Samotni mężczyźni i zajęte kobiety

– Napisałam dziś do niego – powiedziała Majka, wypuszczając kłąb dymu z ust. Był piątkowy wieczór. Siedziałyśmy na balkonie w zimowych kurtkach, kapciach i cienkich rajstopach. Ona paliła, ja oparłam nogi o balustradę i słuchałam. – Napisałam, że tęsknię za seksem z nim. Wiesz, co odpowiedział? Wzruszyłam ramionami, że nie, nie wiem, bo niby skąd. – Zapytał – wycelowała we mnie fajkiem – czy tylko za tym. Rozumiesz typa? – pokiwała głową z niedowierzaniem. To też pokiwałam, żeby jej raźniej było.

 

Majka. Dobra przyjaciółka. Żadna tam korpobicz, raczej zwykła dziewczyna robiąca „karierkę” w agencji reklamowej. Inteligentna, szczupła, dobre cycki, świetny tyłek. Spokojnie siedem na dziesięć. Trochę zbuntowana, z kurwikami w oczach. Wymagania w stosunku do mężczyzn: wysokie.

On, czyli Robert.  Majki nowy przyjaciel. Taki, z którym w piątkowe wieczory lubi sobie pójść na spacer. Po gumki. A później do łóżka. Czasami robią to też na podłodze. Pod prysznicem, w wannie, przy ścianie, na stole w kuchni, a raz nawet w Decathlonie, za stojakiem z rakietami tenisowymi. Wygląda na człowieka poczciwego. Drwal w łóżku, księgowy w życiu.

– Ja mu daję idealny wstęp do dirty talk, a ten pyta o uczucia. Ja mu wyjeżdżam z układem bez zobowiązań, a ten już czeka, żeby drzewo sadzić, dom budować i syna płodzić. – Majka zgasiła papierosa energicznie i popatrzyła na mnie, trochę wściekła, a trochę rozżalona. – Kiedy to się w ogóle stało? Kiedy oni zdążyli uczepić się tych spódnic, które my już dawno zdjęłyśmy? Mówię ci, świat był prostszy, gdy to kobiety płakały przez mężczyzn, nie na odwrót.
– Nie pamiętasz już? Pięć lat temu? Żałoba po Radziu, który wybrał karierę w JuEsEj? Że taki czuły był? Wyrozumiały? Że cię słuchał, rozśmieszał i w ogóle M jak miłość i szpital w Leśnej Górze? Dzieci mu chciałaś rodzić, konie hodować, domek na prerii budować. I co? I Ty mi teraz powiesz, że liczy się tylko święty spokój i fujara?
– Pięć lat temu nie miałam psa, kredytu na mieszkanie, nie pracowałam po 10 godzin dziennie i nie uprawiałam thai chi. Miałam czas na pierdoły.

Zamilkłyśmy. Majka odpaliła kolejnego papierosa, ja próbowałam ułożyć sobie w głowie, w którym momencie zaczęłyśmy zjadać swój własny ogon? Czy szczęśliwy człowiek wydziela sobie czas na pracę, sen i seks bez zobowiązań? I czy naprawdę stałyśmy się na tyle samowystarczalne, że nie potrzebujemy mężczyzny u swego boku? A co z elementarną potrzebą kochania i bycia kochanym? Stłumiłyśmy ją w sobie na czas robienia kariery, samorealizacji i podnoszenia swojego statusu materialnego?

