Znamy to wszystkie.
Poznajesz spoko gościa, naprawdę dobrą sztukę. Coś tam zaczyna się między Wami kroić, więc dokładasz wszelkich starań, żeby było fajnie i milusio. Ty wyrywasz brwi i zakładasz wyszczuplające gacie aka „geriatria stajl”, on wylewa na siebie litr Brutala i po raz pierwszy od miesiąca goli jajka, czyli generalnie oboje robicie wszystko, żeby sprawić jak najlepsze wrażenie. Ty chcesz, żeby on na dugi dzień zadzwonił, on chce, żebyś Ty nigdy więcej się nie odezwała…
Dobra, koniec żartów. Po prostu oboje sprzedajecie tej drugiej stronie „lepszą wersję siebie” i to jest jakby zrozumiałe, bo w końcu kto normalny na dzień dobry pokazuje swoje gorsze JA?
Niestety, życie to nie jebajka i bywa, że zajebistość, którą tak cudownie ociekacie na początku, szybko zamienia się w grząskie bajorko. Bo na przykład on jakimś cudem odkrywa, że przyczyną Twojego chronicznego rumienia na twarzy wcale nie są nagłe uderzenia gorąca na jego widok, a bezdech wywołany gaciami uciskowymi kończącymi się gdzieś w okolicach brody. Ty z kolei odkrywasz, że jego penis… Dobra, nie idźmy tą drogą. Czas na konkret.
KIEDY KOBIETA CHCE (ZA) BARDZO
Pamiętacie Bridget Jones? Może i była naiwna. Oraz lekko głupawa. A także uzależniała swoje być albo nie być od faktu posiadania bądź nieposiadania faceta. Ale – jakkolwiek byśmy ją ocenili – zrobiła kobietom ogromną przysługę. Pokazała, że nobody is perfect. Że można mieć cellulit i parę kilo nadwagi, a jednocześnie być sexy i nie wstydzić się swojego ciała. Że każda z nas ma prawo do popełniania głupkowatych błędów typu spanie z własnym szefem czy zjeżdżanie na rurze w trakcie prowadzenia wiadomości. Oglądanych przez kilka milionów ludzi. W całym kraju. Na żywo.
Ale przede wszystkim pokazała, że kobieta z krwi i kości to nie jakaś tam nimfa z reklamy Diora unosząca się dziesięc metrów nad ziemią ani nie perfekcyjna pani domu poginająca po chacie w piętnastocentymetrowych szpilkach i białych rękawiczkach, tylko zwykła dziewczyna, która – kiedy czuje się samotna – żre lody, pije wino i śpiewa do szczotki „All by myself”. I wcale nie musi się tego wstydzić. Tak, jak nie musi się wstydzić tego, że na początku znajomości z interesującym człowiekiem próbuje pokazać się z jak najlepszej strony. Bo to zupełnie normalne jest. Ludzkie. Rzekłabym wręcz – podświadome.
Na szczęście często nam ta gra pozorów nie wychodzi ;) Czemu na szczęście? Bo chyba rzeczywiście lepiej zaliczyć spektakularną wtopę, pokazując przy tym swoją ludzką twarz, niż udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie jesteś…
Przykład? Proszę bardzo.
SPEKTAKULARNA WTOPA PAJONKA
Miałam wtedy 22, może 23 lata. Spotykaliśmy się od jakiegoś czasu i w końcu nadszedł dzień (a w zasadzie wieczór), kiedy stwierdziłam, że już najwyższy czas… eee… otworzyć przed nim swoje wrota? No dobra, że już najwyższy czas się bzyknąć, bo przecież ile można miziać się po policzkach, patrzeć sobie w oczy i udawać, że wcale nie masz w majtkach… junoł.
Umówieni byliśmy u mnie, w weekend, więc miałam ten komfort, że mogłam do woli leżeć w wannie, golić nogi, pić wino na odwagę, leżeć w wannie, golić nogi, i tak dalej. Oczywiście jakieś pół godziny przed jego przyjściem, zorientowałam się, że jestem w totalnej dupie, bo:
1. nie mam pojęcia, co na siebie założyć
2. nie wiem, gdzie są moje pończochy
3. przecież ja nie noszę pończoch
4. kurwa, serio, zimowe rajtuzy 100den?
5. trudno, pójdę boso
6. ej, ale w tej sukience widać mi fałdkę
7. spróbuję tę drugą kieckę
8. ojej, gdzie jest druga kiecka?
9. a, no tak, spaliłam ją ostatnio żelazkiem… dobrze, że chaty nie zjarałam…
10. no dobrze, więc kiecka numer jeden
11. hmmm… co by tu z tą fałdką?
