Punkt siedzenia

– Mariusz, jak tam raport? Rozumiem, że na dziś będzie? – Ryży Kondon, nowa account manager o rdzawych włosach zebranych w kok kształtem przypominający zużytą prezerwatywę, zachodzi mnie od tyłu i bezpardonowo wlepia wzrok w ekran mojego laptopa. Jak na złość, w tym momencie wyskakuje okienko służbowego komunikatora. To Karol, mój najlepszy kumpel z działu new businessu. Karol ma żonę, z którą ostatnim razem uprawiał seks jakiś rok temu, pięcioletnią córkę i sześcioletniego psa rasy husky. Zapiąłem wczoraj swoją eks. Szybko zamykam okienko konwersacji i odwracam się w kierunku nowej przełożonej.

– Już kończę. Za godzinę Ci go podeślę, Ru… Marzenko.
– No, no. To do roboty kochany, do roboty! – Kondon mówi podniesionym tonem, wymachując przy tym anorektycznymi ramionami. Jak ja nie trawię tej baby… Kiedy tylko znika z pola widzenia, odpalam komunikator. „Co zrobiłeś?” – piszę.

Spotkałem się wczoraj z Judytą – po kilku sekundach wyskakuje odpowiedź. Poszliśmy do baru. Po pierwszym szocie poprosiła, żebym zdjął obrączkę. Po trzecim wsadziła mi język do gardła. Po piątym zamówiłem taksówkę. Pojechaliśmy do niej, pieprzyliśmy się jak króliki. Całą noc. Od tyłu, na jeźdźca, 69, oral, anal… Mam tak obtartego fiuta, że nawet się odlać normalnie nie mogę.

– Gratuluję – piszę, bo nie mam pomysłu, co innego odpowiedzieć. Szkoda było patrzeć, jak chłop chodzi sfrustrowany. Rok bez seksu. Żaden normalny facet by tego nie wytrzymał.

No… Seks był epicki. Wróciłem do domu nad ranem, pierdolnąłem się na łóżko i poszedłem spać. Córka mnie obudziła. Przyszła rano się przytulić. Kurwa, stary… Czuję się świetnie, a jednocześnie jak gówno. Nigdy w życiu nie miałem takich wyrzutów sumienia.

 

*

 

– Kama, coś jest ze mną nie tak – mówi Agnieszka, po czym zapala papierosa, zaciąga się głęboko, wydmuchuje dym i patrzy we mnie. Przeze mnie. Milczy. Zbiera się w sobie. Widzę to. Czekam aż zacznie mówić. Obraca papierosa w palcach i nerwowo zerka w kierunku kelnera, który krząta się między gośćmi. Kiedy w końcu nasza kawa ląduje na stoliku, a kelner odchodzi, kręcąc tyłkiem, Aga zbliża swoją twarz do mojej i szepce: – Nie bzykamy się z Karolem. To trwa już od kilku miesięcy.
– Ale że co? Praca? Dziecko? Karol cię przestał podniecać? – pytam, bo jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, żeby kobieta, która swego czasu potrafiła wydać jedną trzecią pensji na kurewską bieliznę i gadżety erotyczne, teraz nie miała ochoty na seks.
– Nie. Nie wiem. Z Karolem jest, jak jest, mijamy się, zajmujemy Zuzką, oboje dużo pracujemy. W ogóle nie rozmawiamy o seksie. Fakt, jakiś czas temu narzekał, że za rzadko się kochamy, ale Zuza wtedy non-stop chorowała, nie dosypialiśmy, ja byłam na etapie zmiany pracy, więc nie miałam głowy do tego. Teraz jakby ucichło, ale mnie samą to już męczy.
– Zawieź małą do dziadków, zrób jakąś kolację, albo olej kolację, kup dużo wina, odpieprz się i zerżnij męża. Bo z tego, co mówisz, to wszystko z tobą w porządku, po prostu codzienność was przytłoczyła – mówię, upijając łyk espresso.
– Myślisz?
– Pewnie. Musicie znaleźć w tym kołowrotku czas dla siebie, bo wam się rozpieprzy to wszystko… Najpierw go bzyknij, a potem z nim pogadaj.
– Dziś Karol ma jakieś spotkanie po pracy, wróci pewnie do domu, jak Zuza będzie już spała. Może wtedy? Zrobię mu niespodziankę…

 

*

Judyta odbiera po siódmym sygnale. Daję słowo, zaduszę kiedyś tę małą cholerę gołymi rękoma.

