Majty wyszczuplające i inne opowiadania + WYNIKI KONKURSU

Znamy to wszystkie.

Poznajesz spoko gościa, naprawdę dobrą sztukę. Coś tam zaczyna się między Wami kroić, więc dokładasz wszelkich starań, żeby było fajnie i milusio. Ty wyrywasz brwi i zakładasz wyszczuplające gacie aka „geriatria stajl”, on wylewa na siebie litr Brutala i po raz pierwszy od miesiąca goli jajka, czyli generalnie oboje robicie wszystko, żeby sprawić jak najlepsze wrażenie. Ty chcesz, żeby on na dugi dzień zadzwonił, on chce, żebyś Ty nigdy więcej się nie odezwała…

Dobra, koniec żartów. Po prostu oboje sprzedajecie tej drugiej stronie „lepszą wersję siebie” i to jest jakby zrozumiałe, bo w końcu kto normalny na dzień dobry pokazuje swoje gorsze JA?

Niestety, życie to nie jebajka i bywa, że zajebistość, którą tak cudownie ociekacie na początku, szybko zamienia się w grząskie bajorko. Bo na przykład on jakimś cudem odkrywa, że przyczyną Twojego chronicznego rumienia na twarzy wcale nie są nagłe uderzenia gorąca na jego widok, a bezdech wywołany gaciami uciskowymi kończącymi się gdzieś w okolicach brody. Ty z kolei odkrywasz, że jego penis… Dobra, nie idźmy tą drogą. Czas na konkret.

 

KIEDY KOBIETA CHCE (ZA) BARDZO

 

Pamiętacie Bridget Jones? Może i była naiwna. Oraz lekko głupawa. A także uzależniała swoje być albo nie być od faktu posiadania bądź nieposiadania faceta. Ale – jakkolwiek byśmy ją ocenili – zrobiła kobietom ogromną przysługę. Pokazała, że nobody is perfect. Że można mieć cellulit i parę kilo nadwagi, a jednocześnie być sexy i nie wstydzić się swojego ciała. Że każda z nas ma prawo do popełniania głupkowatych błędów typu spanie z własnym szefem czy zjeżdżanie na rurze w trakcie prowadzenia wiadomości. Oglądanych przez kilka milionów ludzi. W całym kraju. Na żywo.

Ale przede wszystkim pokazała, że kobieta z krwi i kości to nie jakaś tam nimfa z reklamy Diora unosząca się dziesięc metrów nad ziemią ani nie perfekcyjna pani domu poginająca po chacie w piętnastocentymetrowych szpilkach i białych rękawiczkach, tylko zwykła dziewczyna, która – kiedy czuje się samotna – żre lody, pije wino i śpiewa do szczotki „All by myself”. I wcale nie musi się tego wstydzić. Tak, jak nie musi się wstydzić tego, że na początku znajomości z interesującym człowiekiem próbuje pokazać się z jak najlepszej strony. Bo to zupełnie normalne jest. Ludzkie. Rzekłabym wręcz – podświadome.

Na szczęście często nam ta gra pozorów nie wychodzi ;) Czemu na szczęście? Bo chyba rzeczywiście lepiej zaliczyć spektakularną wtopę, pokazując przy tym swoją ludzką twarz, niż udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie jesteś…

Przykład? Proszę bardzo.

 

SPEKTAKULARNA WTOPA PAJONKA

 

Miałam wtedy 22, może 23 lata. Spotykaliśmy się od jakiegoś czasu i w końcu nadszedł dzień (a w zasadzie wieczór), kiedy stwierdziłam, że już najwyższy czas… eee… otworzyć przed nim swoje wrota? No dobra, że już najwyższy czas się bzyknąć, bo przecież ile można miziać się po policzkach, patrzeć sobie w oczy i udawać, że wcale nie masz w majtkach… junoł.

Umówieni byliśmy u mnie, w weekend, więc miałam ten komfort, że mogłam do woli leżeć w wannie, golić nogi, pić wino na odwagę, leżeć w wannie, golić nogi, i tak dalej. Oczywiście jakieś pół godziny przed jego przyjściem, zorientowałam się, że jestem w totalnej dupie, bo:

1. nie mam pojęcia, co na siebie założyć
2. nie wiem, gdzie są moje pończochy
3. przecież ja nie noszę pończoch
4. kurwa, serio, zimowe rajtuzy 100den?
5. trudno, pójdę boso
6. ej, ale w tej sukience widać mi fałdkę
7. spróbuję tę drugą kieckę
8. ojej, gdzie jest druga kiecka?
9. a, no tak, spaliłam ją ostatnio żelazkiem… dobrze, że chaty nie zjarałam…
10. no dobrze, więc kiecka numer jeden
11. hmmm… co by tu z tą fałdką?
12. spinaczem ją?
13. zaraz, zaraz… miałam taki balsam… odchudzająco-rozgrzewający… idealnie!

Tym sposobem jakieś 10 minut przed przyjściem Nazwijmy-Go-X, wcierałam sobie w brzuch, uda i pośladki magiczny balsam, który miał uczynić mnie jędrną, chudą, gładką i generalnie Jak-Reksio-Szynkę. W pośpiechu założyłam sukienkę, upięłam włosy, pociągnęłam usta czerwoną szminką i DING-DONG – Mister X stanął w drzwiach w całej okazałości. Muszę przyznać, że nie wyglądał tak spektakularnie jak ja – miał na sobie po prostu dżinsy i dopasowany t-shirt, ale jego jedno spojrzenie wynagrodziło wszystko.