– Człowiek nie jest stworzony do samotności – wyrwało mi się.
– Co?! – Majka podskoczyła, jak wyrwana z letargu.
– Nie mamy czasu rozejrzeć się wokół, nie mówiąc już o zaangażowaniu w związek i pracy nad nim, bo robota, bo trening, bo pasje, bo znajomi, bo doby nam nie starcza. Mamy jako taką kasę, mamy dyplomy, jesteśmy atrakcyjne, zadbane, inteligentne i wygadane, więc tego samego oczekujemy od mężczyzny, z którym docelowo miałybyśmy się związać.
– I bardzo dobrze. Trzeba być świadomą swoich potrzeb.
– Potrzeb? Pomyśl – im dłużej jesteśmy same, tym bardziej wygórowane i irracjonalne stają się nasze oczekiwania. I nie dotyczy to tylko kobiet, ale też mężczyzn. Tworzymy sobie listę „warunków do spełnienia” przez potencjalnego partnera i co na niej zwykle jest? Oni chcą rezolutnej, seksownej, szczupłej laski z nogami do nieba, kształtnymi cyckami i zgrabnym tyłeczkiem. Takiej, która zrobi dobrego loda i dobre wrażenie przed mamusią. Takiej, która lubi się rżnąć, gotować, dbać o niego, a jak czasu starczy, to realizować swoje pasje, bo przecież nikt nie chce być w związku z nudnym, smutnym człowiekiem. My z kolei szukamy minimum 180 cm wzrostu, inteligencji, wykształcenia, poczucia humoru,  prestiżowej pracy, własnego mieszkania, bo przecież nie będziesz z chłopem, który koczuje u mamusi, dobrego wyglądu i kutasa, który doprowadza do orgazmu przynajmniej z pięć razy w tygodniu…
– Phi. – fuknęła Maja – To co, teraz chcesz obniżać standardy?
– Pieprzyć standardy. Pieprzyć oczekiwania. Już sama nazwa wskazuje, że to coś, na co czekasz, a co nigdy może nie przyjść. To nie jest bajka o śpiącej królewnie i rycerzu na białym koniu. Na koniec dnia nie liczy się to, czy on ma subaru i mgr przed nazwiskiem, ale fakt, że o ciebie dba, że wspiera i daje poczucie bezpieczeństwa. Że przy nim czujesz się piękna, wartościowa i kochana. Że jest z tobą na dobre i na złe, jakkolwiek tanio by to nie zabrzmiało. Popieprzyły nam się priotytety, Majka…

Milczałyśmy. Ona sączyła wino, ja patrzyłam w gwiazdy, próbując wypatrzeć Wielki Wóz. Zawsze mam z tym problem.  – Tu jest – Majka wycelowała palcem w niebo. – Widzisz dyszel? To ogon Wielkiej Niedźwiedzicy. Zaraz pod nią, trochę na prawo, jest Mały Lew. O tam. Robert mi pokazał ostat… – urwała zmieszana i odruchowo sięgnęła po papierosa.

Tym razem paczka była pusta. 

Tekst po raz pierwszy ukazał się w magazynie „Logo” [nr 2, luty 2015] oraz na logo24.pl

3 Likes

Share This Story

Relacje
  • Magdalena Kowalska

    Po pierwsze gratulacje współpracy z Logo :) a po drugie to niestety masz Malwina rację. standardy i oczekiwania, których nie spełnia nikt bo się po prostu nie da. uważam, że jeśli się z kimś wiążesz to cała magia polega na tym, że pracujesz nad tym, żeby ta osoba jakoś zmierzała choć do tych standardów. po prostu się kurde zmieniasz w związku, mądrzejesz chcesz być lepszy etc.

  • A mi jest nawet czasami żal takich kobiet jak Majka. Z jednej strony sama w pewnym momentach chciałabym być równie samowystarczalna z własnym mieszkanie na kredyt, bez obowiązku wstawania rano by zaprowadzić dziecko do przedszkola [fakt, prywatnego – ot tyle komfortu], by powoli zamieniać się w pełnoetatowego biurowego pracownika. 2 w 1.

    Jakoś tak, całkiem poważnie czytając ten tekst aż się przykro robi. Bo, że seks dobry to okej, ale tak bez zobowiązań? Z całą walizką doświadczeń bez możliwości samorealizacji siebie u boku kogoś? Po co? Budzić się codziennie samotnie, lub po seksie, bez uczuć, bez oparcia, bez stabilności uczuć, w pogoni za orgazmem, który jest jedyną droga do której można dojść? Ja lubię oglądać z nim filmy,budzić się obok niego, albo dostać kwiaty z byle okazji, bo wie jakie lubię. Myśleć o przyszłości z nim, po to by na starość usiąść w bujanych fotelach jeden obok drugiego i wspominać to wszystko z uśmiechem od ucha do ucha. A seks? Jest. Orgazm? Jest. Seks pod prysznicem? Nie, bo nie mam prysznicu. ;) Nawet w miejscach publicznych się zdarzało.

