Miałam o tym nie pisać, ale mnie namówiliście.
Kilkanaście godzin temu na facebooku zaczęły krążyć dwie reklamy promujące nową inwestycję pewnego developera.
Celem filmów reklamowych jest namówienie młodych ludzi do zakupu własnego mieszkania, m.in. po to, żeby mogli w końcu być „na swoim” i nie musieli mieszkać z rodzicami albo upierdliwymi współlokatorami w akademiku.
Można to było nakręcić na tysiąc sposobów. A można też było zrobić to tak [uwaga, obejrzenie grozi rakiem mózgu]:
Pierwsza myśl: what the fuck?!
Druga myśl: I don’t wanna live on this planet anymore.
Trzecia myśl: chcieli trafić ze swoim przekazem do młodych ludzi w social mediach. Żeby tak się stało, musieli wygenerować viralowy kontent, który „sam się będzie szerował”. Dziś, żeby zaistnieć w sieci i nie przepaść w lawinie wielkich cycków, słodkich kotków i randomowych Romanów, trzeba zrobić coś naprawdę hiper inteligentnego i z polotem albo… wygenerować ultra żenującą, groteskową, nawet nie ocierającą się o kicz ale będącą jego siódmym wcieleniem treść. I to, Panie i Panowie, im się udało.
No buzz, no fuss. Jest buzz, o filmach się mówi, trafiają do grupy docelowej reklamodawcy, mimo, że ich bezpośrednie przesłanie brzmi: kup mieszkanie, żebyś w końcu mógł poruchać i żeby Twojemu staremu nie upierdoliło przedramienia.
Tak, że tak. Jak widać, nawet tragicznie zła reklama potrafi być dobra w dzisiejszych czasach.