Akcja była szybka: podał mi wino, pocałował w policzek, później w usta, a następnie po prostu zaczął mnie rozbierać. No co ja Wam będę opowiadać – dorośli jesteśmy, wiemy jak to funkcjonuje: przedpokój-pokój-łóżko. Moja sukienka, jego t-shirt. Mój stanik, jego spodnie.

Moje figi, jego… No właśnie.

Teraz wyobraźcie sobie to, co napiszę, klatka po klatce.

Wsadzam dłoń w jego bokserki.
Mruczy zadowolony.
Zaczynam miarowo poruszać dłonią.
Mruczy zadowolony.
Nagle sztywnieje. W sensie – on. Nie jego mały. No dobra, wcale nie był taki mały. Ale nagle sztywnieje jego środkowoeuropejski, średniej wielkości rozmiarów przyjaciel.
Patrzy na mnie dziwnym wzrokiem. On, nie przyjaciel.
Pytam, co się stało? Czy zrobiłam coś nie tak?
On sztywnieje jeszcze bardziej.
Robi się purpurowy na twarzy.
Nie może złapać tchu.
Łapie się za krocze, a łzy ciekną mu po policzkach.
Dysząc „fuck, fuck, fuck” (nie był Polakiem, to wiele tłumaczy) skacze dziwnie w kierunku łazienki.
Myślę sobie: ki czort? A potem bezwiednie dotykam dłonią czoła. I wszystko staje się jasne.

Odchudzający balsam ROZGRZEWAJĄCY.

Zapomniałam umyć rąk po aplikacji…

 

KONKURS

 

Tak że tak. Ja opowiedziałam Wam moją żenującą historię, teraz czas na to, żebyście Wy podzieliły się ze mną swoją wtopą z dziedziny damsko-męskie. Zapraszam do komentowani pod tekstem na blogu. Autorki dwóch najbardziej rozbrajających komentarzy pójdą ze mną i z wybraną przez siebie osobą towarzyszącą na przedpremierowy pokaz trzeciej części kultowego już filmu „Dziennik Bridget Jones”. Seans odbędzie się 13 września o godzinie 19:00 w Multikinie Złote Tarasy w Warszawie w ramach cyklu Kino na Obcasach (tylko dla kobiet), tak więc Panowie, wybaczcie, ale tym razem bawimy się wyłącznie w damskim gronie.

Dla pozostałych uczestniczek konkursu mam specjalną ofertę barową: bilet na „Bridget Jones 3” oraz zestaw barowy (popcorn 2,4 l + Coca Cola 0,4 l) za 19.90 zł do wykorzystania w dniach 19.09 i 26.09 na specjalny kod do podania w kasie kinowej – 2NV448. 

Rozwiązanie konkursu na blogu (pod tym tekstem) w sobotę, 10 września. 

To co? Bawimy się? ;) 

P.S. Z Panem X i jego średniej wielkości przyjacielem spotykałam się przez prawie dwa lata. Tak więc sami widzicie… Można? Moszna!

Tekst powstał we współpracy z Multikinem.

 

WYNIKI KONKURSU

 

Dziękuję Wam wszystkim za udział w konkursie. Przy większości historii naprawdę srogo się uśmiałam i uwierzcie, że miałam spory dylemat, kogo wybrać… Laureatki mogą być jednak tylko dwie, a że osobiście najbardziej rozbroiły mnie historie Magic i Justyny Rgl – dziewczyny, zabierajcie osobę towarzyszącą i widzimy się we wtorek o 18:50 w Złotych Tarasach :) Proszę Was o przesłanie Waszych nazwisk oraz nazwiska osoby towarzyszącej, z którą przyjdziecie na seans na adres kontakt@malvina-pe.pl do poniedziałku do godziny 12:00.

Peace!

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Marcin Korbecky

    No i co ten balsam robi że on tak zesztywniał, w sensie on a nie jego przyjaciel. Piekło go od gorąca czy jak?

    • Marcin Kaczmarek

      pewnie piekł, palił żywym ogniem

  • szauri

    mój mąż przeczytał, uchachał się i mówi – a pamiętasz…? – 25 lat temu wówczas jeszcze nie- mąż i ja zostaliśmy podczas baraszkowania zaskoczeni przez moich rodziców, którzy wcześnie wrócili z kościoła bo akurat znajomy podwiózł ich samochodem, moja matka wmaszerowała do domu i od progu mówi „niech będzie pochwalony” na to mój jeszcze wówczas nie-mąż wychodzi goły jak go Bóg stworzył ze stojącym… i odpowiada z pełną powagą „na wieki wieków”, do dziś się z tego zaśmiewamy :)

    • G_

      ahahahah boskie!!! leżę :DDDDD

  • szara mycha

    Od razu po tekście widać, że humor dopisuje autorce :)
    Super tekst, zaśmiałam się na tzw. dzień dobry.