    Ale dla mnie facet to ktoś więcej niż kutas w majtkach.

  • dzięki Twoim tekstom niedzielne wieczory stają się lepsze. dzięki!

  • Trafiłaś idealnie z tym tekstem. Napiłby się z Tobą wina ;)

  • A ja sobie właśnie nie wyobrażam kariery bez zaplecza w postaci mężczyzny, do którego wracam po pracy. Bez mężczyzny, do którego mogę się przytulić niezależnie do tego, czy mi wyszło czy może właśnie spektakularnie coś spieprzyłam. Bez możliwości przegadywania przez pół nocy jakiegoś genialnego pomysłu, dzięki któremu podbiję świat. I bez poczucia, że jest ktoś, kto totalnie wierzy we mnie i w to, że jestem skazana na sukces. A po tym sukcesie nie chce pić szampana w samotności.

    • m0gart

      Ta wiara jest bardzo ważna. Zwłaszcza w sytuacji, gdy masz już dość wszystkiego, gdy nie chce Ci się próbować po raz kolejny, gdy znowu się nie udało. Warto mieć wtedy człowieka, który wesprze, pocieszy i powie „Dasz radę”.
      Ok, idę po wino, bo nikt mi nie przyniesie.

    • Ostatnie zdanie – Mistrzostwo, oklaski, kurtyna…

    • mucha

      Ja bym dodał troszkę „przekornie” że nawet jest to wymagane do dużych sykcesów osobistych.

  • bajolka

    Swieta prawda !!!

  • Anna

    Poniekąd się zgadzam, choć nie do końca. Pewnie, że wybujałe wymagania to cię najwyżej zaniosą na samotną wyspę. Jednak bez standardów, bez znajomości wlasnych wartości i priorytetów, jesteśmy w stanie kompletnie się zamotać, zatracić świadomość tego, czego my właściwie chcemy i wybielić najbardziej oczopląsne czerwone flagi. Musi być balans.

    • Lenta

      Hej Anna, To, co właściwie chcemy jest łatwiejsze do określenia – w porównaniu z tym jakie mamy wady. Dość łatwo spisać listę wartości. Trudniej jest doszukać się swoich wad … tych świadomych, nieświadomych i wypieranych… Wystarczy sobie uświadomić, że wchodząc w związek, wnosimy też swoje niedoskonałości, by sprezentować je partnerowi:)

  • dowlinika

    „Na koniec dnia nie liczy się to, czy on ma subaru i mgr przed nazwiskiem, ale fakt, że o ciebie dba, że wspiera i daje poczucie bezpieczeństwa. Że przy nim czujesz się piękna, wartościowa i kochana”

    dokładnie – ale powiedz mi to przed 27 stycznia to bym Cie wysmiala. pozniej dostrzegłam jakiego „kolege” mam obok siebie…. i poszło :) tzn idzie w dobrym kierunku. i pierdoli mnie to co będą o tym mówć inni – dopoki jest nadzieja na fajny związek to jest OK. i w tym przypadku jestem nawet gotowa porzucić tutaj wszystko i wyjechać do niego do Londynu jak bedziesz trzeba, czego nie umiałam w przypadku byłego który jest „tylko” w Warszawie (kłaniam się z Krakowa Malv).

    gratulejszyn z powodu pisania dla LOGO, naprawde super super super :))

