwariować. I które w nocy budzi się zlane potem. Trochę samotne, pogubione. Trochę poturbowane przez życie. Jak każdy.
 
Dla naszych prawdziwych, realnych JA, jacyć tacy, kurwa, surowi jesteśmy. Nie chcemy się nimi zająć. Wysłuchać, pogłaskać, poprzytulać. Świadomie zmieniać. Bo to proces jest. A wiadomo, łatwiej zadziałać doraźnie. Udostępnić wynik z Endomondo. Wrzucić na insta kanapkę z kawiorem. Pochwalić się nowym tatuażem. Ego napompowane, lecimy dalej.
 

Albo nie, STOP

 
Wyobrażacie sobie, co by się stało, gdyby nagle cały internet wyjebało w stratosferę? Ale tak bezpowrotnie. Gdyby trzeba było wyjść na ulicę, do ludzi, być TU i TERAZ całym sobą. Nie z łbem w telefonie. Nie z ulepszoną wersją samego siebie. Bez dostępu do Wikipedii, Disqusa, Twittera, forów internetowych, o FB nie wspominając. Bez dostępu do tych wszystkich narzędzi, które ułatwiają nam autokreację. Tylko Ty, ja i kamienne tabliczki. Czujesz to?
 

Życie jest proste

 
Bo jest. 
 
To pogodzenie się z faktem, że człowieka nie zmienisz, dopóki on nie będziesz chciał tego zrobić sam.
 
To tolerancja „innego”, któremu dajesz miejsce w przestrzeni publicznej, choć niekoniecznie go rozumiesz.
To samoakceptacja i polubienie siebie.
To traktowanie ludzi tak, jak chciałbyś, żeby traktowano Ciebie.
 
To uświadomienie sobie, że w sumie nic nie musisz, dopóki nie chcesz.
 
To wierność wartościom, która pozwala przetrwać ciężkie dni i chwile zwątpienia.
To instynkt samozachowawczy.
I umiejętność podejmowania wyboru w każdej sytuacji. W końcu, jak mówi B., Twój własny wybór nie może być złym wyborem.
 
***
 
Po herbacie zostały fusy, po zupie zaschnięta skorupa. I tyle nas widzieli.
 
 
Fot. Noah Silliman, Unsplash.com
0 Like

Share This Story

Ludzie