Ostatni tekst o miłości

Znacie takie powiedzenie, szewc bez butów chodzi? No więc ja od prawie siedmiu lat, czyli od kiedy zaczęłam prowadzić bloga, popierdalam w sandałach bez podeszw.

 

Przepraszam

 

Od prawie siedmiu lat piszę o związkach i relacjach.
Od prawie siedmiu lat radzę, w jaki sposób pokazywać drugiemu człowiekowi, że jest dla nas ważny.
Od prawie siedmiu lat podpowiadam, jak radzić sobie z konfliktami.
Przez ten czas rozpadły mi się trzy związki.
Ten ostatni miał być na zawsze. 
Może jeszcze będzie. Może nie.

Myślałam, że wiem, jak stworzyć dobry związek partnerski. Okazuje się, że nie wiem.
Myślałam, że wystarczy być wiernym, dobrym, otwartym jak księga. Okazuje się, że nie wystarczy.
Myślałam, że wystarczy kochać tę drugą osobę, by się ułożyło. Nie wystarczy. Albo może mam słabą definicję miłości.
Pewnie wiele innych rzeczy myślałam, których nie powinnam była myśleć i dlatego dziś jestem tu, gdzie jestem. Czyli w dupie.

Myślałam, że wiem, o czym piszę. Wygląda na to, że nie wiem.
Przepraszam. Więcej nie będę. 

Nie chcę być szewcem bez butów. Dlatego o miłości, relacjach, bliskości, seksie więcej już nie napiszę.

 

Terapia

 

Ostatnia rada, którą pozwolę sobie dać, to żebyście – jeśli planujecie terapię bądź już w niej jesteście – nie zaczynali związku. Dopóki nie ułożycie się ze swoimi demonami, nie wiążcie się z drugim człowiekiem, bo skrzywdzicie i jego, i siebie. Żeby z kimś być, trzeba najpierw pogodzić się ze sobą, siebie zaakceptować, siebie pokochać. Ja siebie nie kocham. Jeszcze. 

Jeśli zaczynacie terapię, a już jesteście w związku, musicie się przygotować na to, że ta relacja może nie przetrwać. Powinniście też uprzedzić partnera/partnerkę, że czeka go/ją ostra jazda bez trzymanki. 

Ludziom się wydaje, że człowiek z kolejnymi miesiącami terapii staje się coraz bardziej zrównoważony i ogarnięty. Czasami tak jest. A czasami problem tkwi bardzo głęboko i gdy zaczynasz się do niego zbliżać, odbija ci. Rozsypujesz się. Niby po to, żeby z czasem poskładać się na nowo, ale umówmy się – w rozrzuconych na podłodze puzzlach nie zobaczysz obrazka. 

Tak że tak.
Pajonk 

 

Fot. Giang Vu, Unsplash.com

0 Like

Share This Story

Relacje
  • Tomek Degler

    Trzymam kciuki.
    Poukłada się.

    To jest czasem droga przez piekło.
    Potem nastaje cisza, spokój i się układa wszystko.
    To ma sens.

  • Diana Miszkiel-Gugała

    Powodzenia. Trzymam kciuki.

  • Monika Strempel

    Myślałam, że wystarczy się poukładać i będzie dobrze. Ale wiedziałam zbyt mało. Niedługo zaczynam kolejną terapię i modlę się, żeby nie okazało się, że to nie we mnie jest problem. Bo jeśli we mnie, to się poskładam i zostaniemy razem, a jeśli nie…

  • Rosiu

    Kurwa. Mądre. Też tu jestem. Teraz… Napisałaś to, co myślę sam.

  • Werka

    Cześć,

    wcześniej nie pisałam. Śledziłam z zainteresowaniem. Jesteś całkiem inna niż ja. Przykład: jestem tradycjonalistką życiowo. Wciąż Ci kibicuję, choć często się nie zgadzam. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że jesteś po prostu człowiekiem. A czy nasze ludzkie rozumienie miłości nie jest bogatsze wraz z kolejnymi doświadczeniami? To co napisałaś wcześniej: otwarta księga, szacunek do siebie, czy okazywanie miłości jest przecież tak ważne. Po prostu czeka Cię kolejny etap. Jestem od Ciebie młodsza i z Twoich niektórych wpisów dużo się nauczyłam. Dla mnie Twoje kolejne kroki były po prostu inspiracją do własnych. Trzymam, więc kciuki mocno za Twoje buty. Oby były stworzone na miarę Twojego talentu do przekazywania szewskiej profesji innym.

    Pozdrawiam
    Weronika

  • mary

    To nie są informacje, które chciałam przeczytać od rana. Przykro mi:( Trzymaj się, dasz radę!

  • Kasia Kata

    Trzymaj się Pajonku! Jesteś pięknym człowiekiem! Pozdrawiam!

  • Urszula

    Przykro mi Malw, ale nie wiem, czy się z Tobą zgodzę. Wcześniej też tak myślałam jak Ty. Jednak widzę, że jeśli partner kocha i jest dojrzały(!) oraz nie ma problemów z zaangażowaniem, to jest w stanie wytrzymać burzę i jazdę bez trzymanki. Zakochani ludzie umieją się dla swojej miłości przenieść na drugi koniec świata, porzucić rodzinę, cuda na kiju. A Twój chłopak nie umiał sobie poradzić z Twoim załamaniem. Przykro mi ale to dla mnie dowodzi, że jest po prostu słaby.
    Nie obwiniałabym siebie na Twoim miejscu (myśle, że perfekcjonistki mają do tego tendencje). Twój chłopak się po prostu przestraszył. Szkoda. Trzymam kciuki za Ciebie. Dobrze wiem, co czujesz bo też tam byłam, w tej czarnej dupie i obsesji własnego wyglądu. Buziak!

  • Urszula

    I jeszcze jedno, wybacz, ale to mnie dotyczy także. Anoreksja to straszne bagno. Nawet nie umiem tego opisać. Ja tak naprawdę postanowiłam się z tym zmierzyć mając 18 lat. I poszłam do psychologa, grzebać się w tym psychicznym błocie, płakać i otwierać rany. Powtarzam, miałam lat 18. Nie umiałam mądrze panować nad własnymi emocjami. Mało wiedziałam o sobie. I miałam wtedy chłopaka. Świeżo po rozpoczęciu terapii zaczęliśmy się spotykać. I też miał 18 lat. Lubił fajne, rozrywkowe życie, kolegów, imprezy – słowem normalny dzieciak.
    I wiesz co? Ani na chwilę nie przestawał mnie wspierać. Znosił moje ciche dni, płacze, ataki furii, moją nienawiść do siebie. Kochaliśmy się jak głupki. Wykazał się niezwykłą dojrzałością i mądrością, mimo tak młodego wieku.
    Dlatego nie zgadzam się z Tobą. Moim zdaniem Twój partner myśli tylko o własnej wygodzie. Tak długo, jak było fajnie, był. Kiedy przestało być już tak fajnie, to się ulotnił. Typowe dla dzisiejszych czasów, kiedy wszyscy uważają, że ma być przede wszystkim miło. I niezbyt zobowiązująco.
    Kiedy słabość jest uznawana za toksyczność. To jest równie mocno Twoja odpowiedzialność, jak i jego. Dlatego powiem to znowu – nie zgadzam się z Tobą.
    Źle robisz, obwiniając tylko siebie.
    Trzymam za Ciebie kciuki. Buziak jeszcze raz.

    • Dziękuję Ci za to, co napisałaś. Teraz mi troszkę lepiej.