  • m0gart

    Mężczyźni są podobnie zafiksowani. Bo kariera, bo kasa, bo najpierw dom pod miastem i nowe audi. Bo skłosz, bo łódki, bo wyjazd w góry z chłopakami. Bo imprezka, druga i trzecia. Bo samorozwój, kolejny język, awansik.
    I po cholerę to wszystko, jeśli facet nie ma z kim się podzielić tą kasą, tą radością z awansu czy przeżyciami z wyjazdu? Udajemy, że wystarczy nam seks bez zobowiązań, szpanujemy przed kolegami kolejną „zdobyczą”, a tak naprawdę sami się pogubiliśmy we własnych priorytetach i potrzebach.
    Tak, każdy ma oczekiwania i standardy, które potencjalny facet czy dziewczyna powinni spełniać. I paradoksalnie z biegiem czasu one rosną, zamiast się obniżać. I coraz trudniej również się do kogoś dopasować, dotrzeć, ustąpić choćby na cal z własnych przyzwyczajeń. To ów ktoś ma się zmienić, przecież nie my, bo my jesteśmy fajni, zajebiści wręcz, każda nam niemal do nóg pada. No właśnie, niemal. Dokoła jest masa samotnych facetów i samotnych kobiet, ale za dużo od siebie nawzajem oczekują, więc zamiast spróbować kogoś lepiej poznać, to skreślają na wstępie: bo on nie ma dobrej fury, nie jest menago, nie gra w tenisa i lubi głupie seriale, ewentualnie ona ma za małe cycki, głupie koleżanki, nie czyta Prousta i nie biega maratonów.
    Chyba skręcamy nie w tę stronę co trzeba.

    • Maćko

      W takim razie… wszytko ze mną w porządku :3

    • niby tak, ale z drugiej strony po kij ladowac sie w zwiazki a potem zalowac ze sie nie „wyszalalo”, nie mialo czasu dla siebie, ze nic sie nie osiagnelo w zyciu.
      ja naprawde uwazam ze to jest calkowicie okej, najpierw zajmowac sie kariera, kasa, szkloszem, wyjazdem w gory z chlopakami.. a dopiero pozniej zajmowac sie szukaniem drugiej polowki.

      jestem troche jak ta dziewczyna z notki.
      i jedyne co niestety jest prawda i troche mnie przeraza, to to, ze wymagania rzeczywiscie tylko rosna. i jest tak, jak napisales. coraz trudniej sie dopasowac. i niech oni sie zmieniaja, ja jestem zajebista.
      ale czy to cos zlego?do konca nie jestem przekonana.

      • A dlaczego bycie w związku ma być przeciwieństwem osiągania czegoś w życiu?

        • no, jesli ktos chce „osiagnac” cieply dom, gromadke dzieci i rozstepy jeszcze przed trzydziestka, to jasne. zwiazek to kotwica. przynajmniej dla takiej osoby, jak ja.

          • Dla takiej osoby jak Ty? Jesteś DDA czy wybierasz beznadziejnych facetów? Nie każdy musi być w związku, fajnie wybrać świadomie swoją drogę. Ale kompletnie nie rozumiem, jak można przeciwstawiać związek życiowym sukcesom. Dla mnie partner jest osobą, która daje mi pełną akceptację i ogromne wsparcie we wszystkim ,co robię, więc tak jest dużo łatwiej osiągnąć sukces. Nie mówiąc już o tym, że ma kto mi zrobić kanapki na drogę jak jadę podbijać świat. No ale ja mam rozstępy od 12 roku życia, więc pewnie Twoim zdaniem już przegrałam życie.

          • Ja od pietnastego ;)
            Nie wiem dlaczego probujesz mnie obrazac/psychoanalizowac. Moze jestem DDA? Moze wybieram beznadziejnych facetow? A moze swiadomie nie „wybieram” nikogo, tylko stawiam tylko i wylacznie na wlasne szczescie.
            Nie przeciwstawiam zyciowych sukcesow zwiazkowi. Mowie tylko, ze bedac „zakochanym” (blah) o wiele trudniej o jakiekolwiek „sukcesy”. Czy to podroz dokola swiata, czy ciezka praca -> awans -> kariera. Bedac z kims takie rzeczy sie nie dzieja, bo sie nie chce, bo nie ma sie czasu, bo nie ma sie pieniedzy, bo costam costam. Bo budza sie jakies dziwaczne, przesrane instynkty i jedyne co sie robi to misiaczkuje, plodzi dzieci i sadzi drzewa. = czyli dla mnie po prostu przegrywa zycie.

