Jestem jedną z niewielu kobiet na tym globie, które nie cierpią robić zakupów. Kiedy więc w sobotę rano Julka zadzwoniła do mnie z komunikatem „Idziesz ze mną po kieckę”, moja odpowiedź była nad wyraz jednoznaczna.
– Nie.
– Idziesz!
– Nie! Pranie robię. I chora jestem… – wymyśliłam na poczekaniu.
– Pranie sranie, chora na wora. Idziemy! Muszę sobie coś na przyjęcie zaręczynowe kupić. I Adamowi koszule jakieś.
– Ale…
– Nie ma „ale”! Wciąż mi wisisz przysługę, pamiętasz? – rzeczywiście, dawno temu Julka znalazła mi mieszkanie za pół ceny. Było ogromne, miało barek i kominek a ja przez pół roku mieszkałam z 23-letnim modelem z Portugalii. Piękne czasy.
– Okej… – poddałam się i tym samym wylądowałam w epicentrum damsko-męskiego piekła.
*
Sukienka była już dawno wybrana, a my od godziny szwędałyśmy się po dziale męskim w sklepie o niewymawialnej nazwie Peek&Clopenburg.
– A tak właściwie to dlaczego Adam nie może sam sobie kupić koszuli? – zapytałam, słaniając się na nogach i marząc o tym, by być już w swoim mieszkaniu, pić herbatę z cytryną i jeść solone orzeszki. Julka spojrzała na mnie jakbym właśnie kroiła jej ojca nożem.
– No jak to „dlaczego”? On kompletnie nie ma gustu! Zawsze wraca z zakupów z jakimś chłamem, nic do niczego nie pasuje, tragedia!
– A może on tak właśnie lubi się ubierać? Od czapy?
– Kochanie, nieważne co on lubi, skoro ja wiem lepiej, co jest dla niego dobre.
Badum tsss.
*
Od tamtego dnia zaczęłam je zauważać dosłownie wszędzie. Hydry z dwunastoma głowami pożerające jaja swoich mężczyzn opanowały świat.
Były w restauracjach („Misiaczku, nie zamawiaj steka, stek jest ciężki. Weź sobie kurczaczka fit z marcheweczką”), u znajomych na kameralnych imprezach („Krzysiu nie pije, Krzysiu prowadzi, Krzysiu jest odpowiedzialny. Prawda, Krzysiu?!”), w siłowni („Nie dźwigaj tyle, bo sobie coś naderwiesz!”), w sklepie spożywczym („Nie takie pomidory! Inne! Oj, to ja już sama wybiorę!”), a nawet w aptece („A nie mówiłam, żebyś nosił kalesony? Jakbyś nosił kalesony, to byś teraz nie musiał ch***a maścią smarować!”).
Nadopiekuńcze, zamartwiające się, przewrażliwione i święcie przekonane o własnej racji kobiety traktujące partnerów jakby w ich rozwoju mózgowym coś poszło nie tak. Matki swoich facetów bez żenady dokonujące na nich publicznej kastracji. Od samego patrzenia skóra mi cierpła, a kolana miękły.
Biedne chłopy – myślałam. A potem zaczęłam się zastanawiać… A może wcale nie takie biedne? Przecież z jakichś powodów z tymi hydrami są? Więc może im to pasuje? Może lubią, jak im kobieta matkuje, rosołek pod nos podstawia, przygotowuje zestaw ubrań na każdy dzień i decyduje, w jakiej pozycji będą to robić wieczorem? On ma rozpisany scenariusz na życie, ona czuje się spełniona i wszyscy są zadowoleni? No dobrze, nawet jeśli tak jest, to skąd się biorą ci bezwolni, podatni na kobiecą manipulację faceci? I jak ich omijać szerokim łukiem?
Odpowiedź znalazłam szybciej niż się spodziewałam.
*
Tydzień po pamiętnych zakupach stawiłam się wystrojona i wypachniona na imprezie zaręczynowej Adama i Julki.
– Uważaj na tę starą raszplę – wyszeptała mi Jula do ucha, wskazując głową matkę Adama. – Miałam do wyboru: posadzić cię obok niej albo obok wujka Stefana, który popierduje jak szalony. Sorry.
Tym sposobem zasiadłam ramię w ramię z panią Adamową, która najpierw skomplementowała mój kok, później sukienkę, a następnie rzekła: – Ja doprawdy nie wiem, jak Julia mogła zamówić flaki na pierwsze danie?! Przecież Adam nie cierpi flaków! Poza tym, widziałaś, kochane dziecko, jaką on ma na sobie koszulę? Skandal! Co to w ogóle za kolor? Brudny róż? Gdyby Adaś mieszkał ze mną, w życiu bym mu nie pozwoliła czegoś takiego na siebie założyć! I gdzie jego marynarka? Przecież on zmarznie zaraz, zapalenia oskrzeli dostanie i tyle będzie z tych zaręczyn i z tego wesela. Pójdę tam mu powiem, żeby się ubrał…
Spojrzałam przerażona na całą trójkę. Przyszły pan młody spokojnie pałaszował zupę, nic sobie nie robiąc z jazgoczących mu nad uchem matki i narzeczonej.
Czekałam, aż jego głowa eksploduje, a kawałki mózgu wylądują w naszych talerzach, ale nic takiego się nie stało. Adam był spokojny. I co najgorsze, on chyba nawet był szczęśliwy. Pokręciłam głową z niedowierzaniem…
To kobiety kobietom zgotowały ten los.
Tekst po raz pierwszy ukazał się w magazynie „Logo” [nr 2, luty 2016] oraz na logo24.pl
fot. Adrianna Calvo, pexels.com