Nie zamierzam tłumaczyć, czemu. No, może trochę.
#1. Smells like teen spirit
Miałam 13 lat i całe życie przed sobą. Wtedy, 21 lat temu, po raz pierwszy poczułam, że to wszystko ściema. Było we mnie tak wiele smutku, złości, agresji, nienawiści i bezradności. Ta piosenka była uosobieniem wszystkich tych uczuć. Na tamten moment nie wiedziałam nawet, że to Nirvana, bo do tej pory słuchałam Ace of Bace, Michaela Jacksona i The Fugees. Od tego kawałka wszystko się zaczęło. Nie tylko glany, bunt i flanelowe koszule, ale też poczucie, że jestem w tym wszystkim sama.
#2. Dorosłość jak początek umierania
Gdy wysłuchałam ten kawałek Hey, wiedziałam, że dalej będzie już tylko gorzej. Nie myliłam się. Ten kawałek to również moja najukochańsza przyjaciółka. Noce z pierwszymi papierosami na dachu i tysiącami galopujących myśli. Iwo, Ty przez ten czas chyba dojrzałaś bardziej. Ja wciąż szukam i dorosłości, i początku, i umierania.
#3. A warm place
Pierwsza miłość, pierwszy pocałunek, pierwsza rozłąka. Mój pierwszy chłopak był gangsterem – nagrywał płyty na nagrywarce i sprzedawał za 5 złotych ludziom z liceum ;) Ja miałam wszystkie płyty za darmo. Są w mieszkaniu mojej mamy do tej pory. Pierwszy NIN, Marylin Manson, Tool… Pamiętam, że do „A warm place” obudziłam się w nocy, ze słuchawkami w uszach, śniąc o nim. Miałam wtedy 15 lat. To było prawie 20 lat temu, ale wciąż pamiętam to wzruszenie, tę miłość, która przepełniała moje niedojrzałe, szczeniackie, serce. M. jest jedynym ex, z którym nadal składamy sobie życzenia na urodziny. Choć dziś nic już nas nie łączy, poza sentymentem. Tak czy siak, dziękuję.
#4. Roads
To po prostu drogi… Rozchodzą się, schodzą, można na nich zabłądzić. Błądziłam tyle razy i nadal nie odnalazłam swojej. Ta piosenka również wiąże się z pewnym bardzo ważnym człowiekiem w moim życiu – takim, który po raz pierwszy sprawił, że poczułam się ważna, wartościowa i kochana bezwarunkowo. Nie zapomnę do końca świata.
#5. Breathe me
Znałam ten kawałek, zanim był modny, to znaczy zanim pojawił się w serialu „Six Feet Under”. Za każdym razem, kiedy go słyszę, płaczę jak głupia. Sia nie jest wybitną artystką, ale to jej się udało. To jest piękne po prostu. I to piękno przytłacza.
#6. Crime Wave
To nie jest nawet dobry kawałek. Ale sprawił, że zakochałam się w electroclashu i punk rocku na nowo. Crystal Castles to taki Sex Pistols XXI wieku. I jako fanka tych drugich, piszę to z żalem. Ale chyba jednak „Crime Wave” ma dla mnie znaczenie symboliczne, ponieważ człowiek, który mi ten utwór pokazał, później mnie bił, dusił i zdradzał. Cóż za ironia!
#7. Afterglow
Pierwsze rozstanie, które rozdarło moje serce na kawałki i sprawiło, że chciałam umrzeć. Oglądałam ten klip i zastanawiałam się, ile butelek wina wypiliśmy, ile piguł razem zjedliśmy, ile szklanek rozbiliśmy i iloma pocałunkami zdołaliśmy je posklejać… Wydawało się, że po nim nic już nie będzie. Gojenie ran trwało dwa lata. Bliznę noszę do dziś. Tak to jest z tymi bliznami. Nawet jeśli się goją, zostają.
#8. Alone
Kiedy zapytałam go, co poleci mi do słuchania, wysłał między innymi ten kawałek. Przepadłam, bo doskonale wiem, what it feels like, to be alone.
#9. Queens
Ten kawałek sprawił, że chyba po raz ostatni uwierzyłam w miłość, która cierpliwa jest, łaskawa jest, nie unosi się… i tak dalej.
Dziś myślę, że jedyna prawdziwa miłość to ta do ludzi, których już przy nas nie ma.
Niech więc spoczywają w pokoju [*].
P.S.
#10. GOODBYE
Po zamieszczeniu tego tekstu na facebooku, ktoś zapytał mnie, jaka jest moja piosenka. To ona. Sama ją znalazłam. A może to ona znalazła mnie?