  • Patryś

    Najbardziej żenująca sytuacja? Impreza troche drinkow pitu pitu, dość ostro wypici no i wylądowałam w jego mieszkaniu ( nie był moim facetem raczej powiedzmy, że słowo znajomy i tak znaczg za dużo) , no i tak jak mowisz przedpokój pokój łóżko itp itd gdy juz miało dojść do kulminacyjnego momentu , olśniło mnie, że przecież mam okres i ten nieszczesny tampon, finał był taki ze facet miał tak małego, że zanim zdarzylam ogarnąć sytuacje, że w środku jest tampon , to praktycznie było po wszystkim. Chyba nigdy nie byłam tak zażenowania.

    Ps. Nie jestem z Warszawy wiec jakby przypadła mi jakas mala nagroda to niestety nie będę mogła sie z Toba wybrać :'(

    • S.

      To on dopiero musiał być zażenowany ;)

  • Mega mnie rozbawiłaś. ;)

  • Rogalik

    Przedstawię swoją przygodę, nieco podobną do tej w twoim tekście, choć wzbogaconą o odwrócenie ról :)

    Do rzeczy:

    1. Wraz z moim eks, mieliśmy chwilę słabości. Ot, niby nic wielkiego, ale w połączeniu z chęcią eksperymentowania i burzą endorfin-nie rozmyślaliśmy zbytnio nad tym co robimy.

    2. Piekielny pod tym względem okazał się on, ponieważ wpadł na ambitny plan wykorzystania olejku podczas gry wstępnej… Takiego najzwyklejszego.

    3. „Już po” płonęłam w przenośni, a potem zaczął się dosłowny „ogień”.

    4. Następnie czekała nas wizyta u ginekologa, oględziny podrażnionej skóry, wykład związany z olejkami, przepisanie stosownych leków, w efekcie mieliśmy dosyć skwaszone dwa tygodnie, gdzie oboje czuliśmy się trochę niezręcznie.

    5. Tym bardziej, że ów jegomość był po biotechnologii i sam wyskoczył na początku „z ideą eksperymentowania w łóżku”.

    Żadnych więcej olejków. Tylko lubrykanty – taka porada w ramach morału ;)

  • G_

    Ja na jednej z pierwszych randek w życiu, pierwsza, na której było jakieś fifarafa, akcja na kanapie, leżę obok niego, całujemy się, czuję, że w majtkach już ma sztywno. Stwierdzam, że zmienię pozycję, żeby go ‚dosiąść’ i zabrać się do rzeczy :D. Trochę mi nie wyszło, bo dostał ode mnie w sprzęt z kolana tak, że łzy leciały ciurkiem… ;D heh :DDDD

    (ja też nie z wawy, ale stwierdziłam, że się podzielę tą piękną i jakże romantyczną historią ;-)

  • nat

    Sobota, impreza, ja, on (mój wieloletni /nieodwzajemniony/ obiekt westchnień) i paru innych znajomych. Jak to oczywiście w takie wieczory bywa, alkohol dla zabawy i na odwagę musiał być. Po szalonych tańcach (NAPRAWDĘ nie wiem jaki cudem) pojechaliśmy do mnie do mieszkania – wiadomo w jakim celu. Oczywiście szybki czek w toalecie czy wszystko się zgadza, czy noga odpowiednio ogolona (te nieszczęsne kolana…), no ale na wszelki wypadek szybko przejadę maszynką. BENG. Pół łydki uciachałam, zapewne pośpiech i brak koordynacji ruchowej przez hektolitry alkoholu miały na to swój wpływ. No nic, szybka próba zażegnania kryzysu, zakładam kiecę i lecę, myślę sobie – będzie git. Było, owszem, ale nie po fakcie jak prześcieradło aż raziło krwią, już nie wspomnę o tym co miał na rękach. Byłam okropnie zażenowana, no bo przecież miało być I D E A L N I E. Późniejsze, nieudolne próby tłumaczenia o co chodzi chyba tylko pogłębiały mój poziom wstydu.
    Już chyba czasem lepiej zostawić tę nogę w spokoju

  • Sabina Krzywonos Sobczyk

    No to hop :D Najważniejsze umieć śmiać się z siebie. Sprawy damsko- męskie czyli randki itp. Moja historia która doprowadziła mnie do łez.
    Portal randkowy albo nawet nie… czateria… stara a taka głupia. Gadka szmatka wymiana zdjęć…. nawet nawet :D zdjęcie na łódce- standard w okularach przeciwsłonecznych ( co Wy faceci macie z tymi okularami :D ? ) Wymiana numerów i znikam… raz dzwoni … drugi prosi o spotkanie opieram się ale po 5 telefonie w końcu się zgadzam. Spotkanie w sobotę ok 16. Dochodzę pod umówione miejsce i widzę faceta … myślę nie on… Boże nie on. Dzwonie… jednak on- fuck. Dobra jakoś to będzie. Wchodzimy do pierwszej napotkanej knajpy- wprowadza mnie do sali. Pyta czego się napijesz… piwko ? Niee nie pije o tej godzinie :D herbatę owocową. Idzie zamówić… ja telefon w rękę i pisze do mojej przyjaciółki E – za 10 min dzwoń do mnie że babcia zasłabła- ona- aż tak źle :D ? noo daj spokój :D hehe. Na przeciwko mnie siedzi cały czas para :) a ja z uśmiechem na twarzy piszę dalej z moją E – opisując wygląd i miejsce i…. chwila moment patrze na zegarek haha a od 1 sms do E minęło już 10 min :D uświadamiając sobie już co jest grane moje oczy zaczynają się robić mokre i jak to ja nie mogę powstrzymać śmiechu- dzwonię do E i ledwo mogę mówić wypowiadam zdanie …. Ty my tu gadu gadu od 10 min a on chyba spierd….. hahaha. Patrze na parę na przeciw mnie .. para na mnie ja płaczę :D ze śmiechu. E mówi – sprawdź może zamawia. TYLE czasu ? Może utknął w WC. Lukam na bar a tam nikogo nie ma. Wyszłam jak gdyby nigdy nic- cały czas dławiąc się ze śmiechu :D i mówię do E… może napisze mu sms za godzinę :D gdzie jesteś ? ja czekam hahaha. Jednak jakaś telepatia istnieje … albo w czepku urodzona trafiłam na jakiegoś zboka którego zniechęcił brak mojego popędu do picia….. ale …. dziękuję mu za to bo kocham jak boli mnie brzuch ze śmiechu i nie musiałam odgrywać roli życia :D że babcia zasłabła. :D

