Nigdy nie lubiłam pozować do zdjęć. Mój problem od zawsze polegał na tym, że spinałam się, kiedy foty robił ktoś inny niż ja sama (god bless samojebka).
Na swoim pierwszym zdjęciu do dowodu osobistego wyszłam jak morderczyni skazana na dożywocie w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Kiedy trzy lata po moich osiemnastych urodzinach ukradli mi dowód, byłam najszczęśliwym człowiekiem na świecie. W końcu mogłam zrobić nowe zdjęcie! (na którym notabene wyszłam jak czternastolatka z katolickiego internatu ogrodzonego siatką pod napięciem).
Kilka miesięcy temu magazyn „Logo” zaproponował, żebym pisała dla nich felietony. Wiecie, czego obawiałam się najbardziej? Nie tego, że nie sprostam zadaniu, o nie. Miałam pietra, że po sesji zdjęciowej z moim udziałem redaktorzy nie znajdą ani jednej fotki, która nada się do publikacji. Sesja całe szczęcie trwała tylko godzinę, a pan fotograf był na tyle kochany, że co chwila mnie rozśmieszał. Zdjęcia okazały się naprawdę dobre i chyba właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam sobie, że bycie fotografowaną przez obcego człowieka niekoniecznie musi nosić znamiona traumy ;) Wystarczy, że między „modelką” i fotografem jest flow, wizja obu stron pozostaje spójna, a mistrz aparatu potrafi wydobyć z kobiety to, co w niej najlepsze.
Seks i mózg
I tak właśnie było z Kacprem Pokorskim. K. napisał do mnie pewnego słonecznego dnia z propozycją odważnej, kobiecej sesji. Wahałam się dość długo. Przyznaję – wstrzymywała mnie głównie wizja społecznego linczu za kawałek odsłoniętego cycka. Ale przemyślałam temat i stwierdziłam: pieprzyć polityczną poprawność. Wiele kobiet wstydzi się swojego ciała i swojej cielesności, tkwiąc w przekonaniu, że jeśli nie mają figury modelki, nie mają też z czym wychodzić do ludzi. Nie akceptują siebie, oddzielają sferę psychiczną od fizycznej, święcie przekonane, że seksapil to przede wszystkim cielesność, a nie mózg. Mam nadzieję, że ta sesja pokaże, że jest inaczej.
Mam też nadzieję, że trafią na nią dziewczyny, które – podobnie jak ja kiedyś – zmagają się z zaburzeniami odżywiania. Bo, jak widzicie, da się być zdrową, najedzoną, szczupłą i szczęśliwą. To, czego na pewno się nie da, to być idealną.
Jest jeszcze jedna kwestia – jakieś dziwne przekonanie ludzi w tym kraju, że jak kobieta jest inteligentna, oczytana i z jajem, to nie może do tego być ładna, odważna, seksowna i świadoma swojej seksualności. Tak, jakby w przydziale można było wziąć albo mózg albo cycki. Well, wszystkim hipokrytom z bólem macicy tudzież jąder, mówię tą oto sesją: go fuck yourself.
Zróbmy to!
Jak pomyślałam, tak zrobiłam i oto tydzień temu stanęliśmy twarzą w twarz, oko w oko, mistrz i eee… Malwina Małgorzata ;) Przez pierwsze pół godziny słyszałam powtarzane jak mantra „Wyluzuj. Wyluzuj. Wyluzuj”. Po około 90 minutach pracy K. stwierdził: „No. To teraz zaczynamy prawdziwą sesję”. Jęknęłam i poszłam ochlapać twarz zimną wodą. Całość trwała nieco ponad dwie godziny i rzeczywiście – najlepsze zdjęcia zrobiliśmy w ostatnich 45 minutach sesji. Swoją drogą, już nigdy nie powiem o modelkach, że mają pracę jak marzenie. To ciężka harówa jest, a te dziewczyny zasługują na szacunek. Rzekłam.
Podsumowując: nie wiem, czy to Kacper jest taki dobry, czy to mój wrodzony urok osobisty (#ironia), ale jestem hiper zadowolona z efektów tej sesji. Wyszło kobieco, zmysłowo, zabawnie i z pazurem. Czyli jak na Pajonka przystało :)
Enjoy, jako i ja enjojuję. Być może po obejrzeniu zdjęć któraś z Was odważy się na podobną sesję. Polecam – to niezwykłe doświadczenie tak dla ciała, jak i dla ducha.
Autorem zdjęć jest Kacper Pokorski – Enjoy Life.