            A kanapki na droge umiem zrobic sobie sama :3

            [edit]

            + dla takiej osoby jak ja = dla kogos kto od 6 lat co chwila zmienia miejsce zamieszkania, kraj, adres, prace. jakos mi sie nie widzi robic tego wszystkiego z jakims penisem u boku.

          • m0gart

            „będąc z kimś w związku takie rzeczy się nie dzieją” – nope. Takie rzeczy się nie dzieją widocznie w Twoim przypadku, bo całej masie ludzi zupełnie związek w niczym nie przeszkadza. Ba, powiem więcej: nawet pomaga, bo wspiera, motywuje, daje siłę w trudnych chwilach. Możliwe, że powiesz, iż Tobie to niepotrzebne, bo Twoja siła i motywacja wynikają z Twojego wnętrza. I ok, super, gratuluję. Ale nie dyskredytuj związków jako takich, bo to, że Ciebie uwierają i nie są potrzebne, nie znaczy, że innych też hamują i budzą w nich „przesrane instynkty”.

          • ja nie mam nic przeciwko zwiazkom. po prostu ze wszystkim par, czy tez malzenstw ktore znam, moze tylko dwie rzeczywiscie podrozuja, zwiedzaja swiat, nie martwia sie o kredyty na mieszkanie, ani dorosle, nudne zycie. a tak to zdecydowana wiekszosc miala marzenia/hobby, ktore jakos dziwnym przypadkiem, zaraz po zakochaniu sie i zwiazaniu z kims, spadly na dalszy plan, albo i calkiem odeszly w zapomnienie.

      • m0gart

        Tak, to trochę coś złego.
        Bo nie jesteś tak zajebista, jak Ci się wydaje.
        Oczywiście możesz żądać, by to ktoś się zmieniał, i jak trafisz na odpowiedniego faceta (wystarczająco miękkiego do uformowania), to on się zmieni pod Twoje dyktando. Ale czy dalej będziesz go chcieć – to już inna bajka. Może tak, jeśli wystarczy Ci facet nie mający własnego zdania i w pełni podporządkowany, lecz partnera z niego nie będzie, co najwyżej dziecko do opieki.

        • chyba powinnam byla napisac „bo ja jestem zajebista” w cudzyslowie. bo nie do konca mnie zrozumiales :)

          • B.

            Nigdy nie wzialbym slubu z dziewczyna, ktora sie juz ‚wyszalala’ i ‚doswiadczyla’.
            Oczywiscie sa naiwniaki, ktore to zrobia, wiec nic sie nie martw.
            Sorry, nie wiem, czy jestes w stanie zrozumiec sens za tymi slowami. Czesto spotykam dziewczynki skrzywdzone przez feminizm, ktorym ktos powiedzial, ze moga byc jak faceci i to bedzie dzialac. Nie bedzie. My mamy jasne kategorie i ta ‚wyszalana’ trafia tylko do jednej.

          • Dlaczego naiwniaki? Nie dla każdego mężczyzny partnerka ma być dziewicą. I nie każda kobieta zaakceptuje faceta, który szalał i doświadczał.

          • no to w takim razie wyjasnij :)
            przede wszystkim zacznijmy wlasnie od tego, co to dla ciebie jest „doswiadczona” i „wyszalana” dziewczyna. bo ja piszac to, nawet nie pomyslalam o seksie.
            takze prosze, rozwin wypowiedz.
            :)

  • Nemesis Nave

    Kolejny dobry tekst. Nim i fotami z Cyberdoga zaskarbiłaś moją dozgonną miłość wobec tego bloga.