    PS. Uwielbiam Twoje teksty :)

  • justyna rgl

    Za szalonych studenckich czasow bardzo podobal mi sie kolega z wymiany studenckiej, Markus, lepiej znany jako cholernie przystojny niemiec ;) Po jednej z imprez obudzilam sie w jego ramionach, bylam tak szczesliwa, ze balam sie ruszyc zeby sie nie obudzil i nie uciekl. Lezac probowalam sobie przypomniec wydarzenia poprzedniego wieczoru, drinki, klub, drinki, tance, drinki, Markus, jeszcze wiecej drinkow i pustka…wtedy sobie uswiadomilam, ze przeciez mam okres! Jak to zrobilismy? Gdzie jest tampon? Macam, macam, nie ma. Wypelzlam z lozka, przeszukuje podloge, lozko…nic! Mloda i glupia, spanikowalam i ucieklam. Pod prysznicem zaliczylam prawie fisting ale tampona nie znalazlam. Zawstydzona poprosilam kolezanke zeby poszla do mojego przyszlego niedoszlego na wizje lokalna. Okazalo sie, ze w trakcie calowania i rozbierania sie, nagle przerwalam, kazalam mu zaczekac, wsadzilam reke pod sukienke, wyciagnelam tampon, otworzylam okno (nigdy nie smiece!) zamachnelam sie i go wyrzucilam…a potem jakby nigdy nic wrocilam do gry wstepnej.
    Na szczescie instynkt przetrwania wymazal te wydarzenia z mojej pamieci.

  • Marta

    Ja mam wtopę damsko – męską, dosłownie. Po rozstaniu z długoletnim byłym, posłuchałam rady mojej przyjaciółki: że trzeba zatrzeć złe wspomnienia szybką, niezbyt długą i nieangażującą akcją…
    Na fejsie kazała mi wyszukać kolesia, który kiedyś dawno mnie trenował i przecholernie mi się podobał. Pijana znalazłam, bardziej pijana „zaprosiłam do znajomych”. Sama konwersacja poprzedzająca rendez-vous była przezabawna, bo on z tych bucowatych… „A ty kto?”, „Aaa,już kojarzę”, „Chcesz iść na piwo?” (cytaty z niego) – nawet nie musiałam się starać. Na spotkanie skombinowałam sobie typowy plan awaryjny: umówiłam się z kumplem, który akurat „tylko na dziś przyjechał z daleka i miał cholernie mało czasu, a musiał mnie koniecznie zobaczyć, bom jego najlepszą psiapsiółą na planecie jest”. Oczywiście na dwie godziny po rozpoczętym spotkaniu z bucowatym trenerem. Jednak na „randce” tak się zagadaliśmy, że te dwie godziny minęły w tempie ekspresowym – i pojawił się mój kumpel. Co zabawniejsze, pojawił się również jego „od dawien dawna niewidziany kumpel najlepszy na świecie ever”… Clue historii jest takie: obydwoje zabezpieczyliśmy się dokładnie w ten sam sposób; koniec końców zlądowaliśmy we czwórkę w klubie, gdzie bawiliśmy się do białego rana, a bucowaty trener od kilku lat trenuje mnie w różnych obszarach życia jako konkubent – kohabitant. Podobieństwa się przyciągają (jeśli chodzi o zamiłowanie do planów awaryjnych oczywiście, bo bucem nie jestem).

  • Magic

    Kolacja na mieście we dwoje z moim chłopakiem i myśl chłodząca po głowie non stop, że na weekend zostałam sama bo moja współlokatorka-Kasia wyjechała do rodziców na jakieś zadupie. Mieszkałyśmy we dwie w kawalerce… z czystej oszczędności, bo chodziłyśmy wtedy jeszcze na zaoczne studia,no ale jak to mówią do brzegu..
    Rzuciłam hasło: „Jestem sama na weekend „… Długo nie musiałam czekać na jego reakcje, On: ” rachunek proszę!!!”. Uwielbiałam go za to… .
    Wpadliśmy do domu, od progu całując się i ściągając po drodze wszystko co mieliśmy na sobie, gra wstępna na kanapie, rozpaleni do czerwoności…, i nagle pytanie mojego chłopaka :
    On” Kochanie gdzie masz gumki, tam gdzie zwykle?! „,
    odpowiedziałam ledwo łapiąc oddech:
    Ja:”tak, w pierwszej szufladzie szafki”
    On: nie ma..
    Ja: czekaj zapalę światło.

