5 dowodów na to, że kobiety to masochistki

Jakiś czas temu po sieci krążył mem: jak z rozstaniami radzą sobie mężczyźni, a jak kobiety. Generalnie zasada jest taka, że facet przez pierwsze 2-4 tygodnie: chleje z kumplami, cierpi, wkurwia się, rozmyśla, ewentualnie żałuje. Po okresie żałoby zamyka za sobą drzwi, mówi: „hej, przygodo!” i zaczyna układać sobie życie, bogatszy lub głupszy o poprzednie doświadczenia (zależy od faceta). U kobiet działa to na odwrót. Najpierw mówią „yolo”, czyli imprezują, podrywają i sypiają z randomowymi Romanami, podbijając swój licznik zajebistości, by po około miesiącu cisnąć koroną Królowej Balu o ścianę, zalec na wyrze, patrzeć w sufit i zastanawiać się: a co on teraz robi? A dlaczego w zasadzie się rozstaliśmy? A może jednak nie był taki zły? A co by było gdyby? I czy ja go już na pewno nie kocham?

 Noż kurwa.

Taki system myślenia-działania-funkcjonowania ostatecznie zaprowadza nas do głębokiej, czarnej, nieszczęśliwej dupy, która sama wystawia się do bicia. Przyjemności z tego żadnej, za to mindfuck niezły. No co, mylę się?

 

 #1. Samobiczowanie

 

Tuż po rozstaniu stwierdzamy zwykle, że facet był palantem i myślimy o nim w kategoriach wrzoda na dupie – jakże cudownie jest się od niego uwolnić. Po kilku tygodniach z „suka mode” przestawiamy się na „Matka Teresa mode” – owszem, on sporo w naszym związku napsuł, ale ja też nie jestem bez winy. Oboje spektakularnie spieprzyliśmy. Szkoda.

To jest ten etap, kiedy kobieta powinna przestać myśleć. Zamknąć za sobą drzwi i pójść dalej. My oczywiście tego nie robimy, bo przecież mamy do odhaczenia jeszcze „cierpiętnica mode”, a więc wmawianie sobie, że to przez nas rozleciał się związek.

A przecież doskonale wiemy, że wina zawsze leży gdzieś po środku. Tymczasem my wspominamy, rozdrapujemy, zastanawiamy się, gdzie popełniłyśmy błąd i robimy najgorszą z możliwych rzeczy – gdybamy.

 

#2. Gdybanie

 

„A gdybym wtedy zrobiła tak, a nie inaczej, to on by się nie wkurwił i na pewno nie doszłoby do tej całej kłótni, po której już nic nie było jak dawniej”. Serio w to wierzysz? Albo inaczej: nawet, jeśli masz rację, teraz nie ma to już żadnego znaczenia. Bygones, jak to mawiał Fish. Oboje popełniliście błędy, których już nie odwrócicie – możecie jedynie wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość.

Analizowanie zachowań czy sytuacji, które doprowadziły do rozstania, jest dobre. Roztrząsanie, gdybanie, tworzenie w swojej głowie alternatywnych scenariuszy wydarzeń – nie. To pierwsze pozwala nam zrozumieć, co i gdzie kiedyś spieprzyliśmy. To drugie sprawia, że konsekwentnie pieprzymy to, co życie oferuje nam w danym momencie.

Odpuść.

 

#3. Sprawdzanie, co u niego

 

Jak teraz wygląda? Czy zaczął uprawiać sport? Spotyka się z kimś? Tak? Ciekawe, co to za wywłoka…

Tego typu rozkminki są całkiem naturalne jeszcze 2-3 miesiące po rozstaniu. Ale po roku albo dwóch?! Come on! Na ile trzeba nie lubić swojego życia albo nie szanować własnego świętego spokoju, żeby po kilkunastu miesiącach od rozstania sprawdzać fejsa albo instagrama pana ex? Znan co najmniej kilka dziewczyn, które praktykują tego typu masochistyczne zabawy, a są wśród nich kobiety w (podobno) szczęśliwych związkach. Przykład? Rozmowa na fb sprzed kilku dni:

– Jak on mógł mi to zrobić? Zabrał tę cipę do hotelu, do którego ZAWSZE RAZEM jeźdźiliśmy na wakacje.
– Czekaj… Mówisz o M.? Tym, z którym rozstałaś się jakieś pięć lat temu?
– Tak! Właśnie o nim. Ale jakie to ma znaczenie, kiedy się rozstaliśmy? Ty widzisz, co on wyprawia?
– Widzę, że od miesiąca, czyli odkąd poznałaś Jaśka, chodzisz jak naćpany elf unoszący się trzy metry nad ziemią, a sprawdzasz fejsa faceta, z którym nie jesteś od ponad pięciu lat. Ty mi to wytłumacz.
 – Eee… Nie wiem.

Za to ja wiem. Śledzimy poczynania swoich byłych po to, żeby móc się dowartościować. „Ale przytył”. „Brzydka ta jego nowa laska”. „Wygląda na nieszczęśliwego. Pewnie wciąż nie może wydarować sobie, że mnie stracił”. Płytkie to i o kant dupy potłuc, bo przecież skoro z tym człowiekiem byłaś i go kochałaś, to powinnaś mu życzyć jak najlepiej, czyż nie? Takie praktyki à la pies ogrodnika są dobre chwilę po rozstaniu. Ba! Wtedy działają wręcz terapeutycznie, bo podsycają zdrowego wkurwa na człowieka, który w jakiśtam sposób nas zawiódł. Ale kilkanaście miesięcy post factum? Wtedy to już sygnał, że coś z nami jest nie tak i może warto zastanowić się: po co to robię? Po co po raz kolejny wpuszczam do swojego życia człowieka, na którym kiedyś postawiłam krzyżyk?

 

#4. Tworzenie nierealnych scenariuszy

 

Ten punkt jest zwykle przedłużeniem poprzedniego. Wiesz już, co u niego, więc zaczynasz wyobrażać sobie Wasze ponowne razembycie.

No bo skoro zmienił X, Y, Z, a i Ty przez ten czas trochę nad sobą popracowałaś, to może warto by było spróbować jeszcze raz? Nie mówię nie. Ale powinien zostać spełniony jeden warunek – oboje musicie tego chcieć.

Tworzenie w głowie scenariuszy o ewentualnym powrocie w momencie, kiedy nie macie kontaktu albo on jest w stałym związku z kimś innym, może i stanowi chwilowe pokrzepienie dla duszy, ale w dłuższej perspektywie jest zwykłym robieniem sobie wody z mózgu.

Zmienił się? Good for him. Nie zmienił się? Problem jego i ewentualnej Krysi, którą być może pozna za jakiś czas. To już nie Twoja sprawa i nie Twoje zmartwienie. Słowem: życz mu dobrze. Na odległość.

 

 #5. Odnowienie kontaktu po latach i rozpacz

 

Bywa i tak, że zdążysz mieć w dupie swojego ex pięć razy, po czym on wspaniałomyślnie nagle się odzywa. Po roku, dwóch albo dziesięciu. Wtedy Ty, zamiast nadal mieć go w głębokim poważaniu, z konsekwencją radzieckiego czołgu realizujesz punkty 1, 2, 3, 4, serwując sobie sadomasochizm mózgu i życia. A czemu się odezwał? A po co? A może tęskni? A może chce wrócić? Po 10 latach? [sic!] A może to za niego powinnam była wyjść za mąż?

Niewiele z nas rozważa zgoła inne powody kontaktu. A może potrzebuje przysługi? Na przykład chce numer do tej cycatej Marleny, na którą zawsze skrycie leciał? A może mu się w związku nie układa i chciałby znów usłyszeć, jaki jest zajebisty w łóżku? A może nawet chciałby znów to usłyszeć na żywo, pieprząc Cię w klubowym kiblu jak burą sukę?

Tego nie wiesz, nie siedzisz w jego głowie. Możesz za to głębiej zajrzeć do swojej. Polecam. To działa.