  • sc

    Wcześniej uwielbiałam Cię czytać, teraz nie potrafię sobie poradzić z powtarzającą się w Twoich tekstach kliszą – wstęp o super-żeomatko koleżance, genialne tyłki i super cycki. Mogę się pogodzić, że taki jest Twój styl (i cała konwencja babskich rozmów) ale coraz częściej mam wrażenie, że opisujesz za każdym razem jedną koleżankę, której zmieniasz imiona. W moich oczach bohaterki nie są indywidualnościami, są spłycone do tego, że przecież wyglądają zajebiście. Nawet miejsce gdzie odbywa się wymiana zdań jest takie samo, podobnie jak wino i fajki. Zgadzam się z Twoim punktem widzenia, ale cała otoczka nie pozwala mi się cieszyć tekstem.
    PS. Ja po prostu mocno wierzę, że potrafisz to skonstruować jeszcze lepiej :) jakby mi to wszystko było obojętne, nie trudziłabym się z pisaniem tego komentarza tylko zadecydowała, że już „nie lubię” na fejsie.

    • Klaudia

      Odnoszę od jakiegoś czasu dokładnie takie samo wrażenie. Styl, stylem, ale czytając ostatnie kilka/kilkanaście tekstów widzę jedna bohaterkę, ale występującą w wielu historiach. Malwa uwielbiam Twojego bloga i każdy tekst czytam kropka w kropkę, są świetne, masz lekkie pióro. A co najważniejsze nie piszesz tego bloga dla samego pisania, tylko jest w tych tekstach to „coś”, czuć w tym pasję. Ale ostatnio Twoje publikacje tak nie co są na „jedno kopyto”.

  • piwoes

    A może zamiast konstruowania listy
    cech pozytywnych zrobić sobie listę rzeczy skreślających daną
    osobę? Umawiamy się sami ze sobą, że nie rozwijamy znajomości z
    kimś, kto np. nie lubi psów, albo gra w krykieta. Albo pali,
    whatever.

    Niech facet w taki bądź inny sposób pokaże, że
    jest zaradny, ale wymagać od niego od razu drogiej fury? Byłoby
    mnie stać na lepsze auto, ale wolę brak konieczności nastawiania
    budzika, niż lans na samochód.

    Facet zawsze zdąży sobie
    kupić to lepsze auto, zawsze zdąży zmienić garderobę, zacząć
    treningi, nauczyć się dobrze ruchać. A laska jak nie potrafi
    dobrze zrobić loda to też się nauczy, jak ma schudnąć, to zrobi
    to dla swojego ukochanego. Ale jeżeli ma którąś z cech
    dyskwalifikujących, to po prostu nie ma co zaczynać związku.
    Reszta jest nabyta.

    • pouf

      O tak! Trafiłeś w sedno wszystkiego. Dlaczego tak powierzchownie oceniamy ludzi, na miłość Boską? Ludzie dojrzewają i uczą się CAŁE życie. Pewne rzeczy wymagają czasu i nie da się ich przeskoczyć. To tak jakby kobieta była idealną partnerką, spełniałaby wszystkie wymogi swojego partnera ale… nosiłaby aparat ortodontyczny. I to by ją dyskwalifikowało. Bez sensu?
      Tak, popierdoliły się priorytety. Facet może mieć porshe czy tam subaru, miec 180 cm wzrostu i być kulturystą, menago albo miliarderem i zabierać mnie na niezapomniane wycieczki dookoła świata ale jeśli nie bedzie potrafił mnie zrozumieć, być czuły, być wsparciem, ostoją, nie bedzie potrafił poprawić mi humoru albo bedzie zimną rybą – nie ma szans, żadne miliony, samochody i muskulatura nie pomogą :) Dzielimy życie z człowiekiem, który oddycha, czuje, myśli a nie z dobrem nabytym, materialnym.

    • Nooo, na pewno się zmieni po ślubie :D

    • marylka

      Umów się ze mną :D

      • piwoes

        O 19tej pod fontanną. Do zobaczenia! :D

        • marylka

          cool! będę:)
          ;)

    • Kamil

      Lista rzeczy skreślającą daną osobę? Zakładanie z góry, że nie będzie się rozwijało znajomości z kimś kto posiada niechcianą cechę (to samo w przypadku deficytu pożądanej) sprawi, że omija Cię możliwość poznania niesamowicie barwnych i ciekawych ludzi. Jasna sprawa, że nie mówię tu o ekstremalnych dewiacjach i chodzących niedoskonałościach, ale moim zdaniem każdy przypadek powinien być traktowany oddzielnie.