    I nagle rozlega się wrzask z drugiego końca pokoju:

    Kasia: Nie k#rwa, Nieeee!!!
    Ja,On: Kasia???!!!
    Kasia: Nie k#rwa!!! Święty Mikołaj!!!

    • No ale co było dalej?! :D

      • Magic

        On: Co Ty tu robisz?!
        Kasia: Mieszkam?!
        Ja: ale miałaś być u rodziców!!
        Kasia: dobra k#rwa idę po fajki, kupić wam te gumki?!
        Ja, On: śmiech
        No i poszła… :-)

      • Magic

        On: Co Ty tu robisz?!
        Kasia: Mieszkam?!
        Ja: ale miałaś być u rodziców!!
        Kasia: dobra k#rwa idę po fajki, kupić wam te gumki?!
        Ja, On: śmiech
        No i poszła… :-)

  • Magic

    Kolacja na mieście we dwoje z moim chłopakiem i myśl chłodząca po głowie non stop, że na weekend zostałam sama bo moja współlokatorka-Kasia wyjechała do rodziców na jakieś zadupie. Mieszkałyśmy we dwie w kawalerce… z czystej oszczędności, bo chodziłyśmy wtedy jeszcze na zaoczne studia,no ale jak to mówią do brzegu..
    Rzuciłam hasło: „Jestem sama na weekend „… Długo nie musiałam czekać na jego reakcje, On: ” rachunek proszę!!!”. Uwielbiałam go za to… .
    Wpadliśmy do domu, od progu całując się i ściągając po drodze wszystko co mieliśmy na sobie, gra wstępna na kanapie, rozpaleni do czerwoności…, i nagle pytanie mojego chłopaka :
    On” Kochanie gdzie masz gumki, tam gdzie zwykle?! „,
    odpowiedziałam ledwo łapiąc oddech:
    Ja:”tak, w pierwszej szufladzie szafki”
    On: nie ma..
    Ja: czekaj zapalę światło.

    I nagle rozlega się wrzask z drugiego końca pokoju:

    Kasia: Nie k#rwa, Nieeee!!!
    Ja,On: Kasia???!!!
    Kasia: Nie k#rwa!!! Święty Mikołaj!!!

  • Josia

    On lat 55 , ona 30 , oboje poszukujący, zapoznał ich przyjaciel. Pierwsze spotkania w kawiarniach, miłe słówka, czytanie wierszy, masowanie stópek i inne romantyczne wypady za miasto. On wysoki, szczupły, wysportowany, opalony blondyn. Ona szczupła, mniej wysportowana, rudawe, kręcone włosy. Wszytko pięknie ładnie. W końcu spotkanie u niego, jakieś winko, jakieś kolejne miłe słówka. On się rozbiera i kładzie na łóżku. – No cóż wygląda nieźle, myśli ona …. ale kurde taka różnica wieku, no ale z drugiej strony wygląda naprawdę super i stopy tak pięknie masuje i wiersze czyta….no ale przecież ma tyle lat, a ja taka młoda jeszcze….. On leży „gotowy do akcji”, ona ciągle w ciuchach myśli (znowu myśli) – a co będzie jak się zakocham od pierwszego włoże… wejrzenia ?! Bierze telefon i dzwoni po taksówkę. Wychodzi i zostawia nagiego, „nie takiego młodego już boga”. Kurtyna.
    Także tak.

  • Ludwisia

    Rzecz działa się nie tak dawno temu, w nie tak odległej galaktyce- chciałabym powiedzieć kiedy byłam solo, ale nie ja dalej jestem solo :) . Staż w urzędzie- odrabiając pańszczyznę w postaci przybijania stempli oraz zaawansowanego parzenia kawy człowiek potrzebuje odrobiny rozrywki- żeby ten czas szybciej leciał. I stało się,olśnienie! Założę konto na popularnym serwisie randkowym. Po kilku mało sensownych „hej maleńka, ładne masz usta, co potrafisz nimi robić” zjawił się ON, spędzający czas na siłowni lub dupczeniu w okolicznych wioskach- innymi słowy idealny czasoumilacz. Sprośne wiadomości wprawiały w radosny nastrój cały pokój pełen kobiet – miła odmiana od diet, kupek, kaszek, ślubów i zaręczyn.Ku zaskoczeniu okazał się być również amatorem fotografii – a dokładniej swojej dłoni na penisie. Kontakt się urwał. Zbliżało się wesele kuzynki. Pomiędzy „sto lat” a „gorzko, gorzko”. Spostrzegłam znajomą twarz. Pan fotogeniczny bawił się przednio jako osoba towarzysząca z sąsiadką pana młodego. „Nie poznałam cię w ubraniu” – jego mina bezcenna. Świat jest mały, w sumie te jego 170cm też nie wiele.