0 Like

Share This Story

Relacje
  • <3

  • Późne rokokoko

    Hmmm… W takim razie mimo bycia facetem mam nieźle najebane pod deklem :D Choć akurat mam dość dobry wgląd pod własny dekiel, ale zaglądnąć pod maskę a zreperować silnik to nie to samo… :D Ale za cytat z Fisha wysoka piątka! :D

  • No ten punkt trzeci to jednak ja sobie jeszcze z rok temu zapodalam. I wiesz co?
    Fajnie jest wiedzieć po latach ze do kogoś wróciła karma i ze te wszystkie słowa których ja nie miałam okazji wypowiedzieć (oczywiście ze chodziło o moją krzywdę i urażona dumę ze się pomyliłam cpndo człowieka ) trafiły do tego osobnika w takim czy innym wymiarze.

    I jasne ze to niskie. Boge, sikanie tez nie jest super wysublimowane. To ludzkie. I nie wierzę żeby był na tej planecie ktokolwiek kto co jakis czas robi sobie takiego gulity pleasure nie robi. I nie musi się to w ogóle odnosić do ex.

  • k

    Dziewczynki od dziecka tresowane sa w nie-naduzywaniu intelektu i logicznego myslenia. Opiekuncze, grzeczne, slodkie, mają sie opiekowac i szukac w zyciu bezpieczenstwa, nie brudzic i nie balaganic, a potem nie potrafia w doroslym zyciu zrobic porzadnego burdelu i logicznie podejsc do spraw sercowych. I potem Malvina musi opisywac takie fakapy :P A mi sie przypominaja rzewne licealno-studenckie babskie wieczory skąpane w hektolitrach wina i łez.
    Nasz babski durnowaty masochizm zaczyna sie juz na samym poczatku.
    Przed malvinowym #1, wstawilabym jeszcze testowe #a i #b: CZEMU z NIM ZERWALAS?

    #a
    Czy ten czlowiek naprawde nie nadawal sie do wspolnego zycia? Czy po prostu niedojrzale i foszaście rzuciłaś dupą, a jak opadaja emocje, to zaczyna gryźć sumienie? Bo powód był w zasadzie nie wiadomo jaki, tak wyszło w jakiejś idiotycznej klótni. Facet nie jest idealem, (bo ich nie ma, do cholery!) ale jest spoko, tylko ty szukasz dziury w calym. Bravo, komplikujesz sobie zycie, podejmujesz wazne decyzje bez zastanowienia, ale na fali rozemocjonowania. Tylko tak dalej.

    #b
    Druga opcja – pozbyłaś sie debila, nieodpowiedzialnego bawidamka, lenia, nieroba, ćpuna i po czasie zaczynasz tego zalowac? Bravo, polaczenie z osrodkiem odpowiedzialnym za instynkty samozachowawcze znow zostalo przerwane. Prosisz się o nieszczescie.

    Jesli wybralas #a, to:
    puknij sie w łeb, weż zimny prysznic i poczytaj wiecej Malviny.

    Jeśli wybralas #b, to:
    jak wyżej.

  • Kama

    Znam inną wersję odreagowywania po rozstaniu i z nią się zdecydowanie bardziej zgadzam :)

    ale co do rozpamiętywania i rozgrzebywania wspomnień to każda z nas ma tytuł doktora :D co najmniej :D

    • Katarzyna Purgał

      Dokladnie taka znam i ja, nie tylko z obrazkow ;) pierwsze punkty potrafilam przerobic w tydzien a nie iles miesięcy… burza w mozgu level hard :D

  • S.

    Myślę, że problem opisany w tekście to problem nie kobiet ale pewnej grupy ludzi. Ludzi niedowartościowanych, którzy nie bardzo wiedzą jak się odnaleźć w relacjach damsko-męskich. Dotyczy to obu płci.

  • Ija

    Ja wciąż podglądam co tam u moich ex. I jak widzę, że im się dobrze wiedzie, to się cieszę, bo rozstawałam się (prawie) zawsze w przyjaznych warunkach. Tylko z jednym była wielka kłótnia, ale naprawdę wielka i nie to, ze życzę mu źle, ale nie martwi mnie to, ze mu się nie wiedzie. Zdziwiłabym się, gdyby mu się wiodło.
    Myślę tak o wielu ludziach, nie tylko o ex. O byłych koleżankach, także. Wszystko zależy od sposobu rozstania się z nimi.

  • Malwina

    Znów sama prawda…Tylko westchnęłam i ręce mi opadły…