      Powiedz mi, jak nazwać sytuację w której rezygnujesz z rozwijania relacji z drugą osobą, która ma wiele innych, pozytywnych cech ALE: jest innego wyznania/ nie lubi żydów/ podaje Ci za gorącą herbatę?

      Aha, i kto w swoim życiu nigdy pozytywnie się nie zaskoczył, oceniając i „skreślając” kogoś zbyt pochopnie, niech pierwszy rzuci kamień ;)

      • piwoes

        Zwykle te cechy dyskwalifikujące olewałem i koniec końców z powodu tych cech związek się rozpadał, choć podczas jego trwania przeżyłem więcej dobrego niż złego i nie żałuję.

        Z resztą mam na myśli naprawdę grube rzeczy, a nie żydofilię bądź antysemityzm ; ) Z drugiej strony takie pierdoły jak zamiłowanie do absolutnie różnej kuchni może już być sporym utrudnieniem w życiu – vide mieszkanie razem.

        Wydaje mi się, że przede wszystkim chodzi o to, żeby czuć lub wiedzieć, że dana osoba jest taką osobą, którą jesteśmy w stanie pokochać. Miłość rzadka rzecz, warto dla niej rezygnować z wielu spraw.

        • marylka

          ja tez tu jestem:P

  • Ewa

    Witaj,
    właśnie niedawno rozmawiałam ze swoją córką. A raczej to ona mówiła, wylewała żale. Ma dopiero 23 lata, a już jest zdegustowana facetami. Wie, że ma wysokie wymagania (ale czy one są naprawdę takie wysokie?) Nie chce wiązać się z chłopakiem w swoim wieku, bo już to przerabiała trzy razy. Nie chce być dla niego drugą mamuśką. Ona szuka Mężczyzny. I jest załamana. Dobrze chociaż, że wie, czego chce. I to jest tak, jak napisałaś. Chce mieć faceta, przy którym będzie się czuła bezpiecznie i kobieco jednocześnie. Chce założyć rodzinę, ale nie z chłoptasiem, bo nie chce dźwigać odpowiedzialności samodzielnie. Chce po prostu dzielić z kimś życie. Dzielić, to jest chyba dobre słowo. Tylko teraz musi znaleźć kogoś, kto też będzie się chciał dzielić, a nie tylko brać…

    • kaju

      gdyby nie to, ze ja juz 26 (a nie 23) za pasem, pomyslalabym ze jestes moja Mama ;) bo ostatnio ze swoja mialam dokladnie taka sama konwersacje.

      • B.

        Nooo, faceci tu sa skolowani tez. Bo wedle opisu wygladu to ja bym sie za ta Majka baaardzo obejrzal i nie tylko obejrzal. A po opisie osobowosci, to z kolei ciesze sie, ze jeszcze sie nie spotkalismy i nie bede tego spotkania wygladal.
        Innymi slowy. My tez szukamy, my tez sie frustrujemy. Kiedys w koncu kazdy trafi na to czego szuka.

  • Kcury

    „Że przy nim czujesz się piękna, wartościowa i kochana. Że jest z tobą na dobre i na złe, jakkolwiek tanio by to nie zabrzmiało.” – To są dopiero trudne warunki do spełnienia! jakkolwiek tanio by to nie zabrzmiało!

  • Tak sobie myślę, że na każdego przychodzi czas. Na każdego w innym momencie. Może na niektórych nigdy? Fajnie jest dzielić czas i wieczorem czuć się kochaną i po prostu mieć się do kogo przytulić..;)

  • W punkt! Choć to zupełnie nie z mojego życia, to jednak te oczekiwania, co to mają w definicji, że … Prawdopodobnie uratowałaś właśnie mojego Męża od kolejnego kryzysu…

  • Czasem nie lubię Twoich tekstów, czasem są dla mnie zbyt wulgarne, dosłowne. Czasem jednak, tak jak w tym przypadku mam ochotę je czytać i czytać i żałuję gdy docieram do końca bo chciałabym więcej i więcej.