  • Kamila

    Co prawda nie jestem z Wawy i do Złotych Tarasów mam daleko ale z chęcią podzielę się swoją historyją . Ach! zapomniałam dodać – jestem tu nowa :P
    Otóż umówiłam się kiedyś z pewnym przystojniakiem, metr dziewięćdziesiąt kilka wzrostu, zabójcze spojrzenie, nie będę owijać w bawełnę, jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole średniej. Byłam wypacykowana, wystrojona (nie wiem ile razy się przebierałam i w co się w sumie ubrałam ale pamiętam, że dużo czasu poświęciłam sobie przed tym spotkaniem) – z twarzy nie schodził mi uśmiech  Spotkaliśmy się wymieniając uśmiechy pełne zachwytu i poszliśmy do pobliskiej restauracji na pifko. Tak wiem mało to eleganckie ale wtedy z perspektywy nastolatka to było coś, wyjątkowe coś. Zamówiliśmy jedzenie, piwko i z braku laku odpaliliśmy papierosa (i on i ja) -wtedy jeszcze można było palić przy stolikach. Tak się nam dobrze gadało… a że realizacja zamówienia trwała dość długo, więc odpalaliśmy fajkę za fajką. W pewnym momencie stwierdziłam, że guma do żucia którą mam w buzi jakoś już straciła swoje. Złapałam za popielniczkę z zamiarem wyplucia jej i zwykłe plunięcie stało się moim osobistym Armagedonem. Cały popiół z popielniczki znalazł się …. no właśnie… Zanim zdążyłam się zorientować cały makijaż poszedł się chrzanić a ja nie mogłam otworzyć oczu. Chłopak patrzył na mnie i nie wiedział o co mi chodzi i co się dzieje, nagle zasłoniłam twarz i poprosiłam żeby mnie zaprowadził do ubikacji , bo nic nie widzę. Jakoś bez pytań tak też uczynił. Lałam wodą po oczach, łzawiłam aż po jakiś piętnastu minutach spojrzałam w swe lico odbijające się w lustrze. Pierwszy raz zobaczyłam jak wygląda wtopa – w całej swojej okazałości.
    Nadmienię tylko, że ów chłopak spędził ze mną kolejne 15 lat 

  • 13 dziecko baby jagi

    Co prawda nie jestem z Wawy i do Złotych Tarasów mam daleko ale z chęcią podzielę się swoją historyją . Ach! zapomniałam dodać – jestem tu nowa :P
    Otóż umówiłam się kiedyś z pewnym przystojniakiem, metr dziewięćdziesiąt kilka wzrostu, zabójcze spojrzenie, nie będę owijać w bawełnę, jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole średniej. Byłam wypacykowana, wystrojona (nie wiem ile razy się przebierałam i w co się w sumie ubrałam, ale pamiętam, że dużo czasu poświęciłam sobie przed tym spotkaniem) – z twarzy nie schodził mi uśmiech  Spotkaliśmy się wymieniając uśmiechy pełne zachwytu i poszliśmy do pobliskiej restauracji na piwko. Tak wiem mało to eleganckie ale wtedy z perspektywy nastolatka to było coś, wyjątkowe coś. Zamówiliśmy jedzenie, procenty i z braku laku odpaliliśmy papierosa (i on i ja) – wtedy jeszcze można było palić przy stolikach. Tak się nam dobrze gadało… a że realizacja zamówienia trwała dość długo, więc odpalaliśmy fajkę za fajką. W pewnym momencie stwierdziłam, że guma do żucia którą mam w buzi jakoś już straciła swoje walory smakowe. Złapałam za popielniczkę z zamiarem wyplucia jej i zwykłe plunięcie stało się moim osobistym Armagedonem. Cały popiół z popielniczki znalazł się …. no właśnie… Zanim zdążyłam się zorientować cały makijaż poszedł się chrzanić a ja nie mogłam otworzyć oczu. Chłopak patrzył na mnie i nie wiedział o co mi chodzi i co się dzieje, nagle zasłoniłam twarz i poprosiłam żeby mnie zaprowadził do ubikacji , bo nic nie widzę. Jakoś bez pytań tak też uczynił. Lałam wodą po oczach, łzawiłam aż po jakiś piętnastu minutach spojrzałam w swe lico odbijające się w lustrze – cała twarz była czarna od popiołu łez i rozmazanego makijażu a oczy czerwone i spuchnięte. Pierwszy raz zobaczyłam jak wygląda wtopa – w całej swojej okazałości.
    Nadmienię tylko, że ów chłopak spędził ze mną kolejne 15 lat i przez te 15 lat nabijał sie z tej sytuacji :D 