– Halo? – głos w słuchawce brzmi jak skrzyżowanie Dartha Vadera i Glacy.
– Kim jesteś potworze i co zrobilaś z moją przyjaciółką?
– Kto mówi?
– Olka, jełopie! Byłyśmy umówione do kina, pamiętasz? Spóźniasz się już dziesięć minut, więc postanowiłam zadzwonić, ale słyszę, że ktoś tu pochlał…
– O jezu, przepraszam, zaspałam – Judyta chrypi do słuchawki.
– Gdzieś się szlajała, ladacznico? – usiłuję żartować, choć mnie krew zalewa. Będę musiała iść sama do kina, nienawidzę tego.
– Spotkałam się z Karolem.
– Z tym Karolem?!
– Z tym Karolem.
– I co?
– Spiliśmy się, poszliśmy do łóżka i… chyba będę próbowała go odzyskać.
– Wow. Dobra, olać kino. Jadę do ciebie, to mi wszystko opowiesz…

 

Tekst po raz pierwszy ukazał się w magazynie „Logo” [nr 3, marzec 2016] oraz na logo24.pl

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Małgorzata Makowska

    i co dalej? jest jakiś ciąg dalszy ? ;-)

    • Contempt

      Żona postara się o seks i zacznie pielęgnować tę część związku, on nadal będzie czuł się jak gówno do końca życia, ale wyciągnie z tego wniosek i powie Judycie, żeby spadała, a Judyta, o ile nie jest psychopatką, to da mu święty spokój.
      Tak byłoby w idealnym (albo chociaż bliskim ideału) życiu.
      Z tym, że ludzie lubią popełniać te same błędy, zwłaszcza te bazujące na instynkcie prokreacji. Happy endu nie ma, przykro mi.

  • Anna

    Wyborne :3

  • Patrycja

    chciałam nie przeklinać, ale kurwa, współczuje sytuacji i tobie (wiesz wszystko) i im…

  • weronika

    wow.

  • Wow.

  • OMFG

  • Kaju

    klasyk.

  • S.

    W czasach gdy połowa świata nie wie czy dziś zje jakiś posiłek, problem braku seksu wydaje się być luksusem.

    Ciekawe są te nasze perypetie. Nas, mieszkańców krajów rozwiniętych.

    • Dominika

      Kiedy podstawowe potrzeby są zaspokojone, człowiek zaczyna troszczyć się o te stojące wyżej na półeczkach piramidy Maslova. Okay, seks też zaliczany jest do potrzeb fizjologicznych człowieka, ale wpasowuje się też w inne kategorie: potrzeba uznania, przynależności, miłości. To całkiem normalne, że mamy inne zmartwienia niż osoby z krajów niecywilizowanych. ;)

      • S.

        Pytanie tylko jak dużą rolę potrafią odegrać w naszym życiu takie cywilizowane problemy. Urastają one do wysokiej rangi jedynie w naszej wyobraźni.

        Ja mimo wszystko nadal będę uważał, że problem to jest jak człowiek nie ma co jeść lub latają mu nad głową kule i bomby czy też doskwiera komuś z bliskich jakaś ciężka choroba. Reszta to fanaberia ludzi, którzy robią z igły widły.

        • Anna

          Reasumując – nie mamy prawa do swoich problemów, bo ktoś, gdzieś indziej, ma obiektywnie większe? Co by na to powiedział rozwój cywilizacji, który nakręcany jest rozwiązywaniem kolejnych „igieł wideł”…

          • S.

            Popadasz w skrajność jednocześnie generalizując dość mocno.

            Tekst jak i mój komentarz odnosi się do podstawowych potrzeb człowieka oraz problemów w stosunkach międzyludzkich. Rozwój cywilizacji, lekarstwo na raka, bieda w Afryce i budowa elektrowni termojądrowej to nie ta bajka.

            Mamy dostęp do wielu dogodności, o których większość mieszkańców naszego globu może tylko pomarzyć. A skupiamy się na tym by się komuś przypodobać zamiast najpierw polubić siebie. Gdy mamy problem w związku to o nim nie rozmawiamy między sobą tylko szukamy porad u osób trzecich albo na facebooku. Gonimy za szczęściem choć nie umiemy go zdefiniować i często nie widzimy, że wszystko co nam potrzebne mamy pod nosem.

  • Aleksandra Chołuj

    Ja to zawsze jestem taką Judytą… A potem mnie szlag trafia. Czasami też i nie trafi, ale to niestety tylko czasami.

    • ….

      To nie chciałabym cię nigdy w życiu poznać. Na szczęście to wysoko prawdopodobne.

  • Marta

    To jest straszne i smutne, jak w w/w „cywilizowanym kraju” głaszcze się osoby robiące innym krzywdę. Odechciewa się.

  • Malv, to jest doskonale rozegrane zapętlenie. Gratuluję :)