    Przez długi czas tez byłam sama. Przez mój świat przewinęło się sporo różnych chłopaków, ale zawsze coś było nie tak. Kiedy w końcu poznałam tego ostatniego usilnie szukałam czegoś do czego będę mogła się przyczepić. Postanowiłam w końcu przestać szukać. I jestem najszczesliwsza osoba na świecie!

    bymadameem.blogspot.com

  • Ten tekst jest w sumie smutny, ale jednocześnie radosny. Cholernie mi się podobał. Daleko mi do takich kobiet jak Majka, nawet koło takiej nie stałam i tak pomyslałam po przeczytaniu tego tekstu, ze może to i dobrze.

  • Boruta

    Wszystko przez tai chi. Idę do najbliższej sekcji najebać instruktorowi. ;-)

  • open_throttle

    Na tym właśnie polegają problemy kobiet z facetami – szukają faceta podświadomie próbując zaimponować innym laskom. Na chuj ci jego mgr przed nazwiskiem, pasja, samochód albo „prestiżowa” praca, co to kurwa w ogóle znaczy? Tacy goście oczywiście istnieją, tylko z reguły często zmieniają laski, a chyba nie o to chodzi, żeby mieć swoje 5 minut przed koleżankami. Wrócisz do domu, gdzie nikt już na ciebie nie patrzy i nagle okazuje się, że prestiżowa otoczka nie zastępuje najbardziej podstawowych potrzeb jakie znasz od dziecka. Trzeba czasem sięgnąć do korzeni bo najważniejsze (i najpiękniejsze) rzeczy są z reguły najprostsze, jakkolwiek tanio by to nie zabrzmiało :)

    • Monika

      Dobrze powidziane

  • TakaJa

    Jest w tym temacie i wznos, i patos, i jest też grunt pod nogami.Ot życie, A życie choć krótkie, jest bardzo pojemne, Oceany nie pomieszczą wszystkich myśli, problemów i treści ogólnie. Trudno więc wywodzić tu swoje racje. Jako miłośniczka podpierania się natchnionym słowem poprzez poezję /niestety nie swoją bo niestety jestem odtwórcą a nie twórcą/ znajduję kwintesencję w tym: M.Jasnorzewska-Pawlikowska –

    Myślę że to powala na łopatki wszelkie filozofie, ideologie, teorie spiskowe i pezwroy majowe razem wzięte.

  • kokount

    Myślę, że remedium na przedstawiony problem mogłaby być wymiana absztyfikantów pomiędzy opisywaną tu Majką, a bohaterką jednego w wcześniejszych Twoich tekstów o zawiłościach kobiecego losu traktujących – Jagodą, która szukała w życiu stałości. Stałość taką (i nie tylko taką) z pewnością zapewniłby jej sportretowany tu jurny a przytulny klerk, a ona w zamian za to powinna przedstawić Majce listę dawnych bądź obecnych jeszcze znajomków, szukających relacji opartej głównie na fizycznościach. Może więc rozwiązanie jest prostsze, niż się zdaje?

  • Paweł_H

    Fajny blog. Tak sobie zacząłem czytać trzy godziny temu… ale po tym wpisie muszę przestać, bo depresja wraca. Idę grać.

  • Kariera i rozwój są oczywiście ważne, ale dokładnie zgadzam się z @gola_pionierka:disqus bez mężczyzn to nie byłoby to samo, trzeba mieć jakieś wsparcie i osobę która w nas wierzy. Rzeczywiście trochę te priorytety się pozmieniały..

  • Malwina

    Bardzo fajnie mi się to wszystko czyta, mądre, dowcipne i z pazurem… Póki co odmienne zdanie miałam tylko na temat posiadania dzieci… Reszta – jakby ktoś zeskanował mi mózg:D Mam podobne opinie, myśli i odczucia///