  • Maria

    Za młodych dziewiczych lat byłam bardzo oporna jeśli chodzi o jakiekolwiek kontakty poniżej pasa, mój brak świadomości w tych sprawach określiłabym jako level master. Pierwsze pościelowe igraszki przez dłuższy czas ograniczały się do umieszczania jednego, góra dwóch palców w wiadomym miejscu, a i to wydawało mi się istnym szaleństwem. Czułam się jak bogini seksu, wijąc się jak dzika traszka po całym łóżku, uświniona wiśniowym lubrykantem, z ręką faceta między moimi nogami. Należę do dosyć bystrych osób, więc szybko uświadomiłam sobie, że w mojej pochwie zmieści się więcej niż dwa palce, postanowiłam więc oddać się mojemu mężczyźnie w całości. Parę dni wcześniej udałam się do ginekologa, okazało się, że wiśniowy lubrykant może i ładnie pachniał, ale na zdrowie mi nie wyszedł, okazało się że tak zaburzył moje ph, że zmuszona byłam przez najbliższe tygodnie aplikować dopochwowo jakieś czopki. Do rzeczy- nadszedł upragniony dzień, wypilingowałam się od stóp do głów, wydepilowałam to i owo, wyglądałam idealnie, normalnie perfect. Facet przyniósł winko, po butelce stres już całkiem minął i zabraliśmy się do rzeczy, nie będę wdawać się w szczegóły, ale byłam zaskoczona tym jak wszystko ładnie poszło, pękałam z dumy. Po wszystkim padliśmy w objęciach na łóżko, normalnie kurwa takie romantico, że aż się rozpływałam. Jakie więc było moje zdziwienie kiedy mój Romeło po wizycie w toalecie zawinął się i wyszedł, udzielając mi szczegółowego wyjaśnienia, że „musi”. No pięknie, mało tego ten cham przez najbliższe tygodnie unikał mnie jak ognia. W końcu zebrał się na odwagę i postanowił się ze mną skonfrontować… Wrócę do kwestii dopochwowych czopków, w tej całej euforii zupełnie o nich zapomniałam, zresztą nie było żadnych przeciwwskazań do odbywania stosunków w czasie kuracji… Zapomniałam tylko o tym, że rozpuszczone w moich naturalnych wydzielinach mają dosyć specyficzną konsystencję… nie wspominając już o kolorze… Generalnie mojego faceta podczas wizyty w toalecie zastał taki oto widok- jego penis cały uświniony w brązowej papce… Zawinął się i uciekł, zastanawiając się przez następne tygodnie jakim cudem nie zorientowaliśmy się, że uprawialiśmy anal, w dodatku z zażenowaniem wspominał widok swojego penisa w moim- jak myślał- gównie. Kiedy mi to powiedział wybuchnęłam śmiechem, myślałam że zrobi to samo po moich wyjaśnieniach, ale on był jeszcze bardziej zażenowany- swoją głupotą. Nasz związek szybko sie skończył- w łóżku się nie układało :-P

  • mag

    to teraz ja :)
    koniec grudnia, jestesmy w nowym pięknym mieszkaniu mojego nowego młodszego kolegi :)
    całowanie, mizianie, rozbieranie, gorąca akcja…jest bardzo dobrze, kolega doszedł, ja już prawie, nagle dzwonek do drzwi…kolega struchlał…drugi dzwonek..i cisza. Kolega zakłada gatki, porzucajac mnie rozgrzaną i idzie cichutko do drzwi. zagląda przez wizjer i slysze: Kurwa, ksiądz po kolędzie, a tak chciałem go przyjąć!
    … także ten :) …nastrój diabli (aniołki?) wzieli..
    kolega odwiózł mnie do domu, po drodze mamrotając że to Znak był.
    musiał byc ważny ten Znak bo to ostatnie nasze spotkanie było :)

  • hahaha :)

  • Kat

    Pozwólcie,że i ja podzielę się swoją uroczą randkową wtopą. Grudniowy wieczór, Rynek w Krakowie. Pan się spóźnił, czekałam chwil parę na mrozie. Niestety Jego przystojną facjatę zdominowała… żądza pójscia do ubikacji – i to w trybie natychmiastowym!!!!. Wybraliśmy jakiś przypadkowy, zadymiony od papierosów, pub w podziemiu. Ucisk na pęcherz, amok, nawet nie zdążyłam zdjąć kurtki. Wchodzę do toalety z mocno przyciemnionym światłem, małyszowy telemark i… błogie ciepło spływające po moich nogach. Nie otworzyłam deski. Wiadomka. Szok, niedowierzanie, jak to tak. na pierwszej randce pachnieć uryną.

    Wybranek serca nic nie poczuł…ale to było nasze ostatnie spotkanie.

    Chrońcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny no… i otwierajcie deski klozetowe! :D

    Peace!

  • emka

    Podczas mojego pierwszego razu miałam takiego bobra, że po wszystkim gościu mi powiedział, że nigdy nie całował się z wąsatym facetem, ale generalnie mu się podobało. Chyba nie kłamał, bo niedawno dowiedziałam, się że jest gejem (minęło 9 lat). Brawo ja!

  • yogirl.saarah

    Powiem tak, czytam Twoje wpisy już spory czas i tak naprawdę nigdy nie miałam odwagi ich komentować, bo zawsze w głowie miałam jakieś swoje chore myśli, ze swojego życia którymi bałam się dzielić.

    Ten wpis, totalnie mnie oświecił, otworzył nawet na pewne drobnostki.
    Historia którą się podzielę, nie jest jakąś śmieszną wtopą czy coś.. Jest to wtopa całego mojego życia, która bardzo zresztą mnie zmieniła.