12. spinaczem ją?
13. zaraz, zaraz… miałam taki balsam… odchudzająco-rozgrzewający… idealnie!
Tym sposobem jakieś 10 minut przed przyjściem Nazwijmy-Go-X, wcierałam sobie w brzuch, uda i pośladki magiczny balsam, który miał uczynić mnie jędrną, chudą, gładką i generalnie Jak-Reksio-Szynkę. W pośpiechu założyłam sukienkę, upięłam włosy, pociągnęłam usta czerwoną szminką i DING-DONG – Mister X stanął w drzwiach w całej okazałości. Muszę przyznać, że nie wyglądał tak spektakularnie jak ja – miał na sobie po prostu dżinsy i dopasowany t-shirt, ale jego jedno spojrzenie wynagrodziło wszystko.
Akcja była szybka: podał mi wino, pocałował w policzek, później w usta, a następnie po prostu zaczął mnie rozbierać. No co ja Wam będę opowiadać – dorośli jesteśmy, wiemy jak to funkcjonuje: przedpokój-pokój-łóżko. Moja sukienka, jego t-shirt. Mój stanik, jego spodnie.
Moje figi, jego… No właśnie.
Teraz wyobraźcie sobie to, co napiszę, klatka po klatce.
Wsadzam dłoń w jego bokserki.
Mruczy zadowolony.
Zaczynam miarowo poruszać dłonią.
Mruczy zadowolony.
Nagle sztywnieje. W sensie – on. Nie jego mały. No dobra, wcale nie był taki mały. Ale nagle sztywnieje jego środkowoeuropejski, średniej wielkości rozmiarów przyjaciel.
Patrzy na mnie dziwnym wzrokiem. On, nie przyjaciel.
Pytam, co się stało? Czy zrobiłam coś nie tak?
On sztywnieje jeszcze bardziej.
Robi się purpurowy na twarzy.
Nie może złapać tchu.
Łapie się za krocze, a łzy ciekną mu po policzkach.
Dysząc „fuck, fuck, fuck” (nie był Polakiem, to wiele tłumaczy) skacze dziwnie w kierunku łazienki.
Myślę sobie: ki czort? A potem bezwiednie dotykam dłonią czoła. I wszystko staje się jasne.
Odchudzający balsam ROZGRZEWAJĄCY.
Zapomniałam umyć rąk po aplikacji…
KONKURS
Tak że tak. Ja opowiedziałam Wam moją żenującą historię, teraz czas na to, żebyście Wy podzieliły się ze mną swoją wtopą z dziedziny damsko-męskie. Zapraszam do komentowani pod tekstem na blogu. Autorki dwóch najbardziej rozbrajających komentarzy pójdą ze mną i z wybraną przez siebie osobą towarzyszącą na przedpremierowy pokaz trzeciej części kultowego już filmu „Dziennik Bridget Jones”. Seans odbędzie się 13 września o godzinie 19:00 w Multikinie Złote Tarasy w Warszawie w ramach cyklu Kino na Obcasach (tylko dla kobiet), tak więc Panowie, wybaczcie, ale tym razem bawimy się wyłącznie w damskim gronie.
Dla pozostałych uczestniczek konkursu mam specjalną ofertę barową: bilet na „Bridget Jones 3” oraz zestaw barowy (popcorn 2,4 l + Coca Cola 0,4 l) za 19.90 zł do wykorzystania w dniach 19.09 i 26.09 na specjalny kod do podania w kasie kinowej – 2NV448.
Rozwiązanie konkursu na blogu (pod tym tekstem) w sobotę, 10 września.
To co? Bawimy się? ;)
P.S. Z Panem X i jego średniej wielkości przyjacielem spotykałam się przez prawie dwa lata. Tak więc sami widzicie… Można? Moszna!
Tekst powstał we współpracy z Multikinem.
WYNIKI KONKURSU
Dziękuję Wam wszystkim za udział w konkursie. Przy większości historii naprawdę srogo się uśmiałam i uwierzcie, że miałam spory dylemat, kogo wybrać… Laureatki mogą być jednak tylko dwie, a że osobiście najbardziej rozbroiły mnie historie Magic i Justyny Rgl – dziewczyny, zabierajcie osobę towarzyszącą i widzimy się we wtorek o 18:50 w Złotych Tarasach :) Proszę Was o przesłanie Waszych nazwisk oraz nazwiska osoby towarzyszącej, z którą przyjdziecie na seans na adres kontakt@malvina-pe.pl do poniedziałku do godziny 12:00.
Peace!