    Zaznaczę, że nawet gdyby Tobie się w jakimś stopniu spodobało to co napiszę, to nie liczę na nagrodę. Nagrodą byłaby jakakolwiek odpowiedź w moją stronę, może natchnę Cię na jakiś damsko-męski post! ;)

    Więc.. Miałam chłopaka przez 3 miesiące, do niczego nigdy między nami nie doszło, żadnego zbliżenia, nawet palcami, czy coś w ten deseń. Drogi nam się rozeszły.. Ale po jakiś kilku latach znowu coś się obudziło we mnie, w nim, w nas.. Ale w ten czas miałam już nowego faceta, którego kochałam i kocham nade wszystko! Z którym już byłam i jestem kawał czasu.
    Spotkałam się potajemnie z moim ex, kilka razy.. Wydawało mi się wtedy, że coś poważnego się między nami dzieje, nie widziałam w jaki sposób mną manipuluje i próbuje wykorzystać.
    Pewnego razu, co ja będę owijać w bawełnę.. Zjarana, pijana spotkałam się z nim.. Pocałował mnie, popłakałam się i.. Doszło do czegoś więcej.
    Sposób w jaki się kochaliśmy po prostu mnie przeraził, nie czułam nic, prócz poczucia winy, chciałam żeby skończył jak najszybciej.. Czas dłużył mi się strasznie, a obojętność i czysty mechanizm z jakim się to działo uświadamiał mi jak bardzo mnie nigdy ten człowiek nie kochał i nie szanował !
    Chciałam o tym zapomnieć, tak po prostu urwałam z nim kontakt i o dziwo, on także! Dostał co chciał i po prostu znikł z mojego życia.
    Szczerze, wpadłam w jakąś depresję.. Nie chciałam kochać się z moim facetem, chodziłam ciągle zapłakana, zamyślona..Wyznałam prawdę. Że go zdradziłam.
    I wiecie co? Mimo, że było fchuj ciężko. Wybaczył mi, odbudowaliśmy to co tak bardzo nas trzymało przy życiu, właśnie ta nasza miłość.
    I teraz po pewnym czasie, wciąż czuję sie podle, bo wiadomo przy niektórych kłótniach jest to wypominane, i nie mam już tej samej odwagi by jemu coś wytykać bo ja zrobiłam gorszy błąd.
    Gdy pomyślę o moim ex, o tym co się stało, jak ta relacja wyglądała.. Aż ciężko mi sobie wyobrazić, że tak zmiękłam.
    Gdy go widzę, łapie mnie obrzydzenie.

    Nikt prócz mojego ukochanego i ex o tym nie wie, nigdy nikomu się nie zwierzałam z tego co naprawdę czułam i jak to wyglądało, bo wiadomo, mój chłopak nie chciał wiedzieć nic na ten temat (może to i lepiej). Czuję jakąś ulgę, swoistą ulgę.

  • gwen

    ja nie na temat, ale .. jeden z lepszych konkursów ever!!! Malv, więcej takich!

  • Pat-wersja

    Sobotnie popołudnie.
    Szpilki..tak- te najwyższe i koniecznie czerwone.
    Reszta – gotowa.cala ja.cale miejsce.
    Przyjemne podniecenie.oczekiwanie.
    Pierwsza nasza zabawa.taka jak lubię.
    SMS.
    Jeszcze 7 minut.
    Przygotować wino? Nieeeee. ..alkohol wytępia odczuwanie.jest płasko.
    Kolejne minuta.
    Poprawiam czerwień na ustach.
    Wygladzam napięcie kawalkow tkaniny owijajacych me ciało.
    Jest dobrze.
    Nakręcam się samym scenariuszem.
    Dzwonek.
    W dłoni atrybut całej układanki.
    Naciskam klamkę, z impetem i całym zaangażowaniem ciała:
    ” na kolana !”
    ……………………..
    I padła.pochylila głowę.
    Ta środkowa, z trójki chcących mnie nawrócić świadków Jehowy dzierżąca w dłoniach „Straznice” niczym dary niebios.
    ………
    On za nimi.
    …………
    Rozegrało się to w ułamkach sekund.
    Moc petardy,której odłamki do dnia dzisiejszego we mnie drgają .
    Płakaliśmy ze śmiechu.
    zabawa potoczyła się nieco innym scenariuszem.
    Myślałam,ze środkowa pozostanie z nami jako trzecie ogniwo reagujące tak znakomicie na me polecenia;) ale niestety spłonęła i ..już nigdy więcej nie miałam odwiedzin z tej paczki:)

  • Martha Maurice

    Myślałam, że nie mam co opowiadać, aż do wczoraj. Jakiś czas temu udałam się na karaoke do mojego ulubionego miejsca. Akurat zobaczyłam tam znajomego, więc zamieniliśmy parę słów. Jednak w tym wszystkim uwagę zwróciłam na jego znajomego, który przez cały wieczór się ze mną droczył. Po jakimś czasie zaczęliśmy wymieniać wiadomości na fb. Jako dorośli ludzie z bujną wyobraźnią zaczęliśmy kierować rozmowę w taką stronę, że chyba jedno i drugie nie wierzyło, że się wzajemnie nakręcają. Tego samego dnia wiedziałam, że będzie na karaoke w ulubionym miejscu. Jak nigdy -założyłam spódniczkę, bo ostatnim razem powiedział, że jestem w przeciwieństwie do innych zbyt poubierana. No i kiedy tak przyszlam do ulubionego miejsca, usiadłam gdzieś z tyłu sali bacznie obserwując, gdzie może się znajdować, nagle pojawia się on…wita i zaprasza do swojego stolika. Nie wiem czemu, ale powiedziałam, że dopiero za chwilę dołączę. W między czasie miałam okazję jeszcze posłuchać jak śpiewa na scenie. I kiedy chciałam kupić kolejnego drinka i dosiąść się do niego, zaczęła lecieć piosenka ‚Should I stay or should I go” i w tym wszystkim chyba źle wybrałam, bo zrobiłam Should I go i wracałam do domu sama… słuchając jego wykonania With or without you z poprzedniego karaoke ;/